24.05.2011, wtorek 20:00 – widzów 4200
Relacja kibicowska
Mimo zakazu, dzięki uprzejmości gospodarzy na meczu obecnych kilku fanów z Katowic. ŁKS nie prowadzi dopingu do 85 minuty, przyłączając się do ogólnopolskiego protestu kibiców.
FILM: 24.05.2011 ŁKS Łódź – GKS Katowice TRYBUNY
FILM: 24.05.2011 ŁKS Łódź – GKS Katowice BRAMKI
Relacja sportowa
ŁKS Łódź: Wyparło – Klepczarek, Łabędzki, Mowlik, Woźniczka, Bykowski (77. Kujawa), Kłus, Smoliński (63. Mączyński), Romańczuk (70. Kaczmarek), Kosecki, Mięciel
Trener: Andrzej Pyrdoł
GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Tomasz Sokołowski, Wojciech Szala, Arkadiusz Ryś, Mateusz Niechciał (46. Krzysztof Kaliciak), Paweł Olkowski, Kamil Cholerzyński (75. Piotr Piechniak), Piotr Plewnia (46. Bartłomiej Chwalibogowski), Grzegorz Goncerz, Janusz Dziedzic, Miechał Zieliński
Trener: Wojciech Stawowy
Bramki: Jakub Kosecki (11), Jakub Kosecki (21), Dariusz Kłus (33) -
Sędzia: Marcin Szrek (Kielce)
Ż. kartki: Dariusz Kłus, Rafał Kujawa
8 – tyle meczów z rzędu GKS nie zaznał porażki. Na tym licznik niestety musiał się zatrzymać, bo we wtorkowy wieczór na stadionie przy alei Unii Lubelskiej 2 strzelali tylko zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego pokonując GieKSę pewnie 3:0. Łodzianie pokazali jak gra drużyna idąca na awans.
Wydarzenia na boisku najlepiej skomentował trener Wojciech Stawowy, który na pomeczowej konferencji powiedział: –Trener Pyrdoł chyba nie spodziewał się, że tak łatwo mu dziś pójdzie. Ja też myślałem, że wyżej zawiesimy poprzeczkę, ale dziś przegraliśmy zasłużenie, bo ŁKS był zespołem lepszym. Nie da się nie zgodzić z trenerem Stawowym. Łodzianie bowiem od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego absolutnie kontrolowali wydarzenia na boisku.
ŁKS od początku ruszył do zdecydowanych ataków. Już w 3 minucie próbkę swojej szybkości dał Kosecki, który na własnej połowie przejął źle wyrzuconą z autu piłkę, popędził z nią w kierunku naszej bramki i podał do wychodzącego na pozycję Mięciela, jednak ten – zdaniem sędziego i wbrew protestom miejscowych kibiców – był na spalonym. W 11 minucie role się odwróciły. Tym razem z głębi pola na wolne pole dogrywał Mięciel, a szybszy od naszych obrońców Kosecki dopadł do piłki i wpakował ją do siatki obok wychodzącego z bramki Gorczycy. 4 minuty później Olkowski mógł doprowadzić do remisu. Strzał Cholerzyńskiego zablokował jeden z rywali, dzięki czemu piłka trafiła do stojącego w polu karnym Olkowskiego. Ten miał przed sobą tylko bramkarza, ale strzelił wprost w niego i zamiast cieszyć się z trafienia „Olo” tylko chwycił się za głowę. W 20 minucie Zieliński dobrze przyjął piłkę 18 metrów przed bramką i huknął z woleja, ale piłka przeleciała niecały metr nad poprzeczką. Odpowiedź łodzian przyszła niespełna minutę później i była zabójcza. 10 metrów przed własnym polem karnym Niechciał stracił piłkę na rzecz niezwykle aktywnego Koseckiego, który strzałem z narożnika pola karnego po raz drugi posłał piłkę do bramki. ŁKS prowadził 2:0, ale nie zwalniał tempa. W 25 minucie Kosecki dośrodkował z prawej strony pola karnego GieKSy wprost na głowę Mięciela, ale po jego strzale piłkę bez kłopotów złapał Gorczyca. Chwilę później sędzia odgwizdał bardzo dyskusyjną pozycję spaloną Bykowskiego po dograniu Mięciela. W 29 minucie gola mógł zdobyć Sokołowski, którego dośrodkowanie była tak głębokie, że niewiele brakło, a piłka wpadłaby „za kołnierz” Wyparły. Minimalnie minęła jednak łódzką bramkę. Co nie udało się GieKSie, udało się ŁKS-owi. W 33 minucie Kłus przy bliższym słupku nabiegał na piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego, trącił ją głową i ta przy dalszym słupku wpadła do siatki. Gorczyca ponownie był bez szans, a ŁKS prowadził już 3:0. Jeszcze przed przerwą z trybun usłyszeć można było „ole, ole, ole”, bo łodzianie grali bardzo mądrze, wymieniając masę podań, dzięki czemu nie pozwalali naszym zawodnikom na stwarzanie zagrożenia pod bramką Wyparły.
