GKS Górnik (Bogdanka) Łęczna 1-0 GKS Katowice

21.08.2010, sobota 18:00 – widzów 1800

Relacja kibica GKSu

Drugi wyjazd w tym sezonie wypadł nam do Łęcznej. Ostrzyliśmy sobie pazurki, by zrobić GieKSiarski rekord na Górniku i ostatecznie to się udało… Rok temu w klatce zameldowało się 303 trójkolorowych fanów, tym razem było o jednego więcej! Wstępnie miało jechać 312 GieKSiarzy (tyle dostaliśmy biletów), ale ośmiu kibiców nie pojawiło się na zbiórce i w stronę Łęcznej ruszyły 304 osoby!

Podróż należała do jednych z tych długich, ale nie sądzę, by ktokolwiek narzekał, bo w każdym autokarze była ekipa rozrywkowa, która rozbawiała całe towarzystwo! Nikomu chyba zbytnio się nie śpieszyło, bo postoje sobie trochę przedłużaliśmy i pod stadionem zameldowaliśmy się dosłownie z pierwszym gwizdkiem sędziego. Wejście do klatki odbywało się w iście ekspresowym tempie, więc dość szybko w pełnym składzie zameldowaliśmy się na sektorze (większość w żółtych koszulkach). Na płocie zawisły cztery flagi: GKS KATOWICE, Forza GKS, Małopolska i Londyn. W pierwszej połowie doping był u nas średni – sporo osób poszło się jeszcze posilić, napić… Jednak w drugiej części nie było już żadnej litości dla miejscowych! Przez całe 45 minut, mimo fatalnej gry naszych kopaczy pojechaliśmy z konkretnym dopingiem! Nie mogło naturalnie zabraknąć zabawy bez koszulek! Rok temu pokazaliśmy, że potrafimy się bawić w Łęcznej, teraz to potwierdziliśmy! Miejscowi nie byli praktycznie słyszalni – rwany i cichy doping. W ogóle ich młyn prezentował się bardzo słabo ilościowo… Na naszym sektorze wraz z upływem minut doping był coraz lepszy, po stracie bramki daliśmy z siebie jeszcze więcej! Po końcowym gwizdku grajkowie podchodzą pod sektor, ale ich całkowicie ignorujemy, śpiewając dalej nasze GieKSiarskie przyśpiewki. Przed opuszczeniem klatki wysłuchujemy jeszcze (słynnego) hymnu Górnika Łęczna i ładujemy się do autokarów. Czekając na odjazd, kilkunastu GieKSiarzy dostrzega na parkingu klubowym naszego prezesa i przywołuje go do płotu – czekając na jakieś wyjaśnienia tak mizernej postawy naszych piłkarzy… Jacek Krysiak chyba sam do końca nie wie gdzie tkwi przyczyna takiej postawy, bo tłumaczenia są dość słabe. Jednak szacunek, że podszedł do kibiców!

Droga powrotna upływa we wszystkich autokarach na śmiechu i dobrej zabawie. W Katowicach meldujemy się nad ranem.

Jackoow

Źródło: zin SK1964 nr 25 (Katowice) wrzesień 2010

Na tym wyjeździe pojawiło się 304 kibiców w sektorze gości (w tym 2 KSG, 1 Banik, 1 JKS).

Źródło: zin SK1964 nr 30 (Katowice)

FOTOGALERIA: Gieksiarze.pl

FILM: 21.08.2010 Górnik Łęczna – GKS Katowice

Relacja sportowa

Górnik Łęczna: Prusak – Bożkow, Wallace, Sołdecki, Zasada, Nazaruk (72. Zuber), Bartoszewicz, Miloseski (80. Niżnik), Paluchowski (84. Kazimierczak), Nildo, Pesir
Trener: Mirosław Jabłoński

GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Paweł Olkowski (31. Mateusz Sroka), Jacek Kowalczyk, Adrian Napierała, Mateusz Niechciał, Piotr Piechniak (75. Bartosz Sobotka), Piotr Plewnia, Tomasz Hołota, Grzegorz Goncerz, Przemysław Pitry, Krzysztof Kaliciak (54. Kamil Cholerzyński)
Trener: Dariusz Fornalak

Bramki: Sławomir Nazaruk (66) -
Sędzia: Rafał Greń (Rzeszów)
Ż. kartki: Danijeł Bożkow, Wallace, Sławomir Nazaruk, Radosław Bartoszewicz – Paweł Olkowski, Jacek Kowalczyk (x2), Piotr Plewnia, Grzegorz Goncerz, Przemysław Pitry
Cz. kartki: – Jacek Kowalczyk (50)

Po słabym meczu GKS Katowice przegrał wyjazdowy mecz z Górnikiem Łęczna 0:1. Znów nie udało się dograć meczu w jedenastu. Czerwoną kartkę w tym meczu obejrzał Jacek Kowalczyk. Fatalna seria meczów GieKSy bez zwycięstwa trwa zatem w najlepsze.

