28.04.1993, środa – widzów 10 000, Łódź – stadion Widzewa
Relacja sportowa
Polska: Aleksander Kłak (1970, Olimpia Poznań, 7/0) – Tomasz Wałdoch (1971, Górnik Zabrze, 14/1), Roman Szewczyk (1965, kapitan, GKS Katowice, 29/3), Marek Koźmiński (1971, Udinese Calcio-Włochy, 4/1) – Roman Kosecki (1966, Osasuna Pampeluna-Hiszpania, 52/15), Piotr Czachowski (1966, Udinese Calcio-Włochy, 41/1), Leszek Pisz (1966, Legia Warszawa, 12/1), Jerzy Brzęczek (1971, Lech Poznań, 13/1), Jacek Ziober (1965, HSC Montpellier-Francja, 41/8) – Jan Furtok (1962, Hamburger SV-Niemcy, 33/10), Andrzej Juskowiak (1970, Sporting Lizbona-Portugalia, 4/0) (65. Ryszard Staniek (1971, Górnik Zabrze, 6/0). Trener: Andrzej Strejlau (1940, 56)
San Marino: Pierluigi Benedettini (Juvenes Serravalle, 19/0) – Loris Zanotti (Juvenes Serravalle, 7/0) (79. Fabio Francini, AS Santarcangiolese, 16/0), Luca Gobbi (Calcio San Marino, 12/0), Claudio Canti (Juvenes Serravalle, 11/0) – Pierangelo Manzaroli (Calcio San Marino, 10/0), Pier Domencio Della Valle (Macerata Feltria, 4/0), Mirco Gennari (Juvenes Serravalle, 8/0), Mauro Valentini (Rimini Calcio-Włochy, 5/0), Marco Mazza (ASD Cerveteri Calcio, 16/0), Massimo Bonini (kapitan, Bologna FC-Włochy, 9/0) – Nicola Bacciocchi (Calcio San Marino, 10/1) (71. Paolo Mazza, US Monterotondo Scalo, 11/0). Trener: Giorgio Leoni
Bramki: Jan Furtok (75) -
Sędzia: Les Mottram (Szkocja)
Żółte kartki: Valentini
Zbiórka powołanych 17 zawodników na spotkanie eliminacyjne z San Marino odbyła się w Pabianicach 25 kwietnia 1993 r. Wśród wybrańców Andrzeja Strejlaua znaleźli się; bramkarze: Adam Matysek (1968, Śląsk Wrocław), Aleksander Kłak (1970, Olimpia Poznań); obrońcy: Roman Szewczyk (1965, GKS Katowice), Tomasz Wałdoch (1971, Górnik Zabrze), Marcin Jałocha (1971, Legia Warszawa), Piotr Czachowski (1966, Udinese Calcio-Włochy), Marek Koźmiński (1971, Udinese Calcio-Włochy); pomocnicy: Ryszard Staniek (1971, Górnik Zabrze), Jerzy Brzęczek (1971, Lech Poznań), Leszek Pisz (1966, Legia Warszawa), Robert Warzycha (1963, Everton FC-Anglia); napastnicy: Roman Kosecki (1966, Osasuna Pampeluna-Hiszpania), Jan Furtok (1962, Hamburger SV-Niemcy), Jacek Ziober (1965, HSC Montpellier-Francja), Krzysztof Warzycha (1964, Panathinaikos Ateny-Grecja), Andrzej Juskowiak (1970, Sporting Lizbona-Portugalia), Marek Leśniak (1964, Wattenscheid-Niemcy). Niestety, okazało się, że klub Leśniaka gra bardzo ważny mecz w Bundeslidze i nie zwolniono go na mecz kadry. Zabrakło również Krzysztofa Warzychy, który doznał kontuzji w meczu ligowym – założono mu szwy na głowie.
