GKS Katowice 1-6 TS Podbeskidzie Bielsko-Biała

28.08.2010, sobota 16:00 – widzów 2500

Relacja fana GieKSy

Jestem na maxa wku*wiony, że muszę coś napisać o tym meczu, bo chciałbym już dawno o nim zapomnieć… Po blamażu z PP wydawało się, że gorzej być już nie może…. Jednak może, czego przykładem był ten mecz. Tym spotkaniem piłkarze mieli udowodnić, że im zależy, że chcą…. Kolejny raz zakpili z kibiców!!! Gdy elektroniczny zegar pokazywał 70 minutę „blaszok” opustoszał, nikt nie miał zamiaru patrzeć na to żenujące widowisko… Słychać było okrzyki: GieKSa to MY”, „Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska”…. KU*WA MAĆ!

Jackoow

Źródło: zin SK1964 nr 25 (Katowice) wrzesień 2010

Oflagowanie: CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE, GIEKSA&GÓRNIK, NASZE MIASTO NASZA KREW NASZE ŻYCIE – GKS KATOWICE, DURA, FORZA GKS.

FOTOGALERIA: Gieksiarze.pl

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała – kibice opuszczają trybuny

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała KARNY

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (1)

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (2)

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (3)

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (4)

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (5)

FILM: 28.08.2010 GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała BRAMKA (6)

Relacja sportowa

GKS Katowice: Jacek Gorczyca (21. Andrzej Wiśniewski) – Mateusz Sroka, Jacek Kowalczyk, Adrian Napierała, Mateusz Niechciał, Grzegorz Goncerz, Piotr Plewnia, Gabriel Nowak, Tomasz Hołota, Piotr Piechniak (46. Rafał Sadowski), Krzysztof Kaliciak (71. Arkadiusz Kowalczyk)
Trener: Dariusz Fornalak

Podbeskidzie B-B: Zajac – Cienciała, Broniewicz, Konieczny, Osiński, Rogalski, Koman, Łatka (74. Chmiel), Ziajka (69. Żyła), Cieśliński (62. Patejuk), Demjan
Trener: Robert Kasperczyk

Bramki: Gabriel Nowak (16) – Bartłomiej Konieczny (4), Maciej Rogalski (24), Sebastian Ziajka (45), Róbert Demjan (50), Piotr Koman (68), Gabriel Nowak (80) samobój
- Maciej Rogalski (73) niewykorzystany karny
Sędzia: Jacek Zygmunt (Jarosław)
Ż. kartki: Andrzej Wiśniewski, Jacek Kowalczyk (x2), Adrian Napierała – Mateusz Żyła
Cz. kartki: Jacek Kowalczyk (66) -

Po porażce w Zdzieszowicach sytuacja sportowa GieKSy była bardzo zła. Optymizmem nie napawał fakt, że piłkarze GKS-u przełamania mieli szukać w pojedynku z liderem.

