13.05.2007, niedziela 14:00 – widzów 600
Na mecz za Opolem ze Skalnikiem Gracze podróżujemy autokarami i furami. Już na zbiórce mamy problem z transportem, jeden autokar nie dojechał, a po drodze wysiadł drugi. Jednak sytuacje ratują fani podróżujący autami. Na miejscu niepokojeni przez nikogo, mimo zmasowanej obecności mundurowych zajmujemy sektor obok gospodarzy, ale każdy z nas swobodnie przemieszczał się po całym stadionie. Na płocie wieszamy fane „GKS Katowice” i małą Górnego Śląska. Wszyscy jesteśmy ubrani w żółte koszulki i prowadzimy ciągły doping. Warto zaznaczyć że autokary dojechały dopiero pod koniec pierwszej połowy co spowodowało tylko wzmocnienie naszego wokalu. To po chwili owocowało w bramki strzelone przez naszych kopaczy. Łącznie na tym piknikowym wyjeździe jest nas 420 głów.
Relacja GieKSy
Na wyznaczone miejsce zbiórki zamiast 5 autokarów zjawiają się tylko 4. Także w tych 4 autobusach zabrało się 220 osób, a 20 musiało obejść się smakiem. Z 30 minutowym opóźnieniem z dworca łącznie ruszają 4 autokary, 2 busy i 39 samochodów. Po drodze psuje się jedne z autokarów i 220 osób resztę drogi musi jechać upchnięta w pozostałych 3. Tak, więc w Graczach meldujemy się łącznie w 420 osób w większości ubrana na żółto. Prowadzimy sporadyczny doping.
Zwierzak
Źródło: zin SK1964 nr 5 (Katowic) sierpień 2007
Relacja sportowa
Skalnik Gracze: G.Bąk – Halaj, Kutyla, Jagieniak, Struzik, Chochorowski (87′ Bilski), Bortnik, Sobotta (78′ Drąg), Kowik (63′ Jaskólski), Jaworski, Z.Bąk
Trener: Krystian Golec
GKS Katowice: Gorczyca – Polczak, Kapias, Gajowski, Sroka (85′ Grzegorz Górski), Sierka, Łukasz Wijas, Mielnik (90′ Bartnik), Jaromin, Kopański (60′ Sadowski), Gielza (81′ Pasko)
Trener: Piotr Piekarczyk
Bramki: – Sierka (47), Sroka (64), Sierka (79)
Niedzielne popołudnie, palące słoneczko, pola dokoła i pachnący grill – wszystko sprzyjało w Graczach majowemu piknikowi. Jedynie stawka meczu nie pozwalała piłkarzom obu drużyn poddać się błogiemu odpoczynkowi. Katowiczanie po sobotnich wynikach mieli możliwość powrotu na drugie miejsce w tabeli, a gospodarze wciąż muszą walczyć o trzecioligowy byt.
Już pierwsza minuta meczu mogła przynieść prowadzenie dla GieKSy. Robert Sierka prostopadłym podaniem otwarzył drogę do bramki Sebastianowi Gielzie, ale ten w sytuacji „sam na sam” posłał piłkę obok słupka. Ta akcja pokazała, że obrona gospodarzy będzie miała problemy z tego typu piłkami, a kolejne minuty to tylko potwierdziły. W 7. minucie Kopański uciekł obrońcom z lewej strony, strzelił w kierunku długiego słupka, ale określenie to potraktował zbyt dosłownie i w ów słupek trafił. Dobijał jeszcze Sebastian Gielza, ale będąc w dużym rozkroku zrobił to bardzo anemicznie, z wyłapaniem czego problemów nie miał bramkarz Skalnika Grzegorz Bąk. Gospodarze od razu wyprowadzili kontrę, którą strzałem z dystansu zakończył Zygmunt Bąk. Piłka szczęśliwie odbiła się od słupka i choć emocji już w pierwszych dziesięciu minutach nie brakowało wynik pozostał bezbramkowy. Gdy oba zespoły zakończyły szaleńcze ataki nastał czas spokojnego rozgrywania piłki. Tempo gry zrobiło się powolne, a katowiczanie – choć mieli inicjatywę – nie potrafili storpedować zmasowanej defensywy miejscowych. W 18. minucie meczu Wijas rozegrał piłkę do szybkiego Mielnika, ten uderzył obok wychodzącego z bramki Bąka, piłka – zdawało się – już wpadała do siatki, ale jednak minęła słupek bramki. Zaskoczony tym był także Sebastian Gielza, który zamiast wykończyć akcję ze stoickim spokojem obserwował jak piłka minie końcową linię boiska. Z każdą minutą spotkania gra stawała się powolniejsza i tak bez większych wrażeń zakończyła się pierwsza połowa.
