Legia Warszawa 3-1 GKS Katowice

10.08.2025, sobota 20:15 – widzów 22 488

Relacja GieKSiarza

Drugi wyjazd z rzędu i sezon wakacyjny, spowodowały, że do Warszawy wybraliśmy się w liczbie znacznie poniżej naszych ambicji i możliwości. To jednak nie zmienia faktu, że GieKSa i tak mogła liczyć na wsparcie licznej grupy fanatyków, która przed 15:00 wyruszyła specjalem do stołecznego miasta. Dotarcie na dworzec Warszawa Gdańska zajęła nam 180 minut, po czym przegubami przewieziono nas na Łazienkowską. Po drodze mijaliśmy wielu kibiców z Żylety, którzy nie szczędzili nam środkowych palców zza kordonu psiarskich. Pod stadionem po aferze, która wybuchła po tym, jak psy traktowały czeskich kibiców przy okazji meczu Banika, wejściem zajęła się wyłącznie ochrona i wszystko poszło sprawnie. Także hasło „Piłka nożna bez policji” nie traci na znaczeniu, a zwłaszcza przy sektorze gości Legii, gdzie nadużycia ze strony mundurowych to chleb powszedni. Pytanie, czy odsunięcie ich ze strefy kontroli przez miejscowych działaczy to tylko chwilowa pokazówka, czy w końcu poszli po rozum do głowy, w co wątpię.
Sporo przed meczem, gdy zaczęli rozgrzewać się bramkarze z Katowic, trybuny pobudziły się, ogłaszając nienawiść, poprzez wymianę bluzgów. Ta trwała praktycznie do ceremonii otwarcia spotkania. Z naszego sektora niósł się bogaty repertuar wymierzony w warszawiaków i ich kolesiów z Sosnowca, gdzie nie mogło zabraknąć nieśmiertelnej przyśpiewki „LTSK”.
Tego dnia na wyposażeniu mieliśmy 6 flag na płot, lecz płótno HANYSOWO wisiało tylko przez moment, gdyż taśma nie trzymała. Mieliśmy też 4 chorągwie, głównie w śląskim klimacie, które powiewały przez cały mecz. Zajęliśmy górną część sektora gości i w większości ubrani byliśmy na żółto. Było nas dokładnie 734 osoby, w tym 62 Górnika i 3 JKS — wielkie dzięki za wsparcie.
Od początku jedziemy z głośnym dopingiem, nakręceni widokiem akcji naszej drużyny na bramkę miejscowych. Choć wokalnie, patrząc na wypełnioną Żyletę, wydawałoby się, że jesteśmy na straconej pozycji, to w naszym sektorze nie dało się tego odczuć. Tym bardziej że nasz wokal był słyszalny po przeciwnej stronie, która dawała nam tego wyraz odpowiedzią. Niestety w końcówce I połowy to Legioniści cieszą się z pierwszego gola, co dodało im animuszu również po przerwie.
Najgłośniej tego dnia wychodzi nam „Za Górny Śląsk, za GKS…”, „To My Hanysy z GieKSy…” i inne przyśpiewki, które miały przypominać warszawiakom, skąd jesteśmy. Szczyt naszych możliwości tego dnia uwolnił się w 84. minucie, kiedy GKS zdołał wyrównać, doprowadzając nas do euforii. Od tego momentu śpiewamy już bez koszulek, wierząc, że uda się dowieźć przynajmniej remis. Niestety… w doliczonym czasie gry gospodarze pakują piłkę jeszcze dwukrotnie do bramki Kudły i pozostaje nam przełknąć niesamowitą gorycz porażki na znienawidzonym terenie. Mimo to nasza drużyna, po meczu usłyszała „Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham cię” oraz „GKS jesteśmy z Tobą…”.
Następnie jeszcze przez godzinę oczekiwaliśmy na stadionie, aż pozwolono nam wyjść i udaliśmy się w drogę powrotną. W Katowicach meldujemy się o 3:00 w nocy. Warto tutaj dodać, że od tego wyjazdu, nasi zawodnicy jeżdżą autokarem z nową grafiką, która z daleka rzuca się w oczy i daje znać, kto jedzie. To był też pierwszy mecz GieKSy w nowych czarnych strojach.

