16.04.2011, sobota 16:00 – widzów 2000
Relacja GieKSiarza (Giszowiec)
Zanim przejdziemy do relacji parę słów o sytuacji naszego rywala.
Sytuacja Stilonu jest fatalna, zawodnicy nie dostają od miesięcy wypłat, według kuratora dług klubu sięga ok. 2,5 mln zł. Piłkarze Stilonu na ostatni mecz w Wodzisławiu pojechali tylko dlatego że kibice zebrali na to pieniądze, mecz z nami miał być ich ostatnim, bo od nowego sezonu powstanie prawdopodobnie nowy Stilon zaczynając od okręgówki.
Na wyjazd zbieramy się wcześnie rano, każdy robi zakupy na drogę i melduje się na zbiórce. Od nas jedna osoba zaspała jednak szybko znaleźliśmy zastępstwo i pojechał z nami kolega który niedawno wrócił z przymusowych wakacji. Z Giszowca na ten wyjazd wybrało się 27 osób i stanowimy tego dnia największą grupę wyjazdową. Na zbiórce małe zamieszanie z naszym autokarem ale po kilkunastu minutach w końcu ruszamy w stronę Gorzowa Wielkopolskiego.
Jedziemy autokarami, busikiem i na kilka fur cały czas z wahadłem policji i kryminalnych.
Na początek jak to zazwyczaj bywa każdy opowiada sobie wesołe anegdoty ale na pewno nikt nie robi tego jak nasz A. który jednym hasłem potrafi rozbawić całą wycieczkę. Wieszamy flagę na tyle autokaru, tak jak to się robiło za starych dobrych czasów. Tego dnia w naszej grupie jest aż 4 świeżaków którzy przy dobrej zabawie są chrzczeni wyjazdowo. W dzisiejszym wydaniu zina SK 1964 można zobaczyć wywiad z adminem naszego serwisu, co świadczy o tym że strona ma wielkie zainteresowanie nie tylko u kibiców z Giszowca. W autokarze trochę melanżujemy z czego wynika debiut nowej przyśpiewki „chuliganów cała banda…”. Przyśpiewka bardzo się wkręciła i można ją było słychać praktycznie przez cały wyjazd. Po drodze mijamy stadion w Lubinie i Polkowicach.
Co do naszych szoferów to jeszcze takich bezmózgich społerów nie spotkaliśmy na wyjeździe. Gdy jeden przedstawił nam regulamin to zabronione było nawet jedzenie! Więc musieliśmy im pokazać że na kibiców muszą wziąć sobie poprawkę. Jednak drivery nie odpuszczały i o byle co zatrzymują nas autokar dogadując się z psami, wskazują palcem osobę która chwile wcześniej spała. Nasz kolega został powinięty do suki, jednak po rozmowach i postanowieniu ultimatum że bez niego nie jedziemy kaski zmiękły i znów jesteśmy w komplecie. Ok. 30 km przed Gorzowem mamy dłuższy postój w lesie ponieważ byliśmy zbyt wcześnie i policja bała się nas wpuścić do miasta. Gdy docieramy w końcu na stadion widać od nas ekipę z Kostuchnej która już dzień wcześniej tam pojechała melanżować ze Stilonem (między GieKSą i Stilonem nie ma żadnej zgody ani układu, po prostu są to znajomości ludzi ze względu na te same poglądy). Na sektorze meldujemy się w 253 osoby i wywieszamy 4 flagi (GzG, Kostuchna, UG, GieKSa On Tour) oraz transparent „Niespełnione rządowe obietnice, temat zastępczy kibice” dotyczący tego co robi się teraz w mediach i polityce z kibicami ze względu na zbliżające się Euro. Gorzowscy piłkarze by zaznaczyć swój protest wychodzą z 15 min opóźnieniem a kibice prezentują oprawę w skład której wchodził trans „Stilonowskie Księstwo Gorzowskie”, do tego konfetti a potem sektorówka i sreberka. Następnie Stilon wiesza 5 flag w tym reprezentacyjną.
Mecz się rozpoczął i tak po 15 minutach przegrywaliśmy już 2.0, jednak w miarę czasu nasi grajkowie zaczęli pokazywać jak się gra strzelając 3 bramki po kolei. Niestety Stilon wyrównuje na 3:3 i tak kończy się ten mecz. I GieKSa i Stilon mogli strzelić dużo więcej bramek więc myślę że taki wynik zadowala wszystkich.
