20.05.2011, piątek 19:00 – widzów 3000
Relacja kibicowska
W Nowym Sączu zabrakło kibiców GieKSy z powodu zamkniętego sektora gości. Niestety to samo czeka nas w Łodzi i Świnoujściu, a wszystko dzięki „trosce” naszych POlityków.
„Sączersi” w pierwszej połowie nie wchodzą do młyna, pojawiły się tylko dwa transy – „MAŁYSZ GOLAAA” oraz „MODERN FOOTBALL”. W drugiej części spotkania pojawiają się flagi i bardzo dobry doping. Sandecja prezentuje również oprawę składającą się z pasów materiału, flag na kij i sektorówki w pasy z herbem w wieńcu laurowym. Całość w asyście transu „FANATYCZNY POLSKI STYL KIBOLSKI”. Sporo osób w czarnych koszulkach.
Źródło: zin SK1964 nr 35a
FILM: 20.05.2011 Sandecja Nowy Sącz – GKS Katowice DOPING
Relacja sportowa
Sandecja Nowy Sącz: Kozioł – Makuch, Frohlich, Zbozień, Woźniak, Kukol, Berliński, Gawęcki (81. Trochim), Staniszewski (54. Kowalczyk), Eismann, Chmiest (43. Janić)
Trener: Mariusz Kuras
GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Tomasz Sokołowski, Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Mateusz Niechciał, Janusz Dziedzic, Kamil Cholerzyński (46. Paweł Olkowski), Przemysław Pitry, Grzegorz Goncerz, Bartłomiej Chwalibogowski (75. Piotr Piechniak), Michał Zieliński (83. Krzysztof Kaliciak)
Trener: Wojciech Stawowy
Bramki: Damian Zbozień (42) – Grzegorz Goncerz (77)
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa)
Ż. kartki: Rafał Berliński (x2), Vladimír Kukoľ, Marcin Chmiest – Jacek Gorczyca, Tomasz Sokołowski, Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Janusz Dziedzic, Przemysław Pitry
Cz. kartki: Rafał Berliński (37) -
To był chyba najlepszy mecz GieKSy od spotkania z Podbeskidziem. Na stadionie w Nowym Sączu zawodnicy trenera Stawowego byli o jedno tempo szybsi od rywali, długo utrzymywali się przy piłce i nie dopuszczali rywali do zbyt wielu okazji strzeleckich. Zabrakło jednak kropki nad „i” i do Katowic przyjechał jeden punkt po remisie 1:1.
W drodze do Nowego Sącza napotkaliśmy burzę z gradobiciem. Pamiętając mecz Sandecji z GieKSą na Bukowej po cichu liczyliśmy więc również na grad goli z spotkaniu obu drużyn. Jak się później okazało grad był, ale żółtych kartek i pretensji z obu stron do prowadzącego zawody arbitra. Faktycznie sędzia Radziszewski z Warszawy niepotrzebnie stał się najważniejszą postacią widowiska pokazując w sumie 10 żółtych i 1 czerwoną kartkę.
Sam mecz zaczął się obiecująco dla gospodarzy, którzy zaraz po pierwszym gwizdku z dużym animuszem rozpoczęli ataki na bramkę Gorczycy. Po niespełna 50 sekundach gry pierwszy strzał oddał Chmiest, jednak po dobrym bloku piłkę bez kłopotu przejął Gorczyca. Gospodarze od początku postawili na grę wysokim pressingiem i agresywnie w odbiorze piłki. Efektem było kilka fauli już w pierwszych minutach meczu i żółta kartka dla Chmiesta w 5 minucie gry. Dwie minuty później w naszym polu karnym aż się zagotowało – strzelali Staniszewski i Kukol, a nasi obrońcy nie potrafili wybić piłki. Ostatecznie jednak gol nie padł. Co chwilę na murawę padali za to nasi zawodnicy koszeni równo z trawą przez miejscowych. Wyraźnie szybka gra GieKSy z pierwszej piłki sprawiała sporo problemu rywalom, choć niektóre odgwizdywane faule równie dobrze mogły być interpretowane jako twarda walka w męskiej grze. Sędzia jednak gwizdał, ale ani dośrodkowanie Sokołowskiego z 8 minuty, ani strzał Pitrego z minuty 11, ani też jego strzał głową po dośrodkowaniu Niechciała z rzutu rożnego nie przyniosły efektu bramkowego. W 17 minucie żółtą kartkę obejrzał Berliński, co – jak się później okazało – było ważnym wydarzeniem.
