Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
05.10.2025, niedziela 17:30 – widzów 12 971
Relacja GieKSiarza
Przyjazd do Katowic aktualnego Mistrza Polski podgrzewał atmosferę wśród trójkolorowej braci, dzięki czemu na trybunach zasiadło blisko 13 tysięcy widzów. Szczególnie na ten mecz szykowała się Grupa Południe która zebrała się w Panewnikach Kokocincu oraz Ekipa Centrum, która zorganizowała zbiórkę na jednym z placów serca górnośląskiej stolicy.
W tym dniu na Nowej Bukowej świętowano Dzień Osób Starszych, który przypada 1 października, przez co na murawę piłkarzy wyprowadzili seniorzy. Następnie, przed startem cały stadion uniósł szale, by uczcić chwilą ciszy pamięć śp. Stanisława Minola, który reprezentował GKS Katowice, na początku istnienia naszego klubu, na pozycji napastnika.
Chwilę później można było już usłyszeć doping, który rozpoczęto od „GKS młody Śląski klub…”. Było głośno, a widownia nie tylko na Blaszoku stała, nie szczędząc gardeł. Czuć było w tonie głosów ambicję i wiarę, że na boisku uda się zatrzymać poznańską lokomotywę. W międzyczasie za kuluarami Ultrasi przygotowywali się do spektaklu, który rozpoczął się około 15 minuty meczu. Trybuny przysłoniła postać Balroga, ognistego demona znanego z mitologii śródziemia J. R. R. Tolkiena, w towarzystwie czarnych kartoników, co zostało opisane hasłem zaprezentowanym w dwóch etapach „ŻYCIE ULTRAS TO NIE BAJKA, NIE ZAWSZE BYWA LEKKO – ŻEBY DOSTRZEC PIĘKNO MUSISZ PRZEJŚĆ PRZEZ PIEKŁO”. Całość zobrazowała walka stylizowana na pojedynku Gandalfa z Balrogiem z trylogii „Władcy Pierścieni”, gdzie na gnieździe znalazł się Ultras, poskramiający jasnym blaskiem na kiju, ogień demona, który zapłoną dzięki czerwonym racom. Gdy udało się go powstrzymać i ugasić, gęsty dym spowił boisko, gdzie przerwano grę. Po chwili zawodnicy szykowali się na ponowne wejście, Ultrasi jednak udowodnili, że duch ognia nie jest im straszny i na znak zwycięstwa ponownie odpalili pirotechnikę, co w sumie przerwano mecz na 13 minut. Podczas tej prezentacji użyto w dwóch turach m.in. 400 rac! Piękny popis UG’03 zapadnie nam na długo!
Niestety tuż przed przerwą bramkę zdobył Kolejorz, ku uciesze 1065 kibiców w sektorze gości. Dobrze się oflagowali i przez cały czas w użyciu mieli 6 tematycznych machajek. Słyszalnie jednak byli jedynie przed i po meczu, gdyż GKS tego dnia wspierał swym wokalem niemal cały stadion. Razem z nami tego dnia Banik (6), Górnik i ROW (4) – dzięki! Po meczu wielu z nas wybrało się do Zabrza, by tam wspierać KSG.
Oflagowanie: SILESIAN FAMILY, GÓRNICZY KLUB SPORTOWY, HANYSOWO, PERSONA NON GRATA (duża), TRÓJKOLOROWA EMIGRACJA, PNG PDW, ONE NINE SIX FOUR, ANTYKOMUNA – GKS KATOWICE oraz chorągiew FURTOK #9.
Relacja Ultras GieKSa
ŚP. STANISŁAW MINOL 03.05.1939 – 27.09.2025
FOTOGALERIA: GieKSa.pl
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (2)
FOTOGALERIA: GieKSa.pl (3)
FOTOGALERIA: gkskatowice.eu
FOTOGALERIA: stadionowioprawcy.net
FOTOGALERIA: stadionowioprawcy.net (2)
FOTOGALERIA: stadionowioprawcy.net (3)
STANISŁAW MINOL – WYWIAD
FILM: 05.10.2025 GKS Katowice – Lech Poznań KONFERENCJA
FILM: 05.10.2025 GKS Katowice – Lech Poznań SKRÓT
FILM: 05.10.2025 GKS Katowice – Lech Poznań OPRAWA
FILM: 05.10.2025 GKS Katowice – Lech Poznań KULISY
FILM: 05.10.2025 GKS Katowice – Lech Poznań DOPING
Relacja sportowa
GKS Katowice: Rafał Strączek – Marcin Wasielewski, Alan Czerwiński (90, Adrian Błąd), Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Borja Galán (90, Grzegorz Rogala) – Eman Markovic (67, Marcel Wędrychowski), Mateusz Kowalczyk (60, Sebastian Milewski), Jesse Bosch, Bartosz Nowak – Ilja Szkurin (67, Maciej Rosołek).
