18.11.2010, czwartek 17:00 – widzów 700
Relacja GieKSiarza
18 listopada wypadł nam ostatni wyjazd rundy jesiennej sezonu 2010/2011. Rywalem była szczecińska Pogoń, a wyjazd odbywał się w czwartek (w pierwotnym terminie odbyłby się 20 listopada – odwołany z powodu wyborów samorządowych). Kilkunastu fanów GieKSy pojechało na niego bezpośrednio po spotkaniu Polska – Wybrzeże Kości Słoniowej w Poznaniu. Ostatecznie na wczesnej zbiórce pojawiło się 201 fanów GieKSy, z Giszowca tylko 4 osoby (28 Banik, 18 Górnik). Podróż do Szczecina minęła nam w niespotykanej wygodzie. Na dworcu w Szczecinie jak zwykle powitały nas ogromne ilości policji. Po dosyć długiej podróży z dworca na stadion, czekało nas jeszcze tylko wyjątkowo dokładne przeszukanie pod sektorem i mogliśmy pojawić się na stadionie.
Na meczu wisiały z naszej strony 3 flagi (GKS Katowice, FC London i reprezentacyjna „południowy bastion…”). Przez cały mecz staramy się dopingować, wprowadzamy również przyśpiewkę „I tylko GieKSa na dobre i na złe…”, która po kilkunastu razach staje się hitem. W końcówce piłkarze wyciągają wynik z 1-3 na 4-3 dla nas, co powoduje niesamowitą euforię na sektorze. Ostatnie kilka minut dopingujemy bez koszulek. Po meczu dziękujemy piłkarzom za nie najlepszą, ale bardzo dobrze zakończoną rundę, dzięki czemu wywindowaliśmy się ponad kreskę. Na powrocie znakomita zabawa i późną nocą pojawiamy się w Katowicach.
Od tego meczu kobiety nie mogą jeździć na wyjazdy GieKSy.
„…Grać na całego i walczyć do upadłego…”
Relacja kibica GieKSy
Nasz ostatni wyjazd w rundzie jesiennej wypadł do Szczecina. Każdy prawdziwy wyjazdowicz cieszył się, że na koniec będzie mógł zaliczyć z kumplami jeden z najdłuższych wyjazdów w sezonie. Zapisy szły jak po maśle, gdy do gry włączyły się „siły zła” (czytaj: pzpn, policja). Na jakieś dwa tygodnie przed meczem zaczęła się żonglerka terminem meczu – sobota, piątek, by ostatecznie ustalić szpil na czwartek! To już naprawdę był szczyt głupoty, bo jak inaczej można to nazwać? Niestety, ale sporo osób mimo chęci, kombinowania w pracy, by pochytać wolne musiało odpuścić… Tak więc na zbiórce ostatecznie stawiło się 201 osób, w tym prawie 30-stu ziomali z Ostravy i kilkunastu z Górnika Zabrze. Podróż minęła spokojnie, a Szczecin przywitał nas deszczem i jak to już jest w zwyczaju pełno policji na dworcu, która zrobiła nam pierwsze trzepanie. Następnie autobusami miejskimi zostaliśmy podrzuceni pod stadion i tam czekały kolejne „przeszkody” do przejścia – kontrola biletów (lista imienna), wyrywkowy alkomat i na deser kamerowanie, dokładnie spisywanie i głupie pytania od mundurowych. Wreszcie można było udać się na sektor (ostatecznie było nas tam 196 osób). Na płocie wisiały trzy flagi: „GKS KATOWICE”, „FC LONDON” i reprezentacyjna fana Katowic, która dzień wcześniej wisiała też w Poznaniu, przy okazji spotkania Polska – WKS. Kibice Pogoni totalnie rozczarowali, stadion wręcz straszył pustką…
Mecz dla nas ułożył się doskonale, bo w 20 minucie GieKSa wyszła na prowadzenie, ale radość na naszym sektorze trwała niespełna minutę – Pogoń wyrównała. Po przerwie było jeszcze gorzej, bo gospodarze strzelili dwie kolejne bramki… My jednak nie traciliśmy wiary i doping nie ustawał w tych trudnych chwilach. Do 85 minuty nic nie wskazywało, że coś się może jeszcze zmienić…. Ostatnie 5 minut to prawdziwe, radosne zakończenie rundy jesiennej dla GKS-u! Karwan zdobył kontaktową bramkę, w 88 minucie Dziedzic z karnego wyrównał i już wtedy sporo z nas ściągnęło koszulki i zaczęło dopingować jeszcze mocniej. Wreszcie Nowak strzelił zwycięską bramkę i nastąpiła prawdziwa ekstaza na sektorze! Kto nie był w tym momencie w klatce, to nie ma szans poczuć tego co my! Po końcowym gwizdku dość długo cieszymy się z piłkarzami (kilku rzuca swoje koszulki) i po około 20 minutach zostajemy wypuszczeni z sektora. Autobusami jedziemy na dworzec, ładujemy się do pociągu i spokojnie nad ranem jesteśmy w Katowicach.
