FK Teplice 1-2 FC Baník Ostrava

28.05.2007, poniedziałek 17:15

Relacja GieKSiarza

Na ostatni mecz, a zarazem ostatni wyjazd Banika wyruszamy już w niedzielną noc 26 maja, około północy spotykamy się w 4 osoby i samochodem jedziemy do Ostrawy gdzie jesteśmy ok. 2 w nocy. Na miejscu czekają już na nas chłopaki z Banika, z którymi udajemy się w trójkę do knajpy, a czwarty z nas czyli kierowca wraca do Katowic gdyż służył nam tylko jako transport :) Czas mija na piciu, szamaniu i rozmowach. Ok. 5:00 wyruszamy na dworzec gdzie zbierają się fani FCB i w liczbie ok. 40-50 osób wyruszamy w daleką drogę do Teplic (ten wyjazd był najdalszym wyjazdem dla fanów Banika).
Droga mija nam wesoło na popijaniu piwka i innych specyfików, spacerem po pociągu, wygłupach itp. Niestety po drodze byliśmy wyrzuceni z kilku różnych pociągów przez uciążliwych kanarów, z niektórymi dało się dogadać z innymi nie (a z jednego można było porobić niezłe kino) Przez to siedzimy trochę na dworcu w jakimś małym miasteczku a później w Pardubicach gdzie zostajemy spisani przez psy. W końcu tam wsiadamy do pociągu gdzie jedzie reszta fanów FCB którzy wyjechali później niż my i z nimi kontynuujemy podróż do Pragi. Około południa jesteśmy w stolicy Czech. Jako, że do pociągu było trochę czasu co niektórzy rozchodzą się po dworcu licząc na jakiś kontakt np. ze Spartanami, którzy tego dnia grali mecz u siebie, a jednocześnie świętowali Mistrza Czech, chłopakom z Banika trafiło się kilka szali. Następnie udajemy się w dalszą drogę, która mija dość szybko (nam minęła pewno szybciej niż reszcie bo odsypialiśmy nockę), w końcu „lądujemy” w Teplicach które są wielkości Siemianowic. Kilka godzin przed meczem  (ok. 14:00), rozsiadamy się w jednym z ogródków piwnych, jemy obiad i popijamy piwko.Jeszcze przed meczem my + kilku fanów FCB udajemy się „na miasto”, po drodze mijamy kilku fanów Teplic, pod stadionem trafiamy szal i koszulkę Teplic (oddane w ogóle bez walki) później na osiedlu gonimy 3 fanów którzy nie byli na pewno chętni do walki, ale na pewno byli lepszymi sprinterami niż my dzięki czemu nie stracili barw.
W kocu udajemy się na mecz, który rozpoczął się o 17. Teplice maja naprawdę fajny stadion (na 18000 miejsc) jakich u nas niewiele. Fanów FKT w młynku kilkudziesięciu, na całym stadionie może 2 000. Jako że robi się nudno kilku Banikowców postanawia wyruszyć na trybunę Tepliczan, kiedy już tam zasiedli najpierw rzuca się na nich ochrona, a później psy zawijają jednego z nich (na szczęście po meczu został puszczony). Później coś zaczyna się dziać w sektorze Teplic, widząc to w ok. 3 dyszki obiegamy chyba pół stadionu dobiegając praktycznie do ich młyna, jednak psy blokują wejście na sektor, a miejscowych kibiców stać tylko na rzucanie w naszą stronę kubka z colą. Wracamy na sektor i tam spokojnie siedzimy do końca meczu który Banik szczęśliwie wygrał 2:1. Po meczu psy trzymają nas około 15 min na sektorze po czym wychodzimy ze stadionu i idziemy na dworzec. Do pociągu mieliśmy ponad godzinę czasu więc łazimy po mieście, inni siedzą w knajpie. Miejscowi trochę nas obcinali jednak duża liczba psów na ulicach nie pozwala na konfrontację.
W końcu przed 21:00 wyjeżdżamy z Teplic, po drodze mamy przesiadkę w Pradze, ale niektórzy śpiący nie zauważyli tego i pojechali dalej w nieznanym kierunku. My po przesiadce jedziemy dalej z Banikowcami, ok. 3:00 w nocy jesteśmy w Ostrawie, asi przyjaciele wychodzą z pociągu zegnają się z nami, a my jedziemy dalej do przygranicznego Bohumina. Stamtąd po ciemku ciśniemy z buta przez granicę do Chałupek. W sumie zdążyliśmy na pierwszy pociąg do Katowic, ale przez gapiostwo nie wsiadamy do niego i musimy czekać na następny tak więc w Katowicach meldujemy się dopiero po 8:00 rano we wtorek 28 maja.
Mimo że wyjazd trwał ponad 30 godzin, byliśmy bardzo zmęczeni i aż strach było zdjąć buty :) to było naprawdę super i jak to się teraz mówi „na plus”. Banik Pico!

Źródło: zin SK1964 nr 5 (Katowice) sierpień 2007

.