Relacja Górnika
Wyjazd do Warszawy nie cieszył się dużym zainteresowaniem ze strony kibiców Górnika Zabrze. Słaba forma piłkarzy i zawieszenie działalności wszystkich czynnych ekip na meczach w Zabrzu przyczyniły się do tego, że na wyjazd zapisały się 224 osoby. Koło 8 rano wyruszyliśmy z Zabrza w sile 4 autokarów ze stosunkowo liczną eskortą, która „towarzyszyła nam” aż do Warszawy. Na postoju przed stolicą wąsy wsypały nam się do autokarów żeby zrobić powierzchowną kontrolę, jednak niczego podejrzanego nie stwierdzili. Wpuszczanie przebiega sprawnie, więc na ponad godzinę przed meczem w komplecie znajdowaliśmy się już na sektorze. Łącznie w klatce zawisło 8 flag, w tym nasze nowe, kozacko prezentujące się płótno „Szacunek się należy”. Od początku meczu zaczynamy dopingować naszych piłkarzy, co nie przekłada się jednak ani na ich grę, ani na wynik. Mimo to jak na nasza liczbę doping całkiem przyzwoity. Od około 70 minuty z uwagi na brak jakiejkolwiek atrakcyjności meczu zarówno na trybunach, jak i na boisku nasz doping ograniczył się jedynie do sporadycznych okrzyków. Sytuacja zmieniła się w ostatniej minucie, kiedy Górnik zdobył wyrównującego gola po tym, jak nasz napastnik ewidentnie przyjął piłkę ręką! Kibice i piłkarze gospodarzy ciężko przeżyli uznanie tej braki, a nam jedynie pozostało cieszyć się z uratowanego punktu. Po meczu zawodnicy podeszli pod sektor, przybili piątki i jeszcze razem z uśmiechem komentowaliśmy decyzję sędziego o uznaniu bramki dla naszego zespołu. Kilka minut po meczu zawinęliśmy się do autokarów i udaliśmy się w drogę powrotną do Zabrza. Oddziały prewencji jak zawsze zamykały każdą stację tak, jakby mieli pojawić się na niej terroryści. Mimo to pod jedną z takich stacji postanowiliśmy pójść na nogach (autokary zatrzymały się kilkaset metrów przed nią)i nawet rozmowy nie dały efektów. W związku z zaistniałą sytuacją wznieśliśmy okrzyk „precz z komuna” i potem już w spokoju wróciliśmy do Zabrza.
Źródło: zin SK1964 nr 38 (Katowice) listopad 2011