06.10.2012, sobota 17:00 – widzów 3500
Relacja GieKSiarza (Giszowiec)
Wśród kibiców mobilizacja która dała efekt na trybunach. Praktycznie cały sektor „B” był ubrany w żółte koszulki. Nie zabrakło również oprawy derbowej. Na szerokość sektora „B” po sam dach została rozwinięta sektorówka zgodowa „GKS KSG” z herbami, a po bokach zaprezentowano flagi w barwach obu klubów. Na płocie pojawił się też transparent „Łowcy Hanysów” który wcześniej należał do kibiców Zagłębia Sosnowiec. Spotkanie wygrywamy po trafieniu, pochodzącego z naszej dzielnicy Arkadiusza Kowalczyka, którego to pierwszy gol w karierze dla GKSu (nie licząc rezerw itd).
Oflagowanie: PSEUDOKIBICE KOCHAJĄ ŚLĄSKA STOLICE, HOŁDUNÓW & LEDZINY (łuk), MAŁOPOLSKA, SIEMIANOWICE, ŻORSKA GIEKSA , GIEKSA & BANIK, PISAK, GIEKSA & GÓRNIK, MYSŁOWICE, JAWORZNO, PIEROŃSKIE HANYSY, transparent 13.10.12 WYJAZD DO OSTRAVY ZAPISY DZIŚ NA STOISKU SK (północna), oraz na gnieździe UG.
FILM: 06.10.2012 GKS Katowice – GKS Tychy BRAMKA
FILM: 06.10.2012 GKS Katowice – GKS Tychy SKRÓT
Relacja sportowa
GKS Katowice: Wierzbicki – Czerwiński, Napierała, Kamiński, Sobotka (74′ Goncerz) – Kowalczyk (90′ Farkas), Fonfara, Pietroń, Pitry, Chwalibogowski – Kujawa (86′ Rakels).
GKS Tychy: Misztal – Mańka, Chomiuk, Balul, Kopczyk – Mączyński (66′ Bąk), Kupczak, Babiarz, Rocki, Bukowiec (46′ Wawoczny) – Folc (76′ Jarka)
Za nami spotkanie 11 kolejki o mistrzostwo I ligi. Tym razem GieKSa pokonała na własnym stadionie GKS Tychy 1:0. Jedyną bramkę w tym spotkaniu strzelił Arkadiusz Kowalczyk.
Jak na derby przystało ujrzeliśmy bardzo emocjonujące spotkanie, w którym nie zabrakło walki do ostatniej minuty meczu. Pierwszą okazję nasz zespół miał już w pierwszej minucie. Przemysław Pitry otrzymał długą piłkę, którą zgrał klatką piersiową do Rafały Kujawy ten natomiast pokusił się o uderzenie z dystansu. Piłka niestety nie trafiła w światło bramki. Tyszanie również mieli swoją okazję. W 6 minucie centra z prawej strony, wprost na głowę Folca. Po jego uderzeniu piłka jednak minęła bramkę strzeżoną przez Macieja Wierzbickiego. W 24 minucie gry rzut rożny wykonywał Grzegorz Fonfara. Bardzo dobre dośrodkowanie do Mateusza Kamińskiego, który zgrał piłkę głową do Arkadiusza Kowalczyka. Temu drugiemu pozostało już tylko skierować ją do bramki. Strzelona bramka wniosła dużo spokoju i pewności w grze naszego zespołu. GieKSa kontrolowała wydarzenia na boisku co jakiś czas stwarzając sytuacje bramkowe. Misztala próbowali pokonać kolejno: Kujawa, Pietroń oraz Pitry.
