Ukraina 0-1 Polska

21.06.2016, wtorek 18:00 – widzów 58 874 – Francja, Marsylia – Stade Vélodrome

Relacja z To My Kibice

Na mecz reprezentacji Polski z Ukrainą, rozgrywany w Marsylii, udaliśmy się transportem organizowanym przez chłopaka z Kielc. Miały być dwa autokary, ale zainteresowanie było bardzo duże i ostatecznie w drogę wystartowało aż 5 autokarów i bus! Tak duże przedsięwzięcie logistyczne chyba przerosło organizatora, bo nie wszystkie pojazdy dotarły do Marsylii… Swoje palce maczały w tym też jednak służby mundurowe (te niemieckie, ale zainspirowane informacjami od polskiej policji).
Na 303 osoby w autokarach, kumatych osób było zaledwie kilkadziesiąt, z różnych polskich klubów. W każdym po kilka, góra kilkanaście takich osób, w otoczeniu wyraźnie przeważających ilościowo pikników, którzy jechali obejrzeć Lewandowskiego i spółkę w akcji i byli zaskoczeni tym, że mundurowi potraktowali ich jak „kiboli”.
Zbiórka autokarów została ustalona zbyt późno, aby w przypadku jakichś nieprzewidywanych sytuacji dotrzeć na Lazurowe Wybrzeże na czas. Ponadto już na samym starcie wdało się małe opóźnienie, gdy wszystkie autokary spotkały się razem w Poznaniu, po uprzednim zebraniu ludzi z różnych miast Polski. Fatalną w skutkach decyzją było pokierowanie autokarów z Wielkopolski w stronę Zgorzelca, zamiast Świecka (z powodu korków w okolicach Berlina). W wyniku mozolnego przejazdu na południe kraju opóźnienie rośnie i już na wjeździe do Niemiec wynosiło kilka godzin! Dalej było jednak jeszcze gorzej – tuż za przejściem granicznym niemiecka policja kieruje wszystkie autokary na bok, gdzie czekają już liczne i dobrze wyekwipowane oddziały mundurowych Helmutów. Według informacji od naszych kierowców – czekali specjalnie na nas, przepuszczając inne autokary i auta z kibicami. A ponieważ nie byli do końca pewni, które przejście wybierzemy – przylecieli na miejsce helikopterami! Zaczyna się gruntowne trzepanie, które w każdym autokarze trwa dobre kilkadziesiąt minut. Wszyscy muszą wyjść z dokumentem tożsamości oraz z całym swoim bagażem, który jest bardzo dokładnie sprawdzany. U jednego chłopaka znajdują odrobinę jarania, a u innego testosteron i strzykawki, obaj zostają zawinięci. Najbardziej zbulwersowane postępowaniem służb są pikniki, nienawykłe do takich procedur w „praworządnym kraju”. Kumaci zaś albo kręcą z wszystkiego bekę, albo lekko prowokują mundurowych. Co niektórzy wdają się w dyskusje po angielsku, w wyniku których jeden z wąsów przyznaje, że „Niemcy to nie jest wolny kraj”. Inni nasłuchali się naszych opinii na temat Islamizacji zachodniej Europy.
W końcu ruszamy w dalszą drogę, każdy autokar z osobna. My lecimy pierwszym i robimy sobie postój w okolicach Drezna, gdzie zmieniali się kierowcy. Szybkie, ale treściwe zakupy na stacji benzynowej, w bardzo promocyjnych cenach. Hitem były rozmaite batony i napoje, ale przede wszystkim okulary słoneczne, które podobały się wszystkim, nawet pikolom, zwłaszcza, że „to nie są tanie rzeczy” (jeden z hitów wyjazdu ;-) . W czasie dalszej podróży narzucamy sobie ostrą dyscyplinę i na odcinku około 1400 km od Drezna do Marsylii bijemy rekord Guinnesa, robiąc po drodze tylko jeden, dziesięciominutowy postój na sikanie/umycie zębów Itp! Dzięki temu na rogatkach Marsylii meldujemy się na półtorej godziny przed meczem i czekał nas jeszcze tylko typowy miejski korek. Z innych autokarów docierają jednak dużo gorsze wieści. Jeden zaliczył drugie trzepanko na terenie Niemiec, kolejny zaś, z „ludźmi słabej wiary” zawrócił z Niemiec do Polski, nie wierząc w szanse dotarcia na mecz. Jeszcze Jeden autokar postanowił zakończyć szaleńczą walkę z czasem w Lyon, gdzie wszyscy obejrzeli mecz w Strefie Kibica, w otoczeniu fanów z Węgier (Bratankowie następnego dnia grali w tym mieście z Portugalią).
