20.10.2024, niedziela 12:15 – widzów 6750
Relacja GieKSiarza
Ponad 16 lat czekaliśmy, by na Bukową zawitała ponownie pierwsza drużyna historycznej stolicy całego Śląska, która w ubiegłym sezonie wywalczyła wicemistrzostwo, a dziś okupuje dno tabeli ekstraklasy. Mecz z wrocławianami to najprawdopodobniej był trzecim od końca na naszym stadionie, który jest ostatnim w lidze, pamiętającym jeszcze poprzednie milenium. Przenosiny do nowego domu, zbliżają się nieubłaganie, co odczuwają nostalgicznie kibice GieKSy, nie chcąc tracić tych ostatnich chwil na naszych starych, klimatycznych trybunach, z którymi powiązana jest cała historia naszego klubu. Przez ten fakt, zdobycie biletu na mecz to nie lada szczęście, bo każda wejściówka jest na wagę złota, którym lśni orzeł górnośląskich Piastów. Wiadomo więc było, że na Bukowej będzie komplet, bo i po Wojskowych nie spodziewano się innej opcji.
Już na dwie godziny przed rozpoczęciem, schodzili się pierwsi kibice GieKSy na stadion, a wraz z pierwszym gwizdkiem trybuny były pełne. GieKSiarze podeszli do tego spotkania nieco jak do derbów, eksponując swoje przywiązanie do Górnego Śląska i przyjaźń z Banikiem. W końcu zarówno GieKSa, jak i WKS, to ekipy, które mają zgody z ekipami po czeskiej stronie Śląska, co tylko napędzało rywalizacje w naszym obozie.
Razem z nami tego dnia nasi zgodowicze: Banik Ostrava (około 100) oraz delegacja Górnika, w tym fanatyk, do którego był skierowany transparent na płocie, po tym jak na własnej skórze, będąc w Niemczech, przekonał się jakie zagrożenia niesie islamizacja Europy – „Veto wracaj do zdrowia!”. Lwią część w składzie Chacharów stanowiła zaś Stara Banda Banika, w tym Aplle Commando, którzy kilkakrotnie dawali znać swoim rodakom z sektora gości, że chcieliby zmniejszyć dystans między nimi, szarpiąc za płot. Na szczęście chłodnym głową udało się ostudzić ich temperament, tym bardziej że z Wrocławiem obecnych było zaledwie… 4 kibiców z Opavy, do których skierowana była również flaga FCB „OSTRAVACI”, przypominająca o ich dotkliwej stracie.
Choć tego dnia nie przygotowano oprawy, to przez większość meczu, u dołu Blaszoka powiewa 8 chorągwi (dużych flag na kiju), z czego 4 zaliczają tego dnia debiut. Nowe płótna mają charakter tradycyjny i tożsamościowy, bo znalazło się na nich godło górnicze, herby Górnego Śląska i herb Polski. Flagi się konkretnie prezentują, dzięki czemu na pewno będą często gościć na naszych trybunach.
Doping prowadziliśmy dobry i tylko dobry. Oczekujmy od siebie więcej niż tylko ciągłe wsparcie przez cały mecz. Nie pomagali nam też goście, którzy mimo zaczepki bluzgami z naszej strony, niewiele dźwięków wydali z siebie tego dnia. Ogólnie pełna klapa, jak na 409 osób. Dopingowali na początku spotkania, a potem to już zarzucili coś jedynie kilkakrotnie. Mega przereklamowana ekipa. Na plus zasługuje tylko oflagowanie, bo dawno nikt nie rozwiesił u nas tylu swoich flag. Drogę z i do Dolnego Śląska pokonali głównie prywatnymi autami, zbierając się na jednym z przydrożnych MOP-ów.
Oflagowanie: transparent MAŁOLACI TO WARIACI (S2), PSEUDOKIBICE, UZNANI GENTLEMANI, transparent GISZOWIEC, BANDITEN, CRAZY BOYS, HANYSOWO, GKS KATOWICE, transparent VETO WRACAJ DO ZDROWIA!, SILESIAN FAMILY, SZALEŃCY Z BUKOWEJ, OSTRAVACI, oraz na gnieździe.
