GKS Katowice 2-1 Olimpia Poznań

25.08.1990, sobota 16:00 – widzów 2288

Relacja sportowa

GKS Katowice: Dreszer – Nawrocki, Lesiak, Szewczyk, Nazimek, Grzesik, Kubisztal, Walczak (89. Wołowicz), Strojek, M.Świerczewski, Prabucki (80. Książek)

Olimpia Poznań: Stencel – Najtkowski, Motyliński, Soczyński, Sadzawicki, Przerada (61. Magowski), Burkhardt (69. Mielcarski), Borówko, Krzystolik, Suchomski, Kaziów

Bramki: Prabucki (23), Walczak (53) – Suchomski (41)

Ci, którzy spodziewali się w Katowicach ataku policjantów z Poznania, po meczu mieli zawiedzione miny. Od początku spotkania bowiem warunki gry dyktowali gospodarze. Już w 2 minucie Kubisztal przedarł się w pobliże Stencla, ale zabrakło precyzji w dośrodkowaniu. 4 minuty później bramkarz Olimpii musiał się trudzić łapiąc piłkę po strzale Grzesika, a w 21 minucie z najwyższym trudem utrzymał piłkę w rękach po uderzeniu z dystansu Nazimka.

I wreszcie przyszła 23 minuta, Marek Świerczewski szybkim rajdem wszedł w pole karne i zagrał do Strojka, który strzelił ile sił w nogach. Co prawda trafił w środek bramki, ale zmusił Stencla do piąstkowania, po którym piłka wpadła wprost na głowę Prabuckiego i ten strzałem z 6 metrów dopełnił formalności. Zachęceni powodzeniem tej akcji gospodarze dalej atakowali. W 25 i 31 minucie dwie akcje z udziałem Walczaka napędziły sporo strachu bramkarzowi Olimpii. Najpierw jednak strzał głową kończącego akcję swojej drużyny Marka Świerczewskiego wylądował na poprzeczce, a później po wrzutce Lesiaka, Sadzawicki zdołał zażegnać niebezpieczeństwo.

Kiedy wydawało się, że do przerwy się już nic nie zmieni wystarczył jeden błąd Romana Szewczyka, który zbyt lekko podał piłkę w kierunku Dreszera, żeby Suchomski wyrównał. Po takim prysznicu katowiczanie znowu natarli z furią. Już w 19 sekund po zmianie stron Walczak zamieszał w polu karnym, ale do jego mocnej „strzało-centry” nie zdążyli dobiec Strojek i Prabucki. W 49 minucie znowu strzelał nie mający żadnych kłopotów z upilnowaniem osamotnionego brakiem kontuzjowanego Brzęcika – Grzesik. Ale gol padł po rzucie wolnym wykonywanym przez Kubisztala. Pod nieobecność chorego Piotra Świerczewskiego dyrygujący GKS „Kuba” zakręcił piłkę nad murem ale trafił w słupek. Dobitka szczupakiem Walczaka wylądowała w siatce.

Co prawda katowiczanie mieli później następne okazje: 59 minuta strzał Strojka z dystansu, 64 minuta niecelna główka Prabuckiego po centrze Nazimka, 66 minuta złe przyjęcie piłki przez Prabuckiego w polu bramkowym po ładnej akcji i podaniu Walczaka. 71 minuta wyścig Kubisztala ze Stenclem do prostopadłej piłki i 88 minuta główka Kubisztala po centrze Marka Świerczewskiego – w boczną siatkę, ale mecz mógł zakończyć się remisem. W 89 minucie bowiem Mielcarski zagrał do Suchomskiego, który znalazł się sam na sam z Dreszerem. Bramkarz Katowic wyczekał jednak napastnika gości i zwycięsko wyszedł z tej opresji. I tak ciekawy stojący na dobrym poziomie mecz zakończył się wygraną gospodarzy.

Źródło : ”SPORT”
Autor : Jerzy Dusik

PS. Bardzo słabą formę zaprezentował sędzia Piotrowski. Nie tylko nie rozumiał interpretacji „pozycji spalonej”, ale nie wiedział także po co zabrał z Warszawy kartki i płazem puszczał nawet brutalne faule.

Źródło: gkskatowice.eu

Fotografia: Jerzy Kleszcz