W drugiej cześci spotkania obraz gry się nie zmienił. To GieKSa dominowała, a tyszanie próbowali zaskoczyć naszą obronę długimi podaniami. Nasza linia obrony grała jednak bezbłędnie, a zwłaszcza nasi stoperzy: Adrian Napierała i Mateusz Kamiński. W 57 minucie na indywidualną akcję zdecydował się Przemysław Pitry. Mając przed sobą czwórkę obrońców zdołał utrzymać się przy piłce i oddać groźny strzał. Zespół GKS-u Tychy w tym okresie gry był bezradny. Pomimo, iż uzyskali optyczną przewagę nie byli w stanie przełożyć tego na groźne sytuacje bramkowe. Nasz zespół natomiast wyprowadzał groźne kontry. Najpierw swoją okazję zmarnował Kowalczyk. Później sytuacje sam na sam zmarnował Goncerz, przegrywając pojedynek z bramkarzem gości. „Pudło” w tej akcji pozwoliło gościom wyprowadzić szybki kontratak. Sytuację starał się ratować faulem taktycznym Marcin Pietroń, jednak za to zagranie otrzymał drugą żółtą kartkę, a w efekcie czerwoną. Ostatnie minuty były bardzo emocjonujące, jednak żadnej z drużyn nie udało się już zdobyć bramki. GKS Katowice pokonał GKS Tychy 1:0.
Warto podkreślić, iż poza strzelcem zwycięskiej bramki w pierwszym składzie GKS-u wybiegło jeszcze trzech wychowanków naszego klubu.
Źródło: gkskatowice.eu
Relacja sportowa
Mecz z GKS Tychy był awizowany w dwóch kontekstach. Po pierwsze znakomicie zapowiadających się derbów z dwiema dobrymi drużynami, z otwartym Blaszokiem, z prawdopodobną niesamowitą atmosferą. Po drugie jako być może… ostatni mecz GKS, bo piłkarze mają dość sytuacji w klubie, który nie płaci od miesięcy i ma ich w dupie. Kibice liczyli na kolejny dobry mecz jedenastki z Bukowej i wygraną.
Piłkarze na rozgrzewkę oraz mecz wyszli w koszulkach z napisami „Oddajcie Miastu GieKSę” oraz „Krysiak pokaż jaja – zrezygnuj”. Przekaz jest chyba jednoznaczny i bardzo wymowny. W końcu zawodnicy zaczęli coraz głośniej mówić o tym, o czym wiadomo było od dawna. Jeszcze brakuje tylko otwartej sugestii o tym, że Ireneusz Król jest złodziejem i oszustem. Może i tego doczekamy…
W składzie trener Rafał Górak znów zaskoczył. Nie mógł grać Krzysztof Wołkowicz i z powodu kontuzji Kamil Cholerzyński i ciekawe było jak szkoleniowiec uzupełni te luki. Udziału Marcina Pietronia można było się spodziewać, natomiast powrót do Bartosza Sobotki był zaskakujący. Co jeszcze ciekawsze – Bartek wystąpił na pomocy, a na lewej obronie – tak jak w Nowym Sączu – Bartłomiej Chwalibogowski. W ataku spodziewaliśmy się Denissa Rakelsa, ale trener znów wystawił Rafała Kujawę.
Mecz od początku był wyrównany, ale sytuacji strzeleckich brakowało. Na początku uderzał niecelnie z dystansu Rafał Kujawa, z drugiej strony po główce bliski był zapewnienia prowadzenia dla gości jeden z zawodników Tychów. Momentami tyszanie osiągali lekką przewagę optyczną, ale wiele z niej nie wynikało. W 26. minucie rzut rożny wykonał Fonfara, piłkę na długi słupek głową zagrał Kamiński, a tam wyskoczył Arkadiusz Kowalczyk i również głową pokonał Misztala. GKS mógł grał trochę spokojniej, ale Tychy próbowały przycisnąć. Najlepszą okazję miał ulubieniec katowickiej publiczności – Piotr Rocki, który niepilnowany dostał piłkę na trzecim metrze i próbował głową uderzyć w długi róg, ale świetnie zachował się Maciej Wierzbicki, który obronił ten strzał. Trzeba jednak powiedzieć, że gra GieKSy w pierwszej połowie nie imponowała, choć to samo można powiedzieć o piłkarzach Piotra Mandrysza.