Marsylia okazuje się o dziwo słabo przygotowana na Euro, o czym świadczą remonty głównych dróg wjazdowych do miasta, czy też rozkopany plac budowy widoczny przed stadionem. My ostatnie trzy kilometry podróży decydujemy się pokonać komunikacją miejską, z powodu korków, a także błądzenia naszego kierowcy po pełnych Arabów uliczkach centrum miasta, do którego bardziej pasowałoby określenie „Północna Algieria” niż „Południowa Francja”. Wbijamy najpierw w tramwaj, a potem w metro, następnie szybka kontrola na bramach stadionowych (raczej pobieżna, zwłaszcza biorąc pod uwagę wysokie zagrożenie terrorystyczne – nawet nie zaglądali do niektórych torebek). Niemalże równo z hymnem meldujemy się na trybunach! Dwa kolejne z naszych autokarów zajeżdżają na parking zlokalizowany kilkaset metrów od stadionu w 20 minucie meczu. I to by było na tyle, Jeśli chodzi o naszą niezbyt fartowną wycieczkę…
Już przed meczem docierają do nas telefonicznie informacje od ziomków bawiących w Marsylii, o wydarzeniach w mieście. Rusza pochód, który został wcześniej ustalony wśród kumatych kibiców i rozpropagowany nieoficjalnymi kanałami, Niestety – frekwencja nie była zbyt dobra i gdyby nie spontanicznie dołączające się grupki pikników, to wyglądałby raczej słabo. Na duży plus natomiast niesiony na czele transparent „DEFENDERS OF EUROPEAN CULTURE” (Obrońcy europejskiej kultury), wykonany przez chłopaków z ŁKS-u Łódź, Wywołał niemałe poruszenie w całej kibicowskiej Europie! Dochodzi też do awantur. Grupa Polaków atakuje w Vieux Port (Starym Porcie) nieźle wyglądającą ekipę Ukraińców, starcie dla biało-czerwonych, lecz niestety 3 chłopaków z Górala, 1 ze Śląska Wrocław i 1 z Chemika Kędzierzyn-Koźle zostaje zawiniętych i zostają skazani na wyroki od 8 do 12 miesięcy bezwzględnej kary więzienia, ze skutkiem natychmiastowym! Do przegranego starcia z Polakami przyznała się później ekipa CSKA Kijów.
Do głównego starcia, które zatrząsało w posadach Polską kibolską dochodzi przy dużym rondzie w okolicach stadionu. Około 160-osobowa ekipa najnowszych układowiczów postanowiła uciąć wszelkie plotki i pokazać się razem z mocnym akcentem – Wisła Kraków i Ruch Chorzów oraz Widzew Łódź (niemal wszyscy przebrani dla niepoznaki za pikników)! Wspólnie złamali układ na reprezentację, atakując grupę kibiców Śląska Wrocław (ok. 50), a ponadto mniejsze grupki fanów ŁKS-u Łódź, Lechii Gdańsk, Lecha Poznań i jednostek z innych ekip, które stały wspólnie w tym miejscu! Postawił się głównie WKS. Najbardziej bulwersującym „opinię publiczną” jest fakt ataku wiślaków na swoich jeszcze przedwczorajszych, długoletnich ziomali z okrzykiem „Cała Polska je*ie Śląska!”. Ponadto Jeden z chłopaków z Lechii został wysłany do szpitala. Dochodzi do interwencji policji, co zapobiega dalszym starciom pomiędzy Polakami. W ruch idzie gaz i armatka wodna. Jak określił ją jeden ze świadków – kibic z Węgier – awantura z psami w typowo polskim stylu. 7 osób zawiniętych.
