Andora 1-4 Polska

12.11.2021, piatek 20:45 – widzów 1049, Andora (Estadi Nacional)

Relacja kibica GieKSy (Żory)

Do Andory wybieramy się w 3 osoby z Żorskiej GieKSy 2 Żaboli i jedna osoba z Wisłoki Dębica. Swoją podróż zaczynamy na lotnisku w Gironie, gdzie wynajmujemy samochód i ruszamy do regionu Garrotxa który słynie z wygasłych wulkanów. Tu główną atrakcją miał być lot balonem. lecz z powodu złych warunków atmosferycznych zostaje odwołany. Następne 2 dni poświęcamy na zwiedzanie okolicy. W Andorze dobija do nas 3 Żaboli i jedna osoba z Wisłoki, od rana próbujemy kupić bilety na stadion jednak zostajemy odprawieni z kwitkiem, szybki rekonesans okolic stadionu i postanawiamy oglądać mecz za ogrodzenia, gdzie widoczność jest taka sama jak na trybunach. Niestety smutni panowie krzyżują nam plany i zamykają ulice od strony ogrodzenia Czekamy na resztę kumatych osób z Polski i postanawiamy wbić się przez kordon i postawić na swoim. Zbieramy się w około 30 osób (GKS Bełchatów, Raków, Zagłębie, Czuwaj) wbiegamy za barierki policyjne, które odgradzają wyłączoną cześć ulicy, podbiegają do nas psy i zaczyna się mała przepychanka. Psiarnia zaczyna pałować i musimy się ewakuować. Mecz oglądamy w hotelu, potem parę osób z naszej grupy wyrusza na podbój miejscowych dyskotek :-)

Relacja Górala Żywiec

Wydawać by się mogło, że mecze reprezentacji z tak zwanymi słabszymi rywalami to w pewnym sensie ostatnia normalność w światowej piłce. Małe, kameralne stadiony, brak wszędobylskiego przepychu i kasy. Doskonałe będzie w tym miejscu porównanie Andory z Barceloną, gdzie wbijasz na stadion, a na miejscu czeka Cię spore rozczarowanie i wrażenie, że na każdym kroku chcą wydoić kasę z kibica klubu…
Tym razem ruszyliśmy za reprezentacją Polski w kierunku Andory. Półtora tygodnia przed meczem pojawiła się informacja o zakazie dla polskich kibiców. Od razu pomyśleliśmy, że bilety kupimy bez problemu pod stadionem. Na miejscu niestety zderzyliśmy się z rzeczywistością. Odbiliśmy się od kas i bram stadionu. W sprzedaży było tylko ponoć 200 biletów, a na samym meczu mogli pojawić się tylko oficjele i rodziny zawodników z Polski. Tak więc ostatecznie wylądowaliśmy na lekkim wzniesieniu za stadionem, gdzie pojawiło się kilka polskich ekip. Wszyscy polscy kibice kombinowali jak mogli, żeby tylko oglądać mecz z jak najlepszego miejsca. Jednym udało się to z balkonu miejscowych, innym z dachu apartamentowca, a jeszcze inni krążyli cały czas pod stadionem. Ta sytuacja doskonale pokazuje o co tak naprawdę chodzi w tym światowym futbolu, a więc bzdurne zakazy, które mają umoralniać oraz opłacalność tylko i wyłączenie pod względem kasy. To w zasadzie tyle co warto napisać o tym wyjeździe. Z tego miejsca pozdrowienia dla uczestników wyjazdu, Szajki Łagoli oraz Tomka z Essen. Do zobaczenia na kolejnej eskapadzie!

