Relacja Legionisty
W dzień meczu na ulicach mnóstwo niemieckich i polskich kibiców. Właściciel jednego z pubów przyczepił sie do flagi którą wywiesili tam Polacy i nakazuje ją ściągnąć. Flaga oczywiście pozostaje na miejscu i wkracza psiarnia zawijając naszych kibiców. Policja zatrzymuje też ponad stu Polaków, którzy byli podejrzani o… chęć zrobienia awantury. Większość po meczu zostaje wypuszczona. Starcia z psami notują także kibice z Niemiec. Na meczu jesteśmy w mniejszości, co jest całkiem normalną sprawą (coś ponad 15 tysięcy). Niemcy na początku prezentują oprawę rozwijając sektorówkę z wizerunkiem orła-piłkarza biegnącego z piłką na tle murawy. Sektorówkę uzupełnia kartoniada: w górnej części trybun kibice podnoszą kartony w barwach Niemiec co łączy się z namalowaną kartoniadą na sektorówce, a w dolnej części zielone kartony co łączy się z murawą na sektorówce.
Źródło: zin LEGIA FANS 2006 nr 10 (Kwidzyn)
Relacja BKS-u Bielsko
„Biednemu wiatr wieje w oczy…” Tym o to stwierdzeniem można podsumować nasz wyjazd do landu, który zakończył się niestety na granicy. Mimo to, że niestety o biletach na mecz mogliśmy generalnie zapomnieć to i tak, ak większość kibiców, zdecydowaliśmy się udać na mecz. Niestety nasza przygoda zanim na dobre się zaczęła swój koniec znalazła już na przejściu granicznym Zgorzelec-Jędrzejowice. Niemieckie służby celne oraz policja urządziła nam sześć godzin postoju oraz konkretne trzepanko samochodu. Ich podejrzenia przede wszystkim wzbudziła czarna bluza z gotyckim napisem „BKS Bielsko-Biała”, vlepki, szalik z trupią czaszką oraz… polisa NW u dwóch uczestników podróży. Fakt, że nie posiadaliśmy biletów zrobił również swoje…, a Niemcy do znudzenia na wspomnienie powyższych akcesoria zadawali pytania „was ist das?”, „jaa hooligans, ja”. Ekipa może i była dobrze zorientowana we wszystkich klimatach towarzyszących życiu kibica, ale nikt nie chciał się „przedstawić” (…) Nie pomogły z naszej strony żadne tłumaczenia, ściemy, że bilety na nas czekają itp. Jeden z kumpli nie wytrzymał i trafił do aresztu…, a całej grupie wystawiono decyzje o zakazie wjazdu na terytoriom Bundesrepublik der Turkei w dniach 13-17.06.2006 podając w/wym. nota bene śmiechu warte przyczyny zatrzymania. Szczęściem w nieszczęściu może być tylko to, że helmuty nie znalazły piro i… pozdro dla wszystkich kibiców którzy mieli okazję przebywać na biało-czerwonym szlaku ps. j***pzpn
Źródło: zin LEGIA FANS 2006 nr 10 (Kwidzyn)
Relacja Polonii Bydgoszcz
Na ten mecz wybieramy się w 4 osoby (3 z Polonii i gościnnie kibic Petrochemii Płock). Wyjeżdżamy z Bydgoszczy już w poniedziałek wieczorem gdyż mieliśmy zapewniony nocleg w okolicach Kolonii (100 km od Dortmundu). Dzięki temu jak się później okazało ominęliśmy niepotrzebne kontrole na autostradach w okolicach miasta gdzie odbył się mecz. Dużo osób z Polski nie zostało wpuszczonych do miasta bo policja niemiecka uważała że są to osoby szukające mocnych wrażeń. W dniu meczu lądujemy pod stadionem ok. 15:00. Stadion i wszystkie obiekty wokół niego są godne podziwu i aż żal ściska że nie mamy takich w Polsce. Po zapoznaniu się z miejscami gdzie można obejrzeć mecz (oczywiście nie posiadamy biletów) wybieramy hale na terenie Borussi. Na hali większość Polaków zebrała się na balkonie w liczbie ok. 2 tys. osób (pojedyncze osoby z Pogoni, Zagłębia Lubin, Lechii). Na hali było ok. 7 tys. osób. Przed meczem można zauważyć kibiców z całej Polski i świata. Również przed meczem spotykamy naszych ziomali ze Stomilu. Doping był prowadzony przez cały mecz chociaż byliśmy przekrzykiwani przez kibiców niemieckich. Po meczu w 5 (my plus jeden ziomek z Olsztyna) udajemy się na starówkę na której imprezowali Niemcy po wygranym meczu. Zero prowokacji z ich strony, poza głupimi przyśpiewkami. Na starówce bardzo dziwne zachowanie policji niemieckiej która zawija kilku Polaków dosłownie za nic! O 2 w nocy opuszczamy Dortmund i udajemy się na nocleg do Kolonii.
