28.05.2011, sobota 18:00 – widzów 2000
Relacja kibica GKSu
W sobotnim meczu GKS Katowice uległ broniącemu się przed spadkiem KSZO Ostrowiec. GieKSa mimo iż już od pierwszych minut miała sporo okazji na zdobycie gola to dała sobie strzelić 3 bramki już w pierwszej połowie. KSZO pokonuje GKS przy własnej publiczności 2:3.
Kibice w ramach ogólnopolskiego protestu wywieszają transparent „Tusk zajmij się problemami, a nie kibicami!” i zaprzestają dopingu do 80 minuty meczu. Po zakończeniu spotkania można było usłyszeć wiele słów dotyczących naszego trenera – „Stawowy WON…” .
Relacja kibica GieKSy
Sam mecz nie wzbudził wielkiego zainteresowania, a szkoda, bo spotkanie z walczącym o utrzymaniem KSZO dawało szanse na pozytywny wynik tego dnia. Znów w ramach protestu doping od 80 minuty! Tak więc przez większość spotkanie Blaszok siedzi i czeka na bramki ze słabszym rywalem. A tu niemiła niespodzianka, mimo że nasi piłkarze zaczęli grę z jajem, to już w 13 minucie drużyna z Ostrowca strzeliła bramkę… potem drugą i trzecią! Tak więc walczące o utrzymanie KSZO trochę po pół godzinie gry prowadziło na Bukowej 3:0! Kiepskiej dyspozycji naszych piłkarzy tego dnia nie zmażą nawet dwie zdobyte bramki, bo i tak punkty pojechały z KSZO. Od tej 80 minuty doping świetny. Po meczu poleciało w kierunku piłkarzy i trenera kilka zdań „oburzenia”. Tak więc jeszcze wyjazd bez wyjazdu na Flotę i mecz u siebie z Pogonią. GieKSa to coś więcej niż klub, pamiętajcie!
Branik
Źródło: zin SK1964 nr 35 (Katowice) czerwiec 2011
FILM: 28.05.2011 GKS Katowice – KSZO Ostrowiec
FILM: 28.05.2011 GKS Katowice – KSZO Ostrowiec (2)
Relacja sportowa
GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Kamil Cholerzyński (46. Mateusz Niechciał), Tomasz Sokołowski, Paweł Olkowski, Przemysław Pitry, Grzegorz Goncerz (64. Piotr Piechniak), Bartłomiej Chwalibogowski, Janusz Dziedzic, Michał Zieliński (46. Rafał Sadowski)
Trener: Wojciech Stawowy
KSZO Ostrowiec: Dymanowski – Stachurski, Kardas, Czarnecki, Trzeciakiewicz (71. Tomasz Persona), Bzdęga, Skórnicki, Mąka (78. Kanarski), Cieciura, Pavlović (64. Wolański), Gevorgyan
Trener: Czesław Jakołcewicz
Bramki: Grzegorz Goncerz (42), Rafał Sadowski (69) – Vahan Gevorgyan (13), Michał Stachurski (23), Vahan Gevorgyan (38)
Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin)
Ż. kartki: Wojciech Szala – Radosław Kardas, Igor Pavlović
Kolejna dobra seria katowiczan dobiegła końca. Porażka z KSZO była pierwszą przegraną GieKSy na Bukowej od 7 spotkań. Ostatnio na własnym boisku GKS przegrał 31 października 2010 z ŁKS-em (1:3). Chyba nikt nie spodziewał się takiego biegu wydarzeń, w przedmeczowej ankiecie 40% kibiców było przekonanych o zdecydowanej wygranej GieKSy.
