24.06.1992, środa 20:00 – widzów 3500 – Warszawa, Stadion Wojska Polskiego
W tamtym czasie GieKSa miała zgodę z Miedzią. Sztama typowo pijacka bez jakiejkolwiek wartości. Na finał Pucharu Polski Miedź Legnica – Górnik Zabrze do Warszawy jednym pociągiem jechali fani KSG w blisko 50 osób i GKS-u w 23 osoby. Doszło do dwukrotnych starć. Na Stadionie Wojska Polskiego, w młynie Miedzi byli m.in. ŁKS Łódź, Śląsk Wrocław (w kilkunastoosobowych składach), a także Lechia Gdańsk, która bardzo „gorąco” przywitała 23 kibiców z Katowic. Mimo to GieKSa wywiesza swoją flagę, którą w przerwie zrywają kibice Legii.
Źródło: ULTRA nr 2
Na Łazienkowskiej ok. 2000 widzów. W drugiej połowie doszło do żenujących scen. Kibice przeskoczyli ogrodzenie i zaczęli naparzać się na płycie boiska. Potem bijatyka na pięści, nogi i ławki przeniosła się na trybuny, co wreszcie dostrzegli stróże porządku pędząc z pałkami dzicz w siną dal. Gonitwy, prowokowane przez miejscowych, choć i przyjezdni nie byli aniołkami, trwały jeszcze bardzo długo. To po prostu skandal. Niestety, durniów nie sposób wyleczyć. Przy okazji duża bura dla organizatorów za stworzenie wspaniałych warunków do propagandy futbolu. Po kilku minutowej przerwie piłkarze obu drużyn ponownie zaczęli wędrować po boisku.
Źródło: wikigornik.pl
Relacja GieKSiarza
W finale Pucharu Polski mierzył się zabrzański Górnik i Miedź Legnica, więc było wiadome że na tym meczu pojawią się także GieKSiarze by wesprzeć swoją zgodę z Dolnego Śląska. Mecz był w Warszawie, gdzie wybraliśmy się koleją lecz zanim wsiedliśmy do pociągu, napotykamy ekipę Górnika ok. 50 głów, której zepsuł się autokar i zmuszeni byli jechać cugiem. Nas było 23. Do pierwszego starcia doszło na schodach przy estakadzie, potem na peronie. Żabole zdobyli wtedy naszą flagę, ale na krótko, bo zaraz ją odbiliśmy. Na chwilę wszystko się uspokoiło, ale tylko po to by wpuszczono nas do pociągu, którym potem jedziemy bez psiarskiej eskorty. Jak się można domyśleć potem to już pełen armagedon. Wzajemne podchody trwały jeszcze całą drogę na stadion w Warszawie, gdzie zameldowała się istna mieszanka wybuchowa. Po stronie Miedzi siedzieli m.in.: GKS Katowice, ŁKS Łódź, Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk, a po stronie Górnika m.in.: Zagłębie Lubin, które dało się we znaki Miedziance z którą podróżowali razem do stolicy. Do tego wszędzie obecna była spacerująca sobie Legia, szukająca swoich okazji. Jedną z nich była nasza flaga „GKS KATOWICE” z koroną, należąca do kibica z Dębu, której nie udało się nam obronić w sytuacji gdzie zostaliśmy wyrzuceni przez Lechistów ze stadionu. Było to w przerwie meczu. Potem zadymy przeniosły się na murawę i na trybuny, gdzie latało wszystko co mogło. Brak jakiejkolwiek reakcji Miedzianki na sytuacje jaka nasz spotkała, była powodem do zakończenia naszej zgody. Miedź to nie była ekipa warta przyjaźni.
Relacja fana Miedzianki
Na finale Pucharu Polski w Warszawie pojawiło się 200 fanów Miedzi, których wspierał Śląsk Wrocław, ŁKS Łódź i GKS Katowice.
Źródło: kroniki kibica Miedzi Legnica
Relacja kibica Zagłębia Lubin
Miedzianka grała finał Pucharu Polski w Warszawie z Górnikiem Zabrze. Jechaliśmy w 30 – stu (w tym 17 z Rudnej), jednym pociągiem z Miedzią. Skroiliśmy ich i wyrzuciliśmy z pociągu w Brzegu Opolskim. W Zabrzu dosiedliśmy się do specjala Górnika. Na powrocie znowu ci sami z Miedzi dostali. Po dotarciu do Wrocławia rozglądaliśmy się za Śląskiem, ale w ręce wpadł nam jeden z Legnicy. Najpierw udaliśmy że jesteśmy ze Śląska i posłuchaliśmy jego opowieści jak to nie lubi Lubina, a po chwili się ujawniliśmy i zabraliśmy mu flagę z napisem „Miedź”. Chcieliśmy go jeszcze ukarać ale pobiegł do żandarmerii wojskowej po pomoc, a ci wycelowali do nas z broni.