Od początku drugiej połowy było jednak już dużo lepiej. Podobnie jak z Sandecją – już w pierwszej minucie po przerwie – swoją sytuację miał Przemysław Pitry. Przyjął piłkę na klatkę, obrócił się, minął dwóch rywali i pięknie uderzył z dystansu. Szkoda, że tuż nad poprzeczką. GKS zaczynał naprawdę nieźle grać – może nie tak jak na Sandecji – ale też rywal był lepszy. Praktycznie każdy zawodnik podniósł o jeden stopień swój poziom z pierwszej połowy. Napierała czyścił, aż miło, bardzo dobry występ – to samo pozostali obrońcy, którzy co jakiś czas byli nękani przez piłkarzy gości. Aktywnie w ataku grali Pietroń (ciekawe mijanie rywali nad ich… głowami), Kowalczyk, Fonfara, świetnie jak zawsze ostatnio Pitry – to chyba jego życiowa forma. Starał się Kujawa i kilka zagrań mu wyszło. Znów bardzo dobrą okazję miał Pitry, kiedy niemal w pojedynkę poradził sobie z trzeba rywalami i uderzył z 16 metrów, ale jego strzał został zablokowany. Najlepszą jednak okazję miał wprowadzony Grzegorz Goncerz, który został wyprowadzony sam na sam, ale niestety strzelił w bramkarza. Było jeszcze kilka sytuacji – wolej Pitrego, czy „pchnięcie” piłki Napierały w polu karnym. Naprawdę gra GKS mogła się podobać. Tychy nie próżnowały, mieli sporo stałych fragmentów gry, ale obronną ręką wychodzili obrońcy. W końcówce meczu czerwoną kartką (druga żółta) został ukarany Marcin Pietroń i z tego powodu nie zagra z Miedzią Legnica.
Piłkarze pokazali w tym meczu – po raz kolejny – to czego brakuje Krysiakowi, czyli jaja. W beznadziejnej sytuacji finansowej i organizacyjnej zagrali bardzo dobry mecz i zasłużenie wygrali z rywalem, który nie przegrał od 6 kolejek. Pokazali przy tym ambicję, grali pressingiem, grali na ryzyku w defensywie. Miło na to patrzeć. Można powiedzieć, że jest świetnie – kibice robią super atmosferę, piłkarze super grają. Nie ma konfliktu, obie ekipy się wzajemnie wspierają. Mają jednak wspólnego wroga, a jest nim Krysiak, jest nim Król.
Najwięksi szkodnicy w historii katowickiego sportu. Ludzie, którzy powinni karnie odpowiadać za niegospodarność, oszustwa, nie mówiąc o kwestii moralnej. 2-3 zakłamane osoby doprowadzają do upadku to, za co inni oddają zdrowie i nerwy.
Brawo piłkarze, brawo trener, brawo kibice – to jest ta GieKSa!
GKS Katowice – GKS Tychy 1:0 (1:0)
Bramki: Kowalczyk (24)
GKS: Wierzbicki – Czerwiński, Napierała, Kamiński, Sobotka (74. Goncerz) – Kowalczyk (90. Farkas), Fonfara, Pietroń, Pitry, Chwalibogowski – Kujawa (85. Rakels).
Tychy: Misztal – Mańka, Chomiuk, Balul, Kopczyk – Mączyński (66. Bąk), Kupczak, Babiarz, Rocki, Bukowiec (46. Wawoczny) – Folc (75. Jarka).
Ż. kartki: Mączyński, Pietroń, Chwalibogowski
Cz. kartki: Pietroń (85)
Sędzia: Dawid Bukowczan (Żywiec).
Źródło: GieKSa.pl