Wyjazd do Jankowych był naprawdę niezapomniany. Najpierw pociągiem dotarliśmy do Kępna, gdzie okazało się, że nie mamy jak dojechać do tych Jankowych. Chcieliśmy wsiąść „taryfy”, ale żaden taksówkarz nie chciał z nami jechać. Chcąc nie chcąc musieliśmy te parę kilometrów iść z buta. Szczęście, w nieszczęściu po drodze udało nam się zatrzymać traktor z naczepą i w taki oto sposób dotarliśmy do celu. Nie zapomnę momentu, gdy wjeżdżaliśmy na tę wioskę. Na słupach wzdłuż drogi były zamontowane głośniki – cos na wzór radiowęzła. I z tych głośników leciało jakieś dyskopolo, ale w pewnym momencie włączył się jakiś gość i zaczął mówić coś w stylu: „witamy kibiców z Katowic” . Pełen folklor. Podobnie było na stadionie, który tego dnia był nabity do granic możliwości (3000 widzów). Na tym stadionie jak gdyby nic prosto z „Żuka” sprzedawane były jabole. Nie omieszkaliśmy skorzystać z takiej okazji, co później było przyczyną właśnie tej małej awantury. Już na naszym sektorze, w którym zameldowaliśmy się w 13 osób jeden z naszych, mocno już zawiany, zaczął się kłócić z miejscowymi. W pewnym momencie chciał ich wystraszyć, że rzuca w nich butelką po jabolu ale pech chciał, że się poślizgnął na trawie ) nasz „sektor” to był poprostu zwykły nasyp). W tym momencie ta butelka wypadła mu z ręki i poleciał w stronę miejscowych, którzy trochę się zagotowali:).
Darek „M”
Źródło: Monografia GieKSy Tom II