Podczas meczu u nas na sektorze pełna zabawa, rozkręcamy doping który przy stanie 2:2 zagłusza całkowicie gospodarzy..
Solidaryzując się ze Stilonowcamy śpiewamy”nigdy nie zginie, hej Stilon…” za co gospodarze nam dziękują.
Warto zaznaczyć że Stilonowcy fundują nam podczas meczu i po nim mnóstwo zgrzewek wody mineralnej oraz robią niektórym chłopakom zakupy na drogę powrotną, za co wielkie dzięki. Wracając mijamy polskie Sao Paulo i widzimy wielki pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie. Mijamy również kibiców Zagłębia Lubin wychodzących właśnie z meczu z Jagiellonią. Ponieważ cały czas mamy wahadło do niczego nie dochodzi. Upijając się piwkiem i innymi trunkami bawimy się na postojach, odpalamy przy tym pirotechnikę i zabawa bez koszulek trwa bez końca. Tego co tam się działo, nie da się opisać słowami, to trzeba przeżyć…do następnego GzG On Tour
…Giszowiec – wyjazdowo najlepsi…
Relacja GieKSy
W sobotę 16 kwietnia wypadł nam jeden z ciekawszych i dalszych wyjazdów w rundzie – do Gorzowa. W związku z brakiem klatki w Bielsku mieliśmy długi czas na zapisywanie się. Na zbiórce zapakowaliśmy się do 4 autokarów, busika i kilku aut. Długa podróż do Gorzowa mija nam na integracji i rozmowach na tematy kibicowskie. Szofer naszego busa był niesamowitą fają. Przedstawił nam zasady, wg których nie mogliśmy w autokarze nawet jeść. Postanowiliśmy mu pokazać, że jedzie z kibicami, co skończyło się na tym, że poleciał do wąsów i wskazał palcem, kto mu podpadł. Ostatecznie dojechaliśmy do Gorzowa już bez większych przygód, a na stadionie pojawiliśmy się pół godziny przed meczem. Wpuszczanie trwało krótko i było bardzo pobieżne. Początkowo nic nie zapowiadało tak dobrego dopingu z naszej strony, ale koło 20 minuty wzięliśmy się w garść i zaczęliśmy dopingować na poziomie aż do samego końca spotkania, które zakończyło się wynikiem remisowym. W czasie meczu kilka razy śpiewamy „piłka nożna dla kibiców” i „nigdy nie zginie, hej Stilon nigdy nie zginie”, za co kibice Stilonu nam dziękują. Na płocie zawisły 4 nasze flagi: „GieKSa ON TOUR”, „Ultras GieKSa”, „GzG” i „Kostuchna”. Wieszamy również „niespełnione rządu obietnice-temat zastępczy kibice”. W samym Gorzowie pojawiają się też fani z Kostuchny i Brigade Germany co powoduje, że nasza liczba wyniosła 253 osoby. Warto nadmienić również, że atmosfera między piłkarzami i kibicami znów zaczyna przypominać starsze czasy-piłkarze po bramkach podbiegają do nas i całują nasz herb, po meczu długo stoją z nami i dziękują za doping. Powrót to przez praktycznie całą drogę zajebista zabawa w autokarach, a szczególnie na postojach, gdzie każdy postój trwał przynajmniej 15 minut i był uświetniany śpiewami i pirotechniką. Powrót stosunkowo szybko, gdyż w Katowicach meldujemy się już o 1:30. Oby jak najwięcej takich wyjazdów!
Źródło: TMK
Relacja kibica GieKSy
Zbiórka dość wcześnie, ale i wyjazd dość daleki. Zapakowaliśmy się w miarę sprawnie do autobusów i w drogę! Podróż autokarem (?), w którym jechałem zakończyła się pod Gliwicami… Nasz transport odmówił posłuszeństwa (sprzęgło się zjebało) i musieliśmy trochę poczekać aż przyjedzie zastępczy bus. Właśnie w tym momencie ujawnił się przedstawiciel kibiców, który negocjował szybsze przybycie autobusu (kto jechał w tym busie, to wie o kogo chodzi ) Dalsza droga przebiegała już bez przeszkód, nie brakowało natomiast sporej dawki śmiechu. Nie da się też ukryć, że trochę wkurwiał nas kierowca, ale szybko przybiliśmy z nim zgodę śpiewając: „kierowca też, kierowca też przyjacielem Katowic jest” Pod Gorzowem mieliśmy dłuższy postój, by potem już w większej asyście psów jechać pod stadion. Wejście na sektor odbyło się szybko i sprawnie, mimo, że każdy był kamerowany pokazując dodatkowo dowód.
