Relacja kibica GKS-u
Po Libercu kolejnym wyjazdem Banika były Ćeskie Budejovice, w 3 osobowym składzie docieramy późną nocą do Czech, w planach mamy dotarcie pociągiem na Svinov jednakże okazuje się, że konduktorka w pociągu ma inne zdanie, dlatego też zmuszeni jesteśmy wysiąść na Ostravskim dworcu głównym (Hlavni navdrazi [HLN]) stamtąd banom udajemy się w dalszą drogę. Nasz środek transportu mimo bardzo późnej pory nocnej jest o dziwo załadowany po brzegi, jak się później dowiedzieliśmy wynikało to z tego, że tego dnia odbywał się w Ostravie odpowiednik naszego Beerfestu (notabene ten odbywał się u nas także w tym dniu). Bez przygód za to z przesiadką docieramy pod obowiązkowy cel wszystkich wyjazdów Banika – tj pod Tesco na Porubie, tam niezbędne zapasy i meldujemy się na Svinovie. Tam spotykamy kolejnych 2 GieKSiarzy, którzy w Ostravie balowali już od godzin popołudniowych poprzedniego dnia. Podróż do Budejovic nie mija nam spokojnie, fani Banika mimo braku bariery komunikacyjnej nie potrafią zrozumieć jednego zwrotu w języku polskim… Tym zwrotem jest „nie pije”, zmuszeni jesteśmy konsumować piwo, wódkę i jakieś czeskie wino z 5l baniaków. Na szczęście jakoś udaje nam się wytrwać konsumując 2 trunki w minimalnych ilościach i skupiając się tylko na cudownej chmielowej goryczce czeskich piw. W Brnie dosiadają się do naszego cugu kolejni Banikowcy, którzy w dość ciekawy sposób dotarli do miasta, otóż część drogi przejechali na zwykły przypał… drugą natomiast – pociągiem do Brna po chęci zakupienia u konduktorki do Wiednia, a jako że ww. cug nie jechał do ww. miasta, konduktorka biletu nie sprzedała, za to rozpisała im na kartce jak po wyjeździe z Brna tam dojechać. Dzięki temu fortelowi ww. fanom udało się uniknąć spotkania z „naszym” kanarem, który sprawdzał bilety wcześniej. Jako że jestem zmęczony postanawiam przysnąć – opatrzność ma inne plany, ni stąd ni zowąd zostaję polany wodą… po krótkim czasie każdy każdego polewa wodą, ciężko znaleźć w przedziale osobę, która od wody by nie ucierpiała, jacyś starsi goście mają do młodych o to jakieś pretensje… ale cóż, wyjazd to nie bajka. Po jakimś czasie jeden z Banikowców przechadza się po cugu w jednym bucie… dowiadujemy się iż ten został mu wyrzucony, następuje zbiórka by mógł se w Budejovicach kupić nowe. Po dotarciu do Budejovic udajemy się prosto przed siebie… oczywiście do czasu, aż znajdujemy knajpę. Tam niektórzy z nas konsumują zamówione jedzenie, inni koncentrują się tylko na złocistym trunku. Dość wielu Banikowców po spożyciu jedzenia „ulatnia się”, dlatego też kelner ma do nas jakieś pretensje: my oczywiście nic nie widzieliśmy, i nikogo nie znamy. Przyjeżdża wózek z psiarnią, która jednak na zaistniała sytuację za wiele nie może zdziałać. Płacimy i udajemy się nad rzekę, która leży w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu. Tam dość długo się relaksujemy, S. który przykimał zostaje po raz kolejny oblany niebotyczną ilością wody…
W końcu postanawiamy udać się na stadion, do jednego z Banikowców psy mają jakiś problem, w Polsce by go zapewne już dawno zwinęły, miast tego kaperują go (i nas) podczas dyskusji z psem. Z ust Banikowca lecą ciekawe wiązanki, zachęca też psa by go uderzył… psy nie wiedzą co mają robić… w końcu pozwalają nam spokojnie iść dalej.
Gdy już znajdujemy się na stadionie kolejny raz nie możemy opędzić się od piw. Naprawdę ciężko jest im wytłumaczyć że ma się już 3 i to naprawdę wystarczy. S wymienia się szalem i smyczą. Nie wiedzieć czemu jeden z fanów Banika ofiarowuje mu markową bluzę, dość ciężko jest mu wytłumaczyć, że nie możemy jej wziąć szczególnie że doping trwa w najlepsze, udaje nam się to de facto dopiero po meczu… Banik pierwszy traci bramkę i zanosi się na to, że w spotkaniu ulegnie… do 84 minuty kiedy Tomáš Micola strzela bramkę wyrównującą, chwilę później po strzale Martina Lukesa jest 2-1 dla Banika! Takim rezultatem kończy się mecz.
Powrót spokojny – ok. 4 jesteśmy w Ostravie, tam po raz kolejny stacja Tesco Poruba i powrót do Katowic ok 9.
F.L.
Źródło: zin SK1964 nr 13 (Katowice) wrzesień 2009
Relacja Banika
191 fanów Banika, z nami 5 fanów GieKSy . Na meczu bez oprawy, ale z super dopingiem – przez 25 minut śpiewamy „Ole Banik Ostrava“. W „młynie“ Dynama ok. 25 osób.
Źródło: zin SK1964 nr 21 (Katowice)