Sam mecz na Stade Velodrome nie jest godzien zbyt wielkiej uwagi. Stadion zdominowany przez Polaków (jakieś 80% publiki), niezliczone flagi na wszystkich trybunach, zarówno kumatych załóg, jak i pikników. Do tego sporo dziwnych flag angielskich, czy nawet ukraińskich i niemieckich wiszących sobie jak gdyby nic pomiędzy polskimi płótnami… Doping do przerwy totalnie do dupy, w tej części meczu częściej i głośnej śpiewali dużo mniej liczni Ukraińcy, którymi kierowała grupka typów bez koszulek na dole sektora. Po przerwie już trochę lepiej, gdy po polskiej stronie znaleźli się chętni poprowadzić doping. Trochę klaskania, odśpiewany hymn i parę typowych kadrowych przyśpiewek. Bez szału, ale jak na kadrę to w granicach przyzwoitości. Bardzo razi w oczy jednak brak organizacji i brak pomysłu na to, jak skoordynować działania kibiców chętnych aktywniej włączyć się w kibicowanie biało-czerwonym. Z pozytywnych akcentów – nie zabrakło rac i świec dymnych odpalanych w różnych momentach meczu na polskich sektorach. Polacy zaprezentowali też podczas hymnu ten sam transparent, co na pochodzie. Ukraińcy zaś postawili na małą prowokację i wyciągnęli w II połowie szmatę ze Stepanem Banderą, obok której odpalili ręczny stroboskop, w celu zwrócenia na siebie uwagi Polaków. Po zakończeniu meczu spora, na oko ponad 200 osobowa grupa ekip z całej Polski (prym wiódł ŁKS i Śląsk) wychodzi razem ze stadionu i udaje się w stronę centrum miasta, licząc na spotkanie przedmeczowych adwersarzy. Po drodze dołącza się sporo kolejnych ekip i ekipek – niektórzy samoczynnie, inni zaś po zapytaniu, czy idą razem z wszystkimi. Przemarsz do Starego Portu i późniejszy pobyt tamże nie przyniósł jednak oczekiwanych rezultatów – rywali nie stwierdzono.
My urywamy się taxi na plażę Prado, gdzie zabawiliśmy z pół godzinki. Tuż obok była zlokalizowana Strefa Kibica, jednak nie było tu nikogo ciekawego. Wśród sporego grona pikników większość stanowili Polacy, którzy nawet odpalili parę rac na plaży. Potem udajemy się z buta pod nasze autokary, stojące przy ulicy w pobliżu stadionu. Jeden podobno pojechał tuż po meczu, drugi udał się na wykupiony nocleg, w drogę powrotną wspólnie ruszyły więc dwa pojazdy. Jako, że organizator nie dawał znaków życia, przejmujemy inicjatywę i trochę modyfikujemy trasę powrotną, aby nie trzeba było jeździć po całej Polsce. I tak jeden z wózków obrał kierunek Poznań-Warszawa, a drugi Wrocław-Łódź-Kielce. Start trochę się opóźnił i wyruszamy z Marsylii dopiero koło 5 rano, gdy tylko zjawili się kierowcy. Podróż powrotna to konkretne „upodlenie”. Nie chodzi o jakiś ostry melanż, bo co miało być wypite, to już wypito w drodze na mecz. Wszystkim dokuczał natomiast syf panujący w autokarach – smród przepełnionych kibli mieszający się z zapachem potu, a do tego nieuniknione w czasie kilkudziesięciogodzinnej podróży niewyspanie, niedomycie i tym podobne dolegliwości ;-) W naszym autokarze wyleciał szyberdach, aby dopływ świeżego powietrza pozwolił złapać trochę „świeżego powietrza”. Za to w nocy dla odmiany konkretnie piździło ;-) Humory jednak nie opuszczały nikogo, nie brakło wesołych rozmów i komentarzy na temat najnowszych przetasowań na kibicowskiej mapie Polski. W końcu, po nieco krótszej podróży niż w tamtą stronę meldujemy się w domach, zadowoleni z udanej wyprawy. Takie ciężkie męczarnie wspomina się z reguły najlepiej! Warto jeździć na kadrę, ciekawe natomiast jak to się wszystko ułoży teraz, gdy po 12 latach układ na reprezentację w jednej chwili rozleciał się z hukiem?

