BKS Lechia/Polonia Gdańsk 1-0 GKS Katowice

25.09.1999, sobota 17:00 – widzów 2500

Relacja GieKSiarza

Do Gdańska wybrało się 229 Gieksiarzy plus 10 kibiców Banika Ostrava którzy wspierali katowiczan. W drodze na stadion ataku na autobusy wiozące GieKSę z dworca na stadion próbuje 70-osobowa ekipa Lechii, rzucając w GKS kamieniami. Na meczu katowiczanie dymią jeszcze z ochroną. GieKSiarze ozdabiają płot dwiema flagami: GKS Katowice z buldogiem i FC Banik.

Relacja GieKSiarza

Nas na tym wyjeździe 230 + 10 Banik. Lechiści wybijają 3 szyby w autobusach. Po meczu krótkie starcie z ochroną, której od razu w  sukurs przychodzi psiarnia. W tym czasie ok. 10 kibiców Lechii obrzuca nas kamieniami. Jeden od nas ma rozwaloną głowę, wcześniej jeszcze koleś z Banika ucierpiał, gdy Lechia wybijała szyby w autobusach – również od rzuconego kamienia, na to tylko ich stać. Niewytłumaczalne jest zwłaszcza zachowanie lechistów, którzy obrzucali nas kamieniami w momencie, gdy mieliśmy spięcie z ochroną i psiarnią. Po meczu w Tczewie gonimy tamtejszy fan club Lechii (15 osób). Dupy ratują im psy. Kroimy 1 szal Śląska. Również w Tczewie próbowała coś wykombinować Arka, ale gdy dowiedzieli się, ilu nas jest dali sobie spokój.

KETCHUP

Źródło: zin DIABLOS nr 3, 2000 (Ruda Śląska)

Do Gdańska wybrało się aż 229 fanów GieKSy, wpieranych przez 10 kibiców Banika Ostrava. Była to jak do tej pory najliczniejsza wizyta Gieksiarzy w Gdańsku. Mieliśmy zamówione dwa wagony, które doczepiono do zwykłego pociągu pośpiesznego do Gdańska. Na dworcu w Katowicach okazało się, że jest nas tyle, że trzeba było dla nas przeznaczyć jeszcze jeden wagon. Rozśmieszyło nas, że na kartach informacyjnych nalepionych na okna było napisane „kolonie”. O tym że nasza liczba była zaskoczeniem świadczył najlepiej fakt, że na dworcu w Bydgoszczy czekał na nas „komitet powitalny” fanów Zawiszy. Gdy jednak zobaczyli ilu nas jest, to dali sobie spokój. Kilku chłopaków od nas wyszło na peron i podeszło z nimi pogadać. Przyznali, że są bardzo zdziwieni naszą liczbą bo liczyli że będzie nas ok. 50-ciu.

Wspomnienia kibica

Źródło: Monografia GieKSy Tom III

Od nas 240 osób. W drodze do Gdańska gadamy z Zawiszą czekającą na Stomil. Chcieliśmy z nimi dym po 30, jak będziemy wracać, ale mówią, że będą problemy ze zmontowaniem ekipy. Mówią, że w Tczewie będziemy mieli niespodziankę. Jak powiedzieli tak było. Do pociągu wpierdala nam się psiarnia i zaczyna kozaczyć. W Gdańsku małe przepychanki z ochroną. Kilkunastu typów z Lechii wpada na murawę. Do niczego nie doszło. Później spokój i ponowny kontakt z Zawiszą.

Gesiu

Źródło: zin HOOLIGANS 2000 nr 2 (Legnica)

W Gdańsku zameldowało się 7 fanów GieKSy z Olkusza.

Źródło: zin SK1964 nr 29

Relacja Lechii

GKS Katowice zawitał do nas w 120 osób. Gdy pod eskortą psów jechali na stadion zostali obrzucani kamieniami, a po meczu podbiegliśmy pod ich sektor, ale oddziela nas ochrona. Po wszystkim GKS załapał się na klapsy od ochrony.