W 20 minucie GKS przeprowadził kapitalną kontrę. Rozgrywający dobre zawody Goncerz świetnym podaniem uruchomił na prawym skrzydle Chwalibogowskiego, ten dociągnął z piłką do końca boiska i zacentrował w pole karne, ale piłkę głową wybili obrońcy, a spadająca odbiła się jeszcze od nogi Zielińskiego i wyszła poza boisko. W odpowiedzi Kukol dobrym zwodem minął Niechciała i uderzył z narożnika pola karnego prosto w… poprzeczkę. 5 minut później 3 metry przed bramką główkował Zbozień, ale do siatki nie trafił. Od 15 minuty GKS kontrolował sytuację dobrze utrzymując się przy piłce, ale po pół godzinie gry tempo nieco siadło. Wówczas milczące trybuny ożywił sędzia, który w 37 minucie drugi raz pokazał żółtą kartkę Berlińskiemu i ten musiał opuścić plac gry. – Nie chcę komentować pracy sędziego, ale w tej sytuacji zbyt pochopnie ukarał mojego zawodnika – mówił na pomeczowej konferencji trener Mariusz Kuras. –Zgadzam się, że była to pochopna decyzja. Dla widowiska, dla Sandecji i dla nas lepiej by było, gdyby grali w jedenastu – wtórował mu trener Wojciech Stawowy. Mimo liczebnego osłabienia, przed przerwą bramkę zdobyli właśnie zawodnicy Sandecji. W 42 minucie z rzutu rożnego dośrodkował Staniszewski, a Zbozień głową wpakował piłkę do bramki. I tu kolejna kontrowersja, bo nasi zawodnicy wybili piłkę, a sędzia najpierw wskazał faul na Gorczycy, by po chwili uznać, że faulu nie było, a piłka przekroczyła linię bramki i odgwizdać gola. Z perspektywy trybun trudno jednoznacznie orzec, jak było naprawdę. Schodząc na przerwę sędzia z Warszawy nasłuchał się steku wyzwisk i sporej porcji gwizdów.
Zgodnie z przewidywaniami w drugiej połowie Sandecja mądrze się broniła wyprowadzając pojedyncze ataki, a GieKSa długo rozgrywała piłkę, by rozmontować dobrze zgraną defensywę gospodarzy. W 52 minucie w woleja sprzed pola karnego strzelał Pitry, ale piłka po rykoszecie minęła bramkę gospodarzy. Dwa gole mogły paść 5 minut później. Najpierw dobrym zwodem w polu karnym krycie zgubił Kukol, ale na nasze szczęście w bramkę nie trafił. Po chwili w idealnej sytuacji, niepilnowany 6 metrów od bramki był Dziedzic, który strzałem głową przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 63 minucie bliski szczęścia był Zieliński, który dostał kapitalne techniczne podanie górą od Dziedzica. Do piłki z bramki ruszył Kozioł, ale „Zielu” był szybszy – przelobował bramkarza, ale piłka minimalnie minęła słupek. W 77 minucie konsekwencja w grze GieKSy została nagrodzona. Piechniak, który 2 minuty wcześniej zmienił Chwalibogowskiego, dośrodkował z prawej strony po ziemi do Goncerza, ten uderzył z pierwszej, a piłka otarła się jeszcze o obrońcę i wpadła do siatki. Było 1:1 i kwadrans czasu na zdobycie zwycięskiego gola. GKS nadal dobrze operował piłką, długimi momentami nie pozwalając Sandecji na wyprowadzenie akcji. Przewaga w polu nie przekładała się jednak na klarowne sytuacje podbramkowe. Docenić trzeba również dobre ustawienie rywala i mądrą grę z zagęszczonym środkiem. Ostatecznie więcej goli w tym spotkaniu nie padło i obie drużyny podzieliły się punktami.
Dla GieKSy to pierwszy punkt w historii oficjalnych konfrontacji z Sandecją. Patrząc na ligową tabelę i biorąc pod uwagę fakt, że mecz rozgrywany był w Nowym Sączu można się cieszyć z punktu. Rywale przez godzinę grali jednak w osłabieniu i to należało wykorzystać i przywieźć do Katowic komplet punktów. A tak – jak przyznali po meczu zarówno trener Stawowy, jak i Przemysław Pitry – pozostał niedosyt. Co mogło ucieszyć kibiców – mecz był toczony w szybkim tempie, ze sporą ilością sytuacji podbramkowych i piłkarskiej walki. Z naszego punktu widzenia zabrakło jedynie drugiego trafienia dla GieKSy.
Źródło: gkskatowice.eu