Mecz trochę się opóźnił ze względu na późniejsze wyjście piłkarzy z Gorzowa. Sytuacja w tym klubie jest delikatnie mówiąc kiepska – brak wypłat, brak perspektyw na przyszłość… Skąd my to znamy? Wraz z pierwszym gwizdkiem miejscowi kibice rzucają konfett i, a na płocie zawisł trans o treści: „Stilonowskie Księstwo Gorzowskie”. Następnie pojawia się sektorówka i sreberka. Po oprawie zawieszają na płocie pięć flag. Nas na sektorze 253 osoby (w tym 1 z Banika i kilku z Górnika Zabrze – dzięki za wsparcie!). Na płocie zawieszamy: „GieKSa On Tour”, „Kostuchna”, „Ultras GieKSa” i „GzG”. Przez całe spotkanie jest też trans: „Niespełnione rządowe obietnice, temat zastępczy kibice”. Na początku nasz doping prezentuje się słabiutko, dopiero potem zostaje ogarnięty przez GieKSiarza z Ligoty i do końca meczu jest już zdecydowanie lepiej! Nasi grajkowie dość szybko tracą dwie bramki, ale nie wpływa to na jakość naszego dopingu. Na szczęście potem piłkarze przypominają sobie na czym polega gra w piłkę i strzelają trzy bramki! Stilon dorzuca jeszcze jedną i mecz kończy się wynikiem 3:3.
Po końcowym gwizdku śpiewamy: „nigdy nie zginie, Stilon nigdy nie zginie” i „piłka nożna dla kibiców”, w zamian dostajemy oklaski i odzew: „dzięki za wsparcie, hej GieKSa dzięki za wsparcie”. Powrót to jedna wielka zabawa na postojach, gdzie odpalamy piro, śpiewamy bez koszulek – jednym słowem bawimy się wyjebiście! Słowa nie oddadzą tego klimatu, kto nie był niech żałuje!
Jackoow
Źródło: zin SK1964 nr 33 (Katowice) maj 2011
Relacja Brigade Germany
Tym razem kierowcą miał być K. z Mönchengladbach. Ma on większe auto niż moje i ja swoim byłem już na Warcie. K wybrał jednak zły warsztat, by przygotowali mu auto na wyjazd do Gorzowa (790 km.), ale o tym później. Ekipa na wyjazd liczyła 5 osób. W samochodzie znajdował się po długiej nieobecności pan A, który przez wyjazd opuścił urodziny syna. U mnie w Dortmundzie mieli być o 6 rano. Ja w piątek byłem jeszcze u kolegi na zabawie, z której wróciłem o 5, więc postanowiłem już nie spać tylko czekać. Po 6 próbuję się dodzwonić do K i dowiaduję się, że będą u mnie za godzinę. Na ponad godzinkę się kładę. O 7.40 jesteśmy już w trasie.
Mieliśmy na początku zaplanowane 3 godziny czasu na postoje i korki, ale zmniejszył się do 1.20. Jedziemy jeszcze po kumpla K z Osnabrück. Przed dotarciem dzwonimy mu, by czekał już gotowy, a on normalnie jeszcze zaprasza na śniadanie, albo piwko. Wchodząc do auta K mówi, że ostatnio słuchał trochę śląskiego rapu i mu się spodobało. Od tego momentu zmieniamy mu ksywkę na Bulek. Dalsza droga mija szybko, mamy tylko parę postojów. Krótko po przekroczeniu granicy nawigacja trochę nas okłamuje i stajemy w korku. Czasu coraz mniej, napięcie rośnie. Siadam za kierownicą i decydujemy, by ominąć te korki, jadąc polnymi drogami. Ja próbuję wygrać trochę czasu, bo nawigacja pokazuje, że na szpil spóźnimy się 10 minut. Po drodze małe atrakcje w postaci dziewczyn z najnowszych państw UE. Do Gorzowa dojeżdżamy na 14, szukamy stadionu. Jedynie stadion żużla jest oznakowany, drogę wskazują nam ludzie. Policja nie robi nam żadnego problemu z wjazdem na sektor gości, nawet nam pokazują jak mamy jechać. Na parkingu jesteśmy z 10 minutowym opóźnieniem. Wszyscy chcą na mecz, ale W jeszcze musi iść po fajki… Trwa to jakieś 10 minut, przez co na stadionie jesteśmy gdy GieKSa przegrywała 0:2. Bilety jak zawsze bez problemów dostajemy od „SK 1964″, Dobrze, że potem GKS pokazał, że też umie grać i oglądamy trzy bramki!
