16.08.1996, piątek 20:45 – widzów 40 426 – Francja, Paryż – Parc des Princes
Relacja ŁKSu Łódź
Do Paryża pojechało ogólnie 20 fanów ŁKS-u. Niemal wszyscy podróżowali z poznańskiej „Ultry”, która zorganizowała autokary na ten wyjazd. Do Poznania dojeżdżaliśmy na różne sposoby. Część bawiła już dzień wcześniej u znajomych z Lecha. We wtorek rano z Poznania wyruszyło 6 autokarów. W naszym autokarze niezła mieszanka. 15 z Lechii, 6 z Zagłębia Lubin, 4 z Lecha, 3 z Zagłębia Lubin, 2 ze Śląska i nas 13 (4 osoby jechały w spokojniejszym autokarze, a 3 podróżowały na własną rękę).
Droga do granicy spokojna, dopiero po wjeździe do naszych zachodnich sąsiadów co stację benzynową to konkretne promocje. Do tego konkretny melanż. W nocy trochę spania, a nad ranem wjechaliśmy do Belgii. Przejechaliśmy Belgię i znaleźliśmy się we Francji. Jeszcze ponad 200 km i Paryż. W Paryżu błądziliśmy prawie godzinę zanim dojechaliśmy pod Parc de Princes.
W międzyczasie wjechaliśmy w dzielnicę pełną murzynów. Jakaś czarna ekipa sprzątająca miała na sobie biało-zielone uniformy. Nawet miotły mieli w tych barwach. Już zbyty w autokarze, że Lechia ma swój fan-club w Paryżu . Pod Parc de Princes spotkaliśmy Arkę, która opowiadała, jak bawili się dzień wcześniej w czerwonej dzielnicy w Amsterdamie . Pokierowali nas na metro i wytłumaczyli jak jechać pod Wieżę Eiffla.
Pod Wieżą pełno Polaków. My wbiliśmy się na drugi poziom, skąd podziwialiśmy panoramę Paryża. Próbowaliśmy się jeszcze wbić do windy, żeby wjechać na samą górę, ale po spięciu z jakimiś Niemcami wywaliła nas ochrona. Po cyknięciu kilku fotek zeszliśmy na dół. Pozwiedzaliśmy jeszcze trochę okolice i w końcu trzeba było ruszać na stadion. Spod Wieży ruszyło dobrze ponad 500 osób. Dotarliśmy do metra, tam dym ze strażą metra. Dojechaliśmy pod Parc de Princes i poszliśmy pod nasze autokary. Tam okazało się, że był dym.
Przyjechała Cracovia. Ruszyła na nich Legia, Pogoń, Wisła i Jagiellonia. Za Cracovią wstawiła się Arka i ostatecznie przegnali napastników. Układ na reprezentację zaczyna się kruszyć. Przy wyjściu z uliczki, na której stały autokary, policja utworzyła szpaler. Przeszukiwali każdego po kolei i w końcu ruszyliśmy pod stadion. Szybkie wejście. Nasz sektor prezentował się niezwykle efektownie. Konkretnie obwieszony flagami. Ogólnie około 4,5 tysiąca Polaków. Doping z naszej strony konkretny. Dość mocno prowokowały nas żabojady siedzące na sektorach za bramką, gdzie zwykle mieści się młyn Paris Saint Germain.
Po pierwszej bramce dla nas szał radości. Francuzi cisną w nas różnymi przedmiotami. My odpowiadamy pirotechniką. Próbujemy się do nich dostać. Kilka osób wskoczyło do fosy przed naszym sektorem, którą można było dobiec do tubylców. Jednak szybko wpada policja i zaliczyliśmy niezły dym z nimi. Uspokoiło się, jak zaczęli pryskać gazem.
Na meczu odpaliliśmy sporo rac. Niektórzy wnosili je na stadion w…bagietkach . W drugiej połowie Francuzi cisnęli, Woźniak obronił karnego, u nas super doping, ale pod koniec meczu padło wyrównanie. Mecz zakończył się remisem. 15 minut po meczu wypuścili nas ze stadionu. Dotarliśmy do autokaru. Jeszcze Cracovia „coś” sobie wyjaśniała z Wisłą i ruszyliśmy do hotelu, który znajdował się za Paryżem. Lipa, bo liczyliśmy jeszcze na imprezowanie pod Wieżą. Więcej szczęścia mieli na przykład tyscy, którzy mieli swój hotel na Pigalaku nad burdelem. W hotelu część zmęczona poszła spać, a nasi melanżowali z Zagłębiem. Rano trzeba było lubinian wnosić do autokaru .
