06.11.2010, sobota 15:30 – widzów 500
Relacja kibicowska
Ironicznie można napisać, że najstarsi kibice nie pamiętają, kiedy GieKSa wygrała ostatni raz na wyjeździe. GKS Katowice wreszcie wygrał, ale bez naszego udziału – zamknięty sektor gości. Grajkowie chyba się spalają psychicznie przy naszej obecności:) I na koniec dla odświeżenia pamięci: ostatnie zwycięstwo drużyna z Bukowej odniosła… 28 marca 2010 roku w Łodzi, pokonując ŁKS 2:1.
Źródło: zin SK1964 nr 29 (Katowice) listopad 2010
FILM: 06.11.2010 KSZO Ostrowiec – GKS Katowice
Relacja sportowa
KSZO Ostrowiec: Dymanowski – Dybiec, Kardas, Lasocki, Ninković, Cieciura (77. Kapsa), Skórnicki (65. Wolański), Białek (80. Mąka), Frańczak, Kanarski, Nawrocik
Trener: Czesław Jakolcewicz
GKS Katowice: Andrzej Wiśniewski – Paweł Olkowski, Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Tomasz Sokołowski, Grzegorz Goncerz (61. Rafał Sadowski), Piotr Plewnia, Gabriel Nowak, Przemysław Pitry, Janusz Dziedzic (75. Bartosz Karwan), Michał Zieliński (90. Piechniak)
Trener: Wojciech Stawowy
Bramki: Jakub Kapsa (88) – Michał Zieliński (23), Michał Zieliński (73)
Sędzia: Piotr Wasielewski (Kalisz)
Ż. kartki: Radosław Kardas – Piotr Plewnia, Grzegorz Goncerz, Paweł Olkowski, Jacek Kowalczyk
Przed meczem w Ostrowcu GKS był w sytuacji, w której jedynym satysfakcjonującym wynikiem była wygrana. Pisaliśmy, że drużyna trenera Stawowego musi zapomnieć o stylu, a skupić się na walce o trzy punkty. Tak też było, a po dwóch trafieniach Zielińskiego GieKSa wygrała 2:1.
Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego wiadomo było, że swoje spotkanie wygrał Dolcan Ząbki, dzięki czemu wyprzedził nas w tabeli. Później okazało się, że trzy punkty zgarnęli także piłkarze z Niecieczy i w przypadku straty punktów w Ostrowcu, GKS zamykałby tabelę I ligi. Tak się jednak nie stało, choć GieKSa nie zagrała porywająco. Nie styl był tu jednak ważny.
GKS zagrał w nieco innym ustawieniu niż dotychczas. Na środku obrony Szala zastąpił Nowaka, który trafił do środka pomocy, obok Pitrego. Na lewym skrzydle mecz rozpoczął Dziedzic, na prawym biegał Goncerz, a wysuniętym napastnikiem był Zieliński. Pierwszą jedenastkę uzupełniał jeszcze defensywny pomocnik Plewnia oraz Wiśniewski między słupkami. Spotkanie lepiej rozpoczął GKS. Pierwszy raz groźnie pod bramką KSZO było w 8. minucie, kiedy po akcji Nowaka zakłębiło się w polu karnym gospodarzy, ale ostatecznie miejscowi obrońcy wybili piłkę. Minutę później z rzutu wolnego z 25. metrów wprost w bramkarza strzelał Dziedzic, a chwilę później po rzucie rożnym głową uderzył Pitry, ale Dymanowski był na posterunku. Rywale od początku postawili na wrzutki, po których gorąco było pod bramka Wiśniewskiego. Właśnie po jednym z takich dośrodkowań i błędzie golkipera GieKSy w 19. minucie KSZO mogło wyjść na prowadzenie, gdyby celniej do pustej bramki strzelił Frańczak. Kilkadziesiąt sekund później po rzucie rożnym piłka znalazła się w bramce GieKSy, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną jednego z zawodników z Ostrowca. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na gospodarzach w 22. minucie. Lewą stroną boiska przedarł się Dziedzic, dośrodkował na głowę Zielińskiego, a ten uderzył celnie wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. Po stracie gola KSZO śmielej zaatakowało, a główną bronią były dośrodkowania w szesnastkę i strzały z dystansu. Na nasze szczęście Nawrocik, Białek i Cieciura mieli w sobotę rozregulowane celowniki. Gospodarze w tej części gry byli szybsi od zawodników GieKSy, którzy często przerywali akcję rywali faulami. Trzy minuty przed przerwą szansę na doprowadzenie do remisu miał jeszcze Frańczak, ale jego silny strzał pewnie obronił Wiśniewski. Do przerwy GKS prowadził w Ostrowcu 1:0.
Pogoda nie sprzyjała zawodnikom – z każdą minutą padający deszcz lał coraz mocniej, a do tego dął silny wiatr. W drugiej połowie wiał w plecy gospodarzy, którzy od pierwszego gwizdka arbitra rzucili się na GKS, chcąc jak najszybciej odrobić stratę jednego gola. GKS mądrze się jednak bronił, a pierwszy kwadrans to w dużej mierze walka w środku pola. W 65. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Białkowskiego zakotłowało się na przedpolu bramki Wiśniewskiego, piłka trafiła nawet w słupek, ale do bramki nie wpadła. Kolejna niewykorzystana sytuacja ponownie zemściła się na gospodarzach osiem minut później. Sadowski, który po godzinie gry zastąpił na boisku Goncerza idealnie zagrał do Zielińskiego, ten wykorzystał swoją szybkość wyprzedzając obrońcę, minął wychodzącego z bramki Dymanowskiego i zdobył drugiego gola dla GieKSy. KSZO nie dało za wygraną i ze zdwojoną siłą naparło na bramkę Wiśniewskiego. W 79. minucie znów zrobiło się gorąco, kiedy po rzucie rożnym i strzale Lasockiego piłkę z linii bramkowej wybił Olkowski. Gospodarze przeważali i stwarzali kolejne sytuacje. O ile w 85. minucie Kowalczyk zdążył wybić piłkę spod nóg Wolańskiego zanim ten uderzył na bramkę, o tyle trzy minuty później z interwencją nie zdążył nikt i po strzale Kapsy z narożnika pola karnego piłka odbiła się od lewego słupka bramki GieKSy i ugrzęzła w siatce. Ostatnie dwie minuty regulaminowego i trzy doliczonego czasu gry były bardzo nerwowe. Dwaj gracze GieKSy zobaczyli w tym czasie żółte kartki, w ostatniej akcji meczu w naszym polu karnym znalazł się nawet Dymanowski, ale gospodarzom drugi raz Wiśniewskiego nie udało się pokonać i GKS dowiózł zwycięstwo do końca.
Mecz nie był porywającym widowiskiem, ale nie brakowało w nim dramaturgii i walki z obu stron. Na pewno brakowało dopingu kibiców GieKSy, a niewielka grupa fanów KSZO była zupełnie nieaktywna, dlatego atmosferą spotkanie przypominało bardziej sparing niż mecz ligowy. To wszystko jednak nie ma znaczenia, bo liczą się tylko trzy punkty, które pojechały z GieKSą do Katowic.
Źródło: gkskatowice.eu