05.06.2010, sobota 17:00 – widzów 2500
Relacja kibica GieKSy
Ostatni mecz w sezonie 2009/10, to wyjazd do niedalekiego Kluczborka. Długo czekaliśmy na decyzję odnośnie naszego wyjazdu, wszystko przez… jedną serpentynę… Dziwni panowie (czytaj: pzpn) za rzuconą serpentynę na murawę zamknęli miejscowy stadion. Zielone światło dostaliśmy dwa dni przed szpilem. Na dzielnicach i FC wszyscy trzymali rękę na pulsie, więc w dniu meczu na zbiórce zjawił się każdy GieKSiarz, któremu zależało.
Podróż cugiem minęła bardzo szybko, już dawno nie było tak dużo miejsca w przedziałach. Można było spokojnie się przemieszczać, bez zbędnego przepychania się:) Przy dobrych okolicznościach można było też rozłożyć swoje stare kości na większej powierzchni niż zawsze:)
Z dworca w obstawie psiarni ruszyliśmy w stronę stadionu. Spacerek w skwarze trwał około 15 minut. Przez całą drogę z zaciekawieniem obserwowali nas mieszkańcy Kluczborka. Wejście do klatki odbywało się dość szybko mimo kamerownia z każdej strony. Na płocie zawisły flagi: GKS KATOWICE” i „GieKSa jest tylko jedna”. Teraz pozostało już tylko czekać co pokażą grajkowie, czy będzie im się chciało godnie pożegnać z kibicami, czy odjebać pańszczyznę. Wybrali drugie wyjście, ale po kolei… Zajęliśmy swoje miejsca w klatce popijając wodę, którą podrzucił miejscowy klub – na upał to było jak zbawienie:) Od pierwszych minut ruszyliśmy z dopingiem (trochę ospałym) i z minuty na minutę było u nas coraz ciszej… Żenujące widowisko jakie zafundowali nam nasi kopacze wołało o pomstę do nieba! W drugiej połowie największą atrakcją było polewanie się wodą, a grajkowie otrzymali od nas zasłużoną porcję gwizdów! Kibice MKS-u pokazali się z dobrej strony – doping przez 90 minut + machajki. Po zakończonym szpilu kopacze potulnie podeszli pod sektor i wysłuchali co myślimy o takiej postawie! Do domu wracamy w kiepskich nastrojach – utrzymaliśmy się w marnym stylu, a następny wyjazd dopiero pod koniec lipca…
Jackoow
Źródło: zin SK1964 nr 24 (Katowice) sierpień 2010
W Kluczborku zameldowało się 343 szalikowców z Katowic, w tym kilkunastu z Giszowca.
Relacja fana GieKSy
O tym, że będziemy jechać na ten wyjazd dowiadujemy się na 3 dni przed nim. Szybko się organizujemy i ostatecznie udaje nam się zebrać w 371 osób. Na płocie sektora gości zawisły 3 flagi. W pierwszej połowie znakomita zabawa na sektorze, zaś w drugiej na znak protestu przeciwko chu*owiźnie jaką prezentowali nasi piłkarze zaprzestajemy śpiewać i w milczeniu oglądamy jak grajki przegrywają 3-0. Podsumowując 6 porażek do zera w ostatnich 6 szpilach sezonu… Należy w tym miejscu pochwalić organizację w Kluczborku, wejście niesamowicie sprawne, hektolitry wody mineralnej, chciałoby się tak wszędzie.
Powrót pod znakiem imprezy w przedziale nowo powstałej Grupy Południe, która ma zacieśnić współpracę południowych dzielnic Katowic.
Berki
Źródło: zin SK1964 nr 24 (Katowice) sierpień 2010
FILM: 05.06.2010 MKS Kluczbork – GKS Katowice (1)
FILM: 05.06.2010 MKS Kluczbork – GKS Katowice (2)
FILM: 05.06.2010 MKS Kluczbork – GKS Katowice (3)
FILM: 05.06.2010 MKS Kluczbork – GKS Katowice KONFERENCJA
Relacja sportowa
MKS Kluczbork: Stodoła – Orłowicz, Odrzywolski, Copik, Nitkiewicz, Niziołek, Nowacki, Kazimierowicz (63. Hober), Glanowski, Sobota (88. Kowalczyk), Tuszyński (75. Emeka John)
Trener: Grzegorz Kowalski
GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Grzegorz Szafrański, Łukasz Uszalewski, Arkadiusz Ryś, Mateusz Niechciał, Łukasz Wijas (60. Michał Suda), Kamil Cholerzyński (80. Arkadiusz Kowalczyk), Gabriel Nowak (44. Bartłomiej Dudzic), Tomasz Hołota, Piotr Plewnia, Adrian Napierała
Trener: Robert Moskal
Bramki: Waldemar Sobota (30), Rafał Niziołek (43), Michał Glanowski (56) -
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Ż. kartki: – Adrian Napierała
Piękne pożegnanie sezonu: MKS Kluczbork – GKS Katowice 3-0
Rozgrywki się skończyły, ale jako że mecz Sandecja Nowy Sącz – GKP Gorzów został przełożony ze względu na zagrożenie powodziowe w Nowym Sączu, ostateczna lokata MKS-u nie jest jeszcze znana. Na razie nasz zespół jest szósty i tylko wygrana GKP w Nowym Sączu spowoduje, że gorzowianie zajmą 6., a MKS 7. miejsce.