Oflagowanie: GKS KATOWICE, PERSONA NON GRATA (mała), POZDRAWIAMY NIEOBECNYCH GIEKSIARZY – PNG PDW, PIOTROWICE, KSGKS, HANYSOWO (tylko przez moment, gdyż taśma nie wytrzymywała), oraz chorągwie FURTOK #9, HANYSOWO, GÓRNY ŚLĄSK HERB i GODŁO GÓRNICZE.

Giszowiec obecny w 47 głów. Koszt wyjazdu 200 zł.

Relacja Legii

Wynik wyjazdowego meczu z AEK-iem Larnaka jeszcze siedział nam w głowach, ale w niedzielę trzeba było zapomnieć o tym co działo się w czwartek na Cyprze i przestawić się na nasze lokalne temperatury. Tylko trochę łaskawsze, choć przynajmniej wilgotność nie jest tak uciążliwa jak to miało miejsce w Larnace. W niedzielne późne popołudnie legioniści udali się w stronę Łazienkowskiej na ligowy mecz z GKS-em Katowice.
Naszym celem numer jeden jest odzyskanie mistrzostwa Polski, więc piłkarze nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów, szczególnie na własnym boisku. Tym razem do kompletu sprzedanych biletów trochę zabrakło, a ostatecznie frekwencja wypadła dość blado, biorąc pod uwagę nasze zeszłoroczne dokonania. Mecz z GieKSą obejrzało niespełna 22,5 tys. kibiców. Tego dnia dopingiem z Żylety kierował „Szczęściarz”, którego energia udzielała się wszystkim zebranym. Już sporo przed meczem miały miejsce pierwsze „pozdrowienia” pod adresem katowiczan. I tych z perspektywy całego meczu było całkiem sporo. Szczególnie, że repertuar anty-gieksiarski jest całkiem spory. Legioniści śpiewali m.in. „GKS banda cyg..ów”, „Czarna d…, żółte cyce, to GKS Katowice”, „GKS Katowice – k…y, ladacznice”, „Górnik, GieKSa – dwa pe…, hej!”. Oczywiście przyjezdni nie pozostawali dłużni. Warto zaznaczyć, że legioniści głośno przed meczem skandowali „Zawsze i wszędzie…” – policja bowiem ostatnio nęka nas na wszystkie możliwe sposoby, rozdając m.in. zakazy stadionowe na lewo i prawo.
Fani GieKSy przyjechali na Łazienkowską w znacznie słabszej liczbie niż przed rokiem, kiedy pierwszy sezon po awansie gościli na nowych ekstraklasowych stadionach. Dodajmy, że niedawno gieksiarze wspierali przy Ł3 Banika Ostrawa na meczu Ligi Europy. Tym razem w klatce zameldowały się 734 osoby, w tym delegacje Górnika Zabrze (62) oraz JKS-u Jarosław (3). Wywiesili flag: „KSGKS”, „GKS Katowice”, „Persona non grata”, „Piotrowice”. Mieli ze sobą także płótno z pozdrowieniami do więzienia, a przez cały mecz w ich sektorze powiewały 4 flagi na kijach.
Na Żylecie tego dnia zadebiutowała nowa flaga legionistów z Błonia. Płótno z nazwą miejscowości wspierającej Legię na każdej płaszczyźnie kibicowskiego życia, a także herbem Legii i Błonia, posiada także motto „Legia to sens życia – to więcej niż klub”. Nasz doping od początku stał na niezłym, równym poziomie, z kilkoma mocniejszymi akcentami. Gola na 1-0 doczekaliśmy tuż przed przerwą, kiedy śpiewaliśmy „Legia gol allez allez”. Tego dnia wielokrotnie pieśni było ściszane, by później wracać ze zdwojoną mocą. Nie mogło zabraknąć również wspólnych śpiewów na dwie strony, angażujących kibiców zasiadających na pozostałych trybunach. Wielokrotnie Karol podkręcał trybuny, pomiędzy przyśpiewkami robiąc wojenne okrzyki. Naprawdę przynosiło to efekt.
Na murawie szczególnie w drugiej połowie wydawało się, że wszystko nasi gracze mają pod kontrolą i nie stanie się już nic nieprzewidzianego. I po stracie punktów przy Ł3 z Arką, zgarniemy trzy punkty w meczu z GieKSą. W 82. minucie „Szczęściarz” zarządził hasło „Cała Legia bez koszulek”. Chwilę później „jak pierdolnięci” ryknęliśmy „Gdybym jeszcze raz…”. Jak na złość, w 84. minucie katowiczanie doprowadzili do wyrównania i w sektorze gości zapanowała ogromna radość. Wierzyć trzeba jednak do końca. Nie zaprzestaliśmy naszej pieśni. Staraliśmy się ją rozkręcić na maksa. Było naprawdę niesamowicie, ale za nic nasz wysiłek nie przekładał się na zmianę rezultatu na murawie. W końcu nastąpiła zmiana „płyty”. Jak się potem okazało – kluczowa. Pieśń „Warszawska Legio – zawsze o zwycięstwo walcz!” była tą, która odmieniła losy meczu.
Walczyć trzeba do końca, do końca trzeba też wierzyć. Kiedy mijała 94. minuta, a do końca doliczonego czasu pozostawało około 45 sekund, legioniści przeprowadzili akcję, zakończoną bramką „Jędzy”. Kiedy chłopak z Dębicy, który na długie lata związał się z Legią, wpakował piłkę do siatki, trybuny eksplodowały. Naprawdę nie było znaczenia, że tego dnia nie graliśmy z Chelsea, Lechem, czy Widzewem… Radość ze zwycięskiego gola w takich okolicznościach była nie do opisania. Klubowe świece dymne na trybunie Deyny wystrzeliły, nie czekając na decyzję sędziego, który po każdym golu otrzymuje sygnał z wozu VAR. Na szczęście nie było żadnych wątpliwości – gol został uznany, a my skandowaliśmy wówczas – „Artur Jędrzejczyk!”. Na cześć gościa, który już dziś jest klubową legendą.
Sędzia pozwolił wznowić grę, zapewne dając szansę katowiczanom na odpowiedzenie. Zamiast niego, doczekaliśmy się kontry legionistów, zakończonej trafieniem Morishity na 3-1! Któż by to przewidział kilkadziesiąt sekund wcześniej. A osoby, które przedwcześnie opuściły trybuny, zostały ukarane jak należy. Nigdy nie wychodzi się przed końcem meczu ukochanego klubu!
Po meczu w bardzo dobrych nastrojach pośpiewaliśmy z piłkarzami. Najpierw hit z końcówki tego meczu, tj. „Warszawska Legio zawsze o zwycięstwo walcz”, następnie „Ole ole, ole ola”, a także – na dwie strony – „Legia walcząca, Legia walcząca do końca”. Wydawało się wręcz, że sam Jędrzejczyk, którego nazwisko chwilę później ponownie skandowały trybuny, odpowiadał Żylecie głośniej niż cały zespół razem wzięty. Pod adresem przyjezdnych niosło się z kolei – „Powiedz, czy boli, jak Legia w d… pier…?!”.
P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent „Haags Jongeren Front – Happy Birthday Brothers”.