Jackoow
Źródło: zin SK1964 nr 30 (Katowice) marzec 2011
Na meczu wyjazdowym z Pogonią Szczecin (18.11.2010) zabrakło dziewczyn… Właśnie od tego szpilu obowiązuje na GieKSie zakaz wyjazdowy dla kobiet. Trójkolorowe dziewczyny za GKS-em Katowice będą mogły podążać tylko na terenie Górnego Śląska.
Źródło: zin SK1964 nr 32 (Katowice) kwiecień 2011
FILM: 18.11.2010 Pogoń Szczecin – GKS Katowice
FILM: 18.11.2010 Pogoń Szczecin – GKS Katowice DOPING
FILM: 18.11.2010 Pogoń Szczecin – GKS Katowice (2)
FILM: 18.11.2010 Pogoń Szczecin – GKS Katowice (3)
Relacja sportowa
Pogoń Szczecin: Janukiewicz – Rydzak, Hrymowicz, Jarun, Matuszczyk, Rogalski (74. Juszczak), Zawadzki (78. Moskalewicz), Robert Mandrysz, Bartosz Ława, Piotr Petasz, Mikołaj Lebedyński (63. Ropiejko)
Trener: Artur Płatek
GKS Katowice: Andrzej Wiśniewski – Paweł Olkowski, Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Tomasz Sokołowski, Grzegorz Goncerz (70. Bartosz Karwan), Piotr Plewnia, Janusz Dziedzic, Przemysław Pitry (86. Gabriel Nowak), Krzysztof Kaliciak (58. Rafał Sadowski), Michał Zieliński
Trener: Wojciech Stawowy
Bramki: Bartosz Ława (22), Bartosz Ława (48), Piotr Petasz (61) karny – Przemysław Pitry (21), Bartosz Karwan (85), Janusz Dziedzic (88) karny, Gabriel Nowak (90)
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice)
Ż. kartki: Omar Jarun, Robert Mandrysz, Mikołaj Lebedyński – Andrzej Wiśniewski, Grzegorz Goncerz
…a niewiele brakło, a płakałoby nad GieKSą. Do 85. minuty zawodnicy trenera Wojciecha Stawowego przegrywali 1:3, ale piorunująca była w ich wykonaniu końcówka, w której strzelili trzy gole wracając do serii zwycięstw zapoczątkowanej w Ostrowcu.
Przed meczem faworytem był GKS, który wygrał dwa ostatnie mecze i był na fali. Jednak już pierwsza połowa pokazała, że Pogoń nie jest słabą drużyną i wygrać w Szczecinie będzie bardzo trudno. Portowcy od samego początku byli bardzo zmotywowani, by zetrzeć złe wrażenie, które powstało po trzech porażkach ligowych z rzędu. Jednak już w 7. minucie GKS powinien wyjść na prowadzenie. Plewnia dośrodkował w pole karne do Zielińskiego, ten wpakował piłkę do siatki, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną, na której nasz napastnik nie był. Byli na nim dwaj inni gracze GieKSy, nie biorący jednak udziału w akcji. Powinniśmy objąć prowadzenie, ale na tablicy wyników wciąż widniały dwa zera. W 21. minucie katowiczanie dopięli jednak swego. Dośrodkowanie z prawej strony dotarło w pole karne do Pitrego, który idealnie przyjął piłkę na klatkę i huknął idealnie pod porzeczkę. Bramkarz Pogoni był bez szans!