Źródło: zin LEGIA FANS 2006 nr 10 (Kwidzyn)
Relacja kibica z Rzeszowa
Z Rzeszowa wyruszamy we wtorek popołudniu autem w 3 osoby (wszyscy bez biletów). W nocy spotykamy się jeszcze z chłopakami z Legnicy i jedziemy dalej na przejście w Jędrzychowicach. Niestety lipa na granicy, której mogliśmy się spodziewać. Nie wpuszczają nam auta do Niemiec, bi nasze próbne niemieckie blachy są przeterminowane. Trochę wku*wieni i zawiedzeni postanawiamy jednak zostawić furę i szukać wolnych miejsc w autach z polskimi kibicami. Udaje się nam to, ale musimy się rozdzielić. Niestety przez te okoliczności jesteśmy w Dortmundzie dopiero koło 18:00 i mamy mało czasu na rozejrzenie się po mieście i pod stadionem (właściwie w całym naszym wyjeździe tylko tego żałujemy). Zaraz po dotarciu do miasta zgadujemy się smsami, aby się spotkać i szukamy już powrotnego transportu. Na parkingu, peronach kolejki miejskiej, pod halą i stadionem przybywa ludzi. Głównie są to typowi małyszowi fani, o Niemcach już nie wspominając. Trudno zobaczyć kogoś z polskich ekip. Wzmagają się powoli śpiewy, które były raczej wyrównane. Kiedy jesteśmy już razem w 3 udajemy się w poszukiwaniu telebimu i tak trafiamy na hale widowiskową która jest położona kilkaset metrów od stadionu. Tam już lepsze towarzystwo (osobiście zauważyłem kogoś z (L) i Pogoni Szczecin). Tam też można usłyszeć już śpiewy typu „je*ać pzpn” i „jesteśmy u siebie”. Po zdegustowaniu mega syfskiego piwa wbijamy na hale. Od razu siadamy na trybunie gdzie już siedziała spora grupa Polaków. Balkon był przyozdobiony takimi flagami jak Olsztyn, Lubin, Łęczna. Atmosfera gorąca już długo przed meczem. Coraz głośniejsze śpiewy, jakaś muzyka podkręcona przez DJ. W momencie rozpoczęcia meczu nas około 1-2 tys, Niemców 2,3 razy więcej. Podczas hymnów obustronne gwizdy, oprócz tego lecą jakieś serpentyny w Niemców. Staramy się działać dopingiem choć przy zrywach Niemców bywało trudno, jednak były też momenty kiedy podłapywaliśmy doping Polaków ze stadionu oraz chwile bezradności piłkarzy gospodarzy kiedy to nasz śpiew był głośniejszy. Nastroje na sektorze wyśmienite aż do 90 min po której to większość w milczeniu udaje się na parking. Po drodze widzę co najmniej kilka dużych patroli policji, czyli próbowanie czegoś skończyło by się szybko. Na parkingu udało mi się znaleźć wolne miejsce w jakimś aucie wracającym do Polski i potem na różne sposoby (stop, pociąg) wracam do Rzeszowa. Kolegom zajmuje to dłużej, ale ostatecznie również odbierają furę z granicy i wracają do domu. Podsumowując wyjazd ciekawy i warto było jechać dla tej atmosfery i przygody. Fajnie też będzie za kilkanaście lat powiedzieć „byłem tam”.
Źródło: zin LEGIA FANS 2006 nr 10 (Kwidzyn)
Relacja Górnika Zabrze
Przyjeżdżamy do Dortmund ok. 12.30 w 9 osobowej grupie pod dworcem spotykamy innych Żaboli, właśnie trzepanych przez polizai (7 zawiniętych). Na rynku z fontanną spotykamy 5 osób z ROW-u Rybnik. Widoczny i słyszalny był ŁKS Łódź wraz z Tychami, pozdrawiają również Zawiszę. Następnie udajemy się w okolice karuzeli ala LONDON EYE i tam jest nas ok. 30 osób, śpiewamy sobie i robimy fotki. Ponadto na mieście widoczna liczna ekipa z Kwidzyna. Później udajemy się pod stadion, gdzie są problemy z psami. Na szczęście kończy się na sprawdzaniu paszportów. W międzyczasie polizai z naszą policją zawija kilkunastu chłopaków z Lecha Poznań. Spotykamy też kolejne grupy Żaboli oraz 3 osoby z Wisłoki. Pod halą jest nas ok. 50, część idzie na stadion, a reszta na rynek na telebim. Tam nic godnego odnotowania, po meczu podczas powrotu naszej 8 spokój, jedyne warte odnotowania to intonowane przez nas hasło: „Klose Podolski nie przyjeżdżajcie do Polski” oraz „Deutchland Turkenland” co wku*wia Niemców bardziej niż wyzywania ich od epitetów powszechnie używanych za obelżywe.
Źródło: zin LEGIA FANS 2006 nr 10 (Kwidzyn)