Legia Warszawa 2-1 KS Górnik Zabrze

24.09.2023, niedziela 17:30 – widzów 24 409

Relacja GieKSiarza (Witosa)

Wyjazd z Górnikiem dla GieKSiarzy rozpoczął się tuż przed 12:00, gdy to 11 wagonów pełnych zabrzańskich fanów, wtoczyło się na katowicki dworzec. Dla nas Górnicy ogarnęli zgodowy wagon, wraz z ROW-em oraz Wisłoką.
Podróż standardowo w śląskim stylu: gwarno i integracyjne. Wiadomo, jak to w cugu, jedni są zwolennikami „biegania” po przedziałach w poszukiwaniu swych Ziomali, inni wolą się nie ruszać poza swój wagon, gdzie przedział i tak się nie zamyka lub się non stop zmienia skład, goszcząc co chwila kolejnych Kamratów. Dzięki temu podróż minęła dość szybko.
Wysiedliśmy na dworcu Warszawa Gdańska, skąd autobusami dotarliśmy pod stadion. Jak zawsze w stolicy, problemy z prowokacyjną psiarnią… Szkoda o nich pisać, wystarczy ich poziom idiotyzmu przytoczyć jednym tylko przykładem, gdy już ruszaliśmy w drogę powrotną część z nich, pokazywała w naszym kierunku wyciągniętą dłoń z dwoma palcami, symbolizujący znany znak (L) stołecznych fanów.
Na stadionie było ponad 24 tysiące ludzi, głośno dopingujących gospodarzy. W naszym sektorze 917 osób (w tym 46 GieKSa, 11 Wisłoka i 10 ROW) z ciągłym dopingiem, w tym po kilka wymian uszczypliwości z obu stron w śpiewnym repertuarze. Na początek meczu minuta ciszy dla fana Legii, który zginął kilka dni wcześniej po meczu przy Łazienkowskiej z angielskim Aston Villa. Wiadome było, że zostało to przez nas uszanowane…
GieKSiarze usadowieni zostali na prawo górnego sektora, odznaczając się żółtym kolorem. Jedynie ekipa z Piotrowic była ubrana tego dnia w żałobnym, czarnym kolorze, po stracie Śp. Larego, ku którego pamięci przygotowali odpowiedni transparent. Ogólnie na balkonie w sektorze gości wisiało kilka transparentów, które gościły tam jakiś czas. Zabrzanie uczcili w ten sposób także pamięć Śp. Michała Madeja, wywieszając płótno „Śp. Michalina”, którego akurat w tym dniu przypadła szósta rocznica śmierci. Pamiętano także o problemach i wsparciu dla Zielono-Czarnych „#ROW Rybnik nigdy nie zginie” oraz o własnych kłopotach z włodarzami Zabrza „Nowy właściciel potrzebny od zaraz”.
Piłkarze, mimo że przegrali, zostali docenieni za charakter pozostawiony na murawie. Po meczu długie oczekiwanie na opuszczenie stadionu i jeszcze dłuższe czekanie na podstawienie autobusów, które odwoziły nas w trzech turach. Może było to spowodowane późnym odjazdem naszego pociągu, lecz nikt by się nie zdziwił, gdyby to był kolejny pomysł stołecznej psiarni. W oczekiwaniu na powrotny cug Żabole udoskonalały nową zajebistą przyśpiewkę.
W końcu o 22.20 ruszyliśmy na zot. Powrót wiadomo – „nie ma spania na wyjazdach”, co od zawsze się sprawdza, mimo że większość miała na rano do pracy.
Kolejna zajebista „Górnicza” wyprawa zakończyła się już w poniedziałek. Do następnego KSGKS!

ARO

Oflagowanie: TORCIDA CREW, NA ŚLĄSKU GÓRNICZE ŻYCIE – TAK DŁUGIE JAK SERCA BICIE, KS WISŁOKA, KSGKS, ULTRAS, ŚP. PASTOR, KS GÓRNIK.