Niestety ten mecz był kolejnym, w którym tuż po strzeleniu gola, GKS bramkę stracił. W 22. minucie było już 1:1. Matuszczyk wrzucił piłkę z lewej strony w pole karne wprost na głowę Ławy, który mierzonym strzałem przy słupku pokonał bezradnego Wiśniewskiego. Dziesięć minut później na prowadzenie mogli wyjść gospodarze gdy w sytuacji sam na sam z Wiśniewskim znalazł się Rydzak, jednak obronną ręką z tego starcia wyszedł nasz bramkarz. W ostatnich minutach pierwszej połowy zawodnicy GieKSy odliczali już czas do przerwy, a rywale mocno nacisnęli. Na nasze szczęście bez efektu bramkowego.
W drugiej połowie od samego początku do pracy wzięli się zawodnicy trenera Artura Płatka. Na efekty nie musieli długo czekać. Już trzy minuty po wznowieniu gry świetną akcję Petasza strzałem przy dalszym słupku zakończył Ława i Pogoń objęła prowadzenie. Gospodarze grali z polotem, konstruując coraz groźniejsze akcje. Wyraźnie zawodnicy Pogoni złapali wiatr w żagle i coraz mocniej naciskali GieKSę. W 61. minucie gospodarzom wydawało się, że jest po meczu. Chwilę wcześniej Wiśniewski faulował szarżującego w polu karnym Lebedyńskiego, a z jedenastu metrów nie pomylił się Petasz. Później jeszcze dwie stuprocentowe sytuacje z polu karnym zmarnował debiutujący w barwach Pogoni 19-letni Juszczak, a spiker zawodów obwieścił, że słońce zaświeciło nad Pogonią. Nie wiedział jeszcze wtedy, że nad miejscową drużynę nadciągają czarne chmury. Tymi chmurami okazali się Sadowski, Karwan i Nowak, których wprowadził na boisko trener Wojciech Stawowy. Najpierw w 85. minucie piłkę wywalczył Sadowski, oddał do Zielińskiego, ten zagrał na szósty metr do Karwana, który strzelił bramkę kontaktową. W tym momencie w ekipie Pogoni coś pękło. Dwie minuty później w polu karnym Jarun staranował Sadowskiego i sędzia bez chwili zawahania wskazał na wapno. Piłkę ustawił sobie Dziedzic i spokojnie strzałem a’la Panenka pokonał Janukiewicza. Było 3:3, a GieKSa nie zwalniała tempa wierząc do końca w zwycięstwo. Ta wiara się opłaciła. Sędzia doliczył do regulaminowego czasu gry cztery minuty, a po dwóch GKS już prowadził. Znów w głównej roli wystąpił Karwan, który z bliska uderzył na bramkę Pogoni, Janukiewicz odbił jeszcze piłkę, którą z najbliższej odległości głową do siatki wpakował Nowak. Coś, co jeszcze siedem minut wcześniej wydawało się niemożliwe stało się faktem!
To był niesamowity mecz dla ludzi o mocnych nerwach. W końcówce okazało się, że nerwy jak liny okrętowe mają gracze GieKSy, którzy odnieśli drugie z rzędu wyjazdowe zwycięstwo. Po meczu piłkarze dziękowali kibicom, którzy – mimo niekorzystnego terminu – liczną grupą przyjechali do Szczecina i głośnym dopingiem wspierali drużynę. – Dziękujemy kibicom, że wierzyli w nas do samego końca – mówił po meczu trener Wojciech Stawowy. Opłaciło się!
Źródło gkskatowice.eu