Relacja kibica GKS-u
To, że będę się wybierał na puchar Czech było jasne od dawna, brak możliwości jakiejkolwiek kolizji z naszym meczem znacząco ułatwiał planowanie. Początkowo mecz miał odbyć się 10 sierpnia, trzy dni po wyjeździe do Olomouca co nie wszystkim Banikowcom było w smak. Dwa tak bliskie, a co za tym idzie mało atrakcyjne wyjazdy w tak krótkim okresie czasu, to za dużo. Tak się jednak złożyło, że gdy Baník grał w Olomocucu to jego rezerwy grały właśnie w Unicovie. Organizatorzy postanowili przenieść termin meczu na późniejszy tak, by zainteresować meczem większą liczbę mieszkańców miasta.
Dwa dni przed meczem gdy akurat robię małe zakupy w SKG dla kolegi z Orlovej, dzwoni do mnie znajomy z propozycja dorobienia przy organizacji koncertu, akurat w środę przez co odmawiam choć kasa by mi się przydała, ale wiadomo są rzeczy ważne i ważniejsze. Dzień przed meczem sprawdzam trasę, godziny przejazdów etc. Tu czekała mnie niemiła niespodzianka, powrót do Ostravy był o 22 a jedyna opcja dojazdu do Katowic to jadący za pięć trzecia pociąg z Bohumina, co prawda jadący ok. północy przez Ostrave ale normalne tj nie sypialne wagony podstawiający dopiero w Bohuminie. 5h w Bohuminie to trochę dużo, ale skoro już zrezygnowałem z iluś tam złotych na rzecz tego wyjazdu to nie po to, by siedzieć w domu. Mimo wszystko kombinuję jakąś drogę awaryjną, pytam się paru znajomych czy nie mieli by jakiejś miejscówki do przekimania, w końcu z jednym z nich udaje się prawie wszystko załatwić, prawie bo „problemy techniczne” sprawiają, że nie wszystko zostaje ugadane.
Przed samym wyjazdem ogromna duchota, w połączeniu z ogólną bezsennością i faktem, że jak zawsze przed wyjazdem nie potrafię zasnąć (patrz poprzednie relacje) sprawiają że śpię tylko 2 godziny. Gdy rankiem wstaję, ogarniam podstawowy prowiant, okazuje się, że i tak wszystko mam obliczone na styk, przez co wyruszam z bardzo skromnymi zapasami, a do środków transportu wpadam niemal w biegu. Środków transportu, w sumie ciekawe określenie na coś co de facto jest sauną na kółkach, ale cóż „ przeżyliśmy ruska, przeżyjemy Tuska, nie straszne nam są i sauny na kółkach”, gdy następuje czas jednej z przesiadek w Cieszynie, muszę trochę obejść gdyż pół miasta jest rozkopane i zamiast spokojnej drogi idę gorącymi i parnymi wąskimi uliczkami miasta, ale cóż nikt nie mówił, że będzie lekko. Skwar Cieszyna trochę rekompensuje mi jazda z C. z Cieszyna na Svinov, wygodnym, klimatyzowanym pociągiem, luksus. Jak się okazuje na Svinovie nie ma nikogo oprócz jednej osoby, mówi mi, że większość pojechała autami, a reszta będzie jechać innymi pociągami, a jego kilku kumpli jedzie już z Hlavni Navdrazi (dworca głównego), dobijamy do nich. Podróż mija spokojnie, w Olomoucu mamy przesiadkę na autobus, między którą mamy 45 min czekania, w mieście dołącza do nas kilku Banikovców z Valmierza i wspólnie udajemy się na przystanek autobusowy, który obsługuje „połączenia kolejowe” między Olomoucem a Bohunovicami. Na przystanku siedzimy na małym skwerku, a później jedziemy „sauną” 20 min, by po raz kolejny się przesiadać, tym razem na pociąg.
W Unicovie mamy dwie i pół godziny do meczu, trochę zwiedzamy miasto które co prawda jest bardzo ładne, ale niestety temperatura sprawia, że miasto wydaje się przedsionkiem piekieł. Na szczęście udaje nam się odnaleźć spokojną przystań w postaci pizzerii, tam w końcu upragnione piwko, a do tego pizza – w smaku średniawa, ale co tam – ważne, że w lokalu była klimatyzacja. Na godzinę przed meczem opuszczamy lokal i udajemy się w kierunku stadionu, pod stadionem spotykamy znajome twarze w tym drugiego GieKSiarza który udał się na ten mecz – J. ze Śląska Cieszyńskiego, by uniknąć okropnego skwaru udajemy się jeszcze na jedno piwo do przy stadionowej knajpy.
W końcu udajemy się na mecz, kontrola na bramkach dość solidna, ale idzie sprawnie, Baník zajmuje trybunę (niski wał ziemny) po jednej stronie boiska, a miejscowi drugą zadaszoną trybunę po 2 stronie, choć i wśród nich też była cała masa Banikowców. Banik gra w tym meczu całkiem solidnie tak jak by chciał zapomnieć o wcześniejszych kompromitacjach i po bramkach Sverkosa, Poliaceka i Vaneka wygrywa 3:0. Jeśli chodzi o stronę kibicowską to Banika około 200 os. z 2 flagami: „Vlajkonoši domácí” i „Schönberg”, która należy do FC Banika z Šumperku (oddalony od Unicova 30 kilometrów).
Doping był sporadyczny, a atmosfera piknikowa, mało kto miał siły na dopingowanie w takim skwarze. Największym hitem tego wyjazdu nie było jednak miejscowe piwo, gra Banika czy stadion, a „RYBA NA PATYKU” czyli nadziana na patyk grillowana makrela, którą można było za 50kć (8zł) kupić na stadionie. Naprawdę wyśmienity przysmak, miła odmiana od jedzenia kiełbasek, które notabene podobno były b. dobre i kosztowały jedynie 25kć (4zł), dla porównania na Sparcie cena jest dwukrotnie większa.
Po meczu samochodem udaje się do Karviny, tam u kumpla wypijam jedno piwo i idę spać, potworne zmęczenie powoduje, że najzwyczajniej w świecie nie mam siły na więcej. Budzę się ok. 7:00 gospodarze jeszcze śpią więc staram się zachowywać cicho, jednakże już po chwili gospodarzy budzi odgłos wiertarki, której używają robotnicy pracujący przy ociepleniu bloku. Śniadanie, jakieś tam dyskusje na różne tematy i ok. 10 ruszamy na Cieszyn, bez zbędnego pośpiechu wysiadamy z auta i…i biegiem ruszam na bus, który z jakiegoś powodu odjeżdżał 5 min wcześniej, na szczęście akurat przejeżdżały jakieś auta blokując skrzyżowanie, przez co nie mógł ruszyć.
Jak już wspomniałem w Unicovie pojawiła się flaga Šumperka, traf chciał, że już 6 dni później w kolejnej rundzie pucharu to właśnie miejscowa drużyna FK Šumperk podejmowała Baník…
Li-GOT-a
Źródło: zin SK1964 nr 37 (Katowice) wrzesień 2011
Na tym wyjeździe stawiło się ok. 200 Chacharów, w tym 2 fanów GieKSy.
Źródło: zin SK1964 nr 40 (Katowice) kwiecień 2012