ZKS Wisła Płock 1-1 GKS Katowice

26.09.2025, piątek 20:30 – widzów 8366

Relacja GieKSiarza

Kolejny piątek no i kolejny mecz GieKSy. Tym razem przyszło nam jechać do Płocka, gdzie odbywał się finał dwumeczu tego tygodnia, spowodowany Pucharem Polski sprzed kilku dni. Na tę eskapadę ruszyliśmy o 15:30 drogą asfaltową, tak by wielu z nas zdążyło po rannej zmianie. Dodatkowo musieliśmy ograniczyć postoje, dzięki czemu finalnie pod stadion im. Kazimierza Górskiego, docieramy praktycznie na pierwszy gwizdek. Choć ten usłyszało tak naprawdę tylko kilku z nas, którzy weszli pierwsi na sektor. Cała reszta dzięki ekspresowej kontroli, weszła dosłownie w kwadrans, co zaznaczyliśmy rozpoczęciem dopingu. W większości ubrani jesteśmy na żółto, kilkakrotnie prezentując ścianę szali. Nasza liczba to 582 osoby, w tym Banik (12) i Górnik (4) – dzięki! Nasz wokal tego dnia to nieskromnie akustyczny majstersztyk! Dzięki temu do naszych uszu nawet na moment nie doszedł dźwięk z licznie tego dnia zgromadzonego młyna fanatyków z Tumskiego wzgórza. Na pewno na duży plus gniazdo dla prowadzących doping w sektorze gości, którego nie było jeszcze podczas naszej ostatniej wizyty, a które sprawi też, że nadgorliwa płocka palanteria nie będzie szukać dziury w całym, chcąc ukarać osoby z megafonem — CHWDP.
Nafciarze przed meczem uczcili minutą ciszy pamięć kolegi z trybun śp. Norberta Kikolskiego z FC Sierpca. Wywiesili też dla niego transparent „ŚP. NORBI”. W drugiej połowie zawisły jeszcze dwa inne transparenty, w tym jeden skierowany do nas „GIEKSA dzięki za pomoc”. Prezentacja fanatyków spod znaku „Petki”, jednak nie kończy się na tym i ich wokalu. Najpierw za bramką rozciągnęli klasyczną sektorówkę niebiesko-biało-niebieskich, by po chwili wypełnić sektory kwadratowymi machajkami (3x3m) ze wzorem niebiesko-białej szachownicy. Całość została uświęcona ogniami wrocławskimi i stroboskopami, co skradło show na kilka minut.
Na murawie niestety nie udało się powtórzyć wyniku z wtorku i pokonać beniaminka, który okazuje się czarnym koniem ligi. Być może to wina braku dogrywki, przez co musimy zadowolić się zdobyciem pierwszego punktu na wyjeździe w tym sezonie. Szkoda nieuznanej bramki, lecz walki naszym zawodnikom odmówić nie możemy, za co dziękujemy im po meczu i udajemy się w drogę powrotną. W Katowicach meldujemy się po 12 godzinach absencji!

Oflagowanie: GKS KATOWICE, PNG PDW, PERSONA NON GRATA (mała), WITOSA, PIOTROWICE, BBZ-ZAWODZIE, HOŁDUNÓW & LĘDZINY, oraz chorągiew FURTOK #9.

   

Giszowiec obecny w 26 głów.

Relacja WPU

W piątek 26.09 o godzinie 20:30 przyszło nam zakończyć maraton ligowych meczów domowych na własnym stadionie.
Na trybunach zasiadło 8.366 kibiców, i to właśnie w stronę tych najwytrwalszych był ukłon w postaci naszej prezentacji, na którą składały się nowe machajki 3x3m na 5-metrowym kiju, strobo oraz ognie wrocławskie.
Przed meczem minutą ciszy uczciliśmy też pamięć naszego kolegi z trybun Norberta Kikolskiego, kibica z Sierpca, który mimo bardzo młodego wieku aktywnie wspierał naszą drużynę.
Rodzinie oraz bliskim w tym ciężkim okresie składamy najszczersze wyrazy współczucia.
A nam kibicom pozostaje pielęgnować pamięć o kolejnym niebiesko-białym fanatyku, który zasilił sektor niebo. Bo „pamięć to twarda skała”.

