Marsz Niepodległości 2011

11.11.2011, piątek

Relacja GieKSiarza

„11 tysięcy na 11.11.11″ takie było główne hasło mobilizujące, środowiska nacjonalistyczne na 11 Listopada,  hasło budzące wyobraźnie, biorąc pod fakt, że rok temu na Marszu Niepodległości było z 2.5 tysiąca osób! Nie ma co ukrywać, że głównie wśród kibiców trwała największa zorganizowana mobilizacja, przede wszystkim za poczynania Donka i jego świty. Oczywiście kibice GieKSy też się wybierali ;) Stety/niestety, dość wczesna godzina zbiórki na wyjazd, dość mocno pokrzyżowała nam plany organizacyjne i zamiast wesołego kibolskiego busa pozostało kombinowanie jak być na Marszu i wyrobić się na mecz w Elblągu, jesteśmy zwykłymi ludźmi, czas nas bardzo ograniczał, a teleportu nie mieliśmy ;) Rok temu też mieliśmy podobne problemy, no cóż, życie kibola nie jest usłane różami ;) Ostatecznie postanowiliśmy do Warszawy pojechać busem organizowanych przez ONR BG, po marszu zostać w stolicy i dosiąść się do naszych jadących do Elbląga, więc jak widać dla chcącego nic trudnego. Oczywiście po drodze było jeszcze kilka komplikacji związanych z autobusem, ale ostatecznie zakończyło się tylko na stresie. Powoli zbliżał się 11 Listopada, wraz z tym w mediach jak rok temu nasilała się lewacka propaganda, która była nakręca m.in, przez Kazię, która wzdychała że brak nam „alternatyw” (jej pedalskiej degeneracji nie chcemy) czy Blumsztaj, mistrz Izraela w rzucie kamieniem, sapał że faszyzm rośnie w siłę… Choć trzeba przyznać że propagandę mieli bardziej przemyślaną niż rok temu, choć nadal opiera się ona na pomówieniach i kłamstwach, nam to nie przeszkadzało, tylko jeszcze bardziej mobilizowało szyki.

Nadszedł długo oczekiwany dzień wyjazdu, zbiórkę mieliśmy na Katowickim „rynku”, ludzie pospłacali zaległości, pogadali i mogliśmy ruszać w stronę Warszawy. Jechaliśmy 3 pełnymi busami, w tym około 15 kiboli GieKSy. Los chciał, że trafiliśmy do wesołego busa ze starą, wesołą, gwardią skinów ;) Podróż mijała nam w bardzo wesołej atmosferze opowieści P. o tym jak z ojcem „oczyszczał” Hiszpanię z nigeryjskich alfonsów ;) Za Częstochową dowiadujemy się, że Raków miał spotkanie z niemiecką antifą i milicja nie chce ich wypuścić ze stacji. Po chwilowej rozkmince, sytuacja się uspokaja i już do samej Warszawy spokój, tylko od czasu, do czasu w radiu słyszymy relacje że są jakieś ganianki na Nowym Świecie. Dojeżdżamy do Warszawy, w centrum wysiadamy z busów, „niestety” wysiedliśmy od złej strony i aby dojść na miejsce naszej zbiórki musielibyśmy przejść przez… blokadę ;) Policja w ostatniej chwili orientuje się, że my to raczej nie na blokadę, ale mimo wszystko paru lewaków załapuje się na rozmowę dydaktyczną. Okrężną drogą dochodzimy na Pl. Konstytucji, ludzie ciągną ze wszystkich stron, imponujący widok… Na miejscu zbiórki czuć napięcie, słychać wybuchające achtungi, widać że przy kordonie policji od strony blokady wrze, w pewnym momencie widzimy jak w ruch idą pałki, resztę to chyba każdy widział w TV. Dodam tylko od siebie, że z 25 tys. tłumu dymiło może z 200 osób…reszta, w tym nawet wiele kumatych odpuściła, uznając że to nie odpowiedni moment. Gdyby chociaż jakaś znacząca część z tłumu ruszyła, policja zbierałaby kaski przez kilka dni, więc nie mają co się cieszyć, że „poradzili sobie z sytuacją” bo to gówno prawda, tylko od nas to zależało… Po około 30 minutach sytuacja się całkowicie uspokaja i marsz rusza w przeciwnym kierunku od miejsca zamieszek, co ciekawe idzie on bez całkowitej obstawy policji i jest … spokój, skąd my to znamy, że gdzie policja, tam zadyma. Atmosfera marszu była bardzo podniosła, masa rac, morze ludzi… W marszu spotykamy kolejne osoby z GieKSy, które przebyły pociągami, autami, łącznie na marszu było ze 40 kibiców GieKSy. Wśród nas idą od dzieci w wózkach, po kombatantów z NSZ, kibice Lecha, obok kibiców Legii, multum flag, bannerów organizacyjnych, na prawdę dość spory przekrój społeczeństwa, wszyscy ponad podziałami, dla wspólnego celu – rewelacja.

Marsz dociera do pomnika Romana Dmowskiego, pojawia się milicja… i znowu gorąca atmosfera, nawet starzy ludzie krzyczą prowokacja, czuć ogólne wkurwienie, gdzieś tam w oddali pali się wóz TVN…Po chwili na wniosek policji Marsz zostaje rozwiązany i ludzie się powoli rozchodzą. Jest godzina 18 a my do pociągu mamy prawie 10 h… „Gupio sytuacjo” wynikłą, bo myśleliśmy, że marsz skończy się z 3 h później. Postanawiamy poszukać jakieś meliny na mieście, ewentualnie hotelu. Zaczepia nas jakiś facet, który proponuje nocleg w… klasztorze ;) Jest to dla noś nowego, ale decydujemy się spróbować, niestety, zakonnice słyszały już o zamieszkach w TV i się lekko przeraziły na myśl że my, to ci, co tam byli i pewnie dymili… no grzecznie nas pogoniły i tyle ;) Następnie wylądowaliśmy w 5 gwiazdkowych hotelu, ale tam nie znaleźliśmy noclegu, ostatecznie odpuściliśmy poszukiwania i zamelinowaliśmy się w dworcowym barze 24h. Po godzinie wiedziałem, że raczej tam nie wytrzymam ponad 6 godzin. Część osób ruszyła na miasto, cześć twardo siedziała na dworcu, ja poszedłem pozwiedzać Warszawę nocą, ostatecznie wylądowałem w hotelu na Krakowskim Przedmieściu ;) Około  4 zbieramy się na peronie i czekamy na naszych, wszyscy zmęczeni ładujemy się do wesołego cuga, a do dopiero połowa wyprawy… Słowem zakończenia dodam, że niech żałuje każdy kto odpuścił wyprawę, marsz okazał się ogromnym sukcesem bo zgromadził ponad 25 tys osób, baa można stwierdzić że uczestniczyliśmy w przełomowym wydarzeniu, 25 tys. głównie młodych osób to jest fakt, i TVN wraz z GW nic na to nie poradzą. Do następnego  i aby za rok kolejka ligowa była dla nas bardziej łaskawa.

P.

Źródło: zin SK1964 nr 40 (Katowice) kwiecień 2012