Po meczu kolega zaś startuje do sklepu, by zakupić parę napojów dla grup z Katowic. My czekamy w aucie gdzie znajdują się też inni GieKSiarze, którzy przyjechali autem. Zapraszają nas na wuszta do innej miejscowości. Decydujemy, że na godzinkę możemy pojechać. Na miejscu jesteśmy o 19.30, goszczą nas kibice Stilonu. Zabawa się rozwija i już wiem, że nie skończy się to na godzinie. Mój problem polega na ty, że następnego dnia muszę iść do roboty. Uznaję, że najpóźniej o 24 musimy wyjechać. Wszyscy są zadowoleni i dobrze się bawią. Ja o 22 próbuje trochę pospać, ale śpiewy i zabawy trochę w tym przeszkadzają
O północy zbieram Brigade Germany i wyjeżdżamy. Przed nami 8 godzin jazdy, myślałem, że uda mi się w domu jeszcze pospać ze trzy godzinki, ale nasze auto miało inne plany. Za Berlinem coś się zaczyna dziać z tylnym kołem. Auta nie dało się prowadzić, więc musiałem zjechać na pas awaryjny. Tylne lewe koło nie było dobrze dokręcone i przez całą drogę się odkręciło. Nie możemy jednak tego naprawić, bo w aucie nie ma klucza… Po godzinie czekania pomoc drogowa odholowuje nas na serwis. Podobno mamy szczęście, bo to jedyny całodobowy serwis w tym regionie. Na miejscu okazuje się, że z czterech śrub tylko jedna trzymała tylne koło. Płacimy 150 euro i 75 euro za śruby. Dalsza droga mija bez przeszkód. Ja jestem w domu na 45 minut przed wyjściem do roboty. Mam tylko czas na szybki prysznic i jakąś szamę. Przed 9 melduję się na Westfalenstadionie podczas meczu Borussi. Koledzy też spokojnie dojeżdżają do domu.
Czego się nie robi dla GieKSy? Trzy godziny spania od piątku do niedzieli, żeby tylko pośpiewać: „i tylko GieKSa na dobre i na złe…”
Studi
Źródło: zin SK1964 nr 35 (Katowice) czerwiec 2011
FILM: 16.04.2011 Stilon Gorzów – GKS Katowice
Relacja sportowa
GKP Gorzów Wlkp.: Ulman – Ilków-Gołąb, Grocholski, Jasiński, Banasiak (65. Wojciechowski, Małkowski (69. Latuszek), Ciach, Łuszkiewicz, Kaczmarczyk, Maciej Górski, Drozdowicz (85. Ziemniak)
Trener: Krzysztof Pawlak
GKS Katowice: Jacek Gorczyca – Tomasz Sokołowski, Jacek Kowalczyk, Adrian Napierała, Mateusz Niechciał, Grzegorz Goncerz, Tomasz Hołota, Piotr Plewnia (90. Tomasz Mazurkiewicz), Janusz Dziedzic (82. Piotr Piechniak), Bartłomiej Chwalibogowski (71. Rafał Sadowski), Paweł Olkowski
Trener: Wojciech Stawowy
Bramki: Daniel Ciach (11), Adam Banasiak (15), Adrian Łuszkiewicz (73) – Paweł Olkowski (28), Adrian Napierała (47), Jacek Kowalczyk (57)
Sędzia: Mariusz Podgórski (Wrocław)
Ż kartki: Michał Ilków-Gołąb – Tomasz Sokołowski
Po raz pierwszy w historii meczów w Gorzowie GieKSa strzeliła gola. Co więcej, trafiła trzy razy, ale gorzowskiego stadionu odczarować się nie udało, bo zawodnicy GKP też trzykrotnie cieszyli się z gola i mecz zakończył się remisem 3:3. Widowisko było jednak bardzo ciekawe.
