Superpuchar Polski odbył się w Włocławku na stadionie miejskim gdzie GKS mierzył się z mistrzem Polski z Lubina.
Zbiórkę w Katowicach mieliśmy tradycyjnie pod dworcowym zegarem. Kiedy okazało się, że nasza liczba jest zatrważająco mała (ok. 40), kilka osób zrezygnowało z wyjazdu. Co ciekawe jechało z nami pięciu kibiców Ruchu. Droga mijała nam spokojnie. W Toruniu czekali już na nas kibice Apatoru, którzy wcześniej umówili się z „niebieskimi”. Gdy większa część grupy poszła na miasto, ja i jeszcze kilka osób zostało na dworcu. W pewnym momencie na peron wjechał pociąg z kibicami Zagłębia i Zawiszy, którzy widząc nas ruszyli w naszym kierunku. Zaczęliśmy uciekać do tunelu prowadzącego do miasta i w tym momencie z drugiej strony wpadła inna grupa. Przyznam, że wtedy stanęliśmy jak wryci nie widząc już żadnych szans ucieczki. Gdy jednak usłyszeliśmy okrzyk „Apator” ulżyło nam i pobiegliśmy w ich kierunku. W tym samym czasie goniący nas kibice z Lubina i Bydgoszczy obrócili się na pięcie i uciekli do pociągu. Do większej awantury nie dopuściła policja. Droga na stadion i na nim samym minęły spokojnie. Wsparci kilkudziesięcioma kibicami z Torunia zajęliśmy miejsca na łuku na lewo od trybuny głównej. Zagłębie z Zawiszą w nieco większej grupie zajęli miejsca naprzeciwko nas. Co ciekawe po meczu obie grupy policja wsadziła do jednego pociągu, po czym została na dworcu. Wiedząc ze nasi rywale mają przewagę liczebną przygotowaliśmy się na atak z ich strony, który jednak nie nastąpił. Wychodząc na dworcu w Toruniu trochę prowokowaliśmy siły lubińsko-bydgoskie, ale nic wielkiego już się nie stało. Do czasu odjazdu na Śląsk doświadczyliśmy na Starym Mieście gościnności toruńskich kibiców, Których ja osobiście wspominam bardzo miło, choć wiadomo, że żadne przyjacielskie więzy nas nigdy nie łączyły.
Piotr Hyla
Źródło: Monografia GieKSy Tom II