Melon

Źródło: zin POLISH ULTRAS – PRIDE OF POLAND 2000 nr 3 (Bełchatów) i zin HOOLIGANS 2000 nr 2 (Legnica)

FILM: 25.09.1999 Lechia Gdańsk – GKS Katowice BRAMKA

Relacja sportowa

Lechia Gdańsk: Kozak – Skierka, Rzeczycki, Kubsik, Zieńczuk (89. Michalski), Golecki, Lewna, Zezula, Weber, Chwiałkowski (65. Biskup), Feith (80. Kugiel)
Trener: Jerzy Jastrzębowski

GKS Katowice: Tkocz – Szala, Bosowski, Szymczyk, Widuch, Olczak, Muszalik, Bała, Dyluś (65. Oberaj), Niciński, Kubisz
Trener: Marek Koniarek

Bramki: Zezula (67) -
Sędzia: Andrzej Kozłowski (Kielce)
Ż. kartki: Kugiel – Szymczyk, Muszalik

Piłka nożna lubi niespodzianki. Tak było jesienią 1999 roku kiedy do Gdańska na mecz z Lechią przyjechał spadkowicz z ekstraklasy GKS Katowice. Dla kibiców drużyny z Traugutta mecze z Gieksą od kilku lat nabierały innego formatu. Wszyscy pamiętaki jak klub Dziurowicza nie przyjechał nad morze na ligowe spotkanie z Lechią/Olimpią.

Zdecydowanym faworytem spotkania byli goście, którzy za cel obrali awans do ekstraklasy. Lechiści radzili sobie w kratkę z przewagę niepowodzeń. We wcześniejszych meczach drużyna zdążyła zainkasować po pięć goli od innych kandydatów do awansu: Górnika Łęczna i Śląska Wrocław, za to katowiczanie przyjechali nad morze po pięciu kolejnych zwycięstwach. Dodatkowo jak często w tamtym okresie, przy Traugutta chronicznie narzekano na niedobory finansowe.

Jednak piłka nożna lubi niespodzianki. Jerzy Jastrzębowski zdecydował się na ofensywne ustawienie z trzema napastnikami. Biało-Zieloni od początki zagrali bez kompleksów, dodatkowo wsparła ich publika. Tego dnia nie było ważne kto wywodzi się z Polonii, a kto z Lechii.

Goście starali się odgryzać, ale jakoś niemrawo. Wreszcie w 67 minucie Bartosz Skierka wrzucił piłkę z autu w pole karne, ktoś ją stamtąd wybił, dopadł do niej Maciej Zezula, który efektownym strzałem z 25 metrów pokonał bramkarza gości! Ta bramka mogłaby być ozdobą każdego stadionu świata. Do końca trwała zacięta wymiana ciosów, ale wciąż to lechiści byli górą. To był chyba najlepszy, najbardziej dramatyczny przy Traugutta u schyłku dwudziestego stulecia.

W gdańskich szeregach najlepsi tamtego dnia byli startujący do wielkiej kariery Marek Zieńczuk i Daniel Weber, który wyłączył z gry Grzegorza Nicińskiego, wychowanka Arki Gdynia. Warto dodać, że obecnie Weber działa w futbolu jako agent, opiekując się takimi zawodnikami jak m.in. Sebastian Mila i Paweł Dawidowicz.

Publika: 2.500. Spotkanie z GKS oglądała garstka widzów, ale to i tak była zdecydowanie najwyższa frekwencja tamtej jesieni i w ogóle tamtego sezonu! Fuzyjna drużyna dopiero miesiąc przed meczem z „Gieksą” (od 18 sierpnia) zaczęła występować jako Lechia, odrzucając człon polonijny. Mimo to część kibiców nie traktowała drużyny jako swojej, a gdy dodamy mierny poziom prezentowanej gry mamy efekt w postaci frekwencji na poziomie kilkuset kibiców. Jednak akurat przyjazd „Gieksy” zmobilizował nieco więcej fanów, wciąż w Gdańsku pamiętano, że cztery sezony wcześniej Ślązacy nie przyjechali na wybrzeże, co pośrednio spowodowało spadek Lechii/Olimpii z ekstraklasy. Dodatkowym smaczkiem był fakt, że śląską drużyną kierował wówczas syn znienawidzonego Mariana Dziurowicza, Marek.

Źródło: lechiahistoria.pl