31.10.2023, wtorek 18:00 – widzów 7352
Relacja GieKSiarza
Po pucharowym zwycięstwie Górnika w „Śląskim Klasyku” zabrzanie wylosowali arcyciekawego rywala – sosnowieckie Zagłębie. Trudno szukać ciekawszych przeciwników w regionie, tym bardziej że od dawna nie było sposobności, aby obie drużyny grały ze wsparciem swoich kibiców. Dodatkowo mecz odbywał się w Sosnowcu na Środuli w Zagłębiowskim Parku Sportowym, gdzie wcześniej żadna noga Żabola nie postała.
Górnicy za Brynicę wybrali się autokarami, lecz niespełna 35-kilometrowa trasa, zajęła nam prawie dwie godziny! Wszystko przez wtorkowe godziny szczytu i to w przeddzień Wszystkich Świętych, kiedy wielu ludzi wyruszyło na groby bliskich. Im bliżej celu, tym przechodnie bardziej ochoczo zaznaczali swoją życzliwość, pokazując nam środkowy palec, aż do wjazdu na teren stadionu od strony klatki. Co ciekawe, mimo iż infrastruktura drogowa nadal nie jest skończona, mecze odbywają się z udziałem obu grup kibiców. Ta głupia wymówka służyła tylko włodarzom Sosnowca, by nie wpuścić w lutym kibiców GieKSy. Finalnie pod bramą stadionu meldujemy się na pół godziny przed startem pucharowego spotkania. Na szczęście, mimo obaw z doświadczeń na stadionie Ludowym, wejście sprawne. Ochrona nie robi większych problemów i cała grupa melduje się na sektorze jeszcze podczas pierwszej połowy, a mecz i tak rozpoczął się kilka minut później. Być może to przez fakt, że przeklęta gorolska ziemia, na którą wreszcie wróciło Zagłębie od lutego tego roku (Ludowy leży po śląskiej stronie Brynicy), nie wchłania wody i zastanawiano się, czy nie odwołać w ogóle spotkania. Tak się nie stało i mecz odbył się na sosnowieckich mokradłach.
Na start cała miejscowa publika odśpiewała refren utworu „Zawsze Wierni” zespołu HorrorShow, który jest uznawany jako ich klubowy hymn. Był to jeden z nielicznych momentów, kiedy śpiew gospodarzy był słyszalny w klatce. Zabrzanie od początku jadą z głośnym dopingiem, a młynowi ubrani byli w okazjonalne koszulki anty (L) i ZS. I choć bluzgów nie zabrakło, to głównie skupili się na wspieraniu zawodników Górnika. Największe poruszenie w gnieździe goroli wywoływały pozdrowienia zabrzan dla GieKSy, co nieskutecznie Zagłębie próbowało zagłuszyć gwizdami, dając znać, która kosa dla nich jest najważniejsza.
Po kilkunastu minutach Zagłębiacy odsłaniają całkowicie, już dawno odczytaną przez nas treść swej oprawy: „CIĄGNIE WILKA DO LASU”, do której podciągnięto podwieszaną sektorówkę z opisanym w tytule zwierzem wyposażonym w piąstkówki. W tle podzielono kolorystycznie sektory, w których machano czerwonymi, czarnymi i zielonymi chorągiewkami. Prezentację uzupełniła pirotechnika o barwie czerwonej i zielonej, w postaci świec dymnych oraz rac, odpalana na dwie tury. Choreografia mogła się podobać, gdyż sosnowiczanie przyzwyczaili nas do mniej wybrednych opraw. Górnicy ripostują, to głośno śpiewając: „wyciągniemy wilka z lasa, by obciągnął nam kutasa”.
Podczas choreografii pada pierwsza bramka, dająca prowadzenie Zagłębiakom, których przebierance, ubrani tym razem w stroje malarskie, odsłaniają ostatni punkt swojego programu, wieszając zdobytą w maju tego roku flagę „KS ROW”. Po chwili jednak ją ściągają, nerwowo biegając po sektorze, jakby zgubili lub wypalili wszystko. Wyglądało to komicznie, lecz po dłuższej chwili udało im się dopiąć swego, a nam pozostał gorzki widok, jak flaga naszych przyjaciół kończy swój żywot. Na osłodę w tym momencie drużyna śląskich miast strzela wyrównująca bramkę, wprawiając fanatyków KSG w euforię.
Rozwieszanie swoich flag Zagłębiacy rozpoczęli od płótna „Łowcy Hanysów”, które o mały włos nie stałoby się ich własnym trofeum, bo rozciągnęli je do góry nogami. O ich łowieckich zdolnościach najlepiej obrazuje płótno z wizerunkiem wilka. Ogólnie w Sosnowcu kult tego leśnego psa widać na każdym kroku, bo poza wspomnianą oprawą i flagą, jest jeszcze klubowa maskotka („Łowca”) oraz ochrona z firmy „Wolf”… WTF?
Zagłębie tego dnia było wspierane przez 90 fanów Bialskiej Stali, którzy przybyli z trzeba flagami. Poza tym widoczne były jeszcze płótna Slavii Praga, Czuwaju Przemyśl (16 osób) i Beskidu Andrychów.
Jeśli chodzi zaś o Torcidę to w klatce „zasiadło” 780 osób w tym Wisłoka (12), ROW (19), GieKSa (14) oraz gościnnie Banik (15). Dodatkowo obok obecne było liczne grono zabrzańskiego KKN-u z flagą. Ogólnie na wyposażeniu Górnicy mają wiele flag, lecz nie wszystkie znalazły miejsce na płocie. W centralnym miejscu zawisły dwa płótna poświęcone braciom z „sektora niebo” (Śp. Pastor i Śp. Dawid), co miało związek z nadchodzącym Świętem Zmarłych. W drugiej połowie KSG rozświetliło sektor gości blaskiem rac, paląc przy okazji szal Legii. Ten dosłownie jeden dopalający się już szalik, sprowokował wcześniej uśpione służby przeciwpożarowe, które na oślep psikały po kibicach gaśnicami proszkowymi. W ten sposób Górnik to druga ekipa, która ochrzciła pirotechnicznie sosnowiecki sektor gości od powstania stadionu ArcelorMittal Park.
Ogólnie mecz był bardzo emocjonujący, gdzie faworyt pierwszy traci bramkę. Później wyrównanie, niewykorzystany karny Górnika po strzale w słupek, czy poprzeczka sosnowiczan. Zwycięstwo KSG rozstrzygnęło się dopiero po dogrywce.
Po meczu piłkarzy, którzy podeszli podziękować nam za doping, przywitał transparent „MAŃKA-SZULIK ODDAJ GÓRNIK”, co ma związek z konfliktem zabrzańskich kibiców z włodarzami Zabrza, którzy z KSG zrobili sobie prywatny folwark za miejskie pieniądze. Potem jesteśmy zmuszeni odczekać jeszcze aż gorole rozejdą się do swoich jam. Spod stadionu wyjeżdżamy dopiero o 21:30, by po pół godziny zawitać pod stadion im. Ernesta Pohla.
Giszowiec obecny w 3 osoby.