Nocna bitwa szalikowców w Katowicach
W nocy z soboty na niedzielę na placu Herberta w Katowicach kilkudziesięciu pseudokibiców GKS-u Katowice i Ruchu Chorzów stoczyło ze sobą regularną bitwę. Do awantury doszło na zakończenie zorganizowanej na osiedlu Witosa Majówki 2006, na której bawiło się kilkaset osób, w tym kobiety i dzieci. Bandyci bili się między nimi kijami, obrzucali kamieniami i koszami na śmieci.
Plac Herberta to ulubione miejsce spotkań mieszkańców katowickiego os. Witosa. W sobotę odbywała się tam majówka zorganizowana z okazji dziesiątej rocznicy powstania osiedla. Na małej scenie występowały zespoły dziecięce, grała górnicza orkiestra. Na grillach smażyły się kiełbasy i krupnioki, piwo lało się strumieniami. Pod wieczór na skwerze bawiło się ponad tysiąc osób.
Roman Przeździał na festyn przyszedł z żoną i dwiema córkami. Po godz. 21 zdecydował jednak, że wrócą do domu. Nocny pokaz ogni sztucznych oglądali już z balkonu mieszkania. – Widziałem wracających z meczu podpitych kibiców GKS i czułem przez skórę, że będą kłopoty. Jak popiją, to lepiej schodzić im z drogi – mówi Przeździał.
Kłopoty zaczęły się ok. godz. 23, już po zakończeniu festynu. W liczącym czterysta osób tłumie ktoś nagle zaczął skandować: Ruch, Ruch, niebiescy. To wystarczyło. Pijący piwo pseudokibice GKS-u ruszyli do ataku. W ruch poszły: kostka brukowa, kosze na śmieci i wyrwane z ławek deski.
- Wybuchła panika, bo gówniarze zaczęli się bić między Bogu ducha winnymi ludźmi. Kobiety krzyczały na dzieci, te płakały, zrobiło się takie małe piekiełko – wspomina Milan Chowaniec. Plac opustoszał w kilkadziesiąt sekund. Lekko ranna została jednak jedna z uczestniczek festynu. Kostka brukowa trafiła ją w głowę.
Kiedy na miejscu pojawili się policjanci, szalikowcy zjednoczyli siły i ruszyli na nich. Bijatyka trwała kwadrans. – Policjanci musieli strzelać w powietrze, inaczej by sobie nie poradzili z tą hołotą – opowiada starszy mężczyzna. Nie chce się przedstawiać, boi się. Kilku uczestników bijatyki mieszka bowiem w jego bloku. – Po dwóch chuliganów policja przyjechała w niedzielę przed południem. Jak ich wyprowadzali, jeszcze byli pijani – mówią mieszkańcy osiedla.
W trakcie interwencji policja zatrzymała 11 najbardziej agresywnych pseudokibiców. Po pięciu kolejnych pojechano do domów. Najmłodszy zatrzymany ma 14 lat, najstarszy 23. – To nie koniec, ustalamy nazwiska pozostałych uczestników awantury. Nikomu nie ujdzie to na sucho – zapewnia Adam Momot, szef katowickiej policji.
Wszyscy zatrzymani, za wyjątkiem 14-latka, trafią dzisiaj przed oblicze prokuratora.
Gazeta Wyborcza, Marcin Pietraszewski 21.05.2006