Czas na powrót. Pierwszy postój. Na stacji zbytnio nie dało się nic spromować, więc padł pomysł wycieczki na wioskę, którą zobaczyliśmy w oddali. Ruszyło z 20 osób. Reszta pilnowała kierowcy, żeby ten czasem nie uciekł. Po 1,5 kilometra marszu zobaczyliśmy pusty traktor w polu z przyczepą. Uszliśmy jeszcze trochę stwierdzając, że jednak jest zbyt daleko i wracamy. Przechodząc obok traktora ktoś chyba bardziej dla żartu stwierdził: „ciekawe, czy są kluczyki w stacyjce”. Ktoś pobiegł tam zobaczyć i po chwili krzyczy: „są !”. Dwa razy nie musiał krzyczeć. Po chwili część wskoczyła do traktora, cześć na przyczepę. ŁKS-iak usiadł za kółkiem, a typ z Lechii zmieniał biegi. Podwieźliśmy się do trasy. Jakież było zdziwienie chłopaków, którzy zostali, jak nas zobaczyli. A pewnie jakież było zdziwienia francuskiego rolnika, który pewnie poszedł sobie na obiad, zostawił kluczyki w stacyjce, no bo kto mu może traktor uprowadzić. Ano znaleźli się tacy co mogli . Zostawiliśmy traktor na parkingu i w dalszą drogę.
Dalsza droga nadal wesoła. Z nudów zebrało nam się na wojnę w autokarze a butelki plastikowe, aż kierowca zjechał na parking, bo trochę butelek poleciało w niego. W Niemczech kazaliśmy mu jeszcze zjechać do Kolonii, gdzie urządziliśmy sobie małe zwiedzanie. Później niemal całą noc jechaliśmy przez Niemcy. Dwie godziny spędziliśmy na granicy i wjechaliśmy do Polski. Potem jeszcze korki i około 15-ej wróciliśmy do Poznania. Pożegnaliśmy się ze współpasażerami z autokaru i jeszcze droga do Łodzi. Zaraz mieliśmy pociąg do Kutna. Podróżowaliśmy z kilkoma Legionistami. Przyszedł kanar. Dostał około 90 franków w bilonie, które nam pozostawały i był zadowolony. Pewnie dobry humor mu przeszedł, jak chciał je sprzedać w kantorze, a w kantorach bilonu nie przyjmują. W Kutnie czekaliśmy godzinę na pociąg do Łodzi i wreszcie po 19-ej zakończyliśmy wyjazd na Kaliskim. Bardzo zmęczeni, ale zadowoleni po bardzo wesołym i pełnym przygód wyjeździe.
Relacja Lechii Gdańsk
Na pewno najciekawsza impreza dla polskiego piłkarskiego kibica. Ranga spotkania – eliminacje do ME, miejsce jego rozegrania – Paryż, pora roku – środek lata ściągnęły na Parc des Princes 2500 polskich ultras, w czym ok 110-120 biało-zielonych Ultras Lechia. Inne duże ekipy to: Lech – 200, Wisła – 100, Arka – 100, Pogoń – 70, Śląsk – 50.
Do Paryża Lechiści podążają busami, samochodami, autokarami, m.in. w ramach wycieczki organizowanej przez firmę „Ultra”. Jak to w takich przypadkach bywa, stacje benzynowe i sklepy usytuowane na trasie cierpiały z powodu przejazdu polskich chuliganów. W jednym z autokarów w/w wycieczki prym wiedli Biało-Zieloni. Do Polski przywieźli zdobyczne sprzęty gospodarstwa domowego, elektroniczne, konfekcyjne i inne. W drodze powrotnej Łęgowo i Hubert na spółkę z niejakim Sz. z ŁKS-u porwali francuskiemu rolnikowi… traktor z przyczepą. Niestety nie było jak zapakować go do autokaru…
Paryż w dzień meczu był biało-czerwony. We wszystkich ważniejszych punktach miasta pomykały czapeczki, koszulki i szale z białym orłem i klubowymi insygniami dumnie przez nas prezentowane żabojadom. Pola namiotowe, schroniska turystyczne, hotele były polskie. Jedno z pól namiotowych sterroryzowane zostało przez ogolonych na zero Lechistów ze Starej Gwardii, która w większości tak się prezentowała – z łysymi głowami, budząc respekt wobec siebie. Powiewające pod Wieżą Eiffel’a flagi Lechii, chóralne śpiewy Polaków i swąd wydobywający się spod jednego z filarów wieży obranego przez nas jako toaleta tworzyły niesamowity klimat.