- Przed startem rundy wiosennej taka lokata na koniec sezonu nawet nam się nie śniła – mówił lewy pomocnik MKS-u Kamil Nitkiewicz, który przeciwko katowiczanom zagrał na lewej obronie w miejsce kontuzjowanego Piotra Stawowego. – Co tam na początku rundy. Jeszcze przed dwoma ostatnimi kolejkami naszym celem było zapewnienie sobie utrzymania. To była dla nas bardzo udana runda. W kilku spotkaniach brakowało nam skuteczności, ale na koniec wygraliśmy wysoko dwa mecze. Najpierw w Płocku 4-0 z Wisłą, a teraz z GKS-em.
- Zadanie z GKS-em mieliśmy ułatwione – oceniał prawy obrońca MKS-u Adam Orłowicz. – Rywale byli mocno rozbici. Przed meczem z nami przegrali bowiem pięć spotkań z rzędu nie zdobywając ani jednej bramki. GKS ma problemy finansowe i kadrowe. To było widać w tym spotkaniu. Wygraliśmy bowiem dość łatwo.
- Czapki z głów przed MKS-em – mówił II trener „GieKSy” Henryk Górnik. – Dzięki temu, że wygrał w Płocku my się utrzymaliśmy. Chyba się zespołowi z Kluczborka należy za to od nas skrzynka piwa. Nie wyobrażam sobie, co by się mogło stać, gdyby nasz mecz z MKS-em decydował o tym czy się utrzymamy czy nie. Jesteśmy strasznie rozbici. Najważniejsze, że się utrzymaliśmy, choć nie przypominam sobie serii, żeby GKS przegrał sześć meczów z rzędu nie zdobywając nawet bramki.
Sobotni mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy. W 5. min Tomasz Copik zdobył gola głową, ale był na spalonym. W odpowiedzi w 10. min z 18 metrów strzelał Gabriel Nowak, ale zbyt lekko i nasz golkiper Krzysztof Stodoła poradził sobie z tym uderzeniem. Po drugiej stronie boiska szarżował Patryk Tuszyński, ale jego strzał bramkarz GKS-u Jacek Gorczyca odbił na rzut rożny.
W 19. min mógł paść niesamowity gol. Dawid Nowacki uderzył z woleja z ponad 25 metrów lewą nogą, ale piłka trafiła w poprzeczkę bramki gości. W 29. min padła jednak bramka, która również mogłaby być ozdobą wielu spotkań. Waldemar Sobota miał piłkę przy nodze 18 metrów od „świątyni” strzeżonej przez Gorczycę. Najlepszy strzelec MKS-u popatrzył gdzie stoi golkiper GKS-u i pięknym technicznym strzałem w okienko nie dał mu szans na skuteczną interwencję.
To był ostatni mecz Soboty w barwach MKS-u. Jest już przesądzone, że przechodzi do klubu z ekstraklasy. Najbardziej zainteresowane nim są Górnik Zabrze i Śląsk Wrocław, ale jest on również na „liście życzeń” Cracovii Kraków i GKS-u Bełchatów. Z formą jaką prezentował przez trzy lata w MKS-ie powinien spokojnie dać sobie radę w ekstraklasie. Kiedy tuż przed końcem spotkania „Waldi” opuszczał boisko kibice zgotowali mu wielką owację.
- A może nigdzie nie odchodzę – śmiał się Sobota, który był w doskonałym humorze.
Nawet jednak działacze MKS-u nie mają wątpliwości, że 23-letni napastnik nie zostanie w Kluczborku.
W 43. min na 2-0 wynik podwyższył Rafał Niziołek mocnym strzałem z 25 metrów. Gorczyca znów był bez szans. Trzecią bramkę zdobył Michał Glanowski. Piłkę zgrał mu na linię pola karnego Sobota, a rozgrywający MKS-u przepchał się między dwoma defensorami gości i strzałem z 12 metrów w „krótki róg” pokonał Gorczycę.
Goście na miarę skromnych możliwości starali się o zdobycie honorowej bramki. W 64. min Niziołek w ostatniej chwili zablokował Kamila Cholerzyńskiego, a najlepszą okazję w doliczonym już czasie gry zmarnował Adrian Napierała. Będąc pięć metrów od bramki gospodarzy strzelił jednak wysoko nad poprzeczką.
Najbliżej podwyższenia wyniku na 4-0 był rezerwowy Wojciech Hober. W 67. min po dośrodkowaniu Niziołka sprytnie główkował z ostrego kąta lobując Gorczycę. Futbolówka trafiła jednak w poprzeczkę.
Źródło: nto.pl