Źródło: „ZAGŁĘBIE TO MY! Kronika wydarzeń kibicowskich”
Wspomnienia kibica Miedzi
GKS w latach 80-tych miał jeszcze zgodę z nami. Pod koniec lat 80-tych na pewno miał ze Śląskiem. Zakończona jakoś po finale Pucharu Polski w Opolu GKS-Śląsk (1987). Zgoda GieKSy z Miedzią zakończyła się na finale pucharu w Warszawie Miedź-Górnik w 1992 roku. Akurat byłem na ty meczu. GKS pojawił się w trakcie 1 połowy w 8-10 osób i wywiesiła swoją flagę. W przerwie na sektor weszła grupa kilku osób z Legii/Lechii (?) (Legia z Lechią miała wtedy dobre układy, a Lechia kręciła się miedzy sektorem Miedzi a Legii) i flaga została zerwana z płotu i zabrana, a GKS został wyproszony z sektora.
Natomiast na sektor Miedzi poszło kilkanaście osób (między innymi gość mający na ramionach niewielką barwówkę z zielonym napisem „Grochów”). Flaga nie została „zerwana”, tylko zwyczajnie zdjęta. Wyglądało to dość zabawnie, bo wisiała tuż obok barw ŁKS-u (ok. 30 os.). Łodzianie w pierwszej chwili się podnieśli, ale jak zobaczyli, że ich flag nikt nie rusza, spowrotem usiedli. Flaga GKS-u powędrowała na Żyletę, a gość z „Grochowem” – przechodząc przed ŁKS-em – na sektorze „Miedzi”. Został tam prawie do końca meczu.
Wspomnienia fana Miedzi
Zerwanie zgody Miedzi z GKS-em Katowice nastąpiło w dość niecodziennych okolicznościach podczas meczu finału Pucharu Polski, między Miedzią a Górnikiem Zabrze. Znowu dali znać o sobie starsi kibole , którzy w dość delikatny sposób podziękowali kibicom GKS-u Katowice za przybycie. Co było główną przyczyną, trudno powiedzieć. Główne osoby które uczestniczyły w rozmowie z kibolami GKS-u przed meczem w Lubinie (16.09.89 początek zgody) były nieobecne w Warszawie.
Wspomnienia fana ŁKS-u Łódź
Miedzianka to nasza dawna zgoda, którą dobrze wspominam. Pierwszy kontakt z kibicami Miedzi miałem w 1992 roku na finale Pucharu Polski w Warszawie, w którym legniczanie jako ówczesny drugoligowiec osiągnęli największy sukces w historii pokonując po karnych faworyzowanego Górnika Zabrze. Miedzi było ok. 150-200. Do tego z tego co pamiętam jeden z autokarów nie dojechał z powodu defektu na trasie. Nas 5 z 3 flagami, ponad 20-osobowa grupa Lechistów, która patrzyła na nas bardziej jako na łakomy kąsek, nieco liczniejsza grupa Śląska, która bardziej z obojętnością na nas patrzyła (mieliśmy wtedy jeszcze w miarę dobrą zgodę ze Śląskiem). Do tego jeszcze kręcąca się po sektorze Legia. Tak więc byliśmy na oriencie patrząc na to co spotkało grupę kibiców GKS-u Katowice mających wówczas zgodę z Miedzią. W przerwie meczu zostali „wyproszeni” z sektora przez Lechię i Śląsk, a Legia zerwała im flagę.
Zaraz po karnych dostałem od jednego z fanów Miedzi niewielką flagę Polski z czerwonym napisem sprayem na białej połowie „Miedź Legnica”. Potem z zajebanego prześcieradła matka ufarbowała mi po dwa zielone, niebieskie i czerwone kawałki, które doszyłem do boków tej flagi i przez jakiś czas była wieszana u nas jako zgodowe płótno.
*Fani GieKSy tego dnia stracili na rzecz Legii trójkolorową flagę z napisem „GKS KATOWICE”, nad którym widniała korona. Płótno należało do kibica z Dębu.
FILM: 24.06.1992 finał PP: Górnik Zabrze – Miedź Legnica
FILM: 24.06.1992 finał PP: Górnik Zabrze – Miedź Legnica KARNE
Relacja sportowa
Sensacja i… chamstwo na Łazienkowskiej. Puchar dla Legnicy!
Warszawa. O podniesieniu rangi Pucharu Polski mówi się od zawsze. I teraz było podobnie. Ze skutkiem niby jak najbardziej pozytywnym, bo to i Puchar ufundowany przez Prezydenta RP, i mecz w stolicy, i bezpośrednia relacja telewizyjna. Z drugiej strony widok pustych trybun, na których zasiadło tylu widzów, ilu przychodzi na najciekawsze spotkania w trzeciej lidze. Jakoś tak przykro się robi.
Według planu Puchar Polski miał zdobyć Górnik, natomiast Miedzi najchętniej przypisywano rolę atrakcyjnego tła. Legniczanie spróbowali coś zdziałać jako pierwsi, lecz piłka po strzale Dziarmagi poszybowała ponad poprzeczkę. W 9 minucie znalazła swe potwierdzenie trafność zakładanego scenariusza: Jegor uderzył z rzutu wolnego obok muru i na tyle silnie, by Płaczkiewicz nic nie zdziałał. 1:0 dla Górnika, który nie dość, że miał, to jeszcze potrafił zaprezentować więcej atutów. W 16 minucie mogło być 2:0, lecz tym razem Jegor po zagraniu z rzutu wolnego minimalnie chybił.