FOTOGALERIA: GieKSa.pl
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (2)
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (3)
FOTOGALERIA: gkskatowice.eu
FILM: 26.09.2025 Wisła Płock – GKS Katowice KONFERENCJA
FILM: 26.09.2025 Wisła Płock – GKS Katowice SKRÓT
FILM: 26.09.2025 Wisła Płock – GKS Katowice DOPING

Relacja sportowa

Wisła Płock: Rafał Leszczyński – Žan Rogelj, Marcus Haglind-Sangré, Marcin Kamiński, Andrias Edmundsson, Kevin Čustović (90, Tomás Tavares) – Dominik Kun, Dani Pacheco (85, Bojan Nastić), Wiktor Nowak – Iban Salvador (72, Matchoi Djaló), Deni Jurić (85, Nemanja Mijušković).
Trener: Mariusz Misiura

GKS Katowice: Rafał Strączek – Marcin Wasielewski, Märten Kuusk, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Borja Galán – Eman Markovic (63, Marcel Wędrychowski), Mateusz Kowalczyk, Kacper Łukasiak, Bartosz Nowak (85, Adrian Błąd) – 80. Ilja Szkurin (63, Adam Zreľák).
Trener: Rafał Górak

Bramki: Žan Rogelj (45) – Marcin Wasielewski (54)
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Ż. kartki: Dani Pacheco (80) – Lukas Klemenz (58)

Zaledwie trzy dni po pucharowych emocjach na Arenie Katowice, ekipy z Katowic i Płocka zmierzyły się ponownie, tym razem w starciu 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W składzie zespołu prowadzonego przez trenera Rafała Góraka nastąpiła dwie zmiany. Do pierwszej jedenastki wrócili Marcin Wasielewski oraz Kacper Łukasiak. Już w pierwszej akcji Wisły czujnością musiał się popisać Rafał Strączek, który złapał strzał po ziemi Zana Rogelji. W 12. minucie dobrze strzelał na długi słupek Bartosz Nowak. Rafał Leszczyński odbił jego uderzenie, do piłki dopadł jeszcze Borja Galán, ale uderzenie przeleciało wysoko nad poprzeczką.

W 38. minucie głową uderzał Eman Markovic. Leszczyński wyciągnął się jak długi i najpierw obronił strzał naszego pomocnika, a potem sprytnie wybił piłkę na rzut rożny, gdy miał przed sobą Ilyę Shkuryna. W 41. minucie Borja Galán wybił piłkę z linii bramkowej po sprytnie rozegranym aucie przez Wisłę i próbie przelobowania Strączka. W jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy, Zan Rogelji znalazł miejsce przed polem karnym. Uderzył tak, że piłka odbiła się od nogi Kacpra Łukasiaka i wpadła do bramki tuż pod poprzeczkę. Wisła więc schodziła do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. W 50. minucie uderzał sprzed pola karnego Märten Kuusk. Pomimo tego, że piłka odbiła się od obrońców, Leszczyński był w stanie ją opanować.

Chwilę później Marcin Wasielewski dogrywał w pole karne. Do piłki dopadł Shkuryn, ale jego próba przeleciała obok bramki, co wynikało również z dobrej interwencji defensorów. W 53. minucie w końcu się GKS-owi udało. Marcin Wasielewski wykorzystał błąd Rafała Leszczyńskiego i strzelił do pustej bramki. W 69. minucie dobrze mierzył sprzed pola karnego Łukasiak, ale obronie Wisły udało się zredukować siłę jego strzału. W 84. minucie piłka znów była w siatce Nafciarzy, ale Adam Zrel’ák był na spalonym. W końcówce znów z szansą Zrel’ák, ale nie zdecydował się na strzał w polu karnym i akcja straciła swój impet. Chwilę później bomba Kowalczyka z woleja w padłą prosto w ręce Leszczyńskiego. Wynik nie uległ zmianie.