Źródło: To My Kibice nr 178

Relacja kibica ŁKS-u Łódź

Zacznę od tego, że w ramach sprostowania informacji jakle krążyły po „fejsbukach” i innych portalach kibicowskich, że ŁKS został zaatakowany pod stadionem, to my w momencie ataku byliśmy już w większości na stadionie. Zaatakowani zostali głównie fani Śląska Wrocław plus jeszcze kilka pojedynczych osób z różnych klubów oraz kilku „Januszy”. Po ataku cała „koalicja” (Wisła, Ruch, Widzew) rozchodzi się, a część chyba wchodzi na stadion. Po całej akcji, gdzie zostaje złamany układ i wpierdol dostają osoby z różnych klubów, większość ekip postanawia wspólnie rozprawić się z „koalicją”. Na koniec meczu zbieramy się w około 200 osób i maszerujemy z powrotem do portu, mając nadzieję, że się na nich natkniemy. Niestety nie mamy takiej przyjemności i w porcie rozchodzimy się. Szkoda tylko, że cała ta „koalicja” nie określiła się wcześniej, że nie respektuje żadnych układów, bo wtedy każdy przygotowałby się inaczej na ten mecz. Mieliśmy walczyć z Ukraińcami, a skończyło się atakiem z zaskoczenia na swoich. ŁKS-u około 50 osób. Warto jeszcze wspomnieć, że przygotowaliśmy na ten mecz transparent „DEFENDERS OF EUROPEAN CULTURE” czyli „OBROŃCY EUROPEJSKIEJ KULTURY”, który zaprezentowaliśmy podczas przemarszu ze wspólnej zbiórki, a potem udało się go wnieść na stadion. Wisi też nasza flaga „ŁKS ŁÓDŹ POLSKA”.

Źródło: To My Kibice nr 178

Relacja z TMK

20 CZERWCA -Grupka kibiców Stilonu Gorzów Wielkopolski w Marsylii wchodzi w posiadanie płótna ultras OM. Na fladze widnieje wizerunek Freddy’ego Krugera oraz hasła „Commando Ultra’84″ i „Ultras Marsseille”.
21 CZERWCA -Dzień pod znakiem awantur towarzyszących meczowi Ukraina – Polska w Marsylii. Najpierw grupa Polaków z różnych ekip atakuje CSKA Kijów w Starym Porcie. Starcie na korzyść Polaków. Później w pobliżu na stadionu ma miejsc szokujące wydarzenie tego dnia – atak nowej koalicji Wisła-Ruch-Widzew na polskich kibiców m.in. Śląsk Wrocław, ŁKS Łódź, Lecha Poznań, i Lechii Gdańsk! Najnowsza „Trójca” jest liczniejsza (160), ponadto atakuje z zaskoczenia i w efekcie przegania rywali. Jeden lechista ląduje w szpitalu. Dalszej eskalacji wydarzeń zapobiega interwencja policji z armatką wodną i gazem. Po meczu ponad 200 osób z różnych polskich ekip szuka Wisły, Ruchu i Widzewa w centrum miasta, lecz bezskutecznie. Przed meczem przemaszerował pochód polskich kibiców z transparentem „Defenders of europen culture”. Ten sam transparent rozwinięto również na meczu, na którym na polskich sektorach było też sporo piro.

