FC Baník Ostrava 3-1 SK Slavia Praga

29.03.2010, poniedziałek

Relacja kibica GieKSy

Dzień po wyjazdowym meczu GieKSy, Banik zmierzył się na Bazalach ze Slavią Praga. Popołudniu spotkałem się z P, kupiliśmy po browarku i wbiliśmy się do cuga. Gdy dojeżdżaliśmy na Svinov, przejął nas M i po kilku minutach wspólnie wysiedliśmy na docelowej stacji. Na pytanie M, czy chcemy jechać już na stadion, czy może do Parlamentu, odpowiedzieliśmy zgodnie z własnym pragnieniem – piwo! ;) Baną podjechaliśmy do Parlamentu i tam zakosztowaliśmy znakomitego piwka. Gdy czas nieubłaganie leciał, musieliśmy się zbierać i miejskim środkiem transportu dotarliśmy pod stadion.

Zanotowaliśmy 15 minut opóźnienia (pierwszej bramki nie widzieliśmy), ale i tak z uśmiechem weszliśmy na sektor. Spotkaliśmy kilkunastu GieKSiarzy, którzy przyjechali wesprzeć naszą zgodę. Zapewne najmłodszym trójkolorowym kibicem, który się zjawił tego dnia na sektorze, był Mati (sławę zyskał na wyjeździe w Płocku, PDK). W przerwie razem z P wzmocniłem się piwkiem i trochę pochodziliśmy po stadionie. Na meczu 10055 widzów, Banikovcy na początku meczu zaprezentowali oprawę „ZASE DOMA”, a w drugiej połowie w młynie wystawili oprawę poświęconą używaniu rac na stadionach. Doping przez całe spotkanie stał na dobrym poziomie. Fanów gości weszło tylko kilku, reszta pozostała pod bramą… Widać, że u naszych południowych sąsiadów zaczynają się podobne problemy co u nas… Banik Ostrava zasłużenie wygrał i cały czas walczy o mistrzostwo. Końcówka meczu była już rozstrzygnięta, więc bardziej niż na meczu skupiłem się na nowych znajomościach, razem z P zagadaliśmy do uroczych frelek i przegapiliśmy końcowy gwizdek ;)

Po szpilu we dwójkę udaliśmy się do centrum miasta, po długim czasie instynkt zawiódł nas do Parlamentu. Tam nie odmówiliśmy wypicia napojów wysokoprocentowych i piesza droga na Svinov (po północy) upłynęła nam na śpiewaniu wszelakich przyśpiewek o naszej ukochanej GieKSie. Na dworcu okazało się, że nasz cug jedzie za niecałą godzinę, ale po szybkich ustaleniach uznaliśmy, że nie ma sensu tak szybko wracać do domu. Tak więc kupiliśmy bilety na pociąg, który odjeżdżał po 4 nad ranem i udaliśmy się do spokojnego miejsca, niedaleko dworca. Tam częstowaliśmy się czeską wódką i prowadziliśmy bardzo poważne rozmowy na życiowe tematy, hehe. Gdy w butelce było widać już dno, udaliśmy się na spoczynek do poczekalni, o dziwo nikt nas nie wyrzucił. Gdy nadjechał nasz transport, ostatkiem sił weszliśmy do cugu i zasnęliśmy… Po powrocie do domu nie było słodkiego spanka, na P czekała szkoła, a na mnie praca. Banik pičo!

Źródło: zin SK1964 nr 19 (Katowice) kwiecień 2010

Relacja Banika

Mecz w końcu już na Bazalach, na początku na sektorach S oprawa z pasów z napisem „W końcu w domu!“ i w środku z kartonów zrobione zegary i pod tym napis „Bazaly“. W młynie choreo „A.C.A.B“ i transparenty dla naszych zatrzymanych kolegów: „ Kališ, Nosál, Havíř trzymajcie się!“. W drugiej połowie odpalamy 20 rac czerwonych z napisem „ČMFS niszczy piłkę“. Slavia przyjechała w trzech busach. Godzinę przed meczem wybili w jednym szyby, policja wszystkich zatrzymała i spisała – na mecz nie zostali wpuszczeni. Na sektorze gości było tylko 15-stu kibiców Slavii, którzy przyjechali samochodami. Na stadionie 10055 kibiców w tym paru z Katowic, z dobrym dopingiem.

Źródło: zin SK1964 nr 21 (Katowice)