16.04.2005, sobota 18:00 – widzów 5000
Relacja kibicowska
Katowiczanie w Łęcznej meldują się w 60 osób. W drodze powrotnej ustawia się tyski GKS, ale bez efektów.
Źródło: magazyn ULTRA
Fani GieKSy w Łecznej pojawili się w 74 osoby.
Źródło: gkskatowice.eu
Relacja kibica GKS-u
Poniżej opis wyjazdu do Łęcznej w 2005 roku, ale należy zrobić wprowadzenie i kilka kwestii wyjaśnić. Pierwotnie zostało to napisane kilka dni po wyjeździe, ręcznie na kartce papieru w 2005 roku przez osobę, która miała wtedy 17 lat . Zachowana została w 100 proc oryginalna pisownia, interpunkcja i te durne emotki.
Z ważniejszych kwestii – najprawdopodobniej nie miał nas atakować Motor oraz Korona, ale takie wtedy krążyły po autokarze informacje. Sami wiecie, jak to jest – jedzie się i rozmawia. Zapewne dlatego pojawiło się potem w tej relacji (napisanej dla własnych potrzeb i wspomnień; pierwszy (i ostatni?) raz zostaje to opublikowane).
Do kilku dni przed dzisiejszym wyjazdem był pewien, że było nas wtedy autokar plus dwa auta, czyli łącznie 60. Podobno z kropkowania wychodzi około 70 osób, a inna relacja z sieci wspomina, że było nas wtedy 74. Z matematyką się nie dyskutuje, więc pewnie i tak było.
Mam ciarki żenady, kiedy czytam, co wtedy napisałem, ale… jak na 17 lat i pierwszy poważny wyjazd (wtedy miałem takie podejście, że takie to są ponad 100 km od Katowic), to nie jest to chyba aż takie złe. Na pewno to jest historia – nie tylko moja, ale nasza. Największym hitem dla mnie jest jednak końcówka, w której – świeżo po pierwszym wyjeździe, na którym były atrakcje – napisałem, że to mnie nie zniechęciło, ale wręcz… zachęciło do dalszego jeżdżenia. Nie mi to oceniać, ale ponad 18 lat temu byłem chyba całkiem niezłym prorokiem
Jedyne, czego żałuję, to że nie zrealizowałem planu, by po każdym wyjeździe pisać taką relację. Ależ by to była teraz skarbnica notatek i wspomnień. No ale chociaż została relacja z tego pierwszego
PS Całkiem liczne grono osób, które wtedy było na tym nielicznym wyjeździe (choć na tamte czasy nie takim złym liczbowo) gdzieś się jeszcze pojawia, a i dzisiaj ich nie brakuje. Pozdrawiam!
Wyjazd do dalekiej Łęcznej (7 godzin autokarem) był moim pierwszym wyjazdem. Zbiórkę zrobiliśmy na stacji BP pod Gwiazdami. Autokar miał nawet kibelek, a kierowca chyba pierwszy raz jechał z kibicami. Zresztą „dziad” na początek się ponapinał, że ma być spokój, kultura itd. Wszyscy posłuchali . Udało się wyjechać bez psiarni, dzięki temu zaliczyliśmy kilka promocji . Dopiero w okolicach Kielc przejęli nas i konwojowali do stadionu. Nie mogliśmy przez to jechać przez Lublin, bo istniało zagrożenie Motoru . Na mecz docieramy autokarem godzinę przed meczem i czekamy na nasze dwa samochody (w jednym z nich był gościu z kasą). Ochrona nie robi problemów i wszyscy w 60 (jedna panna i jeden z FC Bełchatów) spokojnie wchodzimy na sektor. Stadionik mały, ale bardzo ładny, może trochę zaśmieszne półkoliste zadaszenie . Na meczu nie prowadzimy dopingu, nie mamy także żadnej fany, ani oprawy. Miejscowi nawet głośno dopingują, odpalają kilka rac. W pewnym momencie zaczęli dymić z ochroną, ale szybko wszystko się skończyło. Kilku miejscowych „wyrostków” podeszło w okolice naszej klatki i się chwilę ponapinało. Oczywiście olaliśmy frajerów . Po meczu psy nas nie trzymają i szybko udajemy się do autokaru w drogę powrotną. Cały czas, aż do Kielc jedzie z nami psiarnia i przez to atak na nas odpuszcza Korona, a wcześniej Motor. Zaliczamy mniej postojów, ale promocje trwają dalej . Jechaliśmy spokojnie, ale przed Siewierzem czają się chuligani GKS-u Tychy, wybijają nam dwie szyby i zaczynają pościg. Kierowca cały zdygany pitał, aż miło. Zajechali nam drogę, ale uciekliśmy boczną. Potem już bez atrakcji, aż do Katowic – Ronda. A kierowca, gdy wszyscy wyszli, ruszył z piskiem opon w siną dal. Ciekawe czemu? . Ogólnie, jak na pierwszy wyjazd w życiu, to duże atrakcje, ale one nie zniechęciły mnie, a wprost przeciwnie zachęciły do dalszego jeżdżenia. Warto było wydać pięć dych. Z domu wyszedłem o 8:00, a wróciłem o 2:30 następnego dnia.
Prezes
Źródło: zin HOOLTRAS nr 47 (Katowice-Giszowiec)
Relacja sportowa
Górnik Łęczna: Bledzewski – Bronowicki, Jurkowski, Popiela, Siklic, Szałachowki (77. Madej), Nikitovic, Petrovic (29. Wędzyński), Nazaruk, Kubica, Jezierski (60. Kucharski)
Trener: Bogusław Kaczmarek
GKS Katowice: Sławik – Pęczak, Markowski, Bartnik, Grzegorz Górski, Widuch, Łukasz Wijas, Czerwiec, Andruszczak, Plizga, Krauze (57. Kmiecik)
Trener: Jan Furtok
Bramki: Szałachowski (49), Kubica (72), Wędzyński (83), Bronowicki (88) – Kmiecik (77), Markowski (87)
Sędzia: Tomasz Cwalina (Gdańsk)
Ż. kartki: Jurkowski, Nikitović – Pęczak, Wijas
Cz. kartki: – Wijas (52), Pęczak (70)