Finał PP: KS Górnik Zabrze 1-4 GKS Katowice

01.05.1986, czwartek 17:00 – widzów ok. 60 000 – Chorzów, Stadion Śląski

Nikt nie wierzył w zwycięstwo drużyny z Katowic, w końcu Górnik to była potęga! Zabrzanie właśnie obronili tytuł mistrzowski i wszyscy byli pewni że zgarną również Puchar Polski. Nawet gdy GKS strzelił na 1:0, a z sektora zajmowanego przez szalikowców z Bukowej wyrwało się „Puchar dla Katowic”, to fani z Zabrza odpowiedzieli tylko „ma-rzy-cie-le…” nie przejmując się „chwilowym” niepowodzeniem swoich piłkarzy. Ta pewność zgubiła ich na tyle że przy prowadzeniu GieKSy 3:1 część fanów KSG zaczęła opuszczać swoje sektory. Ci którzy dotrwali do końca zobaczyli jak przysłowiowy gwóźdź do trumny na 4:1 wbija do bramki Górnika Jasiu Furtok. Byli również świadkami pierwszego zdobycia Pucharu Polski przez GKS Katowice.

Tego dnia na Stadionie Śląskim zasiadło ok. 60000 widzów, w tym 5000 fanów Górnika i 2000 fanów GieKSy. Razem z GKS-em siedzieli m.in. kibice Śląska Wrocław , ŁKS-u Łódź, Hutnika Kraków i  część z Arki Gdynia (większość Arkowców zasiadło z KSG, podobnie jak Zagłębie Lubin, co oznaczało koniec zgody na linii GKS-ZL).

Źródło: Monografia GieKSy Tom II

Relacja Polonii Bytom

Arka i Polonia miały wtedy zgodę z Górnikiem. Na Stadionie Śląskim wspieraliśmy KSG w sile 200 osób. Po meczu wychodząca ze stadionu Polonia bez zastanowienia atakuje katowiczan będąc przekonaną, że Górnik widząc to pobiegnie za niebiesko-czerwonymi ich wspomóc. Fani Polonii wspominają, ze w tym samym momencie Górnik zaczął ucieczkę! Polonia zebrała oklep i już wtedy było wiadome, że koniec zgody jest tylko kwestią czasu.

Źródło: ULTRA nr 1

Relacja eŁKSy

Na finale Pucharu Polski nas 30-40 osób. Na Stadionie Śląski komplet. Jedna osoba od nas siedzi z Górnikiem, inni z Katowicami.

Źródło: SZALONE LATA 90-te cz. 3

Relacja sportowa

Górnik Zabrze:
Józef Wandzik – Bogdan Gunia, Józef Dankowski, Joachim Klemenz (37. Ryszard Cyroń), Adam Ossowski (20. Marek Piotrowicz), Marek Majka, Waldemar Matysik, Ryszard Komornicki, Jan Urban, Andrzej Pałasz, Andrzej Zgutczyński.
Trener: Hubert Kostka.

GKS Katowice:
Robert Sęk – Piotr Nazimek, Piotr Piekarczyk, Krzysztof Zając, Jerzy Kapias, Marek Biegun (46. Krzysztof Rzeszutek), Zbigniew Krzyżoś, Józef Łuczak, Mirosław Kubisztal (81. Wiktor Morcinek), Marek Koniarek, Jan Furtok.
Trener: Alojzy Łysko.

Bramki: Ryszard Komornicki (48) – Jan Furtok (23), Jan Furtok (28), Marek Koniarek (85), Jan Furtok (87)
Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa)
Ż. kartki: Józef Dankowski – Jan Furtok, Jerzy Kapias

Tego się chyba nikt nie spodziewał… oprócz piłkarzy z Katowic. Triumfalną rundę honorową z Pucharem Przewodniczącego Rady Państwa wykonali niejako „z góry skazani no porażkę” katowiczanie. Po świetnym, pełnym dramaturgii meczu, pokonali oni aktualnego mistrza Polski 4-1! Ten finał z pewnością przejdzie do historii rozgrywek pucharowych: wspaniała atmosfera na widowni, 50.000 kibiców, doskonała organizacja. Trzydziesty drugi pojedynek o PP doczekał się, nareszcie godnej oprawy.

