GKS Katowice 0-0 ŁKS Łódź

17.04.1993, sobota 17:00 – widzów 2300

Oflagowanie m.in.: GKS \G/ KATOWICE, GKS, 1000-LECIE

Relacja sportowa

GKS Katowice: Jojko – Adam Ledwoń, Szewczyk, Borawski, Strojek (65. Kucz), Grzesik, Marek Świerczewski, Piotr Świerczewski, Szuster, Wolny (76. Revichvili), Janoszka
Trener: Adolf Blutsch

ŁKS Łódź: Woźniak – Bendkowski, Chojnacki, Pawlak, Krysiak, Leszczyński, Kaczówka, Wieszczycki, Nowacki, Płuciennik (72. Lenart), Cebula
Trener: Ryszard Polak

Sędzia: Szczełkun (Jelenia Góra)
Ż. kartki: Szewczyk – Bendkowski

W sobotnie popołudnie, a potem wieczór katowicki dworzec PKP sprawiał takie wrażenie, jakby mieli się tu spotkać szefowie największych grup terrorystycznych z całego świata. Co zrobić – wszak terminarz obdarzył tego dnia Śląsk czterema meczami pierwszoligowymi. Na Bukowej trudno było wypatrzeć nawet śladowe ilości fanów łódzkich, zaś miejscowi zachowywali się nawet wstrzemięźliwie. Nie popsuli im humorów piłkarze gości, choć w pierwszej połowie mieli ku temu wyborne okazje.

Po kwadransie piłkarskiej obmacywanki na odwagę wzięło łodzian. W 16 minucie Kaczówka po rzucie wolnym był bliski zdobycia pierwszej bramki. Uderzona przez niego piłka z odległości 25 metrów musnęła jednak poprzeczkę i wyszła w aut. W 19 minucie Kaczówka zagrał piłką przed siebie na pole karne i tam Płuciennik zdecydował się na strzał z powietrza. Lob był o dobrych kilka metrów za wysoki. W kilkadziesiąt sekund później goście mieli jeszcze jedną, najlepszą w całym spotkaniu okazję. Płuciennik zakończył swój udany rajd potężnym strzałem w słupek, odbita piłka trafiła w nogę zaskoczonego Cebulę, ale Jojko zdążył w porę. Na szczęście dla katowiczan, bo inaczej pewnie byłoby już po wszystkim.

Próby odpowiedzi gospodarzy w pierwszej połowie były dość bełkotliwe. Fakt zagrywania kilka razy piłki do Jojki też wymownie świadczył o bezruchu w przodzie. Grający z bolącym palcem Szewczyk raczej nie mógł zdobyć bramki strzałem spod własnego pola karnego. Ot, w 31 minucie Szuster przeniósł głową piłkę nad poprzeczką, a na ogromnym zamieszaniu przed linią bramkową Woźniaka katowiczanie skorzystali jedynie kolejny rzut rożny (45 minuta). „Graliśmy w pierwszej połowie bardzo źle. Najsłabiej jak pamiętam. W drugiej było trochę lepiej” – skomentował szkoleniowiec Katowic.

Lepiej niekoniecznie musi oznaczać dobrze, a zwłaszcza skutecznie. Nie podlegała wprawdzie najmniejszej dyskusji optyczna przewaga katowiczan w polu po przerwie, lecz cóż komu po przewadze, gdy po kilku zagraniach przychodzi się obejść w pobliżu bramki rywala jedynie smakiem. W 52 minucie Szuster po podaniu Szewczyka zmusił „główką” Woźniaka do rozprostowania kości, a w kwadrans później źle trafił w piłkę po idealnym wyłożeniu Kucza. Co poza tym – dwa gesty, które mogły utkwić na dłużej w pamięci. Najpierw wybicie piłki na aut przez Piotra Świerczewskiego w dobrej sytuacji na kontrę, gdy na boisku leżał Wieszczycki, i przeprosiny Ledwonia, który przyjacielsko poklepał Cebulę potraktowanego wcześniej łokciem, czego arbiter nie zauważył. „ W trzech meczach Katowic z ŁKS Ledwoń faulował dwadzieścia razy – naliczył jeden z dziennikarzy - ma takie zadania?”
Nie – odparł austriacki szkoleniowiec - nie jest w dobrej formie„.
Przyjechaliśmy na Bukową po coś - mówił Ryszard Polak. – Coś, czyli jeden albo dwa punkty„. No i coś wywalczyli. Takie małe co nieco.

„SPORT” autor: Mirosław Nowak

Źródło: gkskatowice.eu

17.04.1993 GKS Katowice – ŁKS Łódź