- To był najlepszy mecz na tym stadionie nie tylko wiosną, ale w całym sezonie, a gra GieKSy robi wrażenie – tak komentowali mecz GKP z GieKSą miejscowi dziennikarze. Nie jestem w stanie tych słów zweryfikować, ale po pierwsze – miejscowi pewnie wiedzą co mówią, po drugie – faktycznie było to dobre spotkanie. Choć po pierwszym kwadransie trudno było o optymizm. Po dwóch stałych fragmentach gry GKS stracił dwa gole i wyglądął na drużynę nieco zdezorientoweną takim obrotem sprawy. W 11 minucie idealne dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Ciach. Zanim GKS zdążył się otrząsnąć po pierwszym ciosie GKP wyprowadziło drugie celne uderzenie. Plewnia faulował Drozdowicza tuż przy linii bocznej własnego pola karnego. Wszyscy oczekiwali strzału, tymczasem Łuszkiewicz zagrał piłkę przed pole karne do niepilnowanego Banasiaka, a ten uderzeniem po ziemi pokonał zasłoniętego Gorczycę. Po 15 minutach było więc 2:0 i mogło się wydawać, że więcej emocji w tym meczu nie będzie. Mogło się tak stać, gdyby Górski strzelając z 16 metra lewą nogą trafił do siatki zamiast w słupek. Po chwili zmarnowana sytuacja zemściła się na gospodarzach. Olkowski szedł środkiem w pole karne i szukał możliwości podania. Tego też spodziewali się obrońcy, którzy pilnowali naszych napastników zostawiając Olkowskiemu miejsce na oddanie strzału. „Olo” uderzył świetnie tuż przy słupku pakując piłkę do siatki i dając GieKSie kontakt z rywalem. Po zdobyciu gola GKS przejął inicjatywę i do końca I połowy walczył o gola wyrónującego. W 42 minucie Olkowski pokonał bramkarza gospodarzy jeszcze raz, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Do przerwy GKP prowadziło więc 2:1.
Tak jak nasi gracze przespali początek I połowy, tak rywale nie zauważyli początku II części gry. GieKsa zagrała zaś w tym fragmencie bardzo dobrze, szybko dokumentując swoją przewagę golami. Tym razem bramki zdobywali obrońcy. W 47 minucie Plewnia z rzutu wolnego wrzucił piłkę w pole karne, skąd ta przeszła na prawo do Chwalibogowskiego. Ten ponownie dośrodkował w pole bramkowe, a tam głowę przyłożył Napierała wyrównujac stan meczu. 10 minut później kolejny stały fragment gry i tym razem Plewnia dograł idealną piłkę wprost na głowę Kowalczyka, który wyprowadził GieKSę na prowadzenie. Trener Wojciech Stawowy nadal motywował swoich zawodników do gry ofensywnej. Chwilę później mógł paść czwarty gol. Goncerz wywalczył piłkę w środku pola, podał do Olkowskiego a ten chciał zagrać do wychodzącego na pozycję Dziedzica, ale podał zdecydowanie za mocno, aż sam chwycił się za głowę, bo Dziedzc stanąłby oko w oko z bramkarzem gospodarzy. W 69 minucie ambitnie walczący o każdą piłkę Olkowski tak naciskał na ostatniego obrońce, że ten popełnił błąd, „Olo” przejął piłkę i strzelił, ale minimalnie za wysoko. Gorzowianie walczyli o wyrównanie, a GieKSa nastawiła się bardziej na grę z kontry. Naszym zawodnikom sukcesu to nie przyniosło, za to gospodarze dopięli swego. Świetny wystep w tym meczu piękną bramką z rzutu wolnego z 17 metrów udokumentował Łuszkiewicz w 72 minucie. W ostatnim kwadransie obie strony miały jeszcze szanse na zadanie decydującego trafienia, ale więcej goli już w tym meczu nie padło i spotkanie zakończyło się remisem 3:3.
Z bardzo dobrej strony pokazali się kibice obu drużyn. GieKSiarze skandowali między innymi „Nigdy nie zginie, Stilon nigdy nie zginie”, a miejscowi w odpowiedzi zaśpiewali: „Dzięki za wsparcie, hej GieKSa dzięki za wsparcie”. Trzymamy kciuki, żeby I ligowa piłka w Gorzowie nie zginęła.
Źródło: gkskatowice.eu