Relacja kibica z Brigade Germany
W środę mieliśmy dwie opcje: jechać na SFC Opava – Banik Ostrava lub na Górnik Zabrze – Pogoń Szczecin. Ja wybieram Ostravę, reszta pojechała na Górnik.
Zbiórka na Ostrave była już o 9.00 w Katowicach. Jedzie 13 GieKSiarzy i jeden kibic Banika, który był z nami w Łodzi. Wybieramy PKS, gdyż pociągi o tej porze nie jeżdżą. Przed wyjazdem, jeden z nas nawiązuje bliższą “znajomość” z sympatykiem Zagłębia Sosnowiec. Po 1,5h jesteśmy w Cieszynie, gdzie piechotą przekraczamy czeską granice. Odtąd dalej jedziemy już pociągiem do Ostravy. Już na miejscu udajemy się do knajpy “Parlament”, gdzie jemy obiad, pijemy parę piwek i “Kufolę” (czeska Cola?). Kibice Banika okazują się bardzo dobrymi gospodarzami!!! Jeszcze raz wielkie dzięki!! Do Opavy wybieramy się godzinę przed meczem. Pociąg pełny kibiców Banika. Po drodze na stadion mijamy kilka “atrakcji” turystycznych. Na stadion wchodzimy bez kolejki, dzięki kolegom z Banika. Każdy dostaje białą koszulkę. Mecz wygrywa Banik! Po meczu kolejne “atrakcje”, tym razem już przed samym stadionem. Szkoda że trzeba wracać wcześniej, żeby zdążyć na samolot. Z chęcią wypiłbym jeszcze “Kufole” z Banikiem. Do Katowic wracamy około godziny 23. Pora spać, gdyż o 4.00 trzeba wstać na samolot.
Był to bardzo fajny, dwudniowy wyjazd z BRIGADE GERMANY. Niech żałują wszyscy Ci, co z nami nie jechali. Mam przed nosem Westfalenstadion na 81000 ludzi i niby najlepsza atmosfera w całej Europie. Ja jednak wolę jechać na mecz do Katowic i Ostravy!!!
Źródło: zin SK1964 nr 14 (Katowice) wrzesień 2009
Relacja GieKSiarza
Zapewne większość z czytających tą relacje oglądało film „Hooligans” i pamięta scenę, w której kibice obu drużyn dowiadują się że po wielu latach czekania wreszcie dojdzie do meczu obu drużyn w krajowym pucharze – podobnie było w tym wypadku, tyle że to nie literacka fikcja a życie. Po 5 latach czekania, które ze względu na pozycje obu drużyn w swoich ligach zapowiadały się na bardzo odległe w czasie, jednakże dzięki pucharowi wreszcie doszło do derbów!
Skład na wyjazd autem kombinujemy 2 dni wcześniej, zbieramy się w ustalonym miejscu o ustalonej porze w ustalonym i jedziemy. Już od początku podróży melanżujemy. Z małymi problemami natury organizacyjnej docieramy do miasteczka Haj ve Slezku skąd cugiem udajemy się do Opavy – oczywiście tradycyjnie już nie posiadamy jakże dziwnego i osławionego złą sławą przedmiotu zwanego biletem, to jednak nie przeszkadza nam spokojnie dojechać do Opavy. Tam wraz z grupą ok. 150 Banikowców udajemy się pod stadion, oczywiście nie prosto na stadion bo chyba byśmy musieli być z Chin żeby po drodze nie zahaczyć o market, by nabyć nasz ukochany złocisty płyn. Pod stadionem jesteśmy kilka minut przed meczem, spotykamy naszych, którzy opowiadają nam o starciach przed meczem, których była cała masa. Na stadionie jest już cała GieKSa oprócz naszej piątki i osoby, która na stadion nie chce wchodzić… Banik załatwia nam tylko 3 bilety na które wraz z jeszcze kilkoma osobami wchodzimy . Na stadionie dostajemy białe koszulki i przystępujemy do oglądania meczu, rozmów przy piwie ze znajomymi i oczywiście dopingu. Banik na mecz dostał 1400 biletów których oczywiście brakło, ale i to nie było problemem bo sporo osób nabyło bilety przeznaczone dla miejscowych, tak więc ich liczbę trzeba oszacować na 1600 z czego ok. 30 stanowiła GieKSa. Pod stadionem dochodzi do dymów, Śląsk ponoć chce z nami walczyć, ale my jesteśmy na stadionie, dlatego ma dojść do starcia na murawie. Banik pierwszy forsuje jedną bramkę jednakże zostaje druga, która była za małym buforem oddzielającym sektor od boiska, w tym czasie WKS i Opava wbiegają na murawę. Dobiegają do sektora Banika gdy ten próbuje sforsować drugą bramkę – jednakże w tym momencie wkracza ogromna nie tylko jak na czeskie warunki liczba psiarni, mecz zostaje na dosyć długo przerwany. Po jego wznowieniu spokój, Banik w 85min strzela bramkę która powoduje że mecz kończy się wynikiem 1-1. Dochodzi do rzutów karnych, które Banik wygrywa 5-3 i awansuje do następnej rundy. Banik zostaje trochę przetrzymany na sektorze… a później rozpoczyna się totalny chaos, pod kasami czeka już ekipa Wrocławsko Opavska dążąca do konfrontacji, do konfrontacji dąży też koalicja Katowicko Ostravska, rozpoczyna się totalny chaos, psiarnia której jest multum kompletnie nie radzi sobie z tym co się dzieje, próbuje używać petard, rozpryskuje gaz i wjeżdża na koniach w zwaśniony tłum, ale na nic ich starania bo kumulowana przez 5 lat nienawiść musiała wybuchnąć.
Dopiero po dłuższym czasie policji udaje się zapanować nad sytuacja, w drodze pochodu na dworzec dochodzi do kilku mniejszych starć gdyż nieroztropni fani Sleskiego spokojnie czekali na środki transportu mające zawieść ich do domu. Wszystko to odbywało się na trasie naszego pochodu przez co kilku z nich zyskuję sporo nowych siniaków, za to traci barwy.
Po powrocie do Ostravy udajemy się do parlamentu, w którym ostro imprezujemy, jeden z tych melanży, po których człowiek dziękuje Bogu, że nie jest z Cracovii, która to swego czasu miała 11 zgód. Po opuszczeniu parlamentu idziemy na banę na Svinov skąd ma odjechać nasz pociąg… a jako że czasu jest jeszcze trochę udajemy się… a jakże, do knajpy. Tam kolejne 2 piwka, jeszcze jedno w cugu i ok. 5 nad ranem kładę się spać w ukochanych Katowicach.
Źródło: zin SK1964 nr 15 (Katowice) wrzesień 2009
Na derbach zjawiło się ok. 1000 fanów Banika, których wspierało 34 katowiczan.
Źródło: zin SK1964 nr 17 (Katowice)
FILM: 16.09.2009 SFC Opava – Banik Ostrava