Relacja kibica Siarki

Ze względów finansowych i służbowych wiedziałem, że z eliminacji do mistrzostw świata w (tfu!) Katarze będę musiał wybrać tylko jeden wyjazd. Padło na Andorę z dwóch powodów – po pierwsze, dogodny termin podczas długiego weekendu spowodowanego Świętem Niepodległości, po drugie – Andora? Po co ja miałbym tam kiedykolwiek lecieć z innego powodu?! O tym jak bardzo się myliłem, w dalszej części tekstu – zapraszam!
Zanim wspólnie z moimi wyjazdowymi towarzyszami trafiliśmy do Andory, musieliśmy wylądować w oddalonej o ok. 200 km Barcelonie. Lotnisko stolicy Katalonii lub francuskiej Tuluzy to miejsca z których najłatwiej przedostać się do tego małego Królestwa, jeśli wybierzemy powietrzną formę transportu.
Nad pobytem w Barcelonie nie chcę się zbyt długo rozpisywać. Duże miasto pełne różnych atrakcji, zabytków, dobrego jedzenia, „ciekawych” osób – jednym zdaniem, każdy znajdzie coś dla siebie :-)
Przed podróżą obawialiśmy się, że wizyta w Andorze to będzie przykry obowiązek, dlatego zaplanowaliśmy przy okazji naszej wizyty zdobycie najwyższego szczytu tego małego kraju tj. Pic de Coma Pedrosa, który wznosi się na 2942 m.n.p.m. Udało się, a zdjęcie ze szczytu z flagą dość dobrze rozniosło się po kibicowskich i górskich portalach. Zarówno Pireneje, jak i sam kraj i stolica Andorra la Vella oczarowały nas wszystkich. Zadbane ulice, piękna górska architektura, mili mieszkańcy, jeśli dodamy do tego bardzo niskie podatki, a co za tym idzie niskie ceny min. na alkohol, to każdy z nas jednogłośnie stwierdził, że tę Barcelonę można było skrócić do minimum, a do Andory trzeba koniecznie jeszcze kiedyś wrócić! :-)
Czy o czymś zapomniałem… A tak, w sumie był jeszcze mecz. Mimo usilnych starań kilkusetosobowej załogi Polaków z różnych miast, nie udało się liczniej wejść na stadion. Wszystkie próby bliższego podejścia pod ogrodzenie też były skutecznie utrudniane przez miejscowe służby, które na co dzień mają chyba dużo spokojniejsze życie :-) My pierwszą połowę spędzamy na wzniesieniu oddalonym o jakieś 100 m od stadionu, po czym przenosimy się do jakiegoś baru, by obejrzeć drugą połowę. Tzn. przenieślibyśmy się gdybyśmy znaleźli bar, który mecz swojej reprezentacji wyświetla. Nie udało się, więc wracamy do hostelu i zbieramy siły przed wspomnianym wcześniej zdobywaniem najwyższego szczytu Andory.
Podziękowania dla całej załogi, z którą miałem przyjemność spędzić te 4 dni na wyjazdowym szlaku Reprezentacji Polski i pozdrowienia dla wszystkich spotkanych ekip, zwłaszcza dla szalonego autokaru Roberta! :-)

Relacja Sandecji

W Andorze meldujemy się w 7 osób, udaje nam się dogadać z miejscowymi i mecz oglądamy z perspektywy balkonu.

FOTOGALERIA: stadionowioprawcy.net

Relacja sportowa

Andora: Iker Álvarez – Moisés San Nicolás (84, Eric de Pablos), Max Llovera, Marc Vales (66, Christian García), Albert Alavedra, Joan Cervós – Ludovic Clemente (66, Àlex Martínez), Márcio Vieira, Marc Pujol (62, Albert Rosas), Jordi Aláez (84, Marc Garcia) – Cucu.

Polska: Wojciech Szczęsny – Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Maciej Rybus – Kamil Jóźwiak, Grzegorz Krychowiak (64, Karol Linetty), Piotr Zieliński (86, Damian Szymański), Mateusz Klich (64, Krzysztof Piątek), Przemysław Frankowski (63, Matty Cash) – Arkadiusz Milik (77, Karol Świderski), Robert Lewandowski.

Bramki: Joan Cervós (45) – Robert Lewandowski (5), Robert Lewandowski (73), Kamil Jóźwiak (11), Arkadiusz Milik (45)
Sędzia: John Beaton (Szkocja)
Żółte kartki: Pujol, Aláez, Márcio Vieira – Klich, Krychowiak.
Czerwona kartka: Cucu (1. minuta, Andora, za uderzenie przeciwnika).

W meczu eliminacji mistrzostw świata w ramach 9. kolejki grupy I Polska wygrała 4-1 (3-1) z Andorą. Dwie bramki dla naszej reprezentacji zdobył Rober Lewandowski, a po jednym golu dołożyli Kamil Jóźwiak i Arkadiusz Milik. Honorowe trafienie dla Andory zanotował natomiast Joan Cervós. Gospodarze już od pierwszej minuty musieli grać w osłabieniu po tym jak czerwoną kartkę otrzymał Cucu. Ten wynik, a także wygrana Anglii z Albanią, oznacza, że Polska jest pewna minimum gry w barażach do przyszłorocznego turnieju.

