Na zaproszenie chłopaków z Banika wybrałem się obejrzeć czeską ligę hokeja. Nie była to wprawdzie „O2 extraliga” tylko 2 liga (czyli odpowiednik trzeciej ligi), ale nie jechałem tam w ogóle z nastawieniem oglądania meczu. Ekspertem w tym sporcie nie jestem, ale hokeiści śmigali po lodzie zdecydowanie lepiej niż w naszej rodzimej, najwyższej lidze. Pod halę z moim kumplem dotarłem na jakieś 20 minut przed rozpoczęciem spotkania. Goście przyjechali w sile czterech autokarów i kilkunastu aut. Po odebraniu biletów udaliśmy się w stronę wejścia gości (zaproszenie dostałem od chłopaków z Havířova). Pod halą kręciło się sporo psów, co dziwiło z kilku powodów: oba miasta są opanowane przez Banika, na hokeju w Czechach nie dochodzi do zadym. Na wejściu szybkie obszukanie + założenie na rękę opaski, która spełniała formę biletu. Niby tylko 2 liga, ale po hali widać, że u naszych południowych sąsiadów hokej to sport numer 1. Kibice z AZ Havířova wypełnili sektor dość dobrze (w tym gronie bardzo dużo dziewczyn), wywiesili kilka flag i prowadzili doping przez całe spotkanie. Na początku, na taflę poleciało sporo konfetti, a pod koniec były machajki i piro. Większość przybyłych kibiców to naturalnie kibice Banika, ale podczas meczu nie było żadnej przyśpiewki o klubie z Ostravy. Jedynymi akcentami były smyczki na szyjach, czy ubrane koszulki bądź bluzy. Gospodarze nie wystawili żadnego młyna, na hali usiadła tylko garstka pikników. Jak to już jest w zwyczaju u naszych sąsiadów, podczas takich imprez można się śmiało napić piwa bez żadnego przypału i nawet dość swobodnie przemieszczać po sektorach – ochrona to w większości kibice Banika. Można więc podsumować: gdzie nie spojrzysz, tam Banik Ostrava
Jackoow
Źródło: zin SK1964 nr 38 (Katowice) listopad 2011