Początek spotkania nie zapowiadał porażki, od pierwszych minut do ataku ruszyli gospodarze. Już w 2. minucie w słupek trafił Grzegorz Goncerz. Chwilę później Janusz Dziedzic złożył się do uderzenia przewrotką, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną. Bardzo aktywna lewa strona GKS-u zapoczątkowała kolejną akcję katowiczan, a po dośrodkowaniu Tomasza Sokołowskiego Dziedzic zgrał głową piłkę do Zielińskiego, a jego strzał minął słupek bramki gości. Następnie mecz nieco się wyrównał, w 13. minucie wyprowadzając akcję Goncerz zbyt lekko podał piłkę, którą przejął Mateusz Mąka, dograł ją dokładnie do Vahana Gevorgyana. Zawodnik, który rozegrał blisko 200 spotkań w ekstraklasie bez problemu minął wychodzącego z bramki Jacka Gorczycę i skierował piłkę do siatki. Pierwszy strzał gości i od razu wyszli na prowadzenie. Zanim kibice otrząsnęli się po stracie bramki Gorczyca wyciągał piłkę z siatki po raz drugi. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Michał Stachurski i głową skierował piłkę między interweniujących Gorczycę i Sokołowskiego. Piłkarze GieKSy wyraźnie poruszeni takim obrotem spraw ruszyli do ataku, ale ani uderzenie głową Przemka Pitrego, ani strzały z dystansu Bartłomieja Chwalibogowskiego i Pitrego nie znalazły drogi do siatki. W 32. min. dośrodkowywał bardzo aktywny tego dnia Chwalibogowski, piłki nie sięgnął Michał Zieliński, a stojący kilka metrów za nim Pitry nie spodziewał się, że piłka minie obrońców i nie zdążył dostawić nogi. Niewykorzystane akcje napędzały podopiecznych trenera Stawowego. Minutę później kolejne zagrożenie pod bramką Dymanowskiego po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. Do piłki doszedł Kamil Cholerzyński, ale jego mocne uderzenie trafiło w stojącego w polu karnym Pitrego, który próbował dobijać futbolówkę, a jego strzał zablokowali obrońcy KSZO. Kolejne dwie akcje to niewykorzystane sytuacje Zielińskiego – w 35. min. otrzymał piłkę na 15. metrze i uderzył tak wysoko nad bramką, że pewnie zainteresowali się nim skauci futbolu amerykańskiego. Dwie minuty później Zielu zmarnował swoją najlepszą okazję. Po ładnej wymianie podań z pierwszej piłki między zawodnikami GieKSy Zieliński znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale piłka odskoczyła mu od nogi dzięki czemu Dymanowski mógł złapać piłkę. W 38. min. piłkarskie przysłowie o niewykorzystanych sytuacjach znalazło swoje potwierdzenie. Gevorgyan zdecydował się na strzał zza pola karnego, a że uderzył nie do obrony to kibice zgromadzeni przy Bukowej byli w szoku. GKS – KSZO 0:3 a nie skończyła się jeszcze pierwsza połowa spotkania. Odrobinę humory poprawił Goncerz, który w 42. min. uderzył z 20 metrów z woleja tuż obok słupka przy bezradnie interweniującym Dymanowskim. Na przerwę piłkarzy GieKSy schodzili z dwubramkową stratą co niektórzy kibice „nagrodzili” gwizdami.
Podobnie jak w Łodzi trener Stawowy zaraz po przerwie przeprowadził dwie zmiany – Mateusz Niechciał zmienił Cholerzyńskiego, a w miejsce nieskutecznego Zielińskiego wszedł Rafał Sadowski. Katowicki Messi chwilę po wejściu przypomniał kibicom swoje najlepsze strony mijając trzech rywali i strzelając z ostrego kąta. Tym razem na posterunku był Dymanowski. Kolejne minuty nie przyniosły zmasowanych ataków GieKSy, która miała sporo problemów z przedostaniem się pod pole karne rywali, który cofnęli się głęboko do obrony. Receptą na to mogły być strzały z dystansu, ale zarówno Chwalibogowski jak i Dziedzic uderzali niecelnie. Również kolejna próba uderzenia przewrotką Dziedzica nie przyniosła bramki gdyż na posterunku był Dymanowski. Zdecydowanie więcej pracy miał golkiper KSZO po strzale głową Pitrego jednak i tym razem bramkarz gości był górą. W międzyczasie trener Stawowy w miejsce Goncerza wpuścił Piotra Piechniaka, a trener Jakołcewicz desygnował do gry Janusza Wolańskiego w miejsce Igora Pavlovića. W 69. minucie nadzieje katowickich fanów odżyły – Sadowski otrzymał prostopadłe podanie, przedarł się między obrońcami i przelobował wychodzącego z bramki Dymanowskiego. 2:3 i 20 minut do końca dawało nadzieję na jakąkolwiek zdobycz punktową. Niestety frontalnych ataków GieKSy nie było, jedyną dogodną sytuację miał Piechniak, ale wyjście do piłki Dymanowskiego zażegnało zagrożenie. Trener Jakołcewicz stopniowo wprowadzał nowych zawodników, najpierw Michała Trzeciakiewicza zastąpił Tomasz Persona, a 4 minuty później w miejsce Mąki pojawił się Krystian Kanarski. W 82. min. jedna z nielicznych akcji ofensywnych KSZO, w której z ostrego kąta uderzał Tomasz Bzdęga, ale na miejscu był Gorczyca. Ostatnią próbę zdobycia bramki podjął Chwalibogowski, ale jego atomowe uderzenie z dystansu ofiarnie blokują obrońcy KSZO.
Zaskakująca porażka stała się faktem, a winę za taki zawód wziął na siebie trener Stawowy. Niezbyt pocieszające były słowa trenera Jakołcewicza, który stwierdził, że w tej rundzie nie grał jeszcze przeciwko tak dobrej drużynie. Nie zmieniło to faktu, że KSZO zdobyło 3 pkt. niezwykle ważne dla ich utrzymania w I lidze, a GKS czeka jeszcze dużo pracy przed nowym sezonem jeśli realnie mamy walczyć o awans do ekstraklasy.
Źródło: gkskatowice.eu