Źródło: gkskatowice.eu

Relacja sportowa

Wszyscy kibice GKSu Katowice liczyli co najmniej na powtórzenie rezultatu z podstawowego czasu gry, a żaden na pewno by się nie obraził na powtórzenie końcowego wyniku. Koniec końców, spotkanie w 90 minutach również zakończyło się remisem, tym razem o połowę mniejszym niż w Katowicach. Liczba zmian w składach względem ostatniej pucharowej logiczki była bardzo logiczna – Rafał Górak jako trener ostatnio zwycięskiej drużyny zdecydował się na tylko dwie zmiany personalne. W miejsce Alana Czerwińskiego i Jessego Boscha w wyjściowej jedenastce znaleźli się Kacper Łukasiak i Marcin Wasielewski. Trener gospodarzy, Mariusz Misiura, wymienił praktycznie połowę składu względem tego zaczynającego w Katowicach. Mecz rozpoczął się minutą ciszy na cześć niedawno zmarłego 16-letniego kibica Wisły. Honor rozpoczęcia spotkania przypadł drużynie w żółtych koszulkach, a gwoli ścisłości – obie drużyny zagrały w swoich podstawowych strojach. Już w drugiej minucie Żan Rogelj zwodem zawinął Jędrycha, na szczęście strzał po ziemi z okolic trzynastego metra nie zaskoczył Rafała Strączka. Po tym alarmie ze strony rywala GieKSa wyszła ze spokojnym atakiem, który zakończył się stratą poprzez faul na połowie rywala. W ósmej minucie świetnie wolną półprzestrzeń znalazł Kevin Custović, lecz jego zgranie na jedenasty metr gości nie znalazło żadnego adresata. Chwilę później Marten Kuusk zagrał piłkę po skrzydle do Marcina Wasielewskiego, ten z kolei wyłożył przed pole karne Bartoszowi Nowakowi. Strzał w kierunku dalszego słupka gwiazdy poprzedniego meczu sparował na bok Leszczyński, dobitka Galana poleciała jednak wysoko nad poprzeczką. W piętnastej minucie już zdecydowana większość kibiców GieKSy zameldowała się na sektorze gości i zaczęła głośny doping. Katowiczanie regularnie szukali piłek za linię obrony przeciwnika do nabiegających wahadłowych bądź dziesiątek, lecz nie przynosiło to rezultatów. Pressing Ilji Szkurina przyniósł efekt w postaci odebrania piłki trochę przed połową boiska, pobiegał jednak sam na całą obronę przeciwnika, która bez większych problemów zabrała mu piłkę. W okolicach dwudziestej pierwszej minuty płocka Wisła wykonała serię wrzutek – a to z wysokości pola karnego, a to takich dużo głębszych. Przy jednej do wypiąstkowania został zmuszony Strączek, nie przerodziło to się na szczęście w nic groźniejszego. Piłkę ciągle trzymali gospodarze, byli jednak oszczędni w ryzykownych decyzjach. Skoki pressingowe podopiecznych trenera Góraka zdawały egzamin, tym razem aut dla GieKSy wywalczył Eman Marković. Kiedy to Katowiczanie przeprowadzali atak pozycyjny, napastnicy miejscowych byli oszczędni w pressingu i nie wychodzili poza linię połowy. Na połowie Wisły także było widać, że Rafał Górak przygotował centry na to spotkanie. W kontrze zawodnicy w niebieskich trykotach ciekawe poklepali pod polem karnym Strączka, w pewnym momencie jednak napastnik odbił piłkę ręką przy przebitce. Po tej jednej próbie do ataków powrócili goście, co poskutkowało w rzucie wolnym w kierunku bramki rywala spod linii autowej, wrzutka niestety została odesłana w stronę, z której przybyła. Rzut z autu będący tego efektem był już dużo lepszy. Eman Marković był bliski pokonania bramkarza rywala, aczkolwiek ten dobrze obronił ten niski strzał, potem jeszcze przytomnie wybijając piłkę na rzut rożny, aby nie mógł do niej dopaść Kacper Łukasiak. W czterdziestej minucie znowu do ofensywy przeszli gospodarze, wywalczając rykoszetem rzut rożny. Obrona GieKSy miała dużo szczęścia po tym, jak zapomniała, że z rzutów z auto nie można spalić – od utraty haniebnej bramki uratował linię defensywną Borja Galan, wybijając futbolówkę z linii bramkowej po częściowo udanej próbie obrony Strączka. Pod koniec pierwszej połowy doszło do ciekawej sytuacji, w której zawodnika w niebieskim podciął… sędzia. Końcówka