Spotkanie zaczęło się w bardzo kuriozalny sposób. Po upływie kilkunastu sekund Cucu wyskoczył do pojedynku główkowego z Kamilem Glikiem, ale wcześniej uderzył naszego defensora łokciem w twarz. W efekcie swojego zagrania zawodnik gospodarzy otrzymał czerwoną kartkę już w pierwszej minucie spotkania. Polacy mieli zatem otwartą drogę do zwycięstwa i przystąpili do ataku. Strzelanie zaczęli już w 5. minucie. Piłka trafiła do Kamila Jóźwiaka, który od razu zagrał ją do Roberta Lewandowskiego. Futbolówka odbiła się jeszcze od obrońcy Andory i trafiła do nogi naszego kapitana, który zdobył pierwszą bramkę w tym meczu. Pięć minut później Lewandowski miał kolejną okazję. Tym razem uderzał głową, ale nie trafił w światło bramki. Nie minęły jednak dwie minuty, a na tablicy wyników było już 0-2. Z lewej strony piłkę dośrodkował Przemysław Frankowski, a Jóźwiak wygrał pojedynek z obrońcą i tylko dołożył nogę, zdobywając drugą bramkę dla Polski. Następny strzał oddawał Mateusz Klich w 14. minucie, lecz został wybroniony przez Ikera Álvareza.

Lewandowski swojej szansy na drugą bramkę szukał ponownie w 19. minucie. Wówczas jego strzał sprzed szesnastego metra został zablokowany przez defensora. Mieliśmy rzut rożny, po którym z kolei uderzał Piotr Zieliński, ale nie trafił w bramkę. Od tego momentu Polacy zdecydowanie zwolnili tempo i skupiali się na klepaniu piłki niż atakowaniu przeciwników. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 45. minuty i gdy wydawało się, że nic się nie wydarzy w tej części spotkania, nieoczekiwanie bramkę zdobyła Andora. Rzut wolny z prawej strony boiska wykonywał Joan Cervós. Jego próba dośrodkowania leciała jednak w światło bramki. Nikt nie przeciął zagrania i ta wpadła do siatki. Gospodarze kontakt trzymali jednak tylko przez chwilę. Zaraz to my byliśmy pod ich bramką. Z lewej strony znów dośrodkował Frankowski. Piłka odbiła się od Arkadiusza Milika, a następnie od Lewandowskiego, by ponownie wrócić do napastnika Olympique de Marseille, który zdobył trzecią bramkę dla Polski. Do szatni schodziliśmy zatem prowadząc 3-1.

Druga część meczu zaczęła się od dominacji Polaków w posiadaniu piłki. Utrzymywaliśmy się na połowie gospodarzy, praktycznie nie opuszczając jej, ale strzałów to nie przynosiło. Pierwszy przypadł dopiero w 54. minucie, kiedy głową uderzał Lewandowski, lecz został wyłapany przez Álvareza. W 55. minucie natomiast Milik otrzymał długie podanie od Macieja Rybusa, minął bramkarza i wpakował piłkę do siatki, lecz sędzia odgwizdał spalonego i nie uznał gola. Pięć minut później po składnej akcji z 16 metrów uderzał Zieliński, ale bramkarz miejscowych nie miał kłopotów z interwencją.

Po tamtej sytuacji znów mieliśmy dłuższy przestój, w którym nic się nie działo, aż przyszła 73. minuta i rzut rożny wykonywany przez Piotra Zielińskiego. Piłka trafiła prosto na głowę Lewandowskiego, który nie miał problemów ze zdobyciem swojego drugiego gola w tym spotkaniu, a czwartego dla reprezentacji Polski. Napastnik FC Bayern München pięć minut później mógł mieć trzecią bramkę, gdy wygrał pojedynek z obrońcą i będąc sam na jedenastym metrze otrzymał podanie na głowę. Jego strzał wylądował jednak wprost w rękawicach bramkarza. W końcówce Polacy już ewidentnie zwolnili tempo i nie stworzyli sobie żadnej sytuacji do zdobycia gola, ostatecznie wygrywając 4-1.

Źródło: 90minut.pl