- Nie zasłużyliśmy na punkty w dzisiejszym meczu – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Dariusz Fornalak. I trudno się z nim nie zgodzić. GieKSa w Łęcznej praktycznie nie istniała. Dość powiedzieć, że ani razu zawodnicy GieKSy nie zagrozili bramce strzeżonej przez Prusaka. Najjaśniejszym punktem naszej drużyny był – jak zwykle – Adrian Napierała. No i nasi fantastyczni kibice!

Przed meczem wiadomo było jedno – że sędzia Greń często sięga po kartki. I potwierdził to w meczu między Górnikiem a GieKSą. Pierwszy przekonał się o tym Olkowski. Prawy obrońca GieKSy żółtko załapał już w 15 minucie po faulu na szybkim Nildo. Trener Fornalak wolał nie ryzykować powtórki z meczu z Wartą i kwadrans później w miejsce Olkowskiego pojawił się Sroka. Na nic sie to jednak zdało, bo i tym razem GieKSa kończyła mecz w dziesiątkę. Tym razem dwukrotnie żółtą kartkę z bliska obejrzał Kowalczyk i do szatni zszedł już w 50 minucie. Druga kartka dla naszego stopera była jednak bardzo dyskusyjna. W sumie sędzia Greń żółty kartonik wyciągał z kieszonki aż dziewięć razy, choć nie zawsze słusznie. – Sędzia się chyba dziś pogubił, bo rozdawał kartki na lewo i prawo, a przecież piłka nożna to gra dla prawdziwych mężczyzn, a nie dla panienek – mówił po meczu zdenerwowany Jacek Gorczyca. Nie zmienia to jednak faktu, że GKS grał po prostu słabo. – Jeśli się nie gra w piłkę to trudno wygrywać – mówił trener Fornalak.

O pierwszej połowie należy powiedzieć tyle, że się odbyła. Przewagę miał Górnik, ale klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. Przedpole czyścił zwykle Napierała, a strzały z dystansu i z rzutów wolnych albo lądowały obok bramki GieKSy, albo Gorczyca był na posterunku. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie, a od 50 minuty GieKSa już tylko broniła wyniku. Broniła mądrze, bo trener Fornalak nakazał zawodnikom ofensywnym nękanie obrony gospodarzy akcjami indywidualnymi. Taka taktyka sprawdzała się do 66 minuty. Wówczas w zamieszaniu w polu karnym najpierw Gorczyca kapitalnie obronił strzał Nildo, ale wobec dobitki Nazaruka był już bezradny i gospodarze objęli zasłużone prowadzenie. Na kolejne emocje trzeba było poczekać aż do 92 minuty. Takie akcje, jaką przeprowadził Nildo znajduja zwykle swoje miejsce w filmach z piłkarskimi jajami. Napastnik Górnika wszystko zrobił idealnie – wyszedł sam na sam z Gorczycą, minął zwodem naszego bramkarza i z pięciu metrów strzelając do pustej bramki trafił… w słupek! Nie minęło 60 sekund a Nildo miał szansę na rehabilitację. Znów znalazł się oko w oko z naszym golkiperem – najpierw Gorczyca obronił strzał, ale dobitka była już skuteczna. Stadion wybuchł radością, bo sędzia wskazał środek boiska. Na tablicy wyników pojawiła się dwójka, ale po chwili zmieniła się z powrotem na jedynkę. Sędzia zmianił bowiem zdanie uznając, że Nildo przyjmując piłkę zagrał ręką.

To był praktycznie koniec emocji w tym meczu, w którym Górnik będąc zespołem lepszym dowiózł skromne prowadzenie do końca i zgarnął trzy punkty. GieKSa czeka na zwycięstwo od 8 maja, kiedy na własnym stadionie pokonała Motor Lublin. Teraz przed naszymi zawodnikami szansa na przełamanie w meczu Pucharu Polski z Górnikiem Zdzieszowice. Pucharowe emocje już w środę.

Źródło: gkskatowice.eu