W przerwie trener Wojciech Stawowy dokonał dwóch zmian i zmienił ustawienie. Od początku II połowy na placu gry zameldowali się Chwalibogowski i Kaliciak, którzy zastąpili Plewnię i Niechciała. Po tych zmianach parę stoperów tworzyli Ryś i Cholerzyński. Na prawą obronę przeszedł Szala, a na lewą Sokołowski. Chwalibogowski ustawił się z lewej strony ataku, Kaliciak z prawej, a Olkowski przesunął się na prawą pomoc. Po kilku minutach Szala wrócił na środek, na prawą obronę przeszedł Olkowski, a Cholerzyński wrócił do środka, gdzie kwadrans prze końcem gry zmienił go Piechniak. Te zmiany nie spowodowały jednak zmiany układu sił na boisku. Tempo gry nieco siadło, ale to nadal ŁKS kontrolował grę. Łodzianie grali wysoko w obronie i często wyprowadzali szybkie ataki. GKS zaś męczył się w ataku pozycyjnym nie mogąc poradzić sobie ze zdeterminowanym rywalem. Momentami zawodnicy ŁKS-u zamykali naszych na ich połowie pokazując, że potrafią wymieniać wiele podań bez przyjęcia. –Może nie była to Barcelona albo Manchester, ale pokazaliśmy, że w piłkę potrafimy grać – cieszył się na pomeczowej konferencji trener Andrzej Pyrdoł. W II części gry GKS w zasadzie tylko raz poważnie zagroził bramce rywala. W 52 minucie groźnie z dystansu strzelał Chwalibogowski, ale piłka o centymetry minęła spojenie bramki Wyparły. Z kolei pod naszą bramką było znacznie bardziej gorąco, ale albo nasi obrońcy wybijali piłkę po ostrych dośrodkowaniach ze skrzydeł, albo rywale pudłowali. W 80 minucie drugiego gola w tym meczu mógł strzelić Kłus, jednak przegrał pojedynek „oko w oko” z Gorczycą. Po chwili Kosecki dynamiczną akcją i strzałem z ostrego konta sprawił kłopoty golkiperowi GieKSy, jednak Gorczyca, choć na raty, to złapał piłkę. Minutę później nie miał już nic do powiedzenia przy strzale przewrotką Woźniczki po rzucie rożnym. Tym razem piłka odbiła się jednak od poprzeczki i wyszła w pole. W końcówce swoje szanse mieli jeszcze Mączyński, Kosecki i Kaczmarek, ale na ich drodze stawał Gorczyca, lub brakowało precyzji. W II połowie kibice nie doczekali się goli i mecz skończył się pewną i zasłużoną wygraną ŁKS-u 3:0.
Obecni na meczu miejscowi dziennikarze z uznaniem stwierdzili, że ŁKS zagrał jak w najlepszych meczach rundy jesiennej. Obserwując grę łodzian trzeba przyznać, że zasłużenie przewodzą I-ligowej stawce, a wtorkowym zwycięstwem – jeśli w środę Flota nie wygra z Niecieczą – przypieczętowali swój powrót do Ekstraklasy.
Źródło: gkskatowice.eu