GKS Katowice 4-2 ZKS Stilon (GKP) Gorzów Wielkopolski

11.09.2010, sobota 15:30 – widzów 3000

Relacja kibica GieKSy

Wreszcie! Po siedmiu kolejkach (+ meczu PP) bez zwycięstwa doczekaliśmy się upragnionej wygranej! Ileż już można było wracać do domu z kwaśną miną? Na tym meczu pojawiło się sporo młodych fanów (rocznik 96 i młodsi), którzy dostali bilety za darmo! Wejściówki były rozprowadzane poprzez dzielnice i „SK 1964″. Można powiedzieć, że akcja była w pełni udana, bo na Bukowej pojawiło się sporo bajtli. Taka akcja będzie kontynuowana! Z flag, które tego dnia zawisły na płocie godna odnotowania jest: „CHULIGANI Z BAZALU”. Powieszone zostały też dwa transy: „MIGOT I AGATA NAJLEPSZEGO”, „KURA & OLA 100 LAT”. Na szpilu było obecnych 14-stu kibiców Stilonu.

Jackoow

Źródło: zin SK1964 nr 26 (Katowice) wrzesień 2010

Oflagowanie: trans IMIELIN, GIEKSA,HOŁDUNÓW&LĘDZINY, GÓRNIK\G/ZABRZE, MAŁOPOLSKA, GÓRNY ŚLONSK, SIEMIANOWICE, trans MIGOT I AGATA NAJLEPSZEGO!, HRANICKA BRYGADA (Banik), PERSONA NON GRATA, GKS KATOWICE, CHULIGANI Z BAZALU (Banik), GIEKSA&GÓRNIK, JAWORZNO, DURA, trans KURA & OLA 100 LAT! oraz na gnieździe HERB.

FOTOGALERIA: Gieksiarze.pl

FILM: 11.09.2010 GKS Katowice – Stilon Gorzów WLKP

FILM: 11.09.2010 GKS Katowic – Stilon Gorzów Wielkopolski BRAMKA

FILM: 11.09.2010 GKS Katowic – Stilon Gorzów Wielkopolski BRAMKA (2)

FILM: 11.09.2010 GKS Katowic – Stilon Gorzów Wielkopolski KONIEC MECZU

Relacja sportowa

GKS Katowice: Maciej Wierzbicki – Paweł Olkowski, Jacek Kowalczyk, Gabriel Nowak, Tomasz Sokołowski, Grzegorz Goncerz (90. Krzysztof Kaliciak), Piotr Plewnia, Tomasz Hołota, Przemysław Pitry (76. Piotr  Piechniak), Janusz Dziedzic (67. Rafał Sadowski), Michał Zieliński
Trener: Wojciech Stawowy

Stilon Gorzów Wielkopolski: Janicki – Artur Andruszczak, Ganowicz, Wojciechowski, Jasiński, Mikołajczak (85. Jaroń), Ciach (90. Maciej Górski), Łuszkiewicz, Kaczmarczyk (46. Banasiak), Petrik, Drozdowicz
Trener: Krzysztof Pawlak

Bramki: Przemysław Pitry (38), Gabriel Nowak (48), Rafał Sadowski (87), Krzysztof Kaliciak (90) – Adrian Łuszkiewicz (24) karny, Emil Drozdowicz (53)
Sędzia: Mariusz Trofimiec (Kielce)
Ż. kartki: Gabriel Nowak – Adrian Łuszkiewicz

W meczu 7 kolejki doczekaliśmy się zwycięstwa! Mimo, że to wicelider z Gorzowa pierwszy zdobył gola, to GieKSa cieszy się z pierwszego w sezonie zwycięstwa, pokonując rywala 4:2

„Gdzie jest ta GieKSa, piłkarze gdzie jest ta GieKSa” skandowali kibice po meczach z Górnikiem Łęczna, Podbeskidziem Bielsko-Biała i MKS-em Kluczbork. Po sobotnim meczu z GKP Gorzów Wielkopolski nastroje były zgoła odmienne. GKS wygrał po raz pierwszy w tym sezonie, a po meczu z trybun słychać było „To jest ta GieKSa, piłkarze to jest ta GieKSa”! I trzeba im przyznać rację, bo poza wynikiem widać też było zmianę w grze, widać było prawdziwą walkę i zaangażowanie.

