GKS Katowice 1-1 GKS Górnik Łęczna

05.04.2014, sobota 17:30 – widzów 3500

Relacja GieKSiarza

Tego dnia na Bukową przyjeżdżał lider z Łęcznej, a mecz poprzedził występ orkiestry górniczej. Na trybunach zasiadło ok. 3500 widzów, którzy liczyli na przełamanie się katowickiej 11-stki. Tego dnia Blaszok był praktycznie zapełniony, co odzwierciedliło się w dopingu. Na płocie zawisł transparent „Bartek trzymaj się”, skierowany do kibica z Ligoty który walczy z chorobą.

Fani z Łęcznej jako nieliczni z gości zasiadający w naszym sektorze dla przyjezdnych zaprezentowali się na prawdę dobrze, choć niespecjalnie dopingowali. Zameldowali się w ok. 200 głów i wywiesili sześć flag, w tym dwie Chełmianki, która ich tego dnia wspierała.. Dodatkowo zawisł też transparent „PDW JPiW” wiadomo gdzie skierowany.

Oflagowanie: GKS KATOWICE, ŻORSKA GIEKSA, JAWORZNO, PSEUDOKIBICE KOCHAJĄ ŚLĄSKA STOLICE, JURAJSKA GIEKSA, FANATYCZNY STYL ZYCIA, SK1964 ŚLĄSK CIESZYŃSKI FCŚC, UG, LEDZINY, MYSŁOWICE, TRÓJKOLOROWA ARMIA, transparent BARTEK TRZYMAJ SIĘ!, MAŁOPOLSKA GIEKSA, oraz na gnieździe FAN-CLUB GKS KATOWICE (Old School).

FILM: 05.04.2014 GKS Katowice – Górnik Łęczna BRAMKI

FILM: 05.04.2014 GKS Katowice – Górnik Łęczna SKRÓT

FILM: 05.04.2014 GKS Katowice – Górnik Łęczna CHEERLEADERKI

Relacja sportowa

GKS Katowice: Budziłek, Pietrzak, Czerwiński, Cholerzyński (65. Sylwestrzak), Fonfara (46. Skrzypczak), Wróbel, Wołkowicz (68. Goncerz), Chwalibogowski, Kamiński, Jurkowski, Pitry.

Górnik Łęczna: Prusak, Mraz, Zawistowski (63. Woźniak), Sasin, Nowak, Niedziela (69. Szałachowski), Zwoliński (24. Tadrowski), Bonin, Bielak, Szmatiuk, Kalkowski.

Piłkarze GKS-u Katowice po zaciętym spotkaniu zremisowali 1:1 z liderem I ligi Górnikiem Łęczna , ale dalej nie mogą odnieść zwycięstwa w rundzie wiosennej.

Lepiej spotkanie rozpoczęła GieKSa, która prowadziła grę i atakowała skrzydłami. Niestety podobnie jak w poprzednich spotkaniach nie przełożyło się to na konto bramkowe, ani nawet na dobre sposobności do zdobycia gola. Groźniejszy był Górnik, który stworzył sobie aż trzy stuprocentowe sytuacje. Prowadzenie dał gospodarzom Łukasz Zwoliński już w 14. minucie, który niepilnowany znalazł się w polu karnym i z najbliższej odległości pokonał Łukasza Budziłka. – Pokazaliśmy w pierwszej połowie, że potrafimy grać w piłkę, nawet w starciu z liderem. Myślimy tylko o każdym kolejnym meczu, aby zdobyć w nim komplet punktów – podkreślał obrońca GKS-u Rafał Pietrzak.

Na szczęście GieKSa odpowiedziała jedną najgroźniejszą akcją. W 32. minucie w pole karne wpadł Rafał Pietrzak, którego uruchomił dobrym podaniem Przemysław Pitry i mocnym strzałem przy prawym słupku nie dał szans Sergiuszowi Prusakowi. W końcówce pierwszej połowy Górnik mógł jeszcze raz ukąsić gospodarzy, ale Paweł Zawistowski zmarnował dwa doskonałe podania od kolegów i nie wykorzystał sytuacji „oko w oko” z Budziłkiem. – W każdym meczu staramy się, walczymy i gramy w piłkę ze świadomością, jaki odnotowaliśmy słaby start. Robimy wszystko, żeby zmienić nasz kiepski dorobek punktowy i mam nadzieję, że w końcu los zacznie sprzyjać i nam – wyjaśniał obrońca Radosław Sylwestrzak, który dzisiaj odnotował debiut.

W drugiej połowie tempo gry spadło. Walka skupiała się w środku pola, obie ekipy grały ospale i nie imponowały skutecznością GKS grał ostrożnie i nie dał się wciągać rywalom w głąb własnej połowy. Górnik zagroził kilka razy katowiczanom, ale gdy trzeba było bramkarz Łukasz Budziłek stanął na wysokości zadania i wybronił to, co trzeba. Mimo wszystko remis z liderem przyjęto z rozczarowaniem, bo GKS po sześciu spotkaniach rundy wiosennej (w tym rozgrywane awansem z Flotą) ma tylko dwa punkty. – Nie może być tak, że klub aspirujący do walki o wysokie cele ma tak skromny dorobek punktowy po pięciu spotkaniach w tym roku. Będziemy analizować dzisiejsze spotkanie i ciężko pracować, aby poprawiać naszą grę. Odpowiedzialność za wyniki biorę na siebie – podkreślał trener GKS-u Kazimierz Moskal.

Po 23 kolejkach wciąż prowadzi Górnik Łęczna z dorobkiem 44 punktów, przed GKS-em Bełchatów (43 pkt.). GKS zajmuje czwarte miejsce z dorobkiem 34 „oczek”. W następnym spotkaniu katowiczanie zagrają na wyjeździe z Arką Gdynia. Początek meczu 12 kwietnia o 15:30.

