PP: GKS Katowice 1-2 TS Podbeskidzie Bielsko-Biała

04.12.2004, sobota 15:00 – widzów 5000

Relacja GieKSiarza

W Barbórkę wypadł nam pucharowy mecz z Podbeskidziem, który był ostatnim punktem świętowania 40 urodzin GKS-u Katowice. Klub postanowił że z tej okazji wejście na mecz będzie darmowe, a kibice kolejny raz przygotowali się pod kątem ultras. Przed meczem, na środku boiska rozciągnięto dwie sektorówki tworzące liczbę „40”. Niedługo potem te same sektorówki były już prezentowane na Blaszoku. Ultrasi zaprezentowali też transparenty na masztach tworzące napis „CZTERDZIESTOLATEK”, na tle żółtych, zielonych i czarnych machajek. Na trybunie głównej wisi transparent z gratulacjami dla fanatyka z Tauzena, który doczekał się pierworodnego. Po spotkaniu, zorganizowano na głównej płycie mecz pomiędzy drużyną kibiców, a piłkarskich legend GieKSy.
Goście z Bielska dobrze się zaprezentowali przyjeżdżając w 150 osób. Na wyposażeniu mieli wiele flag, w tym „PONAD NAMI TYLKO GÓRY” którą zawiesili u góry trybuny północnej. Dobrze też ultrasowali. Rzucili konfetti, stworzyli baloniadę w barwach oraz odpalili stroboskopy przy łamigłówce której rozszyfrowaniem było hasło „PODBESKIDZIE”, w tym że człon „BESKID” to były namalowane góry na transparencie. Resztę hasła tworzyły transparenty na kijach i styropianowe litery.
Po meczu grupa kilkunastu GieKSiarzy wracająca autobusem na Giszowiec, została trafiona przez nieco liczniejszą ekipę Ruchu.

Oflagowanie m.in.: transparent MURZYN ALINA GRATULUJEMY SYNA (S6), GISZOWIEC – CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE, GKS KATOWICE (żółta), SK1964,

Relacja sportowa

GKS Katowice: Sławik – Nawotczyński, Markowski, Gorszkow, Kęska (82. Krauze), Widuch, Wijas, Agafon, Górski, Kmiecik, Brożek
Trener: Mieczysław Broniszewski

Podbesk. Bielsko-Biała: Matuszek – Radler, Zięba, Prokop, Bujok, Pater (75. Cienciała), Koman, Kompała, Rączka, Błasiak, Dubicki (61. Rozmus)
Trener: Jan Żurek

Bramki: Agafon (84) – Rozmus (76), Rozmus (85)
Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)
Ż. kartki: Nawotczyński, Kęska, Kmiecik – Radler, Zięba
Cz. kartki: Nawotczyński (39) –

Atmosfera na stadionie GKS Katowice miała być świąteczna. Klub obchodzi 40 lat istnienia, zespół miał wygrać z Podbeskidziem Bielsko-Biała i awansować do 1/8 Pucharu Polski. Tymczasem skończyło się wpadką. Po ostatnim gwizdku sędziego cieszyli się jedynie bielszczanie.

Mogę tylko przeprosić GKS za to, że zepsuliśmy fetę – mówił po meczu Jan Żurek, trener Podbeskidzia, który jeszcze nie tak dawno z powodzeniem prowadził katowicki klub.
Gospodarze, aby myśleć o dalszej grze w Pucharze Polski musieli wygrać. Prezes GKS, Piotr Dziurowicz motywował też swoich zawodników, obiecując im, że tylko w wypadku zwycięstwa wypłaci im zaległe pieniądze.

Nie dla kasy

– Chcieliśmy bardzo wygrać ze względów sportowych, bo runda była dla nas nieudana, oraz finansowych – mówił Mateusz Sławik, bramkarz GKS. – Gdy jednak wychodzę na boisko, nie liczy się kasa, ona schodzi na dalszy plan – dodał.
Od pierwszego gwizdka sędziego miejscowi ruszyli do ataku. Defensywę Podbeskidzia starali się zaskoczyć długimi podaniami. Korzyści z tego nie było żadnej. Grzegorz Kmiecik i Paweł Brożek zwykle przegrywali pojedynki z obrońcami.
– GKS grał bardzo schematycznie. Nie wiem, skąd pomysł, by grać długą piłkę, bo nasi obrońcy są rośli i znakomicie radzili sobie w pojedynkach powietrznych – dziwił się postawie piłkarzy GKS, Adam Kompała, kapitan bielskiej jedenastki.
W 39 minucie sytuacja katowiczan stała się bardzo trudna. Nie dość, że nie potrafili sforsować defensywy Podbeskidzia, to jeszcze stracili Łukasza Nawotczyńskiego. Obrońca GKS po faulu na środku boiska ujrzał drugą żółtą kartkę.

Dziecinada

– Ten faul to dziecinada. Może chłopak jest sfrustrowany, bo inne są warunki w GKS, a inne w Wiśle Kraków, gdzie wcześniej grał. Jeśli jednak chce być profesjonalistą, to powinien radzić sobie w każdych warunkach – ocenił Mieczysław Broniszewski, trener GKS. – Zresztą Nawotczyński w ogóle nie powinien grać, bo ma 7 kilogramów nadwagi. Jego kariera nie rozwija się tak jak powinna – skrytykował piłkarza szkoleniowiec.
Goście, którym do awansu wystarczał remis, skupili się na grze w defensywie, atakując jedynie z rzadka. W pierwszej części oddali tylko jeden celny strzał – tuż przed przerwą Sławik obronił uderzenie głową Błażeja Radlera.
Po przerwie bielszczanie zagrali odważniej. Świetnie prezentował się Adam Kompała. Pomocnik Podbeskidzia imponował przeglądem sytuacji. Nie ograniczał się tylko do poczynań ofensywnych, ale również pracował w defensywie.
To on w 76 min rozpoczął akcję, po której rezerwowy Artur Rozmus po raz pierwszy pokonał bramkarza GKS.

Stadion zamilkł

Miejscowi fani pod koniec spotkania mogli się jeszcze łudzić, że ich drużyna zdoła odrobić stratę. W 84 min były gracz Podbeskidzia, Mieczysław Agafon znalazł sposób na Matuszka, kiedy po rzucie rożnym z bliska trafił do siatki.
Nie minęła minuta, a stadion zamilkł. Znów znakomite podanie Kompały, Rozmus znalazł się sam przed bramkarzem GKS i technicznym strzałem nie dał szans Sławikowi.
– Koledzy tak mnie obsłużyli, że wystarczyło tylko dołożyć nogę. Chciałbym jednak, by wygrane w Pucharze Polski przełożyły się na ligę – podsumował Rozmus.

Źródło: katowice.naszemiasto.pl