05.05.1979, sobota 18:30 – widzów 5000
Relacja sportowa
Wisła Kraków: Holocher – Motyka, Budka, Płaszewski, Skrobowski (67. Jałocha), Lipka (51. Targosz), Kapka, Adam Nawałka, Michał Wróbel, Kmiecik, Krupiński
Trener: Orest Lenczyk
GKS Katowice: Sput – Pałka, Zając (81. Górnik), Brzeźniak, Nowak, Glik, Bożyczko, Łuczak, Pluta, Konkolewski, Fait
Trener:
Bramki: Kazimierz Kmiecik (30) – Konkolewski (46)
Sędzia: Libich
Słaba gra obu zespołów, a w drugiej połowie obfity deszcz, który wraz z burzą nadciągnął nad Kraków, sprawiły, że na stadionie przy ul.Reymonta byliśmy ponownie świadkami miernego widowiska piłkarskiego. Wisła wciąż z uporem maniaka wierzy, że szablonową, pozycyjną grą ataku jest w stanie odnosić zwycięstwa. Dziwny, i niczym nie uzasadniony to upór, gdyż szereg kolejnych niepowodzeń, podopiecznych trenera Leńczyka świadczy dobitnie o tym, że wszystkie akcje przeprowadzone w tempie zwolnionego filmu skazane są na niepowodzenie. Aktualnie Wisła płaci drogo za lekceważenie – chyba też podczas treningu – przygotowania szybkościowego do ligowych pojedynków. W tej sytuacji przeciwnik, nawet słabszy, ale szybszy od wiślaków, na już spore szanse osiągnąć w pojedynkach z nimi pomyślny rezultat. To twierdzenie potwierdził właśnie sobotni mecz z Katowicami. Bramka zdobyta przez Kmiecika była przecież prezentem katowickich obrońców dla Wisły. Katowiczanie byli przekonani, że napastnik Wisły znajduje się na pozycji spalonej i pozwolili mu na solowy bieg z piłką niemal od środka boiska w kierunku bramki Sputa. Kmieci w stylu wytrawnego rutyniarza – kładąc zwodem na ziemię bramkarza – zdobył gola. Było to w ogóle pierwsze w tym meczu trafienie w tak zwane światło bramki. W dziewięć minut później ponownie Kmiecik oddał groźny strzał, ale tym razem niecelny. I to wszystko, co było warte odnotowania w pierwszej części gry.
Tuż po przerwie goście zaskoczyli kompletnie krakowską defensywę. Fait zdecydował się na szybki rajd prawą stroną, dośrodkowana przez niego piłką trafiła do nie pilnowanego Konkolewskiego, który pewnie posłał ją do siatki Holchera. Utrata gola zmobilizowała wiślaków. To fakt, że już do końca meczu walczyli oni ambitnie i dążyli do osiągnięcia zwycięstwa, ale że górnikom z Katowic też nie zabrakło ambicji, pojedynek zamienił się w wyrównaną zaciętą walkę. Ze względu na fatalne warunki, gdyż boisko pokryły kałuże wody, piłkarze nie mieli już większego wpływu na przebieg gry. Obserwowaliśmy sporo przysłowiowej kopaniny. W sumie mecz zakończył się sprawiedliwym rezultatem.
„SPORT” Kazimierz Starowicz
Źródło: gkskatowice.eu