Relacja kibica GieKSy
Wyspałem się po powrocie z Polkowic, zjadłem obiad, dałem znać kumplowi z Banika, że przyjadę i ruszyłem w stronę Ostravy. Ze Svinova zaraz ruszyliśmy w stronę stadionu z jednym postojem w knajpie na piwko:) Młyn Banika tego dnia prezentował się dobrze pod względem ilościowym i jakościowym (dziewczyny też całkiem, całkiem:)). Banik zaprezentował kilka napisów, sektorówkę i machajki – w sumie cały czas coś się działo! Goście (około 130 osób) również nie odstawali od miejscowych. Bawili się przez cały mecz, m.in. dopingowali bez koszulek. Na wyposażeniu mieli kilka flag. W drugiej połowie ultrasi, którzy od jakiegoś czasu oglądają mecze zza stadionu odpalają sporo pirotechniki + sztuczne ognie. Debiutuje też flaga: „Silesian Hunters”. Na ostatnie 20 minut idę zobaczyć jak kibice Banika dopingują na wzgórzu. Muszę przyznać, że atmosfera tam jest całkiem klimatyczna – sporo znajomych twarzyczek, jakieś piweczko i ciekawe rozmowy. Widok na cały stadion dobry. Drużyna z Ostravy wygrywa swój mecz, ale zwycięstwo rodziło się w prawdziwym bólach… Od 25 minuty Banik grał z przewagą jednego zawodnika, a mimo to dał sobie strzelić bramkę… Dopiero pod koniec spotkania udało się „pyknąć” gola na wagę trzech punktów!
Jackoow
Źródło: zin SK1964 nr 28 (Katowice) październik 2010