Źródło: legionisci.com

FOTOGALERIA: GieKSa.pl
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (2)
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (3)
FOTOGALERIA: gkskatowice.eu
FILM: 10.08.2025 Legia Warszawa – GKS Katowice KONFERENCJA
FILM: 10.08.2025 Legia Warszawa – GKS Katowice SKRÓT
FILM: 10.08.2025 Legia Warszawa – GKS Katowice DOPING
FILM: 10.08.2025 Legia Warszawa – GKS Katowice KULISY

Relacja sportowa

Legia: Kacper Tobiasz – Paweł Wszołek, Radovan Pankov, Artur Jędrzejczyk, Rúben Vinagre (85, Wojciech Urbański) – 21. Wahan Biczachczjan (69, Arkadiusz Reca), Marco Burch, Bartosz Kapustka, Claude Gonçalves (69, Petar Stojanović), Migouel Alfarela (58, Ryōya Morishita) – Jean-Pierre Nsame (85, Ilja Szkurin).
Trener: Edward Iordănescu (Rumunia)

GKS Katowice: Dawid Kudła – Marcin Wasielewski, Alan Czerwiński, Arkadiusz Jędrych, Märten Kuusk, Borja Galán – Adrian Błąd (83, Marcel Wędrychowski), Mateusz Kowalczyk, Kacper Łukasiak, Bartosz Nowak – Maciej Rosołek (62, Adam Zreľák).
Trener: Rafał Górak