Źródło: gkskatowice.eu

Relacja sportowa

GKS Katowice – Górnik Łęczna 1:1
Bramki: Pietrzak (32) – Zwoliński (14)
GKS: Budziłek – Czerwiński, Kamiński, Jurkowski, Chwalibogowski – Wołkowicz (68. Goncerz), Fonfara (46. Skrzypczak), Cholerzyński (65. Sylwestrzak), Wróbel, Pietrzak – Pitry.
Górnik: Prusak – Mraz, Zawistowski, Sasin, Nowak, Niedziela (69. Szałachowski), Zwoliński (24. Twardowski), Bonin, Bielak, Szmatiuk, Kalkowski.
Ż.kartki: Pietrzak, Sylwestrzak – Szałachowski
Cz.kartki:
Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Zielona Góra).

GKS Katowice meczem z Górnikiem Łęczna miał próbować zmazać plamę z poprzednich spotkań i tragicznego początku rundy. Do Katowic przyjechał lider, który nad naszym zespołem miał 10 punktów przewagi. GKS po fatalnym meczu z Miedzią miał okazję zrehabilitować się już przy pełnym Blaszoku.

Do bramki katowiczan powrócił Łukasz Budziłek, a na obronie Adriana Napierałę zastąpił drugi Adrian – Jurkowski. Na lewej pomocy grał Bartłomiej Chwalibogowski, na prawej Krzysztof Wołkowicz, jako napastnik praktycznie Przemysław Pitry, ale w dalszej fazie meczu także Tomasz Wróbel.

Od początku meczu wyglądało to nieźle, gospodarze osiągnęli przewagę i zbliżali się pod pole karne ekipy Jurija Szatałowa, choć brakowało wykończenia akcji. Bardzo aktywna była nasza lewa strona, na której grali Chwalibogowski i Rafał Pietrzak, wspomagał ich bardzo mocno Wróbel. Gdy wydawało się, że może być nieźle, rzut wolny mieli łęcznianie. Dośrodkowanie spod linii bocznej, ktoś trącił piłkę i Łukasz Zwoliński z najbliższej odległości posłał ją do siatki Budziłka. Nasz golkiper na dobrą sprawę nie dotknął futbolówki rękami w tym meczu, gdy już musiał wyjmować ją z siatki. Od tego momentu gra GKS siadła, choć dalej nasi zawodnicy próbowali stosować pressing i grać agresywnie. To rywale jednak mogli strzelić gola na 2:0, gdy po nieudanej pułapce ofsajdowej jeden z nich znalazł się sam na sam, ale świetnie interweniował Budziłek. Gra GieKSie się nie układała, gdy w 32. minucie Pitry kapitalnie wypatrzył Rafała Pietrzaka, który wbiegał w pole karne i miał móstwo miejsca. Dobre crossowe podanie, lewy obrońca znalazł się w sytuacji sam na sam i na wślizgu pokonał Sergiusza Prusaka. Strzelec bramki dla gości – Zwoliński – opuścił boisko z powodu kontuzji.

W przerwie trener Moskal wprowadził na boisko Szymona Skrzypczaka za kontuzjowanego Grzegorza Fonfarę. Od początku tej części gra jednak nie udawała się GieKSie. Akcje ofensywne były chaotyczne, a w obronie i wyprowadzaniu piłki panowała duża nerwowość. To goście po przerwie przejęli inicjatywę i częściej zbliżali się do pola karnego. Źle rzuty wolne wykonywał Pietrzak, a po jednej z takich strat nastąpiła bardzo groźna kontra gości. W 56. minucie dobrą indywidualną akcję przeprowadził Skrzypczak, ale strzał był bardzo anemiczny. Za to tuż po upływie godziny gry fatalnie nie porozumiał się Budziłek z Jurkowskim – po dośrodkowaniu z lewej strony stoper przeciął piłkę i powinien spokojnie ją złapać golkiper, ale pozwolił, by w styuację wmieszał się rywal – na szczęśćie bez powodzenia. Nie wyglądało to optymistycznie, choć też łęcznianie pod koniec meczu nieco stonowali swoje poczynania. Na boisku pojawił się Radosław Sylwestrzak, który zanotował debiut w GieKSie i… od razu dostał żółtą kartkę. Tomasz Wróbel z minuty na minutę gasł w oczach, widoczny przestał być Pitry. Dopiero wejście Grzegorza Goncerza ożywiło grę katowiczan, ale efektów z tego nie było. W 81. minucie bardzo groźnie zacentrował Grzegorz Bonin, ale Arkadiusz Woźniak przeskoczył nad piłką – sytuacja do złudzenia przypominała gola dla Okocimskiego Brzesko. W końcówce spotkania była szansa na zwycięskiego gola, ale centra GKS poszła za plecy zawodników w polu karnym. Łęcznianie szanowali już chyba remis, choć starali się podejść pod bramkę GieKSy.

Nie ukrywajmy, katowiczanie zagrali kolejne słabe spotkanie, a wynik z liderem jest lepszy niż postawa. Tym razem jakoś wielkiego braku walki zarzucić nie można, ale w drugiej połowie brak wiary i umiejętności, a także nerwowość u obrońców była aż nadto widoczna. Zawodnicy GKS na pewno tym meczem nie odzyskali twarzy i muszą o to walczyć dalej. A GKS Bełchatów wygrał swój mecz i strata do strefy awansu z siedmiu punktów wzrosła do dziewięciu. Szansa na awans w tym sezonie została zaprzepaszczona. Już na samym początku rundy…

Źródło: Gieksa.pl