Trener: Rafał Górak
Lech Poznań: Bartosz Mrozek – Robert Gumny (66, Joel Pereira), Mateusz Skrzypczak, Antonio Milić, João Moutinho (67, Michał Gurgul) – Bryan Fiabema (67, Taofeek Ismaheel), Timothy Ouma, Antoni Kozubal, Filip Jagiełło (67, Yannick Agnero), Leo Bengtsson (84, Kornel Lisman) – Mikael Ishak.
Trener: Niels Frederiksen (Dania)
Bramki: – Bryan Fiabema (45)
Sędzia: Karol Arys (Szczecin).
Ż. kartki: Borja Galán (74) – Antoni Kozubal (49), João Moutinho (59), Mikael Ishak (90+3)
W niedzielne popołudnie GKS Katowice mierzył się w ramach 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy z aktualnym Mistrzem Polski – Lechem Poznań. Kilka zmian w składzie GKS-u względem wyjazdowego spotkania z Wisłą Płock. Do wyjściowej jedenastki wrócili Alan Czerwiński oraz Jesse Bosch. Początek meczu o godz. 17:30. Emocje rozpoczęły się dopiero w 17. minucie, gdy GKS Katowice aktywnie pracował w polu karnym i Ilya Shkuryn dobijał strzał Mateusza Kowalczyka. Dwukrotnie górą był jednak Bartosz Mrozek. Ostatecznie jednak sędzia wskazał, iż Shkuryn był na spalonym. Pomiędzy 18. a 31. minutą nastąpiła długa przerwa spowodowana zadymieniem boiska.
Zaraz po powrocie do gry dobrze blokowaliśmy w polu karnym Mateusza Skrzypczaka. W kolejnych minutach próbowaliśmy dośrodkowań, ale niestety to Lech wyprowadził pierwszy skuteczny cios. W 45. minucie Bryan Fiabema dostał piłkę na 16 metrze i uderzył po ziemi obok Rafała Strączka. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy Arkadiusz Jędrych dobrze blokował w polu karnym próbę Mikaela Ishaka, która mogła skończyć się golem numer dwa dla gości z Poznania. Sędzia doliczył aż 12 minut z uwagi na przerwę. Ostatecznie do szatni schodziliśmy ze stratą jednego gola.
W 58. minucie dobrze uderzał głową po stałym fragmencie Lukas Klemenz. Jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce bramki Lecha. Chwilę później trener Górak dokonał pierwszej zmiany wpuszczając Sebastiana Milewskiego za Mateusza Kowalczyka. W 76. minucie było bardzo blisko gola samobójczego Kolejorza. Bartosz Mrozek uratował kolegę, który niefortunnie przekierował strzał Borjy Galána. W 80. minucie Hiszpan miał kolejną okazję na dobitkę, ale w doskonałej sytuacji, będąc tuż przed bramką, uderzył nad poprzeczką. W końcówce meczu Jędrych uratował nas przed utratą drugiego gola wybijając głową strzał rywala. Wynik spotkania nie uległ już zmianie.