W przerwie na stadion dojechała największa grupa kibiców z Katowic, a piłkarze GKS jakby nie chcieli pokazać nic wielkiego bez ich udziału. Na drugą połowę wyszli wyraźnie zmobilizowani i zniecierpliwieni swoją nieefektywnością. W 47. minucie po tradycyjnym zamieszaniu w polu karnym Skalnika, w którym stała zdecydowana większość graczy, z dystansu przymierzył lewą nogą Robert Sierka i trafiając w długi róg nie pozostawił większych złudzeń Grzegorzowi Bąkowi. Katowiczanie odetchnęli z ulgą, a o wynik od tego momentu musieli martwić się gospodarze. To wyraźnie pomogło piłkarzom Piotra Piekarczyka, którzy już nie tylko mieli ułatwione zadanie, bo rywale musieli nacisnąć, ale także grali z większą wiarą we własne możliwości. W 55. minucie na długą centrę zdecydował się Szymon Kapias i choć była ona bardzo nieprecyzyjna omal na bramkę nie zamienił jej… bramkarz Skalnika. Jego interwencja wylądowała na rzucie rożnym. Chwilę później szybką wymianę piłek strzałem z lewej nogi zakończył Kopański, ale soczyste uderzenie minęło bramkę. W 64. minucie po szybko rozegranym rzucie wolnym piłka trafiła na prawe skrzydło do nieobstawionego Sroki, którego mocne dośrodkowanie po ziemi zamieniło się… w idealny strzał w długi róg. Aż dziwne, że piłka trafiła do siatki, bowiem uderzona po ziemi przebiła się przez nogi przynajmniej kilku graczy obu zespołów. Dwubramkowe prowadzenie przy takim przebiegu gry zdawało się już być pewną wygraną. Mimo wszystko Skalnik chciał pokazać klasę i w 72. minucie groźnie zrobiło się za sprawą jednego z aktywniejszych graczy Zygmunta Bąka. Jego strzał z dystansu z trudem na poprzeczkę sparował Gorczyca, po czym wyłapał groźną dobitkę Jaworskiego. Gospodarzom chęci do gry odebrał ostatecznie Robert Sierka. W 79. minucie faulowany na linii pola karnego był Mateusz Sroka, a kapitan katowickiej drużyny idealnie wykonał rzut wolny uderzając obok muru ustawionego przez gospodarzy. Chwilę później gola wreszcie mógł zdobyć wprowadzony w drugiej połowie Damian Sadowski, ale trafił w poprzeczkę.
Niby piknikowe spotkanie, ale miejmy nadzieję, że był to jeden z najważniejszych meczów tego sezonu. GKS Katowice potwierdził zwyżkę formy i w Graczach zagrał najlepsze spotkanie tej rundy. Zwycięstwo jest okazałe, ale i zasłużone. Morale zespołu niesamowicie wzrosło przed bardzo ważnymi potyczkami z Rozwojem Katowice i GKS Jastrzębie.
Źródło: gkskatowice.eu