31.08.2005, środa 17:00 – widzów 3500
Relacja GieKSiarza
Pierwsze derby z drużyną z Kostuchny zgromadziły 3,5 tysięczną publikę, co na IV ligowe realia jest fenomenem. GieKSiarze z Kosty kibicujący zarówno GieKSie jak i drużynie z swojej dzielnicy, zasiedli z flagą na trybunie północnej. Reszta fanatyków dobrze dopingowała cały mecz z Blaszoka, prezentując także kilka prostych choreografii ultras. Wyciągnięto sektorówki w barwach, pokrywając trybuny w młynie. Potem w centralnym punkcie Blaszoka pojawiła się sektorówka z herbem, do której rozwinięto pasy materiału. Nie zabrakło również tego co kochamy najbardziej, czyli pokazu pirotechnicznego w postaci ogni wrocławskich. Warto również zaznaczyć obecność na trybunach prezydenta Katowic – Piotra Uszoka dla którego fani przygotowali transparent z podziękowaniami za pomoc w odbudowie klubu.
Oflagowanie: GIEKSIARZE, GKS KATOWICE (żółta), PISAK, GISZOWIEC – CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE, ULTRAS GIEKSA, GKS GKS KATOWICE-FANS JESTEŚMY JAK ZARAZA, NASZE MIASTO – NASZA KREW – NASZE ŻYCIE – GKS KATOWICE, transparent PIOTR USZOK DZIEKUJEMY, CRAZY BOYS, VIP, WHITE BOYS KOSTUCHNA.
Relacja sportowa
GKS Katowice: Grychtoł – Polczak, Zioło, Kasprzyk (71. Sroka), Mielnik, Lasek (90. Marko), Sierka, Jaromin, Pasko (63. Kruszyński), Gielza
Trener: Lechosław Olsza
Gornik MK Katowice: Smuda – Pacholczyk, Nowak, Czyżo, Cierpioł (68. Peruń), Balcerowski, Baucz, Szczygieł (60. Kurzaczek), Potok (90. Nikodem), Orlik, Przybyła (78. Domagała)
Trener: Marian Markiewicz
Bramki: Jaromin (10), Jaromin (85), Czyżo (90) – Potok (11), Przybyła (28)
Pierwsze w historii GieKSy derby Katowic nie rozczarowały. Przy fenomenalnej frekwencji zdobyliśmy kolejne 3 punkty, choć zgodnie z przewidywaniami był to jak do tej pory najtrudniejszy mecz w tym sezonie.
Spotkanie dwóch katowickich ekip zelektryzowało kibiców, którzy znów bardzo licznie stawili się przy Bukowej. Wśród widzów po raz pierwszy odwiedził nasz stadion Prezydent Katowic Piotr Uszok, któremu kibice zgotowali gorącą owację dziękując za zainteresowanie się i pomoc powstającemu od nowa klubowi. Już przed meczem wiadomo było, że zawodnicy MK podejdą do derbów bardzo ambicjonalnie i faktycznie tak się stało. Od pierwszych minut twardo ruszyli na naszych zawodników, którzy w trzech pierwszych kolejkach pokazali, że nie spodziewali się takiego naporu u czwartoligowych rywali. Mimo to zaczęło się bardzo dobrze. W 10 minucie objęliśmy prowadzenie po bramce Huberta Jaromina. Trybuny nie skończyły jeszcze świętować prowadzenia, gdy przeciwnicy wykorzystali chwilę zadumy naszych obrońców i wyrównali na 1:1 za sprawą strzału z dystansu Potoka. Wszystkim wydawało się, że to tylko chwila rozluźnienia katowickich piłkarzy i zaraz wszystko wróci do normy. Jednak nic bardziej mylnego. Goście wciąż atakowali i w 28 minucie niespodziewanie objęli prowadzenie po bramce Przybyły. GKS na gole rywali był w stanie odpowiedzieć tylko niecelnymi uderzeniami Laska, Gielzy i Jaromina.
W przerwie trener gości ustawił swoich zawodników bardzo defensywnie nakazując utrzymanie wyniku i wybijanie piłki jak najdalej od bramki. Efektem tego był całkowicie odmieniony obraz gry w stosunku do pierwszej części. Napór naszych zawodników z każdą minutą rósł, ale atak pozycyjny nie okazał się naszą najmocniejszą stroną. Mimo to kilka razy powinniśmy zdobyć bramkę, ale w polu karnym rywali brakowało zdecydowania i zazwyczaj zagrożenie kończyło się na nieprecyzyjnym podaniu, które lepiej było zamienić na strzał. W 71 minucie wszyscy na stadionie widzieli już piłkę w bramce, gdy trzech naszych zawodników toczyło pojedynek z samotnym bramkarzem MK. Mimo czterech dobitek nie udało się jednak umieścić piłki w siatce. W dobrej sytuacji byli też Gielza i Sierka, ale pierwszy z nich przegrał pojedynek ze Smudą, a drugi nie zdecydował się na strzał będąc na czystej pozycji. Taktyka gości przynosiła efekt aż do 85 minuty. Wtedy to zniecierpliwioną publikę uradował Hubert Jaromin najlepiej doskakując do piłki w tłumie zawodników. Wyrównujące trafienie podłamało gości, a napór GieKSy był tak intensywny, że kibice na stadionie już tylko zastanawiali się czy 5 minut wystarczy na zdobycie decydującej bramki. Jak się okazało decydujący gol padł w 88 minucie pi samobójczym strzale głową Krystiana Czyżo. W nerwowej końcówce zarówno goście mogli zdobyć gola (piłka po rykoszecie minimalnie minęła słupek bramki GKS) jak i miejscowi. Bramki już jednak nie padły i wygraliśmy kolejny mecz w czwartej lidze 3:2, dzięki czemu mimo dwóch zaległych meczów już zajmujemy trzecią pozycję.
Frekwencja na stadionie znów przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów, którzy swoim dopingiem bardzo pomogli zawodnikom w odniesieniu zwycięstwa. Grając w czwartej lidze mamy frekwencję, której zazdroszczą nam już wszystkie śląskie kluby, także pierwszoligowe. Oby równie wspaniale było na trybunach podczas kolejnych meczów. Następny występ podopiecznych Lechosława Olszy już za tydzień. Przy Bukowej podejmować będziemy Carbo Gliwice.
Źródło: gkskatowic.eu