Czas płynął, rzucała się w oczy większa rutyna zabrzan, a zespół Miedzi próbował uparcie coś sklecić. Końcówka pierwszej połowy stanowiła swego rodzaju niespodziankę. W 39 minucie Bęben obronił strzał Baziuka, w minutę później o mały włos nie padła wyrównująca bramka: po dośrodkowaniu i wybiciu piłki na oślep Bęben instynktownie odbił uderzenie Cymbały, piłka znalazła się przed nogami stojącego ledwie pięć metrów przed bramką Gajdzisza. Powinien być gol, ale gdzie tam. Zamiast niego było pudło. Po wolnym Cilińskiego – również.
Można było oczekiwać, że drugą połowę legniczanie rozpoczną od zdecydowanych ataków. Tak się jednak nie stało. W odstępie 2 minut górnicy mogli odskoczyć na trzy bramki. Najpierw, w 48 minucie próbował Kraus, niejako na raty – najpierw głową, a potem nogą, lecz w obydwóch przypadkach świetnie spisał się Płaczkiewicz. W 50 minucie R. Staniek pięknie uderzył, ale piłka trafiła w siatkę z boku.
W kilka minut później doszło do żenujących scen. Kibice przeskoczyli ogrodzenie i zaczęli naparzać się na płycie boiska. Potem bijatyka na pięści, nogi i ławki przeniosła się na trybuny, co wreszcie dostrzegli stróże porządku pędząc z pałkami dzicz w siną dal. Gonitwy, prowokowane przez miejscowych, choć i przyjezdni nie byli aniołkami, trwały jeszcze bardzo długo. To po prostu skandal. Niestety, durniów nie sposób wyleczyć. Przy okazji duża bura dla organizatorów za stworzenie wspaniałych warunków do propagandy futbolu. Po kilku minutowej przerwie piłkarze obu drużyn ponownie zaczęli wędrować po boisku. To wzdłuż, to wszerz, z identycznym jednak skutkiem, czyli brakiem skutku. Mając drugoligowe doświadczenie ciężko poradzić sobie z rutynowanym i uważnym pierwszoligowcem. O mało co szczęście uśmiechnęło by się do legniczan w 73 min, lecz Gajdzisz ledwie zahaczył piłkę z ostrego kąta i Bęben mógł spokojnie na nią zaczekać przy linii bramkowej. Gajdzisz został chwilę później zmieniony i zastępujący go Wójcik miał idealną okazję do wyrównania. Po błędzie obrońców zabrzańskich piłka spadła mu wprost pod nogi, ładnie złożył się do strzału, uderzył po długim rogu, ale zabrakło mu precyzji.
Następnym razem jednak się udało – indywidualna akcja Baziuka, piękny strzał w okienko z ok. 18 metrów i remis. Co Miedź temu winna?
Cóż zrobić – dogrywka. Górnicy grali jak gdyby nic się nie stało, legniczanie podniecali się coraz bardziej. Parli do przodu i w 95 minucie przed wyborną szansą znalazł się Dziarmaga. Był sam jak palec przed Bębnem, ten jednak odbił piłkę nogami na róg. O jeszcze większym szczęściu mogą mówić zabrzanie w 103 minucie. Wówczas to Ciliński potężnie uderzył, Bęben zdążył tylko lekko dotknąć piłkę palcami, a ta najpierw odbiła się od słupka i przeszłą tuż przed linią bramkową wszerz boiska…
Miedź imponowała jeszcze bardziej w drugiej części dogrywki. Nie jest prawdą stwierdzenie, że nie było widać różnicy klas. Było widać, zdecydowanie na korzyść legniczan. Mimo to nie wiele brakowało, a po kontrze Jegora Kraus zdobyłby bramkę dla Górnika. Piłka minęła jednak cel. Zastanawiające, że górnicy mieli ogromne problemy przez kilka minut z przejściem środka boiska. W tym momencie żal się robiło, że Miedź jakoś ma zakaz wstępu do ekstraklasy.
Dogrywka też nie przyniosła zmiany rezultatu. Zostały więc rzuty karne. Ktoś musiał przeżyć dramat.
Jegor i 1:0. Dyluś: 1:1. Wałdoch: piłka odbiła się od poprzeczki i nadal 1:1. Gierejkiewicz: 1:2. Kraus: Płaczkiewicz broni! Wynik 1:2. Kochanek i 1:3! Piotrowicz: 2:3. Cyliński: broni Bęben, 2:3. Staniek: 3:3. Kończy serię Wójcik: piękny strzał i 4:3 w karnych dla Miedzi.
Źródło: Sport nr 123 (8668), 25 czerwca 1992 / wikigornik.pl