Droga na stadion to dym z murzynami (jeden w koszulce Pogoni!) z PSG, potem z policją w metrze. Ogólnie – działo się. Tych największych chuliganów Francji z Boulogne Boys i IBR za wielu nie pojawiło się, co zrozumiałe, gdyż większości zachodnich ultras ich narodowa reprezentacja nie interesuje.
Relacja Arki Gdynia
Wyjechaliśmy do Paryża w niedzielę 13:08. Rano pojechaliśmy do Jezierzyc gdzie ligowy mecz grała Arka. Na meczu było nas 300-350 osób. Arka wygrała 6:1. Były tam walki z policją. Po meczu część wróciła do Gdyni, a reszta udała się do Amsterdamu gdzie spędziliśmy cały poniedziałek, było zajebiście, alkohol, dziwki. W nocy z poniedziałku na wtorek wyjechaliśmy do Paryża. We wtorek rano zameldowaliśmy się w hotelu pod Paryżem. Sztandarowy punkt wyjazdu /Prócz meczu/ to wieża Eiffla. Spotkaliśmy tam Lechię i Wisłę /ci udawali, że nas nie widzą/… Noc z wtorku na środę to alkoholizacja. W środę większość czasu spędziliśmy pod stadionem. Spotkaliśmy tych, którzy przyjechali z „Ultry”. W metrze spotkaliśmy Cracovię. Razem pojechaliśmy pod stadion. Cracovii było tylko kilka osób, bo resztę zamknęła paryska żandarmeria. Wysiadając z autokaru zaśpiewaliśmy „Cracovia” a potem „Arka” no i układ szlag trafił. Z jednej strony zaatakowała nas Pogoń z Legią, z drugiej Wisła. Pogoń z „L” podjechali tylko raz, potem raczej nie podjęli walki, Wisła też.
Na mecz weszliśmy z Cracovią /autokar Cracovii/. Było spoko. Po meczu „pasy” zrobiły układ z Lechem na reprezentację. Przy autobusie zjawiła się Wisła z tekstem że chce się lać z Cracovią. My stwierdziliśmy że to ich problem więc się nie wcinaliśmy. Tradycyjnie Wisła dostała oklep, niepotrzebnie w autobusie TS-u poleciały szyby, ale to już problem kibiców z Krakowa.
Atmosfera na meczu zajebista. Nas Arkowców razem było około setki /autobus, bus, samochody/. Bardzo dobrze zaprezentowała się Lechia /wszyscy w koszulkach/. My oczywiście nie zapomnieliśmy o efektach pirotechnicznych, racach, świecach dymnych. Mimo to, że część rac zabrała nam Żandarmeria było ok.
Szkoda, Że znów laliśmy się między sobą. Wydaje się że musi minąć trochę czasu zanim zmieni się zachowanie polskich kibiców. Na meczu. spotkałem kilku znajomych: Cobrę, Śpiewaka i paru innych. Sektor Polski przypominał mi sektor angielski z Poznania /1991/.Głośny doping, flagi, koszulki, szaliki itd. Widać, że my POLACY potrafimy się zmobilizować i pokazać, mam nadzieję, że na Słowację pojedziemy jeszcze większą grupą i że wreszcie będzie spokój.
SZCZUR
Źródło: zin ULTRASI (Bydgoszcz)
Relacja GKS Tychy
(…) Wspaniały doping przyozdabiany kolorowymi flagami klubowymi, szalami, racami i świecami dymnymi. Na meczu najwięcej Lecha ok. 300 osób, Lechii i Arki 100, Śląsk, Chrobry Głogów, Cracovia, Wisła po 50, ŁKS i wiele innych klubów o których nie wiadomo mi ilu ich było. Jak wszyscy wiedzą Paryż, polscy fani zdobyli bez problemu. Po-meczu nieprzespana noc w hotelu (wielka popijawa),a rano wyjazd do Polski. W sumie wspaniały wyjazd i nie zapomniane wrażenia do końca życia.