Źródło: To My Kibice nr 178

21 czerwiec okazał się chyba najgłośniejszym dniem jak chodzi o reprezentacyjne przygody. Przed meczem Polska – Ukraina pod jednym z marsylskich barów dochodzi do starcia nowej koalicji z innymi polskimi ekipami, które miały tam zbiórkę. Ruch & Wisła & Widzew (około 160 osób) atakują różne polskie ekipy m.in. Lecha, ŁKS, Lechię i Śląsk. Z ekip praktycznie tylko WKS obecny w około 50 osób postawił się nowej koalicji. Do wszystkiego mieszają się psy i zapobiegają większej rozróbie. Najbardziej poszkodowanym po tym starciu został kibic Lechii Gdańsk, który trafił do szpitala.
Podczas spotkania kibice Łódzkiego Klubu Sportowego zaprezentowali na trybunach specjalny transparent – „Obrońcy europejskiej kultury”.

Źródło: stadionowioprawcy.net

Obecne ekipy: GKS Katowice, Górnik Zabrze, ŁKS Łódź, Lech Poznań, Elana Toruń, Wisła Kraków, Widzew łódź, Ruch Chorzów, Chrobry Głogów, Gwardia Koszalin, Polonia Bytom, Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk, Górnik Wałbrzych, GKS Jastrzębie, Pogoń Lębork, Szombierki Bytom, Stal Rzeszów, Góral Żywiec, Chemik Kędzierzyn-Koźle i inni.

Relacja sportowa

Ukraina: Andrij Pjatow – Artem Fedećkyj, Jewhen Chaczeridi, Ołeksandr Kuczer, Bohdan Butko – Andrij Jarmołenko, Rusłan Rotań, Taras Stepanenko, Ołeksandr Zinczenko (73, Wiktor Kowałenko), Jewhen Konoplanka – Roman Zozula (90, Anatolij Tymoszczuk).
Trener: Mychajło Fomenko

Polska: Łukasz Fabiański – Thiago Cionek, Kamil Glik, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk – Bartosz Kapustka (71, Kamil Grosicki), Grzegorz Krychowiak, Tomasz Jodłowiec, Piotr Zieliński (46, Jakub Błaszczykowski), Arkadiusz Milik (90, Filip Starzyński) – Robert Lewandowski.
Trener: Adam Nawałka

Bramki: – Jakub Błaszczykowski (54)
Sędzia: Svein Oddvar Moen (Norwegia)
Ż. kartki: Rusłan Rotań (25), Ołeksandr Kuczer (38) – Bartosz Kapustka (60)

GRAMY DALEJ

W swoim ostatnim meczu w fazie grupowej mistrzostw Europy reprezentacja Polski wygrała 1-0 (0-0) z reprezentacją Ukrainy i przypieczętowała swój awans do 1/8 finału. Bramkę dla podopiecznych Adama Nawałki strzelił w 54. minucie Jakub Błaszczykowski. Rywalizację w grupie C zakończyliśmy na drugim miejscu, a w kolejnej fazie zagramy w sobotę o godz. 15:00 ze Szwajcarią w Saint-Étienne.

Już na samym początku „biało-czerwoni” ruszyli na rywali. W 3. minucie Robert Lewandowski pięknie zagrał do wychodzącego na wolne pole Arkadiusza Milika, a grający dziś na skrzydle napastnik Ajaxu w polu karnym uderzył prosto w Andrija Pjatowa. Zaledwie minutę później Milik odwdzięczył się Lewandowskiemu świetnym płaskim zagraniem z lewego skrzydła przed bramkę. Zupełnie nieupilnowany kapitan reprezentacji Polski uderzył jednak z bliska bardzo niecelnie i posłał futbolówkę nad bramką.