Relacja Legionistów

Zaledwie trzy dni po meczu z Aston Villą ponownie wypełniliśmy trybuny naszego stadionu, tym razem przy okazji meczu ligowego z Górnikiem. Chociaż wypełniliśmy to lekka nadinterpretacja – sprzedane zostały wszystkie wejściówki, a na samym stadionie pojawiło się 24,4 tys. fanów – o ponad 3 tysiące mniej niż na meczu z Anglikami. W związku z tym warto przypomnieć karneciarzom, że mają możliwość przepisania swojego miejsca na konkretne spotkanie dla innej osoby, bądź zwolnienie go do ponownej sprzedaży.
Niestety po meczu z Aston Villą tragicznie zginął kibic z Grochowa, Krzysiek „Krzyźwa”. Niedzielny mecz poprzedziła minuta ciszy ku Jego pamięci. Przy fladze Grochowa wywieszony został transparent „RIP Krzyźwa”, a cała ekipa z tej dzielnicy miała na sobie czarne koszulki. Zaraz po minucie ciszy cała nasza trybuna skandowała – „Krzysiek, Krzysiek – pamiętamy!”.
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania trwała dłuższa wymiana uprzejmości z hanysami. „Hej k… chamie, kopałeś metro w Warszawie” – przypomniano stary szlagier. Po chwili dodano kilka kolejnych „pozdrowień” pod adresem przyjezdnych – „Górnik, GieKSa – dwa p…y, hej!”, „Bo Warszawa jest od tego, aby j… was na całego” oraz „J… Górnik jak za dawnych lat!”.
Warto jeszcze dodać, że mecz z Górnikiem odbywał się tego samego dnia co Maraton Warszawski, przez co na mieście (szczególnie w centrum) były utrudnienia drogowe. To o tyle ciekawe, że parę miesięcy temu Marcin Stefański z departamentu rozgrywek tłumaczył, że w przypadku ustalania terminarza liga bierze pod uwagę, że mecze Legii nie mogą odbywać się tego samego dnia co takie imprezy jak Maraton Warszawski (przedostatni weekend września), czy półmaraton warszawski (ostatni weekend marca). Wygląda więc na to, że planujący terminarz nie brali pod uwagę awansu Legii do fazy grupowej europejskich pucharów, bo to właśnie determinowało spotkanie legionistów z Górnikiem właśnie w niedzielę. W niedzielę, 24 września – a ten termin już od 10 miesięcy był znany jako data 45. Maratonu Warszawskiego. Na szczęście większość kibiców do celu dotarła z odpowiednim zapasem czasowym – było o to na pewno łatwiej niż w ostatni czwartek.
Fani Górnika do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym w 917 osób, w tym delegacje GKS-u Katowice (46), Wisłoki Dębica (11) i ROW-u Rybnik (10). W sektorze gości wywiesili 6 flag: „Torcida”, „KSGKS”, „Ultras”, Górny Śląsk, „KS Górnik”, „Wisłoka Dębica” + płótno Ś.P. Pastor. W trakcie meczu na płocie wywieszali również transparenty – „ROW Rybnik nigdy nie zginie”, „Ś.P. Michalina” i „Ś.P. Lary” oraz „Nowy właściciel potrzebny od zaraz”.
Nasz doping stał na bardzo dobrym poziomie. „Staruch” apelował, by wszyscy podeszli z takim samym zaangażowaniem jak na czwartkowym meczu Ligi Konferencji i… było naprawdę nieźle. Szybko, bo już w 8. minucie gry mieliśmy powody do radości, kiedy Pekhart wykorzystał dośrodkowanie Kuna i po chwili mogliśmy odpowiedzieć na tradycyjne pytanie „Ile goli ma Legia?!”. Nasza radość nie trwała zbyt długo – kilkadziesiąt sekund później zabrzanie doprowadzili do wyrównania, na co zareagowaliśmy okrzykiem „Legia walcząca, Legia walcząca do końca!”. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie, a schodzących do szatni piłkarzy żegnały wspierające okrzyki „Hej Legio jesteśmy z Wami!”.
ego dnia na skraju Żylety i trybuny Deyny wywieszony został (nie pierwszy raz zresztą) transparent wspierający naszych braci z ZKS-u – „Nowy stadion dla Elbląga”. Z kolei na trybunie południowej zawisły malowane transparenty „Góra Kalwaria ZP” i „Wyszków 100% Legia” – to właśnie młodzież z tych miejscowości tego dnia najliczniej pojawiła się na trybunie rodzinnej i czynnie uczestniczyła w głośnym dopingu.
Doping w drugiej połowie przybierał na sile z każdą minutą. Na kwadrans przed końcem meczu odpaliliśmy „Gdybym jeszcze raz…” – moc była naprawdę konkretna. Jak się później okazało, to było dopiero preludium do prawdziwego amoku, który miał miejsce w samej końcówce. Następnie śpiewaliśmy „Hit z Wiednia”, jak również „Nie poddawaj się ukochana ma”. Około 90. minuty spotkania w naszym repertuarze zagościła stara, ale jakże piękna pieśń „Legia, Legia Warszawa…”. Kiedy piłkarze wywalczyli rzut rożny, trudno było mówić o śpiewie. To był niesamowity ryk. Gdy zaś kilkanaście sekund później młody Igor Strzałek zdobył zwycięskiego gola nastąpiła prawdziwa ekstaza! Poziom decybeli musiał być niesamowity, bowiem w radości, ryknęliśmy jeszcze głośniej niż chwilę wcześniej – co wydawało się niemożliwe. Jak nic wyszliśmy poza „skalę”. To był niesamowity moment, fantastyczne zwieńczenie tego pięknego meczu przy Ł3 oraz kolejny dowód na to, że wierzyć i zdzierać gardła dla Legii należy do końca.
Po zakończonym spotkaniu podziękowaliśmy piłkarzom za wygraną okrzykami „Legia walcząca do końca”, zaśpiewaliśmy wspólnie „Gdybym jeszcze raz” oraz „Bo Warszawa jest od tego, aby bawić się na całego”. W doskonałych humorach opuszczaliśmy nasz stadion, a przed nami seria meczów wyjazdowych.
P.S. Na Żylecie wywieszone zostały również transparenty „Ś.P. Bartek Czerwo” i „Aladyn Olimpia Elbląg wracaj do zdrowia”.

Źródło: legionisci.com