31.10.2010, niedziela 17:00 – widzów 3800
Relacja GieKSy
Mecz wywołał sporo emocji już kilkanaście dni wcześniej… Pierwotnie GieKSa miała swój szpil rozegrać w sobotnie późne popołudnie. Komuś jednak urodził się w pustej głowie pomysł, że spotkanie trzeba przenieść na inny termin. W grę wchodził piątek i niedziela. Piątkowy wieczór odpadł z racji Pucharu Polski (ŁKS grał we wtorek swój mecz), pozostała niedziela… I tutaj na początku trwała batalia, tym razem o godzinę rozpoczęcia. Mieliśmy grać o chu*owej porze – 14.00, udało się jednak wynegocjować godzinę 17.00. Na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego, na sektorze „D” ze zniczy został utworzony krzyż. GieKSiarze pozytywnie odpowiedzieli na apel Ultras GieKSa i na stadionie pojawiło się około 700 zniczy!!! Na płocie nie mogło zabraknąć flag naszych kolegów, którzy odeszli: „SALSA”, „DURA”, „PISAK”. Blaszok wypełnił się dość szczelnie (większość osób w trójkolorowych myckach) i doping stał na dobrym poziomie – trochę słabiej było pod koniec meczu. Na „szóstce” było 15 kibiców ŁKS-u. Samo spotkanie to były dwa oblicza naszych grajków. W pierwszych 45 minutach GieKSa grała dobrą piłkę i zasłużenie na przerwę schodziła prowadząc 1:0. Po wyjściu z szatni było fatalnie… W odstępie 9-ciu minut straciliśmy trzy bramki i było po zawodach. Po przyjściu Stawowego miało być lepiej, a po tym meczu znaleźliśmy się pod kreską…
Źródło: zin SK1964 nr 29 (Katowice) listopad 2010
Oflagowanie: BRACTWO WETERANÓW (S2), MYSŁOWICE (S1), JAWORZNO (łuk), SIEMIANOWICE, MAŁOPOLSKA, TYLKO NIEŻYWI PRZESTANIEMY BYĆ MŚCIWI, CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE, trans 21.11 CAŁA GIEKSA NA WYBORY, GÓRNY ŚLONSK (Blaszok), ŻORSKA GIEKSA, GKS DUMA ŚLĄSKA, GKS KATOWICE, trans KANDYDACI GIEKSY.PL, GIEKSA JEST TYLKO JEDNA, FORZA GKS, SALSA, DURA i PISAK.
FILM: 31.10.2010 GKS Katowice – ŁKS Łódź
FILM: 31.10.2010 GKS Katowice – ŁKS Łódź – DOPING
FILM: 31.10.2010 GKS Katowice – ŁKS Łódź (2)
FILM: 31.10.2010 GKS Katowice – ŁKS Łódź (3)
FILM: 31.10.2010 GKS Katowice – ŁKS Łódź BRAMKA
Relacja sportowa
GKS Katowice: Maciej Wierzbicki – Paweł Olkowski, Jacek Kowalczyk, Gabriel Nowak, Tomasz Sokołowski, Grzegorz Goncerz (66. Wojciech Szala), Piotr Plewnia, Janusz Dziedzic, Przemysław Pitry, Rafał Sadowski (56. Piotr Piechniak), Michał Zieliński
Trener: Wojciech Stawowy
ŁKS Łódź: Wyparło – Gieraga, Łabędzki, Mowlik, Klepczarek, Kosecki (90. Salski), Kłus, Mączyński, Smoliński (76. Obem), Romańczuk, Kujawa
Trener: Andrzej Pyrdoł
Bramki: Janusz Dziedzic (14) – Jakub Kosecki (49), Bartosz Romańczuk (53), Krzysztof Mączyński (58)
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Ż. kartki: Grzegorz Goncerz – Dariusz Kłus, Marcin Smoliński, Bartosz Romańczuk
To było spotkanie o dwóch obliczach. W pierwszej połowie na boisku rządził i dzielił GKS, a postronny widz mógł odnieść wrażenie, że to GieKSa jest liderem tabeli, a ŁKS znajduje się w strefie spadkowej. W drugiej odsłonie obie jedenastki zamieniły się rolami, a goście w dziewięć minut wybili gospodarzom z głowy myśli o zwycięstwie.
