We wtorkowe spotkanie garstka kibiców hokejowej GieKSy miała okazję obejrzeć kolejne derbowe spotkanie w ciągu 5 dni. Po wygranym 3:2 piątkowym spotkaniu nad renomowanym przeciwnikiem, jakim była drużyna tyskiego GKS-u w dniu dzisiejszym do „Satelity” przyjechała drużyna bytomskiej Poloni. Obie drużyny charakteryzują dwie rzeczy: krótkie ławki (niepełne cztery piątki) oraz dobrze broniący bramkarze.
Spotkanie od pierwszej minuty było prowadzone głównie w tercji środkowej, a obie ekipy spokojnie konstruowały ataki, jednak zarówno Witkowski – bramkarz Poloni, jak i Raszka, golkiper gospodarzy byli pewnymi punktami w swoich drużynach. Pierwszą dogodną okazją do zdobycia gola podopieczni Mariusza Kiecy mieli w 7 minucie, kiedy to za niezgodny z przepisami atak, 2 minuty kary odpoczywać musiał obrońca gości Patryk Flasar. Miejscowi zamienili ten okres gry na gola, a do kapitulacji bramkarza przyjezdnych zmusił strzałem spod niebieskiej czeski obrońca „trójkolorowych” Michał Danko. Po tym golu podopieczni Miroslava Ihnaczaka próbowali wyrównać, jednak na posterunku dobrze spisywał się Ondrei Raszka. W 9 minucie kolejną okazję na podwyższenie rezultatu miał Martin Przygrodzi, który przejął krążek we własnej tercji, pognał na bramkę przeciwnika, lecz w sytuacji sam na sam w sukurs Witkowskiemu przyszedł słupek. Warto dodać, iż katowiczanie grali wówczas w liczebnym osłabieniu. W tej tercji podopieczni Mariusza Kiecy grali jeszcze w podwójnej przewadze, lecz wynik już nie uległ zmianie.
Druga odsłona meczu rozpoczęła się od dwuminutowego odpoczynku Michała Danko, jednak bez zmiany rezultatu. W 26 minucie krążek we własnej tercji zgubił doświadczony Marcin Słodczyk, do którego dopadł zawodnik Poloni Bytom, lecz katowicki golkiper pokazał, że zna się na swoim fachu. Następnie ciężki czas czekał gości, którzy praktycznie przez 3 minuty grali w podwójnym osłabieniu, lecz rażąca nieskuteczność gospodarzy pozwoliła przetrwać bytomianom bez straty gola. Jednak to co nie udało się w przewadze jednego, czy dwóch zawodników, udało się w połowie meczu. Gola na 2-0 zdobył Filip Drzewiecki, który przejął krążek za bramką gości, „ściągnął” do krótkiego rogu Witkowskiego. Po tym okresie do głosu doszła Polonia, która raz po raz atakowała bramkę Ondreja Raszki, jednak czeski bramkarz zachowywał nadal czyste konto. W 36 minucie w tylko sobie wiadomy sposób golkiper GieKSy obronił dobitkę strzału praktycznie do pustaka.
Ostatnia odsłona rozpoczęła się od ostrożnej gry obu ekip, jednak z upływem czasu katowiczanie próbowali grać z kontry, natomiast Polonia szukała okazji do zdobycia kontaktowego gola. Uważna gra w obronie miejscowych nie pozwalała na rozwinięcie skrzydeł podopiecznym Miroslava Ihnaczaka, a akcje polonistów kończyły się przeważnie na lini niebieskiej drużyny z Katowic. Jedyna akcja warta odnotowania miała miejsce w 57 minucie meczu, kiedy to Gleb Łucznikow znalazł się oko w oko z Raszką, jednak bramkarz GieKSy nie skapitulował.
Mecz nie był porywającym widowiskiem, gra toczyła się w środkowej części lodowiska, a obie drużyny szukały swoich okazji w grze z kontry bądź liczebnych przewagach. Gra w tym drugim elemencie była dla obu drużyn ciężkim zadaniem, mimo 32 minut spędzonych na ławce kar, padł zaledwie jeden gol. Katowiczanie dodatkowo niespełna 3 minuty (174 sekund) mieli na lodzie dwóch zawodników więcej, lecz nie potrafili nawet wtedy pokonać Witkowskiego. Na konferencji prasowej obaj trenerzy wyróżnili swoich golkiperów, jako zawodników meczu, co miało pokrycie w 100% podczas tego spotkania.
Źródło: gieksiarze.pl