Relacja GieKSy z Gisza
Przed meczem, rankiem, organizujemy zbiórkę, by rozdać nasz nowy gadżet i nieco pobudzić Giszowiec do życia, odpalając trochę piro. Na Bukowej, na płocie zaś wisi transparent z nazwą naszej dzielnicy, który wcześniej był z nami na zbiórce. Swój debiut zalicza nowa czapka z daszkiem GzG, której wydaliśmy 103 egzemplarze. Swoją premierę mają też 4 nowe chorągwie, z których ta narodowa została ufundowana przez nas.
Dodatkowo w przerwie meczu uhonorowany przez klub został m.in. Franciszek Sput, który mieszka większość życia na Giszowcu.
FILM: 20.10.2024 GKS Katowice – Śląsk Wrocław KONFERENCJA
FILM: 20.10.2024 GKS Katowice – Śląsk Wrocław SKRÓT
FILM: 20.10.2024 GKS Katowice – Śląsk Wrocław DOPING
FILM: 20.10.2024 GKS Katowice – Śląsk Wrocław KULISY
Relacja sportowa
GKS Katowice: Dawid Kudła – Alan Czerwiński, Märten Kuusk, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Marcin Wasielewski (78, Mateusz Marzec) – Adrian Błąd (89, Mateusz Mak), Mateusz Kowalczyk (78, Sebastian Milewski), Oskar Repka, Bartosz Nowak – Borja Galán (59, Adam Zreľák).
Trener: Rafał Górak
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Mateusz Żukowski, Aleks Petkow, Aleksander Paluszek, Simeon Petrow, Tommaso Guercio – Piotr Samiec-Talar (77, Sylvester Jasper), Peter Pokorný, Tudor Băluță, Petr Schwarz – Sebastian Musiolik (65, Jakub Świerczok).
Trener: Jacek Magiera
Sędzia: Patryk Gryckiewicz (Toruń)
Ż. kartka: Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz – Tommaso Guercio.
W słoneczne niedzielne południe GKS Katowice przy Bukowej zmierzył się ze Śląskiem Wrocław w ramach 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Zespoły wróciły do gry po drugiej w tym sezonie przerwie reprezentacyjnej. W składzie katowiczan jedna zmiana względem poprzedniego spotkania – Broja Galán zastąpił nieobecnego Sebastiana Bergiera. Pierwsza groźna sytuacja w tym spotkaniu to 20. minuta i rzut wolny Bartosza Nowaka po faulu na Mateuszu Kowalczyku. Strzał naszego zawodnika zatrzymał się na poprzeczce bramki Śląska Wrocław. W 31. minucie dobrą piłkę w pole karne otrzymał od jednego z kolegów Petr Schwarz. Jego strzał nie był jednak na tyle groźny, by stworzył zagrożenie dla Dawida Kudły.
Kolejną szansę miał Lukas Klemenz. Obrońca GKS-u Katowice odważnie wszedł w pole karne. Otrzymał podanie zwrotne od Nowaka i strzelił obok słupka, lecz Rafał Leszczyński był czujny i zatrzymał jego strzał. W 43. minucie swoją najgroźniejszą akcję przeprowadzili wrocławianie. Wrzutka w pole karne spadła na głowę Simeone Petrova, który uderzył celnie, ale znakomicie na linii zachował się Dawid Kudła, który zatrzymał strzał i uchronił GKS od utraty gola. Przed przerwą wynik nie uległ zmianie i zespoły do szatni schodziły z bezbramkowym remisem.