Jako pierwszy w klubowym hotelu Włókniarza Pabianice zgłosił się Jacek Ziober z Montpellier. Wkrótce dołączył do niego Robert Warzycha z Evertonu. Obaj zawodnicy przebywali na wakacjach w Polsce, więc nie mieli problemów z szybkim dotarciem do miejsca przeznaczenia. Co do Warzychy, to miał on 5-tygodniową przerwę w lidze związaną z kontuzją ścięgna Achillesa i jego występ w Łodzi był bardzo wątpliwy. Późnym wieczorem dotarł do Pabianic największy „bohater” spotkania z San Marino, Jan Furtok, który wówczas jeszcze nie przypuszczał, z czego zostanie najbardziej zapamiętany w reprezentacji. Były zawodnik GKS Katowice miał inne zmartwienia na głowie, właśnie nie przedłużył kontraktu z HSV Hamburger i rozglądał się za innym klubem. Spośród 2-3 poważnych ofert wybrał Eintracht Frankfurt, o którym mówiło się od dłuższego czasu. Kłopotów w obozie polskim nie brakowało, ale piłkarzy podbudowało zwycięstwo reprezentacji Polski U-21 prowadzonej przez Wiktora Stasiuka, która dzień wcześniej rozbiła San Marino 7-0. Podobnego wyniku oczekiwano wśród seniorów. W kadrze San Marino było kilku piłkarzy zawodowych grających w niższych ligach Włoch, jednak większość zawodników na co dzień pracowała w różnych profesjach, byli to mechanicy, urzędnicy, kierowcy, studenci a także listonosz.
To, co wydarzyło się 28 kwietnia 1993 r. na stadionie Widzewa Łódź zapisało się na stałe w kronikach polskiej piłki. – „Miało dojść do pogromu gości, o którego rozmiarach nikt nie chciał nawet głośno mówić, no może poza selekcjonerem obiecującym sześć goli. Skończyło się na więcej niż skromnym zwycięstwie, kosztującym chyba sporo nerwów wszystkich obserwujących z bardzo cierpliwie dopingujących biało-czerwonych polskimi kibicami. Niemal w ostatniej chwili uniknęliśmy kompromitacji na europejską, a może światową skalę” – pisał Sport. Polakom nie można było odmówić ofiarności i ambicji, bez przerwy atakowali bramkę gości, o czym świadczyła liczba 20 celnych i 20 niecelnych strzałów jak również nieprawdopodobna liczba rzutów rożnych (29!). Bohaterem San Marino był ich bramkarz Pierluigi Benedettini, który cudem wygrywał pojedynki z naszymi piłkarzami. Raz o mały włos nie straciliśmy gola, kiedy w 12 min. ostre dośrodkowanie i główka Zanottiego zmierzała do siatki, na szczęście Andrzej Juskowiak wybił piłkę z linii bramkowej. W 15 min. zdobyliśmy gola, ale boczny arbiter zasygnalizował spalonego.
O pierwszej połowie chcieliśmy zapomnieć jak najszybciej. Druga zaczęła się od efektownego strzału Leszka Pisza i cudownej parady bramkarza gości. Aż w końcu nastała 75 min. Roman Kosecki poszarżował prawą stroną, objechał obrońcę i dośrodkował na pole karne, tam nadbiegający Jan Furtok strzelił „głową” przy słupku. Dopiero powtórki meczu wyjawiły (choć zawodnicy San Marino widzieli rękę w trakcie meczu), że zawodnik HSV Hamburger, niczym niegdyś Maradona, gola zdobył… ręką! – „Najważniejsze, że wpadła!” – odrzekł krótko strzelec.
Powiedzieli po meczu:
Andrzej Strejlau (selekcjoner reprezentacji): – „Rozegraliśmy bardzo zły mecz, nie będę odosobniony w tej opinii. To zwycięstwo jest naszą porażką. Po przerwie zmieniłem atak. Przestaliśmy grać trzema napastnikami, w przodzie pozostali tylko Furtok i Juskowiak, a po jego zejściu – Furtok i Kosecki. Zbyt dużo graliśmy środkiem, wprawdzie dużo strzelaliśmy, ale obok bramki. Bardzo wysoko oceniam grę bramkarza San Marino. Seryjnie wykonywane rzuty rożne nie dały żadnego rezultatu. Popełniliśmy dwa poważne błędy w obronie, mając dużo szczęścia, że nie straciliśmy gola. W naszej grze widać było brak precyzji, zbyt bardzo liczyliśmy na łut szczęścia. Porcja gwizdów – na to zasłużyliśmy”. (Sport)
Źródło: polska-pilka.pl