PC: 1. FK Příbram 2-0 Banik Ostrava

07.10.2009, środa

Relacja GieKSiarza

Mecz w Pribramiu zapowiadał się nieciekawie, po pierwsze to puchar, kibicowsko to żadna ekipa, wyjazd daleki i bez ciśnienia, w dodatku środa. Dlatego też postanowiłem, że nie jadę. Nie mam jednak silnej woli i dałem się przekonać… bardzo wczesnym rankiem spotykam się z Dr. Housem w ustalonym miejscu, którym jest miejscowy dworzec PKP. Pociąg przyjeżdża punktualnie co dla naszego wyjazdu miało mieć kluczowe znaczenie gdyż w Bohuminie na przesiadkę mieliśmy mieć tylko 20 min, dlatego też co kilka stacji porównujemy czas z rozkładem. O ile z początku pociąg jedzie punktualnie to mniej więcej od Łazisk zaczyna się stres, początkowo 5… później 10,12 minut opóźnienia dawało powody do niepokoju… Wsiadając do pociągu oczywiście nie zakupiliśmy biletów, kanar przychodzi dopiero za Wodzisławiem, od razu chuj wyskakuje z pretensjami, że po wejściu do pociągu musieliśmy się do niego udać, my na maxa wkurwieni, że na 20min jakie mieliśmy mieć w Bohuminie może nie starczyć na przesiadkę – co skończyło by się zakończeniem wyprawy, chcemy na stacji Rudyszwałd wysiadać. Pociąg jednakże za szybko wyjeżdża… w końcu gość odstępuje od mandatu i wypisuje nam bilety… oczywiście z naszej strony padła mała ściema co do stacji, na której wsiedliśmy, gość jednak uwierzył na słowo i my „Radlińska GieKSa” jedziemy dalej. Przekraczając granicę stres spowodowany kryterium czasowym sięga maximum… 16min na granicy i nadal jedziemy… W Bohuminie mamy minutę (sic!) na przesiadkę, a nie widać nikogo z FCB… dopiero w jednym z okien cugu na Pragę widzimy jednego znanego nam fana FCB. Oprócz niego w cugu jest jeszcze tylko jedna fanka. Pytamy, czy aby na pewno to tym cugiem ma jechać Banik – pada odpowiedź twierdząca. Dopiero na Svinovie dosiada się większa ekipa Banika, która jednakże w porównaniu z pozostałymi wyjazdami FCB na jakich byłem – liczbowo wypada słabo. Podróż do Pragi mija spokojnie, tam przesiadka…Później kolejna której o mały włos byśmy nie przegapili bo Banikovcy zapomnieli nam powiedzieć, że wysiadają.

W Pribramie Banik nie bardzo wie jak jechać na stadion, wszyscy pakujemy się do busa nr 2… który jednak nie chce ruszyć bo nie każdy z nas ma bilet, przyjeżdża kolejna „dwójka” – odjeżdża a my dalej stoimy w busie, który nie chce ruszyć , przyjeżdża sporo psiarni – nie posiadający biletów wysypują się i udają się z powrotem na dworzec by tam złapać jakiś transport. Okazuje się, że idzie jechać tylko ww. dwójką… czekamy na kolejną, którą już spokojnie jedziemy w stronę stadionu. Oczywiście musieliśmy pojechać o dwa przystanki za daleko co zmusza nas do pieszej eskapady pierw przez os. domków jednorodzinnych a później przez las – oczywiście cały czas nikt nie był pewien czy idziemy dobrze… Na szczęście docieramy w okolice stadionu, skąd oczywiście trafiamy do knajpy, w której jednak nie forujemy tempa. Później idziemy na stadion, po drodze zdrapujemy jedną vlepkę kuRw z Załęża która zapewne została nalepiona przez Brno/Slovan … Na samym stadionie szok, miejscowi chyba nie wiedzieli, że jest mecz, bo było ich kilkuset, w dodatku rozsiani bo dość dużym stadionie sprawiali wrażenie jakby ich nie było. Banik w bardzo słabym stylu przegrywa 2-0 i zaraz po meczu jak najszybciej udajemy się na dworzec by zdążyć na pociąg do Pragi. W Pradze bardzo szybka przesiadka, szybka na tyle że część Banika wsiada do pociągu którym ma jechać… a część do pociągu który co prawda do Ostrawy ma jechać ale dopiero godzinę później. Pociąg rusza, na kolejnym praskim dworcu widzimy 3 Bohemików których mecz skończył się mniej więcej w porze naszego powrotu. Jednak ci nie wsiadali do cugu, a byli zbyt daleko by się z nimi „przywitać”. Na obchód rusza jeden fan Banika, po chwili daje cynk że dalej siedzi w szalu fan Bohemii, który jednak ma zamknięte drzwi od przedziału, drzwi zostają otwarte w sposób siłowy, klonka (po czesku kangur – znajduje się w herbie Bohemias) dostaje kilka strzałów, traci szal łączony Bohemians-St. Pauli poczym go zostawiamy. Dalsza cześć podróży w miarę spokojna, w miarę bo jak zwykle nie zabrakło śmiesznych akcji jakich nie brakuje gdy Banikovcom uderzy wódka do głowy. Wysiadamy w Bohuminie, tam ok. 2h czekamy na nasz cug przy okazji zwiedzając miasto. W domu jesteśmy po prawie 25h od rozpoczęcia eskapady.

F.L/FC Radlin

Źródło: zin SK1964 nr 16 październik 2009

Na tym meczu jest obecny 72 Chacharów, w tym 2 GieKSiarzy.

Źródło: zin SK1964 nr 17