W 52. minucie Petr Schwarz uderzył nożycami i piłka zatrzymała się na słupku naszej bramki. Kilka sekund później strzał rywala zatrzymał Oskar Repka, ratując GKS z poważnych opresji. W 77. minucie bardzo blisko był Adam Zrel’ák, który wcześniej zmienił Galána. Leszczyński z trudem zatrzymał jego uderzenie głową, a próba dobitki Marcina Wasielewskiego zatrzymała się na nogach obrońcy. Chwilę później atomowym uderzeniem z ostrego kąta odpowiedział Schwarz, ale piłka przeleciałą nad poprzeczką. W 86. minucie Czerwiński dobrze wycofał w pole karne do Nowaka, ale jego strzał niestety nie zagroził bramce rywala. Wynik do końca meczu nie uległ zmianie.
Źródło: gkskatowice.eu
Relacja sportowa
W meczu, w którym każda ze stron miała swoje lepsze i gorsze momenty, ostatecznie udało się wywalczyć remis. GieKSa w wyjściowym składzie nie miała nominalnego napastnika, w tę rolę wcielił dobrze spisujący się w ostatnich meczach Borja Galan. Trójkolorowi, jak na bandę zakapiorów przystało, ochoczo rzucili się w pojedynki fizyczne. Pierwsze były przez nich seryjnie wygrywane, co już w pierwszej minucie zmusiło golkipera gości do wybicia piłki w aut. Alan Czerwiński w 4. minucie wypatrzył Błąda i zagrał mu piłkę pod pole karne, po interwencji obrońcy Kowalczyk odeskortował futbolówkę za linię końcową, wrzutkę przechwycił Leszczyński. Minutę później Wasielewski wkręcił lewego obrońcę w ziemię, jednak Oskar Repka nie był przygotowany do strzału. W 7. minucie Borja Galan był faulowany trzeci raz, jednak arbiter nie użył gwizdka ani razu. Trybuny głośno domagały się upomnienia dla rywala. Dawid Kudła przypomniał kibicom pewne bardzo niefrasobliwe zagranie od Kowalczyka w 10. minucie, tym razem młody pomocnik zdołał zablokować uderzenie rywala. Po pierwszym kwadransie wniosek był jeden: brakowało mocnego fizycznie napastnika, Galan zdecydowanie wyróżnia się bardziej techniką. W 15. minucie Jędrych fatalnie wyprowadził piłkę, tracąc ją na rzecz napastnika gości, a w dodatku sfaulował rywala w okolicy chorągiewki. Nie był to najlepszy kwadrans kapitana pod tym względem, wszystkie jego trzy odważniejsze próby wyprowadzenia piłki skończyły się niepowodzeniem. W 20. minucie blisko było rzutu karnego po wbiegnięciu Kowalczyka w okolice szesnastki, sędzia jednak przewinienia dopatrzył się tuż za polem karnym. Rzut wolny okazał się niemal zabójczym, zabrakło milimetró – po strzale Bartosza Nowaka poprzeczka ledwo utrzymała się na swoim miejscu, taka to była siła! Mateusz Kowalczyk na raty przedzierał się przez kolejne zasieki w 25. minucie, nikt nie był w stanie go powstrzymać. Zagrał na skrzydło do Czerwińskiego, ten przeciągnął dośrodkowanie i Nowak nie mógł oddać poprawnego strzału. Ciągłe pretensje Galana do arbitra przekładały się na jego efektywność, często spóźniony powracał na swoją pozycję. W 32. minucie Nowak zgrał głową za linię obrony po walce właśnie Hiszpana w parterze, ten jednak zajęty dyskusją spóźnił się o ułamek sekundy i dał się uprzedzić. W 36. minucie rozległ się gwizdek po podręcznikowym wślizgu Galana w piłkę, nie było mowy o przewinieniu. Kolejna kontrowersyjna decyzja sędziego przelała czarę goryczy, z trybun rozległy się głośne gwizdy. Sędzia okazał się człowiekiem – przyznał się do błędu po konsultacji z sędzią technicznym i oddał posiadanie