Relacja kibica GieKSy
Liberec to jeden z fajniejszych wyjazdów Banika, a tak się jakoś składało, że od mojego pierwszego tam pobytu (a zarazem pierwszego wyjazdu z Baníkiem) minęło już trochę czasu a jakoś zawsze coś wypadało… Początkowo tak też było, jednakże upierdliwce z Czeskiego „PZPNu” zawsze dowalą Banikowi jakiś chu*owy termin, tym razem był to piątek, termin chu*owy… ale mnie pozwolił tam się wybrać. Kilka dni przed meczem kombinuję ekipę, chętny jest tylko G. odzywam się do ludzi z Baníka i rezerwuję 2 miejsca w autokarze… Pech chciał, że osoba u której załatwiłem miejsce z przyczyn od niej niezależnych nie dała rady załatwić tego wcześniej, a zapisy na autokar skończyły się po 30 minutach… na szczęście udaje się załatwić miejsca w aucie. Z Katowic wyjeżdżam wcześnie, docieram na umówione spotkanie z G. i wspólnie docieramy na dworzec w Czeskim Cieszynie, kupuję bilet dla 2 os. do Ostravy a defraudant G. wręcza mi „lewe” 50kc. Chwilę później wsiadamy do pociągu i już po chwili konduktorka oznajmia nam, że jedziemy złym składem. Okazało się, że pociągi z Czeskiego Cieszyna na Svinov jadą 2 trasami (Sucha – Havirov – Ostrava Kuncice i Karvina – Bohumin – Ostrava HLN) pozostała nam opcja dopłacić lub na pierwszej stacji (i jedynej wspólnej dla obu tras) w Chocieborzu się przesiąść, tak też robimy, właściwy cug nadjeżdża po 5 min i jest nawet bardziej komfortowy.
Później to co zwykle – Tesco, tam malwersant G. płacąc za swoje zakupy płaci dwoma banknotami 50Kc, okazuje się, że są one już nieaktualne (trzeci mi opchnął w Cieszynie) więc muszę za tego defraudanta finansowego zapłacić sam, na szczęście udaje nam się w pobliskim Banku wymienić bezużyteczne papiery na monety o tej samej wartości. Później jedno piwko przed Tesco w oczekiwaniu na otwarcie kantoru, w którym to G. zamienia złotówki na korony (swoją drogą, żeby pracownik kantoru musiał u innych wymieniać kasę…). Później już udajemy się na ustalone miejsce zbiórki i wyruszamy w drogę, gościna naprawdę godna, G. który nie pije alko raczy się jakimiś piwami bezalkoholowymi, ja piwkiem i co chwilę podają mi jakąś śliwowicę, którą jednak piję niechętnie bo wiem jak kończy się mieszanie takich trunków… do Liberca docieramy ok. godziny przed meczem, jednakże w samym mieście trochę błądzimy dlatego też jesteśmy pod stadionem małą chwilę przed meczem. Wejście jednak idzie sprawnie i już po chwili jesteśmy na stadionie. Stadion bardzo dobry, jedna z trybun położona jest na zboczu góry co jeszcze dodaje mu kolorytu, zresztą jeszcze niedawno drużyna z Liberca rozgrywała tu mecze Ligi Mistrzów. Banika na tym meczu dokładnie 146os + nasza dwójka. Liberec kibicowsko to miernoty, w młynie 200-300 z jakąś tam oprawą, nie ma się co rozpisywać. Sam mecz dobry, po raz kolejny twierdzę że od kilku kolejek gra zdecydowanie lepiej niż pokazuje to jego zdobycz punktowa, myślę też, że nie ma opcji by się w tym sezonie nie utrzymał. Niestety po raz kolejny zabrakło Banikowi szczęścia, w doliczonym czasie gry rywale zdobywają bramkę na 3-2…
Catering na stadionie może jakiś okazały nie był, standardowo: Piwo/Kiełbasa/Kofola i chyba jakaś herbata… ja decyduję się na piwo i kiełbasę, piwo jak to na stadionach, nic nadzwyczajnego, natomiast kiełbasa – zajebista, jedna z najlepszych jakie jadłem na stadionach… zresztą najlepszą jaką jadłem, w pobliskim Jabloncu i chyba różniła się od tej dodatkami smakowymi… po meczu w drogę, podróż mija spokojnie, na jakieś stacji benzynowej zostajemy co prawda spisani, ale poza tym droga nad wyraz spokojna. W Ostravie jesteśmy coś ok. 3:00, jeszcze raz robimy zakupy w Tesco i ruszamy w dalszą drogę. W Cieszynie G. musi się śpieszyć na swój transport dlatego też uświadamia mi w jak kiepskim stanie jest moja kondycja… później bus, w którym co chwilę usypiam, mało nie przegapiając swojego przystanku docelowego i w końcu w domu, nie ma lepszego rodzaju snu niż ten po takich eskapadach.
Li-GOT-a
Źródło: zin SK1964 nr 38 (Katowice) listopad 2011
Fani Banika w Libercu zameldowali się w 146 osób, w tym 2 fanów z Katowic.
Źródło: zin SK1964 nr 40 (Katowice) kwiecień 2012