Pierwsze 45 minut gry były koncertem w wykonaniu zawodników trenera Wojciecha Stawowego. Nieustający szturm na bramkę Wyparły trwał przez pierwsze 20 minut. Większość akcji GKS prowadził lewą stroną boiska, gdzie bardzo aktywni byli Sadowski i Sokołowski. W 10. minucie po rzucie rożnym bitym przez Plewnię najwyżej do piłki wyskoczył Pitry, który uderzył głową w światło bramki. Wyparło obronił strzał, jednak piłka minęła już linię bramki. Niestety sędzia tego nie dostrzegł i mimo protestów gospodarzy bramki nie uznał. Stare porzekadło mówi „co się odwlecze, to nie uciecze” i cztery minuty później gracze GieKSy zrealizowali tę ludową mądrość. Z prawej strony w pole karne dośrodkował Olkowski, obrońcy łodzian się pogubili i piłka trafiła na czwarty metr pod nogi Dziedzica, który spokojnie pewnym strzałem wpakował ją do siatki.
GKS nie zadowolił się tym prowadzeniem i dążył do zdobycia kolejnych goli. Po dwudziestu minutach do głosu zaczęli jednak dochodzić goście. W 21. minucie Smoliński wychodził sam na sam z Wierzbickiem, ale ofiarnym wślizgiem piłkę spod nóg napastnika gości wybił wracający Sokołowski. Minutę później na strzał zza linii pola karnego zdecydował się Mączyński, ale Wierzbicki zdołał obronić. W 33. minucie Kujawa umieścił piłkę w bramce GieKSy, ale sędzia zauważył, że napastnik z Łodzi był na pozycji spalonej i gola nie uznał. Ostatni kwadrans gry to znów lekka przewaga GieKSy, ale poza minimalnie niecelnym strzałem głową Nowaka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, nie udało się już poważnie zagrozić bramce Wyparły.
W drugiej połowie gry widzowie na Bukowej oglądali zupełnie inny mecz. Początek był nieco ospały, ale grę prowadzili goście. Spokojne tempo chyba uśpiło naszych graczy, bo po czterech minutach od wznowienia gry był już remis. Gieraga z prawej strony zagrał do Koseckiego na osiemnasty metr, a ten huknął z woleja pokonując Wierzbickiego po raz pierwszy. To był pierwszy silny cios, który tego wieczoru zadali goście. Drugi nadszedł w 53. minucie, kiedy z prawej strony pola karnego rzut wolny wykonywał Romańczuk. Zagrał piłkę mocno w pole karne tuż nad ziemią, a piłka mijając gąszcz nóg zawodników zebranych w szesnastce GieKSy wpadła do bramki przy dalszym słupku. Po tym uderzeniu GKS padł na kolana. Rywale widząc to ruszyli do dalszego ataku i pięć minut później trzecim ciosem posłali GieKSę na deski. Gol padł ponownie z rzutu wolnego. Tym razem piłkę przy linii autowej z lewej strony pola karnego ustawił sobie Mączyński, który zakręcił ją idealnie w okienko pokonując Wierzbickiego po raz trzeci. To był nokaut, po którym GKS już się nie podniósł. Wprawdzie do końca meczu to gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, ale jedyną groźną sytuacją jaką udało się stworzyć był strzał Pitrego głową z 86. minuty po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Plewni.
GKS zagrał kapitalnie w pierwszej połowie oddając jednak zupełnie pole w drugiej części gry. W tej odsłonie łodzianie z kolei udowodnili, że nie bez przyczyny są liderem tabeli i przedłużyli swoją serię zwycięstw do ośmiu meczów. Można gdybać co by było, jeśli sędzia zaliczyłby bramkę Pitrego z dziesiątej minuty. Tak się jednak nie stało, a nie da się wygrywać meczów grając dobrze przez 45 minut.
Źródło: gkskatowice.eu