Niestety zawodnicy Podbeskidzia szybko wybili nam dobry wynik z głowy. W 4. minucie Napierała faulował Cieślińskiego, a do piłki podszedł Bartłomiej Konieczny i strzałem z 30 metrów pokonał Jacka Gorczycę. Szybko stracona bramka spętała nogi katowickim zawodnikom. W kolejnych 10 minutach bielszczanie kilkanaście razy wrzucali piłkę w pole karne Gorczycy, ale strzał Demjana minimalnie minął słupek naszej bramki, podobnie jak główka Komana. Podopieczni Dariusz Fornalaka ocknęli się w 12. minucie gdy Hołota zagrał prostopadłą piłkę w pole karne rywali, ale Kaliciak do podania nie doszedł. 4 minuty później nadzieja wlała się w serca kibiców GieKSy. Mateusz Niechciał dośrodkował z lewego skrzydła, obrońca Podbeskidzia wybił piłkę, która trafiła do niepilnowanego Nowaka. Ten przyjął i huknął z 20 metra w samo okienko. Niestety później było już tylko gorzej – w 20. minucie kontuzjowanego Gorczycę zastąpił debiutujący w lidze Andrzej Wiśniewski, a chwilę później Jacek Kowalczyk otrzymał żółtą kartkę po kilku faulach z rzędu. W 24. minucie nasza obrona została wkręcona w murawę niczym trampkarze. Choć zawodnicy rocznika 1997, którzy przed meczem odebrali nagrody za zdobycie tytułu Mistrzów Śląska w zeszłym sezonie, prawdopodobnie zachowaliby się w tej akcji lepiej niż Sroka i Kowalczyk. Maciej Rogalski popędził lewym skrzydłem, wbiegł w pole karne mijając Srokę jednym zwodem, to samo powtórzył z Kowalczykiem i znalazł się kilka metrów przed bezradnym Wiśniewskim, którego mógł zapytać, w który róg bramki ma strzelać. Bramka na 1:2, jak i sama akcja rozwścieczyła kibiców, którzy coraz głośniej zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie. To chyba zmobilizowało katowickich piłkarzy, bo przez kolejny kwadrans kontrolowali wydarzenia na boisku. Problem polegał na tym, że przewaga w środku pola nic nam nie przyniosła, bo brakowało dokładnego, ostatniego podania na czystą pozycję. Stąd też kilka strzałów z dystansu, ale zarówno Plewnia, Sroka jak i Hołota strzelali zbyt lekko, by zagrozić bramce Zająca. Gdy wydawało się, że katowiczanie zejdą do szatni z jednobramkową stratą, Ziajka przejął piłkę zgraną główką przez jego kolegę z drużyny i mimo asysty naszych obrońców strzelił po ziemi pokonując Wiśniewskiego.

W drugiej połowie na boisku pojawił się Rafał Sadowski, który wniósł sporo ożywienia w grze GieKSy (dokładnie tak jak miało to miejsce w meczu pucharowym z Ruchem Zdzieszowice). W 50. minucie GieKSa przegrywała już jednak 1:4 po bramce Demjana, który ograł Niechciała i z ostrego kąta pokonał młodego bramkarza GKS-u. Dalszej części meczu mogłoby nie być. Zawodnicy GKS-u stracili ochotę do gry (może poza Goncerzem czy Sadowskim), a lider wyraźnie zadowolony z wyniku nie chciał dobijać leżącego. Piłkarze Podbeskidzia zaczęli obawiać się też o swoje zdrowie, bo katowiccy gracze wyładowywali swoją bezsilność na rywalach, za co Napierała i Kowalczyk ujrzeli żółte kartki, a że dla tego drugiego była to druga karta w tym meczu, musiał zejść z boiska. To już druga „czerwień” dla Jacka Kowalczyka w ligowym meczu z rzędu. Chwilę później było już 1:5 po tym jak Piotr Koman wykorzystał idealną wrzutkę i głową pokonał bezradnego „Wiśnię”. Ten 3 minuty później pokazał się z bardzo dobrej strony z najwyższym trudem broniąc strzał Patejuka. Obrońcy GieKSy nie ułatwiali debiutu naszemu golkiperowi – ten interweniując w 72. minucie faulował Demjana za co zobaczył żółty kartonik, a sędzia podyktował rzut karny. Gdy kibice zasiadający na Trybunie Głównej zaczęli sarkastycznie skandować „jeszcze jeden” Wiśniewski wyciągnął się jak tylko mógł i obronił rzut karny! Kwadrans przed końcem Blaszok opustoszał po tym jak kibice ostentacyjnie wyszli z sektorów. 5 minut później Nowak strzelił swoją drugą bramkę, niestety trafił dokładnie w to samo okienko co w pierwszej połowie. Samobójczy gol dopełnił czarę goryczy – kibice, którzy zostali jeszcze na stadionie w ostry sposób wyrażali swoje niezadowolenie.

Nikt nie spodziewał się takiego lania przy Bukowej. Była to najwyższa porażka w historii występów GieKSy na własnym stadionie. Ten mecz długo będziemy pamiętać, choć chcielibyśmy jak najszybciej wymazać go z pamięci. Po spotkaniu zarząd Klubu oddał się do dyspozycji Rady Nadzorczej. Trudno powiedzieć jaka przyszłość czeka nasz Klub.

Źródło: gkskatowice.eu