Zwycięstwo nad wiceliderem tabeli I ligi nie przyszło jednak łatwo. W 24 minucie kibice gromadzeni na Bukowej przeżyli deja vu – do tego czasu mecz toczył się pod dyktando GieKSy, podobnie jak w Kluczborku. I podobnie jak w Kluczborku GieKSa pierwsza straciła gola. Właśnie w 24 minucie sędzia Mariusz Trofimiec uznał, że przepychający się we własnym polu karnym Gabriel Nowak faulował Adriana Łuszkiewicza i podyktował rzut karny. Nowak – jak się później okazało jako jedyny z katowickiej drużyny – obejrzał żółtą kartkę, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość technicznym strzałem pokonując Wierzbickiego z jedenastu metrów. Strata gola – w przeciwieństwie do wcześniejszych meczów – nie podcięła skrzydeł GieKSie, choć w 31 minucie strzelec bramki dla GKP mógł i powinien podwyższając na 2:0, będąc na szóstym metrze nie trafił jednak w piłkę.

Nie minęło siedem minut, a na tablicy wyników mieliśmy remis. GKS wyszedł z szybką kontrą, piłka trafiła do Goncerza, który z lewej strony dośrodkował na głowę Pitrego. Ten uderzył w stronę przeciwległego słupka bramki i choć strzał nie był ani mocny, ani przesadnie precyzyjny, to piłka zatrzepotała w siatce. Pitry utonął w objęciach kolegów, a trybuny skandowały „jeszcze jeden, jeszcze jeden”. Do przerwy więcej goli jednak nie padło.

W drugiej połowie kibice jednak doczekali się realizacji swojego postulatu szybciej niż się spodziewali. Kolejny raz w tym meczu Plewnia wykonywał rzut wolny. Dośrodkował idealnie na głowę Gabriela Nowaka, który mimo asysty obrońcy z Gorzowa posłał piłkę do bramki gości – ta zanim do niej wpadła odbiła się jeszcze od słupka. Nowak w pełni zrehabilitował się za sprokurowanego karnego. Była 48 minuta.Radość zawodników i kibiców trwała jednak tylko 5 minut. Piłkę w pole karne wrzucił Wojciechowski, nie sięgnął jej Nowak, a pozbawiony krycia Drozdowicz z bliska wpakował ją do bramki Wierzbickiego. GieKSa i tym razem się nie załamała, a sterowana przez żywiołowo reagującego na ławce trenera Stawowego w dalszym ciągu napierała. W 61 minucie bramkę zdobył Zieliński, ale sędzia asystent uznał, że w momencie podania od Goncerza napastnik GieKSy był na spalonym. Minutę później sytuacja się powtórzyła – znów w dogodnej sytuacji był Zieliński, ale tym razem chorągiewka sędziego poszła w górę zanim Zieliński oddał strzał. W 64 minucie świetną zmianę przeprowadził szkoleniowiec GieKSy wprowadzając Sadowskiego w miejsce słabnącego Dziedzica. Ten manewr pobudził naszą lewą flankę, jednak Sadowskiemu momentami wyraźnie brakowało wsparcia kolegów. Widząc to, w 87 minucie młody pomocnik zdecydował się na akcję indywidualną – mijając trzech rywali Sadowski wpadł w pole karne i uderzył nie do obrony wprawiając wszystkich w zachwyt! „Messi, Messi” skandowali kibice, a ręce same składały się do braw. Dwie minuty później ten sam zawodnik mógł podwyższyć prowadzenie, jednak w sytuacji sam na sam, którą wypracował mu Zieliński, uderzył niecelnie. Stare powiedzenie mówi „co się odwlecze, to nie uciecze” i tak było i tym razem. W trzeciej z doliczonych czterech minuty gry na boisku w miejsce Goncerza pojawił się Kaliciak, który po chwili zdobył czwartego gola dla GieKSy ustalając wynik meczu.

W sumie 13 spotkań z rzędu nie wygrali gracze GieKSy. W sobotę 11 września ta pechowa passa skończyła się. Po koniec meczu trybuny żyły tak, jak kiedyś, zawodnicy grali może jeszcze nie jak za dawnych lat, ale na pewno lepiej niż dotychczas, a na tablicy świetlnej widniał wynik 4:2. Oby to spotkanie okazało się tym przełomowym, na które wszyscy czekali z utęsknieniem. Trener Wojciech Stawowy jednak przestrzega przed popadaniem w euforię: „Bardzo mnie cieszy ta wygrana, ale przed nami jeszcze mnóstwo pracy, bo popełniamy zbyt dużo błędów. Chcemy jesienią zdobyć najwięcej punktów ile się będzie dało, by wiosną powalczyć o jak najwyższą lokatę”.

Źródło: gkskatowice.eu