pierwszej połowy klasycznie oznacza ciężki czas dla GieKSy, nie inaczej było tym razem. W szybkim ataku gospodarzy piłkę na skrzydle otrzymał Rogelj, który oddał strzał z dwudziestego metra. Piłka odbiła się od nóg Łukasiaka, a piłka poszybowała pięknie pod poprzeczkę, przelobowany Rafał Strączek nie miał szans tego wyjąć. Gol w końcówce po raz dziesiąty z rzędu (licząc Puchar Polski). Zawodnik Wisły choćby chciał, to by tego tak nie trafił. Tym jakże bolesnym akcentem zakończyła się pierwsza połowa. Po zmianie stron pierwsi zaatakowali gospodarze. Strzał tuż sprzed pola karnego poprzedził komunikat o spalonym i piłkę dostali reprezentanci Śląska. Swojego szczęścia spróbował również Kuusk – sytuacja łudząco przypominała tą z pierwszej bramki, z tą różnicą, że obrońcy jednak piłka od rywala odbiła się mniej fortunnie i zawieszony w powietrzu skórzany worek złapał Leszczyński. W pięćdziesiątej drugiej minucie symulkowe przedstawienie zaczął Ivan Salvador, turlając się po starciu bark w bark przez dobre dwie minuty. Tragiczny błąd Rafała Leszczyńskiego wykorzystał Marcin Wasielewski. Bramkarz Wisły Płock zabawił się w Manuela Neuera, zabrakło mu tylko umiejętności i nie opanował wystarczająco długiej piłki zagranej przez Galana. Skok pressingowy Wasyla sprawił, że golkiper zgubił piłkę między nogami, a nasz obrońca wybił mu piłkę prosto do bramki, 1:1! Po wznowieniu gospodarze od razu rzucili się do ataku. Udało im się wywalczyć rzut rożny, który zakończył się strzałem spoza pola karnego lecącym wysoko nad poprzeczką. Po stracie piłki w ataku pozycyjnym Lukas Klemenz musiał ratować drużynę faulem taktycznym, za co zarobił żółty kartonik. Ciągle działający pressing drużyny Góraka przynosił skutki w postaci przejęć, z czego dalej jednak nic nie wynikało. W 63. minucie za występ trener podziękował Emanowi Markovicowi oraz Ilji Szkurinowi, a ich miejsce zajęli Marcel Wędrychowski i Adam Zrel’ak. Piękną ruletką popisał się Kuusk, w iście brazylijski sposób wyszedł spod pressingu. Rzut z autu na wysokości pola karnego rywali Kowalczyka zawsze oznacza zagrożenie, a wtedy wyniknął z tego rożny. Po ni m jednak z kontrą popędził Salvador, za którym szybko ruszył Wędrychowski zaliczający skuteczną interwencję. Dobrym zwodem w środkowej części połowy dużo miejsca znalazł sobie Kacper Łukasiak. Zdecydował się na strzał z dystansu, który niestety wylądował na nodze obrońcy i końcowo u bramkarza. W 75. minucie okazało się, że nawet najlepszym w swoim fachu zdarzają się błędy – Kowalczyk popełnił błąd techniczny przy wyrzucie z autu. Świetnie pograli piłkarze GieKSy, a po zgraniu piętką Bartka Nowaka do Łukasiaka, Dani Pacheco musiał ratować się faulem na dwudziestym piątym metrze. Rzut wolny zaskoczył wszystkich, gdyż Nowak… podał pod murem, jednak Adam Zrel’ak zepsuł akcję kiepskim przyjęciem. W 83. minucie meczu blisko było do kolejnej kuriozalnej bramki, na szczęście udało się Galanowi przetransportować piłkę poza linię końcową. Po skutecznym wślizgu Martena Kuuska piłkę otrzymał Bartosz Nowak. Ten świetnie obsłużył Zrel’aka, a Słowak umieścił podcinką piłkę w siatce. Niestety, po kilkuminutowym VARze gol został anulowany. W trakcie tej analizy z boiska zszedł niedoszły asystujący, a jego miejsce zajął Adrian Błąd. Świetną okazję miał Zrel’ak, jednak po otrzymaniu piłki w polu karnym od Mateusza Kowalczyka sam siebie zakiwał i wycofał akcję na dwudziesty metr, później już nic z tego nie wyniknęło. Sędzia główny do regulaminowego czasu gry doliczył 4 minuty. Po dłuższym ataku piłkę na woleja dostał Kowal, niestety strzał, choć celny, to nie leciał z wystarczającym impetem, aby zaskoczyć Leszczyńskiego. W samej końcówce do ataku rzuciła się Wisła Płock, nie zdążyli jednak wykorzystać największej słabości GieKSy. Sędzia główny zakończył spotkanie i z Płocka wracamy z jednym punktem.

Źródło: GieKSa.pl