Bramki: Paweł Wszołek (43), Artur Jędrzejczyk (95), Ryōya Morishita (97) – Bartosz Nowak (84)
Sędzia: Damian Kos (Gdańsk).
Ż. kartki: Radovan Pankov, Paweł Wszołek, Wojciech Urbański – Dawid Kudła

WARSZAWA 10.08.2025
MECZ 4. KOLEJKA PKO EKSTRAKLASA SEZON 2025/26 — POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: LEGIA WARSZAWA – GKS KATOWICE
BARTOSZ KAPUSTKA KACPER LUKASIAK
FOT. KRZYSZTOF HELIOS/400MM

W 4. kolejce sezonu 2025/26 PKO BP Ekstraklasy, GKS Katowice rozegrał wyjazdowe spotkanie z Legią Warszawa. Trener Rafał Górak zdecydował się wrócić do jedenastki z meczów przeciwko Rakowowi Częstochowa i Zagłębiem Lubin z jedną tylko zmianą – w miejsce Lukasa Klemenza pojawił się Märten Kuusk. Już w 5. minucie przed szansą stanął Mateusz Kowalczyk, który dopadł do piłki w polu karnym, ale z ostrego kąta uderzył w dobrze ustawionego Kacpra Tobiasza. W pierwszych minutach to GKS częściej gościł na połowie rywala. Po stronie gospodarzy groźnie atakowali Ruben Vinagre i Wahan Biczachczjan. Obrona GieKSy kilkukrotnie musiała blokować ich próby strzałów.

W 23. minucie mocno uderzył sprzed pola karnego Adrian Błąd. Tobiasz wybił piłkę na rzut rożny. Po wrzutce do piłki sytuacyjnej dopadł Kacpe Łuksiak. Jego uderzenie głową zatrzymał jednak Tobiasz. W kolejnych minutach swoich szans szukali miejscowi. Obrona GieKSy dobrze jednak reagowała na kolejne próby sforsowania naszej defensywy. Niestety w 43. minucie Legia wykorzystała stały fragment gry. Do pilki wrzucanej z rzutu rożnego doszedł Artur Jędrzejczyk. Zgrał futbolówkę głową w stronę bramki, gdzie stał Paweł Wszołek. Ten bez większych problemów skierował piłkę do bramki dając Legii prowadzenie. To oznaczało, że GieKSa na drugą połowę będzie wracać ze stratą jednego gola.

Zaraz na starcie drugiej połowy Bartosz Nowak miał okazję uderzyć z 25 metrów po faulu i żółtej kartce Radovana Pankova. Trafił w bramkę Tobiasza, ale ten przekierował strzał nad poprzeczkę. W 62. minucie na boisku pojawił się Adam Zrel’ák. Dla naszego napastnika był to powrót do gry po długiej absencji spowodowanej problemami zdrowotnymi. W drugiej części znacznie częściej przy piłce byli jednak Legioniści i GKS-owi trudno było znaleźć przestrzeń do gry. Niewiele na gola GKS-u wskazywało, ale dynamiczna akcja prawą stroną, w której Marcin Wasielewski podawał w pole karne do Bartosza Nowaka i ten pewnym strzałem wykończył akcję doprowadzając do remisu. Niestety w ostatniej minucie doliczonego czasu gry Artur Jędrzejczyk strzałem głową przywrócił Legię na prowadzenie. Dzieła dopełnił Ryōya Morishita.