Źródło: zin FOOTBALL FANATICS (Tychy)
Relacja Pogoni
Do Paryża wyjechałem z czterema kumplami samochodem z niedzieli na poniedziałek. Podróż to sielanka, zakupiliśmy około 70 litrów piwa, kierowca był, poszkodowany. W Paryżu w środę rano, w metrze spotykamy kumpli z Pogoni, a potem Zagłębie. Pod stadionem byliśmy około godziny 18:00. Spotkaliśmy łam Arkę, która mówiła nam, że maimy problem z głowy bo Cracovię zwinęli, my mówimy Arcę, że oni tez mają po problemie bo nie muszą stawać po żadnej ze stron. Potem poszedłem z kumplami na piwo. Gdy wróciłem na 15 minut przed meczem dowiedziałem się, że było starcie z Cracovią na naszą niekorzyść, potem dowiedziałem się, że Arka która tworzyła ten układ na reprezentacji pierwsza go zerwała. Na meczu Cracovii nie było, poza małym dymem z palantami i kilkunastu wyrwanymi krzesełkami nic się nie działo od strony hools. Prezentowaliśmy się o wiele lepiej niż Francuzi , d o pin g prawie bez przerwy, w chwilach zwątpienia podrywał nas Mazurek Dąbrowskiego. Po meczu były jakieś zadymy, ale kto i z kim nie wiem. Noc po meczu to opijanie remisu, spanie pod wieżą Eiffla. Paryż opuszczam w czwartek o 14.00.
PINIO
Źródło: zin ULTRASI (Bydgoszcz)
Relacja Śląska Wrocław
W Paryżu było około 50 kibiców Śląska Wrocław. Z innych brygad było około 200 z Lecha 100 Arki, 100 Wisły, 100 Lechii, 80 Pogoni, 20 ŁKS-u, 20 Legii, autokar Chrobrego. Poza tym było po kilku z wielu różnych klubów. Cracovii coś koło 15. Przed meczem doszło do dymu. Najpierw Pogoń goniła „pasiaków”, a później gdy Arka wsławiła się za krakusami to Pogoń została ździebko obita. Mogliby dać sobie z tym spokój. Przed stadionem dostało też kilku hanysów. Co do kibiców francuskich to gdybym był Francuzem, wstydziłbym się być kibolem. Nasi ganiali „Żabojadów” jak chcieli na stadionie zostali oni zakrzyczeni przez nas. Zdobyliśmy mnóstwo szali i flag. Co do dymu z policją, to nawet nieźle się im postawiliśmy, ale sprowadzili karabiny na gumowe kule i dlatego przerwaliśmy dym.
TRAWKA – Śląsk Wrocław.
Źródło: zin ULTRASI (Bydgoszcz)
Relacja kibica Kadry
Na mecz jechałem wycieczką z Poznania. W Paryżu byliśmy w środę rano. Parking nasz był niedaleko kortów Rolanda Garosa. Na kort centralny nas jednak nie wpuszczono. Później ruszylyśmy w miasto, zwiedzaliśmy co się da, jeździłem metrem za frajer, po mieście biegamy w barwach. Wśród miejscowych żadnej agresji, nawet się do nas wiara uśmiecha, spotykamy kiboli z całej Polski, na stadionie jesteśmy na godzinę przed meczem. Robi on na mnie niesamowite wrażenie. Mecz to ogłuszający doping pięciu tysięcy polskich gardeł. Zaskoczeni Francuzi nie są w słanie nas przekrzyczeć. Po bramce dla nas niezła zadyma między polskimi i francuskimi hools. Zabawę przerywa policja nie lejąc jednak bezmyślnie jak nasi „stróże prawa”. Używali tylko dużo gazów. W II połowie bawimy się dalej. Woźniak obronił karnego, my zaśpiewaliśmy hymn, zresztą Mazurka Dąbrowskiego śpiewaliśmy kilka razy. Po stracie bramki żabojady jedyny raz tego dnia nas przekrzyczeli. Po meczu piłkarze dziękują nam za doping. W sumie wyjazd uważam za udany.
Kibic reprezentacji Polski
Źródło: zin ULTRASI (Bydgoszcz)
FILM: 16.08.1995 Francja – Polska
Relacja sportowa
Francja: Bernard Lama – Bixente Lizarazu, Marcel Desailly, Lilian Thuram, Frank Leboeuf, Jocelyn Angloma – Zinédine Zidane, Didier Deschamps, Vincent Guérin – Christophe Dugarry, David Ginola.
Trener:
Polska: Andrzej Woźniak – Tomasz Wałdoch, Marek Koźmiński, Tomasz Łapiński, Jacek Zieliński – Piotr Świerczewski, Piotr Nowak, Roman Kosecki, Tomasz Iwan – Andrzej Juskowiak, Wojciech Kowalczyk
Trener:
Bramki: Youri Djorkaeff (87) – Andrzej Juskowiak (35)
Sędzia:
Ż. kartki: Vincent Guérin (33), Zinédine Zidane (88) – Jacek Zieliński (17), Tomasz Iwan (38) Tomasz Łapiński (41), Tomasz Łapiński (56)
Cz. Kartki: – Tomasz Łapiński (56)