Ukraina mogła odpowiedzieć po strzałach Romana Zozuli i Andrija Jarmołenki. Pierwszy z nich dostał świetne prostopadłe podanie, a jego strzał w ostatniej chwili zablokował Michał Pazdan. Do odbitej piłki dopadł jeszcze Jarmołenko, jednak znów nasz stoper doskoczył do interwencji i pomógł Łukaszowi Fabiańskiemu w skutecznej interwencji. Jeszcze groźniej było w 17. minucie – Ołeksandr Zinczenko w środku pola szybko odegrał na prawo za wysoko ustawioną linię defensywy Polski do rozpędzonego Jarmołenki. Skrzydłowy Dynama Kijów ruszył sam na bramkę i w doskonałej sytuacji posłał piłkę obok słupka.

Po krótkim okresie przewagi „biało-czerwonych” w pierwszych minutach meczu dużo lepiej zaczęli wyglądać nasi rywale. W 29. minucie Jewhen Konoplanka zszedł z lewego skrzydła do środka i sprzed pola karnego płasko i bardzo mocno uderzył na bramkę Fabiańskiego – piłka minęła słupek o centymetry. Dziesięć minut później znów mieliśmy dużo szczęścia. Bohdan Butko włączył się do akcji z lewej strony, tam dojrzał go Konoplanka, a lewy obrońca natychmiast odegrał przed bramkę. Piłka trafiła do niekrytego Konoplanki, jednak ten, będąc kilka metrów od bramki, nie zdołał jej opanować i Polacy szybko przerwali akcję. Za to tuż przed przerwą szczęścia z ponad 20 metrów spróbował Tomasz Jodłowiec – płaski strzał zdołał jednak obronić Pjatow.

Drugą część meczu dobrze mogli zacząć Ukraińcy. W 49. minucie Konoplanka z lewego skrzydła dośrodkował w pole karne, a tam Zinczenko dobrze wyskoczył i głową posłał piłkę daleko od bramki. Odpowiedź Polaków była już skuteczna – Milik świetnie dojrzał ustawionego lepiej w polu karnym wprowadzonego w przerwie Jakuba Błaszczykowskiego, nasz skrzydłowy znalazł sobie zwodem trochę miejsca i pięknym strzałem lewą nogą trafił do siatki tuż przy słupku bramki Pjatowa. „Biało-czerwoni” poszli za ciosem i już chwilę później lewą flanką ruszył Bartosz Kapustka. Młody pomocnik Cracovii zdecydował się sam wykończyć akcję i w polu karnym strzelił tylko w boczną siatkę tuż przy bliższym słupku.

Ukraińcy mieli swoje szanse po golu dla Polski, lecz mieli też duże problemy z celnością. W 63. minucie Konoplanka dostał podanie tuż przed linią „szesnastki” i zdecydował się na strzał, ale futbolówka pofrunęła nad bramką. Niecałe dziesięć minut później znów Konoplanka uderzał – tym razem z lewej strony – a po rykoszecie i małym zamieszaniu piłka trafiła do Zinczenki. Ten jednak także strzelił niecelnie. Jeszcze bliżej bramki był kilka minut później Roman Zozula, wykańczając głową dośrodkowanie z prawej strony. Piłka minęła bramkę minimalnie obok.

Nasi rywale nie przestawali nacierać i w 82. minucie Rusłan Rotań zdecydował się na strzał z dystansu. Płasko lecącą i odchodzącą od bramki futbolówkę z najwyższym trudem odbił do boku Fabiański, a przy próbie złapania jej przy interwencji został poturbowany przez atakujących go Ukraińców.

Źródło: 90minut.pl