Źródło: gkskatowice.eu
Relacja sportowa
Lech Poznań wykorzystał nasz najsłabszy okres w meczach, jakim jest końcówka każdej połowy i mimo dobrych momentów nie udało się GieKSie urwać choćby punktu. GieKSa z przytupem rozpoczęła to spotkanie, gdy Bartosz Nowak skierował trudną piłkę w światło bramki. W 2. minucie Lech próbował stworzyć przewagę na lewym skrzydle, wtedy Mateusz Kowalczyk popisał się wślizgiem i dał gospodarzom kolejne sekundy posiadania piłki. Po pięciu minutach udało się to przekuć w akcję, gdy Marković z Wasielewskim przedarli się przez tercję środkową, podanie tego ostatniego za plecy obrońców było jednak zbyt mocne. Sztuka ta udała mu się w 11. minucie, jednak tym razem Marković przecenił zdolności motoryczne Szkurina przy zgraniu głową. Kolejne dwie minuty należały do przyjezdnych, choć nie byli w stanie przejść Arkadiusza Jędrycha. W 17. minucie Arkadiusz Jędrych zastosował znany z polskich boisk manewr „laga”, dzięki której po walce Wasielewskiego na skrzydle okazje mieli Kowalczyk i Szkurin – Mrozek był górą. W 32. minucie niefortunna próba przejęcia przez Bartosza Nowaka mogła się zemścić, lecz Marcin Wasielewski zdołał powstrzymać akcję na drugim słupku. Trzy minuty później Lukas Klemenz powstrzymał pędzącego Fiabemę tuż pod naszą bramką, obaj zawodnicy przypłacili to groźnym zderzeniem pod bandą reklamową. W 38. minucie Bartosz Nowak dla kontrastu zanotował przechwyt doskonały na połowie rywala, za to późniejsze podanie zupełnie odebrało pozytywy z tej akcji. Szybko zrehabilitował się wykonaniem rzutu wolnego z połowy boiska, gdy Mrozek zaliczył przelot na całkiem sporą odległość przy piąstkowaniu. 45. minuta, jak to już mamy w zwyczaju, przyniosła straconą bramkę – nikt nie pomógł Kowalczykowi w powstrzymaniu Filipa Jagiełły, który wyłożył Fiabemie piłkę jak na tacy. Kolejną dobrą okazję mógł mieć Bengtsson, w kontrataku przeszkodził mu niezawodny Wasyl. Lech wyraźnie przejął inicjatywę, w kolejnych minutach nasza linia defensywna miała sporo pracy, a cały zespół był zamknięty w tercji obronnej. Dobrą okazję w 11. minucie doliczonego czasu miał Milić po rzucie rożnym, jego zgranie piętką na szczęście rozczytał Arkadiusz Jędrych. Druga połowa zaczęła się przechwytem Wasyla i akcją na obieg z Markoviciem, zakończoną zbyt mocnym odegraniem. W 52. minucie strzały po stałym fragmencie Bartosza Nowaka oddali obaj nasi wahadłowi: Wasielewski został wyblokowany, a Galan… Trafił nieopodal chorągiewki. Trzy minuty później Marković posłał finezyjne zagranie w poprzek boiska za linią obrońców, defensywa Lecha musiała ratować się wybiciem na rzut rożny, po którym zbyt lekko główkował Szkurin. W 58. minucie poprzeczkę Bartosza Mrozka obił Borja Galan – GieKSa znów lepiej prezentowała się w pierwszym kwadransie połowy, choć ponownie była bez dogodniejszych sytuacji. W 63. minucie Bosch dobrze rozprowadził akcję do wybiegającego skrzydłem Czerwińskiego, ten jednak wybrał wysoką centrę na Bartosza Nowaka i nasz rozgrywający nie był już w stanie nic z tej sytuacji wykrzesać, a dodatkowo wspierający go Szkurin był na pozycji spalonej. Tuż po wejściu plasowany strzał zaprezentował Marcel Wędrychowski, gdyby nie wyblok Mrozek miałby naprawdę trudne zadanie. W 73. minucie skrupulatnie budowany atak zapoczątkowany skokiem pressingowym Rosołka zaprzepaścił fatalnym podaniem Alan Czerwiński, trybuny skwitowały to zagranie jękiem zawodu. Minutę później niepilnowany na długim słupku uderzał Bengtsson, Rafał Strączek mógł jednak z ulgą odetchnąć po jego kiksie. Odpowiedział Galan mierzonym strzałem, który po drodze odbił jeszcze Mateusz Skrzypczak i przysporzył sporo kłopotów swojemu golkiperowi. W 78. minucie Lukas Klemenz otrzymał miękkie dośrodkowanie od Nowaka z rzutu rożnego, główkował znacząco nad poprzeczką. Kolejne 60 sekund to był prawdziwy rollercoaster: błąd Milewskiego, wślizg Klemenza w polu karnym i niemal zagranie ręką, efektowny rajd Nowaka i dwukrotnie wielka szansa Galana po wrzutce Wędrychowskiego. Po drodze jeszcze ujrzeliśmy próbę przewrotki w wykonaniu Macieja Rosołka, a ataki GieKSy trwały w najlepsze jeszcze przez kilka minut. Odpowiedzieć chciał Ismaheel po wykorzystaniu złego ustawienia Klemenza, ten jednak naprawił swój błąd odbijając piłkę wprost w Rafała Strączka. W 89. minucie Sebastian Milewski zdołał wygrać pojedynek biegowy z Yannickiem Agnero, który wychodziłby na sytuację 1 na 1. W doliczonym czasie gry znów byliśmy świadkami rozszczelnienia defensywy, tym razem jednak udało się zamurować bramkę i dwukrotnie wyjść ze, zdawało się, beznadziejnych sytuacji. Trójkolorowi mieli swoje okazje i grali futbol znacznie bliższy swojemu, jednak nadal prześladuje ich klątwa końcowych minut. Widać pozytywy, jednak do utrzymania potrzeba punktów.
Źródło: GieKSa.pl