GieKSie! W następstwie tego wznowienia Lukas Klemenz pognał przez całe boisko i oddał strzał, z którym nie miał żadnych trudności Rafał Leszczyński. Warto także pochwalić Nowaka, który bardzo celnie odegrał Klemenzowi z klepki, dając mu szansę na sfinalizowanie swojego rajdu. W 43. minucie GieKSa powstrzymała napór rywala, a Wasielewski, zamiast zagrać piłkę do przodu, odwrócił się z nią w kierunku Kudły. Przeciwnicy natychmiast go otoczyli i odebrali posiadanie, Kudła musiał interweniować po groźnym strzale tuż przy słupku! Kolejna niezrozumiała decyzja arbitra, który puścił grę po oczywistym zagraniu ręką jednego z Wrocławian, dość niespodziewanie pozwoliła GieKSie na szybki atak. Udało się wywalczyć rzut rożny, a doskonałej sytuacji nie zdołał wykorzystać Galan. W 46. minucie znów pod polem karnym Śląska zameldował się Lukas Klemenz, zagrywając do Nowaka, ten puścił piłkę między nogami obrońcy, ale nie zdołał jej już przechwycić. Czeską komedię zobaczyliśmy w wykonaniu Śląska w 50 minucie. Wasielewski minął dwóch rywali i odegrał do Nowaka. Pomocnik bardzo niedokładnie zacentrował do Galana, jednak obrońcy nie byli zainteresowani przecięciem podania. Zamknął wszystko Błąd bardzo nieudanym strzałem, który przysporzył zdecydowanie zbyt wiele kłopotów Leszczyńskiemu. Seria błędów mogła brutalnie zakończyć się dla ekipy przyjezdnej. Śląsk szybko się jednak zrehabilitował, fenomenalnie przewrotką uderzył Tudor Baluta, lecz trafił w słupek. Próbę dobitki ofiarnie zatrzymał Repka własnym ciałem. Zrelak ledwo zdążył zakończyć rozgrzewkę, a już otrzymał gromkie owacje z trybun. Kibice cieszyli się na wejście rosłego napastnika. W drugiej połowie gospodarze grali znacznie mniej intensywnie, choć i rywale nieco spuścili z tonu. Groźne dośrodkowanie Talara w 68. minucie skończyło na głowie Oskara Repki, który wyskoczył najwyżej ze wszystkich. Już chwilę później Klemenz źle upilnował Świerczoka, piłka przeleciała wzdłuż bramki, gdzie na szczęście nikt na nią nie czekał. Długo czekaliśmy na kolejną dobrą akcję GieKSy, ta przyszła dopiero w 73. minucie. Nowak z Kowalczykiem wyprowadzili piłkę na skrzydło do Czerwińskiego, jego wrzutka zatrzymała się na ostatnim defensorze przed Zrelakiem. Nowak poszedł za ciosem, dorzucając na 5. metr, Klemenz nie zdołał tej okazji wykorzystać. Te dwie sytuacje pozwoliły Katowiczanom na odzyskanie inicjatywy, od tego momentu nie opuszczali tercji ofensywnej przez kilka dobrych minut. Rzut wolny wykonany przez Nowaka pozwolił na strzał głową Zrelakowi, Leszczyński końcami palców strącił piłkę ze światła bramki. Stały fragment, tym razem po drugiej stronie, został wykonany również przez Nowaka. Tym razem postawił na centrostrzał, jednak wycelował go wprost w bramkarza. W 85. minucie Marzec wygrał przepychankę z rywalem na skrzydle i zagrał po linii do Milewskiego. Szybką centrę w polu karnym starał się zamknąć Nowak, znów niestety zabrakło pół kroku. Profesor Marten Kuusk przeciął pole zagraniem do Milewskiego, ten błyskawicznie puścił Czerwińskiego flanką. Wahadłowy zwlekał z wrzutką, by odegrać do tyłu do Bartosza Nowaka, który zupełnie nie trafił w futbolówkę, marnując szansę. Piłkę na 40 metrów posłał także Błąd do Marca, ten huknął nieco nad poprzeczką po szybkim zejściu do środka pola.
Źródło: GieKSa.pl