Nie zawiedli również piłkarze obu drużyn. Stworzyli widowisko, jakiego już dawno nie widzieliśmy na krajowych boiskach. W tym spotkaniu było wszystko to, co jest pieprzem i solą piłki nożnej. Padło pięć efektownych bramek, rozegrano kilkadziesiąt świetnych akcji, piłka błyskawicznie przechodziła spod jednego pola karnego na drugie. Niespotykana dramaturgia meczu mogła zadowolić nawet najbardziej wybrednych koneserów futbolu.

Zacznijmy jednak od początku. Wydawało się, że w Chorzowie gra będzie toczyła się według scenariusza dającego w powszechnej opinii jedynie 10 procent szans na zwycięstwo katowiczanom. Pierwsze 20 minut pozornie potwierdzało ten program. Górnik, jak zwykle ostro zaatakował przeciwnika, oblegał bramkę Roberta Sęka, ale w poczynaniach mistrza mniej było sił, zadziorności. Wystarczyły dwa szybkie kontrataki GKS-u i faworyci przegrywali już 0-2. W obu przypadkach akcje rozpoczęły się lewą stroną, kilka minut po opuszczeniu placu gry przez Adama Ossowskiego, którego zastąpił na lewej obronie Piotrowicz. Zabrzanin nie zdążył jeszcze dobrze się rozgrzać, gdy ruszył do przodu. Koniarek po dynamicznym biegu z piłką zbliżył się do końcowej linii boiska, podał dokładnie pod nogi – na podanie Jana. Po strzale z odległości 10 metrów Józef Wandzik nie zdążył nawet zareagować.

Górnik z rozmachom rzucił się do ataku, próbując atakować jak najszybciej wyrównać i za moment utkała się druga niespodzianka. Tym razem, obok Jana Furtoka w głównej roli wystąpił Piotr Nazimek — skopiował Koniarka i znowu uruchomił Furtoka, który z woleja bezbłędnie trafił pod poprzeczkę. Była to jedna z najbardziej efektownych bramek na Stadionie Śląskim. W ten sposób w 23 minucie katowiczanie objęli prowadzenie 2-0 i oczywiście wszyscy spodziewali się riposty zabrzan. Rzeczywiście, do końca pierwszej połowy Górnik rządził. Bliski strzelenia gola był Komornicki, potem Cyroń wystawił na ciężką próbę Roberta Sęka. Groźna była także akcja Urbana i Dankowskiego, zakończona główką tego ostatniego. Wreszcie Komornicki w olbrzymim zamieszaniu wepchnął piłkę do siatki: 1-2.

Ciąg dalszy był łatwy do rozszyfrowania. Obrońcy Katowic musieli nadrabiać różnicę w umiejętnościach piłkarskich ofiarnością, ambicją, a czasami nawet determinacją. Spokojem imponował tylko Piotr Piekarczyk, który praktycznie ani razu nie dał się ograć. W 72 minucie Ryszard Komornicki wyprzedził nie tylko zawodników Katowic, ale i również partnerów z własnej drużyny. Brak asekuracji, niefrasobliwość Józefa Dankowskiego i dwa kolejne kontrataki zakończyły się zdobyciem następnych goli przez Katowice! Szarża Koniarka rozpoczęta się jeszcze na połowie GKS-u. Daleki wybieg Józefa Wandzika, strzał do pustej bramki z odległości ok. 25 metrów. Nie minęły dwie minuty i na listę strzelców wpisał się po podobnej akcji Jan Furtok. Trzy bramki w finale Pucharu Polski to chyba najlepsza rekomendacja przed Mundialem, z pewnością weźmie to pod uwagę Antoni Piechniczek zanim wybierze 22 zawodników którzy będą reprezentować nasze barwy w Meksyku. Tak więc trzydziesty drugi finał Pucharu Polski był benefisem drużyny, która przystąpiła do gry bez respektu dla faworytów.

Serdecznie gratulujemy zwycięzcom — własnymi siłami wywalczyli start w PEZP zasłużenie wygrywając z aktualnym mistrzem Polski. Rzadko się zdarza, by górnicy z Zabrza tracili aż cztery bramki.

SPORT

Źródło: wikigornik.pl