Źródło: gkskatowice.eu

Relacja sportowa

Terminarz na początku sezonu nas nie rozpieszcza. W pierwszych trzech kolejkach graliśmy z wicemistrzem Polski i mającym mocarstwowe plany Widzewem. Jedyne oczko udało nam się uciułać w starciu z przewidywanym outsiderem ligi – Zagłębiem Lubin. W czwartej kolejce przyszło nam się mierzyć z Legią w Warszawie. Wojskowi byli świeżo po klęsce na Cyprze i zastanawialiśmy się jaki skład wystawi trener Edward Iordanescu. Szkoleniowiec mocno rotuje składem i w porównaniu do ostatniego ligowego meczu z Arką Gdynia dokonał sześciu zmian, zaś w porównaniu do meczu w Larnace – czterech. Zastanawialiśmy się, na ile ten na wpół podstawowy, na wpół rezerwowy skład będzie spisywał się na boisku. W GieKSie w porównaniu do meczu z Widzewem nastąpiły trzy zmiany. W linii obrony za Lukasa Klemenza pojawił się Marten Kuusk. Do jedenastki w miejsce Marcela Wędrychowskiego wrócił Kacper Łukasiak, odnotowaliśmy też powrót Adriana Błąda, a na ławce zasiadł Konrad Gruszkowski. Już w 5. minucie bardzo dobrą okazję miał Mateusz Kowalczyk, który dopadł do odbitej od Alfareli piłki i z ostrego kąta próbował pokonać Tobiasza, ale golkiper był górą. Chwilę później do centralnie zagranej w pole karne piłki źle zabierał się Wasielewski i nie opanował piłki. Katowiczanie w pierwszej części gry mieli przewagę, a Legioniści wyczekiwali na możliwość kontry. W 12. minucie mieli swoją okazję, gdy na szóstym metrze dopadł do piłki Goncalves, ale strzelił zbyt lekko i Kudła nie miał problemów ze złapaniem piłki. W 14. minucie dobrą piłkę dostał Rosołek, ale nieumiejętnie do niej się zabrał i wygonił do boku boiska. Chwilę później po dośrodkowaniu Wszołka uderzał głową Nsame, ale niecelnie. W 17. minucie centrostrzał zrobił Galan i choć piłka zmierzała raczej na poprzeczkę, Tobiasz wybił ją siatkarskim dotknięciem na róg. W 22. minucie na kąśliwy strzał z 20 metrów zdecydował się Biczachczjan, ale i tu nie zaskoczył Kudły. Minutę później z dystansu uderzał Błąd, Tobiasz interweniował nieczysto i piłka wyleciała na róg. Po nim swoją sytuację miał Łukasiak, który dopadł do odbitej przez golkipera piłki po wstrzeleniu piłki przez Nowaka, ale z kilku metrów strzelał głową tak, że bramkarz z kolan jeszcze to wybronił. W 32. minucie znowu próbował Ormianin, ale strzałem z dystansu znokautował Jędrycha. Po chwili padł jak rażony piorunem w polu karnym Nsame, ale wybicie Kuuska było czyste. Po początkowej fazie meczu gra była już mocno wyrównana, choć później Legia osiągnęła przewagę. Znów w gąszczu uderzał były zawodnik Pogoni Szczecin, ale wprost w ręce bramkarza. Po chwili dośrodkowywał Wszołek, a Nsame przeniósł głową piłkę nad poprzeczką. Zaraz centrował Kapustka, a nabiegający Alfarela w krótki róg nie pokonał Kudły. Po chwili było 1:0, gdy po rzucie rożnym Jędrzejczyk zgrał piłkę do Wszołka, a ten kolanem pokonał naszego golkipera. Drugą połowę rozpoczęliśmy od strzału Nowaka z rzutu wolnego, co prawda w środek, ale pod poprzeczkę i Tobiasz wybił na rzut rożny. Warszawianie szybko zarobili dwie żółte kartki – Pankov i Wszołek. Legia kontrolowała wydarzenia boiskowe. W 62. minucie nastąpiła pierwsza zmiana w GKS – absolutnie beznadziejnego Rosołka zmienił wracający po rekonwalescencji Adam Zrelak. Cztery minuty później głową poza polem karnym piłkę wybijał Kudła, dopadł do niej Goncalves, który wdarł się w pole karne, ale odniósł kontuzję. Działo się zdecydowanie mniej niż w pierwszej połowie. W 84. minucie jednak mieliśmy swoją chwilę radości. Wasielewski z pierwszej piłki dograł w pole karne do Nowaka, a ten pięknym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Tobiaszowi. Legia próbowała jeszcze dążyć do strzelenia zwycięskiej bramki i to się jej udało w 95. minucie, kiedy Jędrzejczyk wpakował piłkę do siatki. Dodatkowo jeszcze po chwili Morishita strzelił gola na 3:1. Było bardzo blisko remisu. Wyrównaliśmy w końcowej fazie meczu. Mogliśmy ten bezcenny punkt mieć. Legia grała do końca. Niestety.

Źródło: GieKSa.pl